Wiele państw europejskich znalazło się w sytuacji dość niezręcznej. To takie cuś pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony USA staszą je kijami, z drugiej zaś strony Chiny kuszą ogromnymi zyskami. No i co tu robić, żeby było dobrze?
Niemniej jednak pod względem choreografii występy Włochów witających prezydenta Chin pozostaną przez długi czas nie do pobicia. Jak widać perspektywa ekonomicznych zysków jakie powoli wyłaniają się się z akceptacji owego mitycznego "jedwabnego szlaku" zaćmiewa ludziom umysły.
To, co Italia eksportuje do Chin, w ciągu zaledwie roku wzrosło o 22%. Zyski w handlu z Chinami osiągnęły ponoć 13,5 miliarda towarów. Na pierwszym miejscu w rankingu są Niemcy ze swoimi 172 miliardami a USA wbrew pozorom znajdują się na miejscu trzecim. Relacje handlowe pomiędzy Francją i Chinami to osobna historia. Francuzi Chińczykom są w stanie sprzedać wszystko. Nawet własną matkę. Sprzedaż dotyczy technologii nukleranych, kosmicznych i lotniczych.Zresztą nawet jakby nie sprzedali to chińska inwigilacja Huawei załatwi to za nich.
Wśród plusów dodatnich można wyliczyć to, że Chiny zupełnie nie kryją tego, że tam, gdzie ich się zaprasza, wszystko zmienia się na lepsze. To co tak naprawdę się pierwsze zmienia? Oczywiście ekonomia i dobrobyt tubylców rośnie.
To po pierwsze. A co po takim zaproszeniu zmienia się drugie?
Hmmm....
Chiny wbrew pozorom to taka druga lepiej zarządzana Rosja. Wobec tego trzeba pamiętać o tym, że Chiny mają swoje własne cele (także polityczno-strategiczne) do osiągnięcia tyle, że w dłuższej perspektywie. Dlatego po zaproszeniu Chin do siebie trzeba się liczyć z tym, że produkty "Made in China" zaleją rodzimy rynek i zaczną się dziwne spekulacje uskuteczniane na walucie ( i niestety na inwecji twórczej) tubylców.
Tak naprawdę ów mityczny "jedwabny szlak" to przede wszystkim "chiński sen o potędze". Jest on odrobinę inny od "amerykańskiego snu o potędze". Te dwa sny się różnią na zasadzie "kolektywny" (new komunistyczny) - chiński i niby "indywidualny" - amerykański. Czyli w zasadzie nie różnią się niczym. Tyle tylko, że Chiny raczej się nie ukrywają tego, co chcą osiągnąć.
...................
Szkoda tylko, że owa Zjednoczona UE nie stara się być trzecią potęgą polityczno-strategiczno-ekonomiczną. O tym ponoć pisali w czasie II wojny światowej (co bardziej światli) owi mityczni polscy żołnierze wyklęci.
Dlatego w przerwie na kawę warto przyjrzeć się choreograficznym wysiłkom włoskich specjalistów o PR.