Długi czas zadawałem sobie pytanie – co napisać w 30 rocznicę śmierci księdza Jerzego, jakimi słowami wyrazić myśli towarzyszące tym szczególnym dniom?
Rzecz tym trudniejsza, że podczas obecnej rocznicy jesteśmy świadkami wyjątkowo nikczemnego spektaklu, który winien raczej wywołać ostry sprzeciw niż skłaniać do wyważonej refleksji. Czy zatem reagować na słowa hierarchów i fałszywe gesty lokatora Belwederu, czy też zignorować je, ze świadomością, że beneficjenci tego państwa nie mogą już splugawić świętości księdza Jerzego? Polemizować z tezami usłużnych historyków i ludzi mieniących się dziennikarzami, czy zlekceważyć to marne tchórzostwo, które dla własnych celów próbuje zadeptać prawdę o zabójstwie Kapelana Solidarności?
On, nawet dziś wybaczyłby tym ludziom… Ja nie potrafię.
Nie próbuję nawet pytać – jak ten, który zbudował swoją pozycję na nienawiści i rozpętał walkę z krzyżem, może dziś zawłaszczać postać Kapłana i ma czelność przywoływać Jego świętość? Jaki dekalog wyznaje kardynał, który gnębi przyjaciela księdza Jerzego i wspiera rzeczników „pojednania” z moskiewskimi bandytami?
Nie wiem również, jak miałbym uzasadnić haniebny wymiar tego spektaklu, skoro większość moich rodaków widzi w takich postaciach godnych przedstawicieli państwa i Kościoła, a wydarzenia sprzed 30 lat traktuje jako zamknięty „temat historyczny”? Bezmiar fałszu sączonego dziś Polakom, skłania raczej do postawienia innych pytań: po co nam świadomość, że poprzez zabójstwo księdza Jerzego władcy PRL-u zrealizowali plan, którego zwieńczeniem był okrągły stół i tzw. transformacja ustrojowa? Kto zaakceptuje prawdę, że komunistyczne kłamstwo o śmierci Kapelana Solidarności jest fundamentem na którym zbudowano III RP, a ci wszyscy, którzy od trzech dekad strzegą tajemnic mordu założycielskiego i utwierdzają Polaków w farsie „procesu toruńskiego”, są zakładnikami sprawców i przyjęli brzemię zbrodniczej odpowiedzialności?
„Biada społeczeństwu, którego obywatele nie rządzą się męstwem!” – wołał ksiądz Jerzy w homilii wygłoszonej 8 października 1984 r. w kościele OO. Kapucynów w Bytomiu i cytując dalej słowa prymasa Wyszyńskiego, przestrzegał: „Przestają być wtedy obywatelami, stają się zwykłymi niewolnikami. Jeżeli obywatel rezygnuje z cnoty męstwa, staje się niewolnikiem i wyrządza największą krzywdę sobie, swej ludzkiej osobowości, rodzinie, grupie zawodowej, narodowi, państwu, Kościołowi; chociaż byłby łatwo pozyskany dla lęku i bojaźni, dla chleba i względów ubocznych…”.
Kto twierdzi, że z męczeństwa księdza Jerzego wyrosło „dobro” III RP, a nie rozumie tych słów – niczego nie pojął z otaczającej nas rzeczywistości.
„Ale i biada władcom – mówił dalej święty Jerzy – którzy chcą pozyskać obywatela za cenę zastraszenia i niewolniczego lęku!… Jeśli władza rządzi zastraszonymi obywatelami, obniża swój autorytet, zubaża życie narodowe, kulturalne i wartości życia zawodowego…”.
To –biada- rzucone przed trzydziestu laty, niech będzie komentarzem do obecnych wydarzeń. Ich skala dorównuje jedynie szatańskim zamysłom ludzi, którzy dokonali tego mordu.
Zawsze utrzymywałem, że III RP zaczęła się nad grobem księdza Jerzego i skończy wówczas, gdy tajemnica tej zbrodni zostanie ujawniona. To ona dawała gwarancję bezkarności komunistycznym oprawcom, z niej uczyniono depozyt wiedzy łączący funkcjonariuszy bezpieki, ludzi Kościoła i „demokratycznej opozycji”. Ona sprawiła, że członkowie sowieckiej formacji, nazywanej służbami wojskowymi PRL, stali się właścicielami nowego państwa i do dziś czerpią profity ze zbrodni założycielskiej. Ujawniając – kto naprawdę Go zabił i kim byli ludzie towarzyszący esbeckim porywaczom – III RP zburzyłaby fundament, na którym wspiera się triumwirat morderców, tchórzy i donosicieli.
Podczas Mszy Świętej za Ojczyznę, 27 maja 1984 roku ksiądz Jerzy wygłosił kazanie, którego treść doprowadziła do wściekłości władców PRL-u. Powiedział m.in.:
„W dużej mierze sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy ze strachu albo dla wygodnictwa akceptujemy zło, a nawet głosujemy na mechanizm jego działania. Jeżeli z wygodnictwa czy lęku poprzemy mechanizm działania zła, nie mamy wtedy prawa tego zła piętnować, bo my sami stajemy się jego twórcami i pomagamy je zalegalizować”.
Święty Jerzy nigdy nie oskarżał, nie wypominał i nie potępiał nikogo. Czy można jednak nie dostrzec, że wypowiedziane wówczas słowa sprowadzają na nas najdotkliwszy akt oskarżenia?
Za państwo, jakie zbudowaliśmy po 1989 roku i za zło, które zatryumfowało w Smoleńsku. Za miernoty, których nazywamy mężami stanu i za arcyłgarzy wystrojonych w purpurę i ziemską pychę. Za to, że dając posłuch słowom – zło zwyciężaj dobrem, nie mamy odwagi pamiętać – nie daj się zwyciężyć złu. Za nadzieję, że można wygrać nie płacąc najwyższej ceny i za wiarę, że Polska kosztuje tak niewiele.
Za to wreszcie, że nie chcieliśmy świętości księdza Jerzego. Bo zbyt wymagająca.
„Ojciec Święty Jan Pawła II 23 czerwca 1982 roku zwrócił się do Pani Jasnogórskiej w następujących słowach modlitwy: „O Matko mojego Narodu! Dopomóż, ażeby nie dał się zwyciężyć złu – ale zło dobrem zwyciężał [por. Rz 12, 21]. Na tym polega współczesna próba dziejów. Nie pierwsza. W każdej z nich doświadczane jest sumienie, doświadczane jest serce i wola; aby nie dać się zwyciężyć złu, ale – zło zwyciężać dobrem.
Dziękuję Ci, o Matko, za wszystkich, którzy tak postępują, którzy w swoim sumieniu, sercu i woli znajdują siły, aby wśród doświadczeń i udręk pomnażać i umacniać dobro. Dziękuję Ci, o Matko, za wszystkich, którzy pozostają wierni swemu sumieniu, którzy sami walcząc ze słabością, umacniają innych. Dziękuję ci, Matko, za wszystkich, którzy nie dają się zwyciężyć złu, ale zło zwyciężają dobrem”.
Aleksander Ścios
bezdekretu.blogspot.com
Źródło: http://bezdekretu.blogspot.com/2014/10/za-wszystkich-ktorzy-nie-daja-sie.html , 19 październik 2014
http://www.polishclub.org/2014/10/19/aleksander-scios-za-wszystkich-ktor...