Bitwa pod Tomaszowem Lubelskim (1)

 |  Written by Godziemba  |  2
 
Bitwa pod Tomaszowem Lubelskim była drugą co do wielkości bitwą w wojnie niemiecko-polskiej w 1939 roku.
 
 
           Po szybkim załamaniu głównych linii obronnych na zachodzie Polski  w Naczelnym Dowództwie zaczęto rozważać zorganizowanie doraźnej ochrony przepraw na Wiśle. Już 3 września wydano odpowiednie dyrektywy, z których wynikało, iż linia rzeki od Dęblina aż po San do mierz miała zostać zabezpieczona przez DOK II, jednak wykonanie tego zadania przekraczało jego zdolności organizacyjne.
 
 
            Wobec tego 4 września Naczelny Wódz WP wezwał do swojej kwatery gen. dyw. Tadeusza Piskora, nakazując mu utworzenie nowego związku operacyjnego – Armii „Lublin”. Jej głównym celem było zapewnienie właściwej obrony przepraw i mostów na odcinku Wisły od Sandomierza aż do Garwolina.
 
 
           W chwili utworzenia armii gen. Piskor miał do dyspozycji jedynie Warszawską Brygadę Pancerno-Motorową, dowodzoną przez ppłk. Stefana Roweckiego, która wciąż była w trakcie organizacji. Z czasem armia miała zostać zasilona nowo sformowanymi jednostkami z garnizonów lubelskich, a także tymi związkami taktycznymi, które zdołają przekroczyć Wisłę.
 
 
           Wobec szczupłości sił i rozległego terenu do obrony, gen. Piskor ograniczył się do ochrony mostów oraz najważniejszych przepraw. Pozostały obszar miał być dozorowany przez pododdziały patrolowe.
 
 
           Pod koniec pierwszej dekady września w pobliże stanowisk Armii „Lublin” zaczęły docierać pierwsze niemieckie pododdziały rozpoznawcze.  Armia „Lublin” była za słaba, aby skutecznie powstrzymać próby utworzenia niemieckich przyczółków na Wiśle. Już 12 września pękła obrona pod Solcem i Annopolem, a jednostki z niemieckiego IV KA utworzyły przedmościa na wschodnim brzegu.
 
 
           Wskutek załamania się linii obrony wzdłuż centralnej Wisły, a także wkroczenia sił pancernych przeciwnika na głębokie tyły Armii „Lublin” jej związki taktyczne na zachodnim skraju Lubelszczyzny mogły zostać okrążone.
 
 
           Jednocześnie na mocy rozkazu NW gen. Piskorowi podporządkowano Armię „Kraków”, z którą miał się wycofać na Lwów. Gen. Szylling nie widząc o tym postanowił wykorzystać lukę pomiędzy niemieckimi oddziałami i samodzielnie ruszyć w kierunku Lwowa.
 
 
            W następnych dniach gen. Piskor przesunął część swojego związku operacyjnego w okolice Janowa Lubelskiego i Frampola, aby jak najprędzej dołączyć do Armii „Kraków”. Oprócz Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej gen. Piskor dysponował Grupa „Sandomierz” ppłk. Antoniego Sikorskiego.
 
 
           Odwrót przebiegał w trudnych warunkach terenowych, pojazdy WBPM grzęzły na nieutwardzonych trasach, które były pokryte licznymi lejami po wybuchach bomb lotniczych; zaczynało też brakować paliwa. Marsz ciężko znosili piechurzy z Grupy „Sandomierz”, którzy przemierzali janowskie kompleksy leśne, natykając się po drodze na wysunięte elementy niemieckiego rozpoznania z 4. DP.
 
 
           Sztab gen. Piskora rozlokował się 15 września w okolicach Frampola. Tego dnia doszło do spotkania z gen. bryg. Janem Jagmin-Sadowskim, dowódcą GO „Jagmin”. Podczas narady gen. Piskor wydał rozkaz przejścia WBPM w rejon Zwierzyńca i obsadzenie rzeki Łada przez Grupę „Sandomierz”.
 
 
         Dopiero następnego dnia gen. Piskor dotarł do gen. Szyllinga i poinformował go o  podporządkowaniu mu jednostek Armii „Kraków”.   Generał Szylling tak opisał w swych wspomnieniach okoliczności przejęcia dowództwa przez gen. Piskora: „W trakcie podejmowania nowych decyzji i wydawania rozkazów, o godz. 10-ej rano […] wszedł niespodziewanie gen. Piskor, [który oznajmił – Godziemba] – „Obejmuję dowodzenie”. Byłem zaskoczony […] wizytą i tym oświadczeniem. Z generałem Piskorem łączyły mnie dobre, koleżeńskie stosunki. […] Przypuszczałem, że dojdzie między nami do bliższej współpracy” . Tak się jednak nie stało.
 
 
           Dzięki rozpoznaniu lotniczemu Niemcy zdali sobie sprawę z tego, że oddziały WP będą próbowały przedostać się przez Lwów do przedmościa rumuńskiego. W celu przeszkodzenia Polakom zdecydowano się wycofać oddziały 4. DLek. z okolic Włodzimierza Wołyńskiego i  skierować w rejon Zamościa i Tomaszowa Lubelskiego, by utworzyć rygiel na trasie łączącej oba miasta.  Natomiast większość jednostek 2. DPanc. otrzymało rozkaz przejścia w okolice Rawy Ruskiej, by w razie konieczności móc szybko wesprzeć 4. DLek., jak również wzmocnić zaporę przed Lwowem.
 
 
           Generał Piskor został zmuszony do jak najszybszego przegrupowania wojsk i podjęcia próby wydostania się z kotła, w manewrze tym miała pomóc przede wszystkim WBPM.
 
 
           O ile gen. Szylling  zamierzał poświęcić WBPM, wysyłając jej oddziały do Tomaszowa Lubelskiego w celu odciągnięcia uwagi nieprzyjaciela od faktycznego kierunku natarcia, to gen. Piskor chciał  za wszelką cenę należy uratować wojska pancerno-motorowe, które miały stanowić trzon uderzeniowy pod czas wydostania się z niemieckiego kotła. Dowódca armii zamierzał dokonać przełamania okrążenia, uderzając WBPM na Tomaszów Lubelski, z którego biegła najkrótsza droga do Lwowa.
 
 
             Ostatecznie 16 września zatwierdzony został plan gen. Piskora.  Jednocześnie gen. Piskor nakazał GO „Boruta” oderwanie się znad Tanwi i przejście w rejon Wólka Husińska–Majdan Sopocki. Grupa Operacyjna „Jagmin”, do której włączono m.in. Grupę „Sandomierz”, miała odejść spod Biłgoraja, kierując się w okolice Krasnobrodu.  Krakowska BK miała wycofać się z zajmowanych pozycji i przejść w pobliże Kosobud.
 
 
             W przypadku niepowodzenia zamierzano zmienić zasadni czy kierunek przełamania, nacierając siłami GO „Boruta” na Bełżec.
 
 
           Brygada płk. Roweckiego nie miała wystarczająco dużo paliwa. Zdesperowany dowódca Rowecki postanowił zniszczyć niemal wszystkie pojazdy niebojowe, z których zebrano resztki paliwa, aby zasilić nim czołgi. Pułkownik Rowecki napisał: „Musiałem […] wydać drakońskie rozkazy […]. Kilkaset wozów z brygady kazałem zostawić, ściągając z nich benzynę na inne. Piękne limuzyny i inne świetne wozy poszły na drzazgi. Zostawiam tylko tyle, co konieczne dla naszego sprzętu bojowego – resztę na szmelc, nawet kolumnę pontonową. […] Dowódca batalionu saperów miał aż łzy w oczach, ale nie ma wyjścia […]. Likwidujemy też wszystkie wozy oddziałowe, ściągając z nich benzynę, wszystkie w moim rejo nie prywatne samochody, ale daje to zaledwie krople benzyny. Z trudem zdobyliśmy w sumie 3000 litrów na ogólną ilość potrzebną na dzień marszu (100 km) około 10 000 litrów”.
 
 
           Po agresji sowieckiej na Polskę dowództwo niemieckie dążyło do jak najszybszego unicestwienia oddziałów polskich na zachód od tej rzeki, wydając rozkaz 14. Armii, aby jej związki taktyczne domknęły kocioł pod Tomaszowem.
 
 
           Równocześnie niemieckie lotnictwo zameldowało o wykryciu dużej liczby oddziałów WP w lasach pomiędzy Biłgorajem a Józefowem. Przeprowadzone przez Luftwaffe bombardowania nie  wyrządzili większych szkód w szeregach Armii gen. Piskora. Zdarzyły się nawet przypadki zbombardowania własnych oddziałów.
 
 
           18 września o świcie WBPM miała rozpocząć natarcie w dwóch kolumnach – pierwsza na linii Krasnobród–Tomaszów, druga po osi Ciotusza–Tomaszów. Zadaniem GO „Jagmin” było oderwanie się od wroga i dotarcie do Kransobrodu, aby dołączyć do WBPM. Natomiast GO „Boruta” otrzymała cel zabezpieczenia głównego natarcia od południa.
 
 
          W momencie rozpoczęcia natarcia  Brygada dysponowała łącznie ponad 4 tys. ludzi, 140 karabinami maszynowymi, 10 granatnikami i moździerzami, 8 miotaczami ognia, 28 armatami przeciwpancernych kal. 37 mm, 8 armatami kal. 75 mm, 2 armatami kal. 100 bądź 105 mm, 58 czołgami (tankietki, Vickersy E oraz 7TP) oraz 3 samochodami pancernymi.
 
 
           W Tomaszowie Lubelskim i okolicach Niemcy mieli ok. 60 sztuk lekkich czołgów (PzKpfw I i II), podobną liczbę samo chodów pancernych, 12 haubic kal. 105 mm, ok. 20 armat przeciwpancernych kal. 37 mm, ok. 12 dział piechoty kal. 75 mm i  ok. 5 tys. ludzi.
 
 
CDN.
5
5 (1)

2 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Panowie z kanału wojenne historie twierdzą, że tankietki nie były czołgami, tylko ruchomymi stanowiskami CKM.
Wysyłanie ich na niemieckie czołgi było chyba kiepskim pomysłem. Przecież w składzie armii byli ludzie, którzy mieli już doświadczenia z niemieckimi czołgami. Patrzę za wiki, że 51 dyon pancerny wchodzący w skład krakowskiej BK składał się z tankietek TK-3 i samochodów pancernych. Wg wiki dyon dotarł pod Tomaszów, więc na pewno żołnierze wiedzieli, że tankietki sobie nie radzą....
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Ale czy niemieckie PzKpfw II, a zwłaszcza PzKpfw I nie były też de facto tankietkami?

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>