Tekst Piotra Łapińskiego jest fragmentem okolicznościowego wydawnictwa IPN, które ukazało się z okazji 65. rocznicy wydarzeń.
Poszczególne pododdziały Zgrupowania "Piotrków" kwaterowały na obozowiskach leśnych położonych na terenie Puszczy Knyszyńskiej w pobliżu Czarnej Wsi oraz Supraśla. Były to leśne uroczyska oraz gajówki, m.in. Wyspa Konrada, Trzy Źródła, Stary Majdan oraz Zacisze. Jako miejsce zakwaterowania służyły wówczas szałasy, prowizoryczne namioty oraz zabudowania gospodarcze gajówek. Przy pododdziałach Zgrupowania przebywał przewodnik Rejonu „F” AKO mjr Aleksander Rybnik „Jerzy”, „Dziki”, który podczas swej obecności dowodził całością sił osobiście.
Działalność militarna Zgrupowania „Piotrków” koncentrowała się na terenie ówczesnego powiatu białostockiego. Początkowo niemal wyłącznie rozbijano okoliczne posterunki MO i ochrony kolejowej, rozbrajano grupy kontyngentowe złożone z funkcjonariuszy milicji i żołnierzy „ludowego” WP oraz atakowano patrole Armii Czerwonej. Rozbijanie posterunków MO połączone było z likwidacją urzędów gminnych, gdzie niszczono dokumentację kontyngentową, podatkową i poborową. W późniejszym okresie coraz częściej dochodziło do starć z oddziałami sowieckich wojsk NKWD oraz „ludowego” WP. Przez cały czas przeprowadzano ponadto akcje wymierzone we współpracowników NKWD i UB oraz przestępców pospolitych. Tylko w czerwcu 1945 r. zlikwidowano 93 osoby oraz zastosowano karę chłosty w 341 przypadkach.
Utworzone do walki z podziemiem wiosną 1945 r. jednostki KBW były jeszcze zbyt słabe by samodzielnie przeprowadzać operacje militarne, dlatego też praktycznie wszystkie akcje przeciwpartyzanckie były wówczas realizowane przez wojska NKWD. W czerwcu 1945 r. do walki z oddziałami partyzanckimi włączyły się liniowe jednostki „ludowego” WP, ściągnięte po zakończeniu działań wojennych prosto z frontu. W walce z partyzantką niepodległościową strona komunistyczna używała broni pancernej, artylerii a nawet lotnictwa. Latem 1945 r. w Puszczy Knyszyńskiej rozegrana została największa, biorąc pod uwagę liczebność zaangażowanych sił po obu stronach, bitwa partyzancka na Białostocczyźnie.
I faza bitwy (wg Kazimierza Cimochowicza) II faza bitwy (wg Kazimierza Cimochowicza)
W niedzielę 8 lipca 1945 r. o godz. 13:30 jedno z obozowisk Zgrupowania „Piotrków” położone w rejonie Ogół, w którym przebywało wówczas blisko 180 partyzantów, zostało zaatakowane przez grupę operacyjną PUBP w Białymstoku wspartą pododdziałami 1 pp 1 DP im. Tadeusza Kościuszki (łącznie około 400 ludzi). Strona atakująca użyła w walce artylerii oraz lotnictwa. Przeciwnikowi nie udało się uzyskać efektu zaskoczenia i rozwijające się natarcie zostało powstrzymane siłami plutonu żandarmerii oraz plutonu kawalerii. Do walki stopniowo włączały się elementy 2 kompanii 42 pp, jednak wobec znacznej przewagi sił przeciwnika Zgrupowanie zmuszone zostało do odwrotu. Wprawdzie obozowisko, wraz z taborem i kuchnią, wpadło w ręce przeciwnika, jednak partyzantom udało się wycofać pod ogniem artylerii ponosząc przy tym minimalne straty. Odbito wówczas z rąk przeciwnika 10 aresztowanych oraz wzięto 9 jeńców. Podczas dwugodzinnej walki zginęło 2 żołnierzy AKO: kpr. NN „Mściwy” oraz strz. Tadeusz Dresler „Wężyk”, a 3 trafiło do niewoli (we wspomnieniach oraz literaturze pojawia się również trzeci zabity – strz. NN „Wrzos”; sprawa pozostaje nierozstrzygnięta). Przeciwnik stracił natomiast co najmniej 3 zabitych żołnierzy, zginęli: zastępca dowódcy pułku ds. polityczno-wychowawczych kpt. Eugeniusz Oksanicz, ppor. Władysław Bartel oraz kpr. Jan Pochwatka.
Pomimo odniesionej porażki strona komunistyczna w oparciu o sfałszowane meldunki wykreowała za pomocą aparatu propagandowego obraz zwycięskiej bitwy. Jeszcze w latach 80. XX w. w literaturze poświęconej tzw. „utrwalaniu władzy ludowej” można było spotkać informacje, że „banda”, jak to wówczas określano oddziały partyzanckie podziemia niepodległościowego, straciła w walce 43 zabitych, 25 wziętych do niewoli, 1 ckm, 5 rkm, 2 automaty oraz 6 kb. Jednocześnie w histerycznym tonie szkalowano podziemie niepodległościowe nazywając je w prasie i ulotkach „zbirami faszystowskimi”, „ludźmi bez żadnej ideologii”, „zbiorem mętów reakcyjnych”, „volksdojczami”, „pospolitymi zbrodniarzami” oraz „wrzodami na zdrowym organizmie społeczeństwa”.
* * *
Dalsze losy głównych uczestników bitwy pod Ogółami potoczyły się różnie. Dowódca Zgrupowania „Piotrków” por./kpt. Hieronim Piotrowski „Jur” zginął 16 stycznia 1947 r. w Brzuzie (pow. Węgrów) w walce z grupą operacyjną UB–KBW. Przewodnik Rejonu „F” (białostockiego) AKO mjr/ppłk Aleksander Rybnik został zatrzymany przez UB w kwietniu 1946 r. i skazany przez WSR w Białymstoku na karę śmierci – wyrok wykonano 11 września 1946 r. Dwaj dowódcy pododdziałów zgrupowania: ppor. Władysław Suproń „Mucha” i ppor. Jakub Górski „Jurand” zostali latem 1946 r. ujęci przez UB i skazani przez WSR w Białymstoku na karę śmierci (oba wyroki zostały zamienione na kary dożywotniego więzienia) – ich bojowa postawa podczas bitwy stała się wówczas podstawą aktu oskarżenia oraz wydanego wyroku.
Wspomnienia uczestników bitwy:
ułan Kazimierz Cimochowicz „Ken” (I szwadron 10 puł.):
„Po pewnym czasie przybiegł jeden z ułanów pilnujących koni, informując, że jacyś ludzie zabierają nam konie – w tym momencie padł strzał z tamtej strony. Wachmistrz „Konrad” poderwał pierwszą i drugą sekcję naszego plutonu i zajął stanowiska obronne na prawym skrzydle obok plutonu żandarmerii. [...] Chwile oczekiwania są bardzo denerwujące. Nie mieliśmy dużo czasu na rozważania i odpędzenia strachu, bo pierwsze strzały padły na styku naszych plutonów. W pierwszym starciu padł „Wężyk” (Tadeusz Dresler), erkaemista z plutonu żandarmerii i ranny został „Grześ” z naszego plutonu. Pocisk przeszedł wzdłuż prawej ręki przed łokciem, lekko raniąc „Grzesia”. Natarcie zostało odparte stratą jednego zabitego i jednego rannego; po stronie przeciwnej padło dwóch oficerów i kilku jeszcze żołnierzy oraz wzięliśmy dziewięciu jeńców. Jeńców natychmiast odprowadził „Grześ” do zgrupowania. Następnie major podesłał ppor. „Muchę” z dwiema sekcjami, które zajęły miejsce po plutonie żandarmerii, natomiast pluton żandarmerii odszedł od naszych pozycji w kierunku zachodnim. [...] Tymczasem nieprzyjaciel atakujący nasze pozycje na lewym skrzydle, nie napotkawszy oporu, dotarł do opuszczonego przez nasze siły główne obozu. Po chwili ciszy nasze niepełne plutony odwróciły front i powoli zbliżały się do obozu. Tu powitał nas ogień z broni maszynowej, na który odpowiedzieliśmy. Byliśmy bardzo blisko siebie i komenda ognia padła ze strony przeciwnej. Rkm „Gruszy” bił długimi seriami nad moim uchem (byłem lekko wysunięty do przodu). Oddałem pięć strzałów z mojego karabinka i ponownie go załadowałem, a „Gruszy” podałem pełny dysk do rkm-u. Odbierając pusty od „Gruszy” usłyszałem: „Wycofujemy się – podaj dalej”. Przekazałem koledze z prawej strony i wykonałem skok za „Gruszą”.
ppor. Jakub Górski „Jurand” (dowódca plutonu żandarmerii):
„Zaczęła się strzelanina. Patrzę, a tu już z lewej strony sunie sowieckie [faktycznie: „ludowego” WP – P.Ł.] natarcie. Na jego czele szedł – jak się potem okazało – zastępca dowódcy pułku d/s politycznych – płk. [faktycznie: kpt. – P.Ł.] Oksanicz. Rąbnął go „Konrad”, który nie wiadomo skąd wziął się na moim przedpolu. Jak mi później opowiadał, obaj stali na przeciwko siebie niemal nos w nos, skryci za drzewami i Oksanicz wołał do niego: „Poddaj się!” – a „Konrad” z kolei krzyczał: „Rzuć broń!” No i w końcu „Konrad” nie wytrzymał i rąbnął go. [...]. Sowieci próbowali kilka razy nacierać. Jak to oni: głośno i na „Uraa!” – ale jak posunęło się po nich ognia z MG, to zaraz robiło się cicho i już nie było słychać tego „Ura!” Za każdym razem odrzucaliśmy ich do tyłu. Narąbaliśmy ich wtedy niemało. 20 zabitych mieli na pewno, a może i dwa razy więcej. Wysoko nad nami przeleciały salwy artyleryjskie, które wybuchły gdzieś daleko z tyłu. To strzelała artyleria, której trzy dywizjony stały w Ogółach, nad nami zaś krążyły „Kukuruźniki”. W czasie tej wymiany ognia zginął mój ulubiony erkaemista Tadzik Dresler „Wężyk”.
strz. Stanisław Holak „Grzmot” (2 kompania 42 pp):
„Po przejściu kilkudziesięciu metrów, zauważyliśmy wśród drzew szeroką linię żołnierzy w mundurach LWP idących prosto na nas. Padł rozkaz „Muchy”: „Padnij i ognia!” Strzelamy ostro, ale tyraliera nie zatrzymała się i z okrzykiem „Hurra” zaatakowała nas. Atak jednak załamał się i żołnierze LWP uciekli do tyłu. Odparliśmy trzy ataki, po których nastąpiła cisza. Niedługo nad Wyspą Konrada przeleciał na bardzo niskim pułapie samolot „kukuruźnik”. Znów nastąpiła cisza, ale nie na długo. Rozpoczął się ostrzał obozu z moździerzy 82 mm. Pociski rozrywały się już niedaleko naszej tyraliery. Wycofujemy się z obozu. Przechodząc koło naszej polowej kuchni, zauważyliśmy, że w miejscu gdzie była kuchnia i kocioł z zupą, jest lej po rozerwanym pocisku, a wokoło na gałęziach świerków zwisający makaron. Obserwator z „kukuruźnika” musiał dokładnie namierzyć miejsce, skąd wydobywał się dym z naszego kuchennego paleniska. Wycofywaliśmy się szeroką tyralierą, kierując się na bagna”.
opr. Piotr Łapiński