Przywykło się sądzić, że Polską rządzą dwie trumny: Piłsudskiego i Dmowskiego. Nie jest to prawda. Ogólnie rzecz biorąc ciężko wysnuć jakieś wnioski z przypadkowych rozmów lub obserwacji tego co się pisze w „internetach”, ponieważ różne trendy są sterowane z lewa lub z prawa, z przodu, z tyłu, z dołu i z góry.
Czasami jednak wystarczy wejść na służbowego chata, na którym piszą głównie ludzie młodzi, dwudziestolatkowie, i można sobie to potraktować jako sondaż opinii oraz sondaż światopoglądu, łącznie z czymś w rodzaju „ukrytego programu” (hidden curriculum).
Wiem, piszę mętnie, ale nie chcę ujawniać swojego źródła informacji ani nawet cytować poszczególnych wypowiedzi czy panującego tam (na czacie) nastroju. Przejdę więc od razu do wniosków: Polską rządzą nie dwie trumny, ale trzy. Wszyscy podlegamy ich wpływom, i choć próbujemy też szukać innych autorytetów, ale niestety mgła mózgowa jest silniejsza od naszej woli. Tworzymy różne wysepki normalności, czasem się nam wydaje, że są nas tysiące i miliony, ale rzeczywistość może się okazać zdecydowanie bardziej okrutna.
Pierwsza trumna, która rządzi młodzieżą polską to trumna Janusza Korwina-Mikke. Rzecz nie w tym, że JKM żyje i ma chyba dobre geny, bo sprawia wrażenie okazu zdrowia. Rzecz w tym przecież, że JKM jest już nie sobą, ale własnym memem i czymś w rodzaju mumii Lenina w mauzoleum. JKM wiecznie żywy. Jego recepta jest prosta: niech wolny rynek i niskie podatki pogodzą wszystkie sprzeczności, a będzie raj na ziemi. Prawda, że trafia do młodych? Trafia! Przecież spory PO-PiS są takie nużące, a wystarczy obniżyć podatki, znieść monopole i będzie po prostu byczo.
Druga trumna, która rządzi młodzieżą polską, to trumna Adasia Michnika. Ten również zdrowie ma żelazne, jak na te ilości fajek, które wypala, bezceremonialnie zatruwając otoczenie. Ale sam w sobie Adaś Michnik nie ma już wpływu na własny wizerunek, który przejęli jego fanatyczni zwolennicy. I gdyby nagle Adaś Michnik jakimś cudem zamienił się w zagorzałego pisiora, to i tak wyznawcy nawet tego nie zauważą. Mem Adasia jest silniejszy, niż on sam.
Trzecia trumna, która włada młodzieżą polską to trumna Bolesława Piaseckiego. Przez chwilę wahałem się, czy nie napisać „Romana Dmowskiego”, ale wtedy musiałbym Adasia zamienić na Józefa Piłsudskiego i wszystko byłoby odrealnione. Nie, Adaś owładnął tą częścią inteligencji polskiej, która przed wojną była lewicowa, liberalna lub sanacyjna. Zmienił ją, zniekształcił na swoją modłę. Podobnie Roman Dmowski nie byłby szczęśliwy patrząc na swoich dzisiejszych zwolenników, maszerujących w wielotysięcznych pochodach lub wymądrzających się o „realiźmie politycznym”. Natomiast Bolesław Piasecki byłby, i owszem, bardzo zadowolony. W końcu obecna „endecja” absolutnie nie stwarza dla Rosji żadnego zagrożenia, podobnie jak pozostałe dwa nurty…
Mniej więcej po trzydziestce młody (jeszcze) człowiek dorasta i jego poglądy stają się mniej ostre, mniej radykalne lub rewolucyjne. Zaczyna się stawać konserwatystą, „dziadersem”. Ale młodzieńcze infekcje drążą organizm nadal i popychają ku konkretnym wyborom politycznym. Sprawiają, że polityczne projekty, wielkie partie wyborcze takie jak PO czy PiS, nadal nie są rozwojowe, a przynajmniej nie są tak rozwojowe, jak mogłyby być. Bo przecież po trzydziestu latach od upadku ZSRS już dawno powinniśmy być chociażby w ścisłym sojuszu z Ukrainą. Tymczasem ani trumna Michnika, ani trumna JKM, ani trumna Piaseckiego nie popchnie nikogo w tym kierunku. Wręcz przeciwnie, chcemy się kontentować tym, co mamy. Nie mamy świadomości, że jeśli nie zainwestujemy tych „talentów”, które nam dano, stracimy i to, co jeszcze mamy.
Oczywiście, ktoś może uznać, że niesłusznie odnoszę wszystko do relacji z Moskowią. Ale spójrzmy na sprawy uczciwie. Jedyny sposób, by się zdefiniować, polega na zdefiniowaniu przeciwnika. Moskowia jest naprawdę naszym jedynym, egzystencjalnym przeciwnikiem. Jedynym państwem, które dąży do naszego zdeptania i zniszczenia. Konsekwentnie, od wielu stuleci. Dlatego wszystko w Polsce powinno się obracać wokół pytania: jak wypchnąć Moskowię za Dniepr, jak doprowadzić to alko-państwo do wewnętrznego rozkładu a potem częściowej odbudowy, ale już na nowych, ludzkich zasadach. Tymczasem o czym toczą się debaty w Polsce? W najlepszym razie o tym, jak zachować te granice, które Osóbka-Morawski wynegocjował u łaskawego Stalina.
A zatem, zakopać te trzy trumny/memy i przysypać grubą warstwą piasku to zadanie na kolejne trzydziestolecie. Pytanie brzmi nie „czy”, ale „jak”. Być może wiatr dziejów przyniesie nam podpowiedzi. Kto ma uszy, niechaj słucha!
Jakub Brodacki