Nowy rok, karnawał, Święto Trzech Króli. Nie wypada gasić swojego entuzjazmu, ani chować przed światem pozytywnych emocji. Nie dzisiaj, kiedy dotarła do mnie radosna wieść, że Ryszard Petru się odnalazł i gdy wreszcie, doszedłem do siebie po usłyszeniu (kilka dni temu) noworocznych życzeń, złożonych mi przez szefa nowoczesnej z kropką.
Przyznaję, że Ryszard Petru, tak w formie, jak i treści złożonych życzeń przeszedł samego siebie. Ta świetnie zagrana niepewność, co do losu państwa... z miną bankiera, krótko po wykupie (pieniędzmi wziętymi na kredyt we frankach) większościowego pakietu akcji upadającej firmy oraz to widoczne zatroskanie w oczach – niczym u właściciela przedsiębiorstwa pogrzebowego, które akurat dokonało kremacji niewłaściwego ciała... to musi budzić powszechny podziw.
Nie będę więc ukrywał, że Ryszard Petru swoimi przepełnionymi nowoczesną empatią, ciepłymi życzeniami z krainy lodu, albo gdzieś zza rzeki Styks... ujął mnie wprost za serce, czyli gdzieś w okolicach części ogonowej kręgosłupa... aż mnie ruszyło... niespodziewanie i totalnie.
Kobiety, jak to one - zawsze wszystko wiedzą najlepiej. Żona twierdzi, że to wcale nie była reakcja mojego organizmu na wyjątkowe życzenia polityka, tylko jeden z wielu objawów grypy jelitowej... Może i tak, ale coś jednak musiało zdeharmonizować mi układ odpornościowy i mnie osłabić... moim zdaniem zbieżność z życzeniami Ryszarda Petru jest co najmniej zastanawiająca.
Jak by nie było, to jednak nie wypada mi się sprzeczać z żoną... więc tylko drobna rada dla pana Petru – panie Ryśku! Nie rób pan tego więcej... pieniądze, to nie wszystko... liczy się tylko miłość. Życzę więc więcej prawdziwej radości, dystansu do siebie i humoru. Na początek... może parę odgrzanych kawałków pozwoli się nieco wyluzować:
Przychodzi baba do lekarza i pyta:
- Czy był tu już Petru?
- Nie... podobno jest jeszcze w innej strefie czasowej.
Przychodzi Petru do doktora i mówi:
- Jako lider opozycji...
- Drogi panie – przerywa mu lekarz – psychiatra przyjmuje piętro wyżej.
Przychodzi Petru do lekarza i mówi:
- Panie doktorze! Czuję się beznadziejnie. Wszystko mi się miesza, mam lęki i moczenie nocne...
Czy mógłby mi pan coś przepisać na Kaczyńskiego?
Przychodzi Petru do lekarza.
- Panie doktorze! Coś mi siedzi w głowie i rozrabia... co to może być?
Lekarz zagląda do uszu, potem do gardła i ze zdziwieniem kręci głową.
- Nie mogę tego rozpoznać... widzę tylko jakiś kod.
Lekarz rozgląda się po gabinecie.
- Panie Petru, gdzie pan jest?
- Jestem w kontakcie, jestem w kontakcie... jestem w kontakcie.
Przychodzi Petru do lekarza.
- Panie doktorze, mam straszną migrenę.
- Migrenę to może mieć książę Walii, a ciebie kolego, co najwyżej... wali we łbie.
- O! Dziś kaszle pan znacznie lepiej niż wczoraj – zwraca się lekarz do Ryszarda Petru.
- Bo panie doktorze – odpowiada zadowolony Rysiek – przez całą noc ćwiczyłem.
Przychodzi Petru do lekarza.
- Panie doktorze nikt nie traktuje mnie poważnie.
- Żartuje pan!
Przychodzi Petru do baby.
- Pakuj się, lecimy na Maderę.
Petru przychodzi do lekarza z poparzonymi uszami.
- Co się stało? – pyta lekarz.
- Prasowałem spodnie, gdy zadzwonili z Sejmu.
- A ręka i drugie ucho?
- Chciałem od razu zadzwonić na pogotowie.
Przychodzi Petru do lekarza, a lekarz podnosi głowę i mówi.
- Idź pan stąd, bo już zaczynają o nas niesmaczne kawały opowiadać.
PS.
- Tato, to czym się właściwie różni Petru od tej baby z kawałów o lekarzach?
- Niczym synku... w zasadzie niczym.
7 Comments
Wreszcie wiem, kto pisze te wszystkie
05 January, 2017 - 21:58
No to opowiem dłuuuugi kawał
05 January, 2017 - 22:32
No to opowiem dłuuuugi kawał (z podtekstem).
Pewien Czukcza wybrał się na polowanie. Szedł, szedł, szedł... Całe trzy dni. Nagle widzi przesiekę w tajdze, a tą przesieką biegnie taka dziwna górka - od horyzontu po horyzont. Na tej górce leżą koło siebie jakieś deski, a zdłuż takie jakby długie sztaby żelaza... Czukcza pochyla sie, przykłada ucho do tych sztab i i słyszy łomot. Hałas narasta. Nagle "wiiiiiiiiiiuuuuuu... czu- Czu-CZu-CZU...!!!!" Ledwie uskoczył. Uciekał dwa dni. Wpada do chaty, łapie młotek i zaczyna rozwalać... samowar.
- Trzeba takie zabijać, zanim urosną.
A to chyba jednak zbyytnia nobililacja ..
05 January, 2017 - 23:16
No tak, na razie to czajniki
05 January, 2017 - 23:20
Autor
06 January, 2017 - 23:50
Pozdrawiam
krzysztofjaw
07 January, 2017 - 11:17
Serdecznie pozdrawiam
Rozmowa między córką a mną:
07 January, 2017 - 13:12
- To ktoś, kto jest o wiele głupszy od Ciebie.
Tak było :-)
Ossala