„POL TREK. Na dobre i na jeszcze gorsze” przenosi nas w sferę Star Treka piórem autorki Luizy Dobrzyńskiej (dalej: Eviva) i nakładem wydawnictwa HM. Nie oszukujmy się – jest to parodia, w której bez trudu rozpoznamy bohaterów tej franczyzy, czy też uniwersum, czy też multiwersum. Chociaż multiwersum to tu akurat nie ma. Są za to nasi ulubieni bohaterowie, jak kapitanowie Kirk i Picard, niekapitanowie Data, Troi, Spock, Riker, Worf. Są gatunki takie jak Wolkanie, Romulanie, Ferengi. No i jest ta menda Q. Nie będę nawet pisał, jak się nazywają w książce, sprawdźcie sami. Jest USS Enterprise, występujący tu jako USS Superprice. W dalszej części mamy lekkie spoilery, które są, bo nie chce mi się rozkminiać czy coś tam mogę zapodać, czy też lepiej zataić. Są tu bowiem rzeczy, których nie ogarniam:
Mamy Unię Planet i z opisów zapodawczych wynika, że Polska do niej nie należy. W książce jednak należy i jej bohater, statek PSS Społem [1], tj. pardon, PSS Hermasz jest częścią Gwiezdnej Armady. Czyli Gwiezdnej Floty. No i po co? Powinien być nasz i latać se gdzie chce. Sensem powieści jest bowiem zbudowanie przez Polskę gwiezdnego korabia, który ma nas reprezentować w Kosmosie. Wyszedł z tego twór pokroju ORP Ślązak w najlepszym razie (kto wie do czego piję to wie, a kto nie wie to niech się dowie o co poszło z Gawronem). W każdym razie mamy tu elementy produkcji takich jak Star Treki: TNG (Star Trek: The Next Generation, Następne pokolenie), TOS (Star Trek: The Original Series, Seria oryginalna), Voyager, DS9 (Star Trek: Deep Space Nine, Stacja Kosmiczna), Discovery. Czy jest coś z Enterprise?
Nie ma natomiast niczego z Gwiezdnych Wojen co ogranicza potencjalny krąg odbiorców. Fandom startekowy jest u nas bowiem wątły i nieliczny, co innego ten drugi, znacznie bardziej rozbudowany. Gwiezdne wojny przeniosły się natomiast do Star Treka, gdzie są ciekawe bitwy w kosmosie. W Akolicie Disnej odwalił zaś taka manianę w tej dziedzinie, że głowa mała. Żenada.
Fabuła jest prosta: nasz gwiazdolot PSS Hermasz (ewski się nie zmieściło) pomyka przez Galaktykę, spotykając Koo, czyli Q. Q to menda więc mocno komplikuje życie załodze, która i bez tego ma dość kłopotów sama ze sobą. Mamy tu z jednej strony parodiowanie Treka, a z drugiej nas. Fabuła jest – jak to często bywa w podobnych produkcjach – pretekstowa. Ma być śmiesznie i jest. Nie wszystkie żarty, dżołki i skecze wypalają, ale tych dobrych jest na tyle dużo, że można się dobrze bawić. Mamy bowiem kapitan Liliannę Zakrzewską, której towarzyszą takie osobistości jak Wojciech Cepowski czy ojciec Tadeusz Muchomorek. Są też przedstawiciele sił postępu. Jak pisałem niebagatelną rolę odgrywa komputer pokładowy statku. Sztuczny ów intelekt nie odstaje swym poziomem od reszty załogi. Załoga ta odstawia istny horror wśród gwiazd, głównym motywem jest, że każdy jest wodzem, mamy też stałe elementy, jak pędzenie bimbru w reaktorze. Mamy pokazany kontrast z spizowymi czasami kpt. Pikarda, który przeżywa coś na kształt załamania nerwowego. Głównym wątkiem fabularnym jest darcie ryja, przeplatane pyskowaniem i kacem.
Czyta sie to dobrze, są jednak pewne niedociągnięcia. I tak: skoro o. Muchomorek ma być reakcyjny to nie może być spowiedzi u zakonnicy. To największy zgrzyt fabularny. Sfera polityczna zestarzała się też dotkliwie, jak zakończenie „Sagi o Wiedźminie” Sapkowskiego. Sapkowski nie przewidział kierunku ataku w scenie śmierci Geralta. Ci co mieli się bronić atakują, a bronią się ci, co u Sapkowskiego mieli atakować. Zmieniło się nastawienie społeczeństwa, które chce CPK, nowoczesności itp. Polska powinna zatem przodować w Unii, staczającej się w otchłań degrengolady, występku i wszelakiej degeneracji. Przedstawicielka feminizmu słabo walczy z patriarchatem, uosabianym przez kapitan Liliannę. Postępowiec wymięka, acz startuje z dobrego poziomu. Jedyne co źle brzmi to feminatywy: ani to śmieszne, ani zabawne, ani nic. Dodatkowo mam ebooka więc nie wiem, jak jest to wydane, nie wiem nawet jakie jest grube. Niech ktoś napisze w komciu.
Nie wiem na ile dzieło to jest atrakcyjne dla osób nie znających Treka, bo ja mam tu postrzeganie skażone wiedzą tematyczną. Może ktoś się wypowie w komciu. Z kolei każdy sympatyk fantastyki coś tam o ST wie. Autorka nie prowadzi własnego kanału na Yutubie, który nakręciłby popyt. Może wystąpi chociaż u Czerwia Fantastycznego, który też wydaje w Wydawnictwie HM. Wydawnictwo to znalazło sobie niszę i wypuszcza takie ciekawe rzeczy. Jakoś tam wychodzi na swoje. Tak naprawdę jeden człowiek to jest i jest łysy. Picard jest łysy i wydawnictwo też więc tu Piątek łączy strzałki i zagadka publikacji jest rozwiązane. Zastanawialiście się kiedyś, czemu Picard jest łysy? Przy takiej technice powinni mu stworzyć grzywę bez żadnych problemów. Ale nie. A widzieliście blondi na okładce? Ma błękitne białka (które nie są zatem białkami, tylko niebiełkami) ócz, jest zatem na Diunie. Nie ma szczelnego hełmu owa pani, jest dziura na dole. Jak zatem funkcjonuje i gdzie?
O książce:
https://wydawnictwohm.pl/produkt/pol-trek-na-dobre-i-na-jeszcze-gorsze-luiza-dobrzynska/
To 2 część jest, ale funkcjonuje samodzielnie. Spoko możecie czytać na luzaka. Warto bo ciekawa jest. Na poziomie Lower Decka, lepsze od DS9 i Voyagera, od Orville słabsze. Od Discovery wszystko jest lepsze, poza Akolitą, który jest gorszy.
Opis ze strony wydawnictwa:
Wiek XXIII naszej ery. Cała Ziemia jest zjednoczona i żyje według praw Unii Planet, grupującej społeczeństwa najróżniejszych ras.
Cała? Niekoniecznie.
Jedno małe państwo wciąż opiera się dyktatowi powszechnej szczęśliwości i manifestuje to, budując własnym kosztem statek gwiezdny HERMASZ, obsadzony wziętą z łapanki załogą, śmiało zmierzający tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden Polak.
Gdy dowództwo Gwiazdowej Armady napotyka poważne problemy, mówi o tym kapitan polskiego statku, dodając uczciwie, że zadanie jest śmiertelnie niebezpieczne lub zgoła niewykonalne.
W odpowiedzi słyszy: „Tak? To potrzymajcie mi piwo”.
Bohaterowie… Czyż trzeba ich przedstawiać?
To ja. Ty. Każdy z nas.
O wydawnictwie HM:
https://youtu.be/QhgWJZOg1cg
Przypisy:
1. Społem, społem, ale wstołem.