… z których to ludków raczej nikt nie uciuła chociażby 20%.
Bo też nie wydaje mi się, by ktokolwiek z nich tak naprawdę startował w wyścigu o pałac prezydencki.
Ich głównym celem wydaje się bowiem być tylko walka o pozycję w ramach ANTYPISU – bloku w pełni dziś okrzepłego i – po doszlusowaniu doń Konfederacji - mającego już ofertę "dla każdego" i stabilnego jak przysłowiowy, solidny, przedwojenny stół "po dziadkach" , czyli:
- Nowa Lewica;
- Platforma (centro-lewica);
- Koalicja Polskiej (centro-prawica);
- Konfederacja (prawica - ale nie polska, a jedynie antypisowska).
A stoły, jak wiadomo, to mogą być prostokątne, kwadratowe, w kształcie nerki, owalne czy okrągłe, a nawet i jeszcze bardziej fantazyjne.
= - > Czteroglowa hydra ANTYPISU
- Lewica – „Prezydencik-dyszkancik”?
Sorry, "Robik" ...nie ta waga i nie ten format… A jeszcze kilka progejowskich wyskoków i stara postpeerelowska gwardia w dniu wyborów po prostu zostanie w domu – obiecując sobie "dopadnięcie Pisu w drugiej turze” (której nota bene mogą się w tym roku nie doczekać)… a głosy kawiorowej lewicy, ideowej młodzieży oraz etatowych aktywistów z rodzinami to mogą dać max. 6-8%...
Ale, fakt - z Zandbergiem to mogliby teraz ugrać dużo więcej (ale start "Robika" był ceną za wejście "Wiosny" do lewicowej koalicji).
- Platforma – już postawiona w stan upadku?
To jedyne środowisko wystawiające dwóch kandydatów, co świadczy albo o konflikcie wśród „wajchowych”, albo o ich definitywnym postawieniu kreski na tym ugrupowaniu. Bo w tej sytuacji głosy zwolenników po prostu muszą się rozłożyć… 50-50? 60-40? 40-60?
A ponieważ Platforma i tak od dawna jest w stadium schyłkowym, tracąc członków i wyborców, to Borysowi Wiesławowiczowi, jako syndykowi masy upadłościowej, prędzej czy później przyjdzie "sztandar wyprowadzić".
Bo chyba nieprzypadkowo „wiodącej kandydatce” „zapomniano” powiedzieć, że nie startuje na prezydentkę wszystkich sz-KOD-ników, czy wszystkich „ubywateli” - ale na urząd Prezydenta RP?
Jeszcze więcej prokodziarskich wyskoków, jeszcze więcej chwytów poniżej pasa, pani Małgosiu, a w maju będzie pani oglądać plecy pana Szymona.
Który też jest jednym wielkim nieporozumieniem, bo chociaż historia zna przypadki wygrywania wyścigów prezydenckich przez aktorów i celebrytów, to odnosili oni sukcesy tylko wtedy, gdy ich wieloletni publiczny image został w końcu wykorzystany w polityce.
Konserwatywna Ameryka miała swego Johna Wayne’a (który, mimo ponawianych próśb, konsekwentnie odmawiał kandydowania) oraz Ronalda Reagana – już wcześniej znanego rzecznika tradycyjnych amerykańskich wartości (który oprócz tego, że był eks-aktorem, był też sprawdzonym gubernatorem Kalifornii).
A z czym kojarzy się dziś pan Szymon, oprócz tego, że „jest znany, bo jest znany”? Bo na siłę i słuszność sloganów o ”fajnopolsce” to już chyba nawet red. Lis nie da się dziś nabrać…
Tak to już jest, gdy „macherzy z zaplecza” w swej desperacji tracą rozsądek i w końcu sami zaczynają wierzyć w swój „message wysyłany targetowi” poprzez „zaprzyjaźnione redakcje”. Nie oni pierwsi i nie oni jedyni…
A tak w ogóle to obecne wybory dla Platformy są jedynie nową odsłoną starej walki Tuska (p. Szymon) ze Schetyną (p. Małgorzata).
Schetyna jako urodzony niszczyciel i burzyciel, sprawdzał się do czasu jako wykidajło Tuska, niszcząc tam na jego zlecenie wszystkie wybitniejsze umysły, aż w końcu po wyjeździe mentora i rywala do Brukseli, został sam jak palec i jedyne na co go było stać to koncepcja "opozycji totalnej" - czyli bezpłodnego, bezsilnego i coraz bardziej rozpaczliwego reagowania na politykę PIS-u - jak oni me, ty my be; jak oni A - to my anty A... itp., co w efekcie prowadzi nawet do sprzeciwu wobec własnych pomysłów, jeśli tylko zgłasza je obóz rządowy (jak np. w przypadku 13. emerytury)... Myślicie, że wyborcy tego nie widzą?
A Borys Wiesławowicz, mimo ambicji i zadufania, jest tak naprawdą jedynie"schetyną mniejszym"...
I dlatego, czy ktoś jeszcze może - tak na zdrowy rozsądek - brać na poważnie partię, który głównie zajmuje się sama sobą, a koronnym dowodem na jej infantylność i nieodpowiedzialność było wystawienie osoby, która, zgodnie z doktryną Schetyny - "dostała takiego kopa w górę, by wszyscy zobaczyli jej nicość"?
Bo tam wewnątrzpartyjne rozgrywki zawsze ważniejsze są od spraw polskich. Skoro najważniejszy jest "dostęp do fruktów"...?
- Koalicja Polska – „rolnik prezydentem”?
W to przecież nawet sami rolnicy nie wierzą… i dlatego kandydat tego środowiska zawsze w wyborach prezydenckich dostawał niższe poparcie, niż samo PSL w wyborach sejmowych. „Trzymaj się, szewcze, kopyta…”?
- Konfederacja – czarnym koniem ANTYPISU?
Bo cała dzisiejsza gra idzie o podebranie wyborców konkurentom w ramach ANTYPISU, czyli o antypisowki kanibalizm - bo tam urosnąć można jedynie kosztem "braci w nieszczęściu"...
Bo dziś znów mamy dwa coraz wyraźniej określone bloki – propolski i antypolski (stąd coraz częstsze, coraz głupsze i coraz bardziej desperackie antypolskie wyskoki totalnych nie powinny nikogo dziwić, bo są prostą konsekwencją priorytetów oraz rosnącego zniecierpliwienia ich „sponsorów”) - i przepływy między nimi są coraz rzadsze.
A mitycznego centrum - którego "wrażliwości" - wedle michników - „nie można urazić” i o poparcie którego nadal „należy usilnie zabiegać” – po prostu nie ma – bo dziś jest tylko PIS i ANTYPIS.
Ale to PIS systematycznie - z wyborów na wybory - rośnie w skali kraju, zaś ANTYPIS jest coraz bardziej w odwrocie.
A w tych wyborach wyborca Platformy zniesmaczony poczynaniami p. Kidawa-Błońskiej – bo na dłuższą metę nie da się przecież mówić jednego, a robić drugiego - wybierze sobie w końcu p. Hołownię, ale na pewno nie obecnego prezydenta. A ewentualne przepływy poparcia pomiędzy kandydatami będą odbywać się wyłącznie w ramach ANTYPISU.
I dlatego głównym kluczem do sukcesu jest pomyślna majowa mobilizacja swych zwolenników, gdzie i tak górny pułap ANTYPISU nie przekracza dziś 45% (a będzie jeszcze mniejszy).
A gdy ANTYPIS powoli dobija do swego „szklanego sufitu”, to PIS (Zjednoczona Prawica) wciąż ma wielki niewykorzystany potencjał wyborczy.
Bo gdy przy ostatnich wyborach sejmowych frekwencja w większych miastach wynosiła ponad 70%, to „na prowincji” – mimo i tak rekordowej mobilizacji - naprawdę b. rzadko przekraczała 60%.
Czyli PREZYDENT musi po prostu zadbać o frekwencję „wśród swoich” – a reelekcja stanie się faktem.
P.S. Z faktu istniejącego dziś podziału, zdają sobie sprawę partyjni stratedzy i w sytuacji – gdy poparcia może się spodziewać przysłowiowe „puste krzesło – byle wystawione przez swoich” - i dlatego w tej kampanii aż razi brak wizji i politycznych pomysłów na przyszłość?
Bo im bardziej propolski będzie przekaz PREZYDENTA, tym bardziej antypolscy siłą rzeczy muszą być krasnale...
= - > Dzięki Ci, dobry panie Boże, za wybory prezydenckie
Ale jak możemy doczekać się merytorycznej i mądrej dyskusji o Polsce, Polakach i polskich sprawach, kiedy jednej ze stron sporu (ANTYPISOWI) najbardziej zależy na ukryciu za swoim wrzaskiem i rozmyślną grą faul, swych prawdziwych celów i motywacji...
Bo przecież dziś znowu chodzi o arcypolski, ale w sumie b. prosty spór
- czy nad Wisłą górę mają wziąć Polacy,
czy też "polaczki", zapatrzone w zagranicę i stamtąd inspirowane?
PIS czy ANTYPIS?
Tylko tyle i aż tyle...