Że ja nie zrozumiałem tekstu „Money For Nothing”? Jak ja nie rozumiem to kto niby rozumie? Występuje tem Chudy i Gruby którzy noszą lodówki, mikrofalówki i kolorowe telewizory. Instalują. Jest też pieseł i Sting. I o tym jest ta piosenka. Nie no jest to dżołk z tej audycji:
https://youtu.be/vWoXKiyrmqQ
Omawiają tam muzyczne aspekty utworu, który ma genezą taką, że Knopfler usłyszał coś, co go poruszyło i zrobił piosenkę. Taki sposób tworzenia jest dla niego typowy i częsty. Trzeba umieć tak działać i byle kto nie potrafi.
Teraz jednak chciałem przypomnieć zapomniany maxisingiel ExtendedancEPlay, trwa on 16 minut i jest to prawie pół płyty. Jakby coś dołożyli do tego to by była fajna płyta. A tak to te 4 piosenki są traktowane po macoszemu. A w zasadzie dwie, bo „Two Young Lovers” i „Twisting by the Pool” uchowały się na koncertówkach i składankach. Minialbum ten można potraktować jako zapowiedź stylistyki płyty „Brothers in Arms”, w sensie że w różne dziwne formy muzyczne też umieją. Ale mało kto o tym wiedział w owych czasach u nas, dlatego „Brothers in Arms” było wywróceniem ustalonego poprzednimi płytami porządku rzeczy:
Cyfrowa technologia CD-ROM umożliwiła wydłużenie płyty o połowę względem winyli: do 60 minut. Co ciekawe nie poszli tu w mnożenie utworów, bo jest ich 9. Poszli w niekomercję bo mamy tu 5 piosenek trwających ponad 6 minut w tym 2 powyżej ośmiu. Nie ma szans żeby grali to w radiu, gdzie pożądana długość to trzy minuty z hakiem. Można powiedzieć śmiało, że mamy tu podwójne piosenki – dwie w jednym. Z rozbudowaną częścią instrumentalną.
Dalej: mamy trollowanie słuchacza przez tzw „intra” – czyli wstępy, szczególnie „Money For Nothing”, które jak wspomniałem ma też pieseła. Ma też wspaniały tzw riff, jeden z najbardziej rozpoznawalnych do tej pory. Intra te wywołują konfuzję słuchacza swą odmiennością. Nie ma natomiast tu cymbałków, dlatego album ten jest klasyfikowany jako pop-rock a nie rock progresywny [1].
II
„Brothers in Arms” oprócz długości cechuje się ciekawym wykorzystaniem syntezatorów. W takim syntezatorze jak wciśniesz klawisz to dźwięk trwa tyle czasu, ile chcesz. I połowa utworu z głowy. Mimo takich ułatwień BiA jest ciężkie do śpiewania. Metallica np. ma ciężko:
Pod górkę ma.
Posłuchajmy teraz refleksji artystki:
w dwóch częściach
Mamy tu dialog gitara-wokal (ciężki do wyśpiewania), tematykę i teledysk. Piosenka się wzięła z wypowiedzi, że Argentyńczycy są towarzyszami broni Rosjan czy coś takiego. Był to bowiem czas Wojny o Falklandy (Malwiny) która zaprzątała ówcześnie umysły społeczeństw. I stąd się wziął ten utwór. Mamy jeszcze teledysk, utrzymany w technologii animowanej, modna ówcześnie kreska jak u A-ha. Całość zrobiła potworne wrażenie na publice. Nie ma lepszych piosenek.
A tu wypowiada się inny muzyk:
III
Potem mieliśmy jeszcze „Brothers in Arms II” czyli „On Every Street” i koniec Dire Straits i początek solowej kariery Marka Knopflera. Nie dało się bowiem nagrać nic tak dobrego jak BiA.
Chociaż obiektywnie ostatni album Knopflera „Down the Road Wherever”?
Przypisy:
1 wiem, że te cymbałki to nie są cymbałki tylko wibrafon.
2 nie wiem czy Pulse to najlepsza koncertówka Pink Floydów.