W materiałach promocyjnych zostało napisane, że „Mariska z węgierskiej puszty” Consilii Marii Lakotty to „powieść dla wrażliwych kobiet”. W związku z tym bałem się, że tym razem zadanie stojące przede mną jako recenzentem może mnie trochę przerosnąć, ponieważ nie jestem kobietą a i z wrażliwością bywa u mnie różnie. Szczęśliwie jednak opis wydawnictwa niepotrzebnie zawęża grono czytelników, bo nie będąc wrażliwą kobietą, znalazłem w tej książce bardzo dużo, co oczywiście nie wyklucza, że określona przez wydawcę grupa docelowa znajdzie jeszcze więcej.
Lakotta, autorka niemiecka, przekonująco opowiada o najnowszej historii Węgier, rozpoczynając od roku 1913, kończąc zaś kilka dni po śmierci Stalina. Tytułową bohaterką czyni kobietę prostą, mądrą życiową mądrością, pobożną i uczciwą. Poznajemy ją jako osobę młodą, choć już nie bardzo młodą, która po długim oczekiwaniu wychodzi za mąż za koniopasa Jarosa, z którym odtąd prowadzić będą karczmę. Będzie mieć z nim dwójkę dzieci, choć młodszej mąż, wysłany na wojnę, już nie doczeka. Losy rodziny splotą się z losami miejscowych arystokratów, które w późniejszych latach okażą się równie tragiczne.
W „Marisce” przeplatają się okresy stabilizacji i strachu: Austrowęgry sprzed I wojny światowej, wojna, zabierająca męża, Węgry międzywojenne, II wojna światowa, przynosząca śmierć Gabora, brata Jarosa, wreszcie komunizm. Ten ostatni kończy historię rodziny. Umiera Mariska, choć trudno jej śmierć, mimo podeszłego wieku, nazwać naturalną, ginie jej syn, Miki, katolicki ksiądz. Jego historia to być może najważniejszy punkt całej książki, dedykowanej zresztą matkom kapłanów.
Śledzimy historię jego powołania, która jest wielowymiarowa i niewolna od rozterek, spleciona z wątkiem nieszczęśliwej, skazanej z góry na przegraną miłości, która jednak – w zaskakujący sposób – jednak wygra. Studia, niespełnione marzenia o wielkiej karierze, narastające rozczarowanie – to nie jest wcale prosta, jednowymiarowa opowieść. Najpierw dramatyzmu dodaje jej miłość, później zaś komunizm i podstępna wojna z kościołem. Tu odbijają się nasze polskie losy, czytamy o księżach-patriotach i próbach „wrogiego przejęcia” kościoła. A Michael nie jest początkowo kapłanem niezłomnym. Wręcz przeciwnie, szuka kompromisu i zamyka się w dogmatach wiary, godząc się na nowe realia, usprawiedliwiając je, co ułatwia mu jego wrażliwość na biedę i krzywdę. Czy przekracza granicę? Księdzem-patriotą nie zostaje, ale gdy zostaje skierowany do własnej wsi, matka omija jego msze. Wszystko oczywiście udaje się tylko do czasu.
Napisane to wszystko jest przystępnie, czyta się szybko, choć trochę męczy nagromadzenie słów węgierskich. Nie postarał się tym razem tylko autor okładki. Książka wita nas bowiem zdjęciem, ładnej, nie da się ukryć, ciemnookiej brunetki. Może i węgierskiej, kłopot w tym, że tytułowa bohaterka jest niebieskooką blondynką. Trudno, nie można mieć wszystkiego. Polecam, zwłaszcza wszystkim, którzy kibicują dzisiejszym Węgrom i chcieliby poczytać sobie o ich historii opisanej przez pryzmat ludzkich losów.
Consilia Maria Lakotta, Mariska z węgierskiej puszty, wydawnictwo M, 2014
Lakotta, autorka niemiecka, przekonująco opowiada o najnowszej historii Węgier, rozpoczynając od roku 1913, kończąc zaś kilka dni po śmierci Stalina. Tytułową bohaterką czyni kobietę prostą, mądrą życiową mądrością, pobożną i uczciwą. Poznajemy ją jako osobę młodą, choć już nie bardzo młodą, która po długim oczekiwaniu wychodzi za mąż za koniopasa Jarosa, z którym odtąd prowadzić będą karczmę. Będzie mieć z nim dwójkę dzieci, choć młodszej mąż, wysłany na wojnę, już nie doczeka. Losy rodziny splotą się z losami miejscowych arystokratów, które w późniejszych latach okażą się równie tragiczne.
W „Marisce” przeplatają się okresy stabilizacji i strachu: Austrowęgry sprzed I wojny światowej, wojna, zabierająca męża, Węgry międzywojenne, II wojna światowa, przynosząca śmierć Gabora, brata Jarosa, wreszcie komunizm. Ten ostatni kończy historię rodziny. Umiera Mariska, choć trudno jej śmierć, mimo podeszłego wieku, nazwać naturalną, ginie jej syn, Miki, katolicki ksiądz. Jego historia to być może najważniejszy punkt całej książki, dedykowanej zresztą matkom kapłanów.
Śledzimy historię jego powołania, która jest wielowymiarowa i niewolna od rozterek, spleciona z wątkiem nieszczęśliwej, skazanej z góry na przegraną miłości, która jednak – w zaskakujący sposób – jednak wygra. Studia, niespełnione marzenia o wielkiej karierze, narastające rozczarowanie – to nie jest wcale prosta, jednowymiarowa opowieść. Najpierw dramatyzmu dodaje jej miłość, później zaś komunizm i podstępna wojna z kościołem. Tu odbijają się nasze polskie losy, czytamy o księżach-patriotach i próbach „wrogiego przejęcia” kościoła. A Michael nie jest początkowo kapłanem niezłomnym. Wręcz przeciwnie, szuka kompromisu i zamyka się w dogmatach wiary, godząc się na nowe realia, usprawiedliwiając je, co ułatwia mu jego wrażliwość na biedę i krzywdę. Czy przekracza granicę? Księdzem-patriotą nie zostaje, ale gdy zostaje skierowany do własnej wsi, matka omija jego msze. Wszystko oczywiście udaje się tylko do czasu.
Napisane to wszystko jest przystępnie, czyta się szybko, choć trochę męczy nagromadzenie słów węgierskich. Nie postarał się tym razem tylko autor okładki. Książka wita nas bowiem zdjęciem, ładnej, nie da się ukryć, ciemnookiej brunetki. Może i węgierskiej, kłopot w tym, że tytułowa bohaterka jest niebieskooką blondynką. Trudno, nie można mieć wszystkiego. Polecam, zwłaszcza wszystkim, którzy kibicują dzisiejszym Węgrom i chcieliby poczytać sobie o ich historii opisanej przez pryzmat ludzkich losów.
Consilia Maria Lakotta, Mariska z węgierskiej puszty, wydawnictwo M, 2014
(2)