Znów okazuje się, że sądy polskie wierne są tradycji. A że to tradycja z wczesnych lat 50-tych, trudno się dziwić. Czasy, gdy sędziowie byli panami życia i śmierci w znaczeniu bardziej od dzisiejszego dosłownym, na pewno wspomina się miło i niejedna łezka zakręciła się w oku. Zwłaszcza, jeśli stare, dobre czasy wspominał tatuś, dziadziuś, mamusia…
Czy w przypadku Baumana zadziałały sentymenty, czy wręcz solidarność zawodowa? Ostatecznie i sędzia, i Zygmunt Bauman tworzyli wymiar sprawiedliwości. Chciałoby się dodać – „w innych czasach”, ale jakoś tylko w cudzysłowie przechodzi przez klawiaturę. Ja wiem, nie ma co porównywać wyroków na kilkunastu ludzi, którzy protestowali przeciwko dawnemu bezpieczniakowi we Wrocławiu z działalnością tegoż bezpieczniaka i wyrokami z czasów, gdy z pasją tworzył polskie państwo na wzór sowiecki. Ale nie ma co udawać, że wszystko jest w porządku w sytuacji, gdy nie można protestować przeciwko lansowaniu dawnego zbira na wielki autorytet. Zresztą, jak kilka razy wspominałem, nie uważam tego za nic więcej, niż działanie prowokacyjne wobec antykomunistycznie nastawionej części społeczeństwa.
Gdyby bowiem ktokolwiek traktował na poważnie tezy Baumana, nie byłby on fetowany przez polską klasę polityczną, ponieważ prezentuje ona wręcz archetypowy model liberalnego kapitalizmu, który, co oczywiste jest u starego komunisty Baumana największym złem tego świata. Gdyby sam Bauman traktował swoje pisanie na poważnie, nie chciałby mieć z polskimi elitami nic wspólnego - z tego samego powodu. Sądzę jednak, a w swoim czasie lekko zdenerwowałem egzaminującą mnie z Baumana sympatyczną panią filozof tą tezą, że cała krytyka kapitalizmu w wykonaniu Baumana (po oddzieleniu twórczości od postaci autora da się z niej zresztą trochę wyciągnąć) służy mu do racjonalizowania swojej bandyckiej młodości. Ale mniejsza z Baumanem. Przyjechał, pojedzie, potem pewnie pochowają go w Alei Zasłużonych obok Jaruzelskiego. A sędzia Chodkowski z Wrocławia jeszcze długo wydawać będzie wyroki.
I tylko cholera wie, w imię czego? W wyroku mowa jest o naruszeniu „powagi państwa”. Kłopot w tym, że miłe towarzystwo przypominające Baumanowi jego historię nadrabia właśnie to, czego polskiemu państwu zrobić się nie udało. W myśl zasady pomocniczości przejmuje jego obowiązki i rozlicza bandziora. Powagę państwa rujnują nie ludzie, domagający się sprawiedliwości dostępnymi sobie metodami, a nierozliczeni zbrodniarze, fetowani czy to wykładami i hołdami (części) środowiska naukowego, czy też rautami i zaproszeniami do Belwederu.
Działanie kilkunastu osób, które przyszły niekoniecznie się socjologiem o pokrwawionych łapkach zachwycać „stanowiło manifestację pogardy wobec państwa, wobec prawa, uniwersalnych wartości etycznych, wreszcie pogardę wobec innych ludzi, którzy myślą inaczej niż obwinieni”. A skoro tak, chciałbym spytać pana sędziego, jak mamy nie gardzić takim państwem, takim prawem i ludźmi, którzy wyznają takie „uniwersalne wartości etyczne”? Hm?
Czy w przypadku Baumana zadziałały sentymenty, czy wręcz solidarność zawodowa? Ostatecznie i sędzia, i Zygmunt Bauman tworzyli wymiar sprawiedliwości. Chciałoby się dodać – „w innych czasach”, ale jakoś tylko w cudzysłowie przechodzi przez klawiaturę. Ja wiem, nie ma co porównywać wyroków na kilkunastu ludzi, którzy protestowali przeciwko dawnemu bezpieczniakowi we Wrocławiu z działalnością tegoż bezpieczniaka i wyrokami z czasów, gdy z pasją tworzył polskie państwo na wzór sowiecki. Ale nie ma co udawać, że wszystko jest w porządku w sytuacji, gdy nie można protestować przeciwko lansowaniu dawnego zbira na wielki autorytet. Zresztą, jak kilka razy wspominałem, nie uważam tego za nic więcej, niż działanie prowokacyjne wobec antykomunistycznie nastawionej części społeczeństwa.
Gdyby bowiem ktokolwiek traktował na poważnie tezy Baumana, nie byłby on fetowany przez polską klasę polityczną, ponieważ prezentuje ona wręcz archetypowy model liberalnego kapitalizmu, który, co oczywiste jest u starego komunisty Baumana największym złem tego świata. Gdyby sam Bauman traktował swoje pisanie na poważnie, nie chciałby mieć z polskimi elitami nic wspólnego - z tego samego powodu. Sądzę jednak, a w swoim czasie lekko zdenerwowałem egzaminującą mnie z Baumana sympatyczną panią filozof tą tezą, że cała krytyka kapitalizmu w wykonaniu Baumana (po oddzieleniu twórczości od postaci autora da się z niej zresztą trochę wyciągnąć) służy mu do racjonalizowania swojej bandyckiej młodości. Ale mniejsza z Baumanem. Przyjechał, pojedzie, potem pewnie pochowają go w Alei Zasłużonych obok Jaruzelskiego. A sędzia Chodkowski z Wrocławia jeszcze długo wydawać będzie wyroki.
I tylko cholera wie, w imię czego? W wyroku mowa jest o naruszeniu „powagi państwa”. Kłopot w tym, że miłe towarzystwo przypominające Baumanowi jego historię nadrabia właśnie to, czego polskiemu państwu zrobić się nie udało. W myśl zasady pomocniczości przejmuje jego obowiązki i rozlicza bandziora. Powagę państwa rujnują nie ludzie, domagający się sprawiedliwości dostępnymi sobie metodami, a nierozliczeni zbrodniarze, fetowani czy to wykładami i hołdami (części) środowiska naukowego, czy też rautami i zaproszeniami do Belwederu.
Działanie kilkunastu osób, które przyszły niekoniecznie się socjologiem o pokrwawionych łapkach zachwycać „stanowiło manifestację pogardy wobec państwa, wobec prawa, uniwersalnych wartości etycznych, wreszcie pogardę wobec innych ludzi, którzy myślą inaczej niż obwinieni”. A skoro tak, chciałbym spytać pana sędziego, jak mamy nie gardzić takim państwem, takim prawem i ludźmi, którzy wyznają takie „uniwersalne wartości etyczne”? Hm?
(7)
1 Comments
Autor
20 May, 2014 - 10:08
By takie kanalie czerwone,sPOkojnie spały,a wysokie emerytóry za mordowanie Polaków,sPOkojnie sobie wpływały na konto.
Jeżeli tu na ziemi,nie da się ich pociągnąć do odpowiedzialności,za zbrodnie przeciw ludzkości.
To tam u Pana,już towarzysze sedziowie im nie POmogą.
Pozdrawiam Krzysztofie