Unia Energetyczna czyli Roch spłodził Rocha

 |  Written by Seaman  |  3

Musowo było coś wymyślić, ponieważ odstęp pomiędzy polityką a propagandą do tego stopnia kłuł w oczy, że już właściwie uniemożliwiał swobodne politykierstwo. Dlatego wymyślono postpolitykę. Oczywiście najpierw poczyniono przygotowanie za pomocą różnych utytułowanych idiotów, którzy ogłosili koniec historii, kres religii i w ogóle bliski tryumf sił społecznego postępu, który miał nastąpić w rezultacie wyrugowania mowy agresji i zastąpienia jej poprawnością polityczną. A kiedy już osiągnięto taki stan, że większości wystarczał komentarz zamiast informacji, a wielu kontentował sam tytuł lub nagłówek, to nazwano ów proceder postpolityką. Tak to mniej więcej wyglądało.

Taka też jest właśnie istota postpolityki, że zamiast rozwiązywania problemów, wymyśla się im po prostu nowe nazwy. Zresztą podobny proceder jest w nauce, zwłaszcza w naukach szumnie zwanych humanistycznymi lub społecznymi, ale i w tych bardziej ścisłych również. Przestrzeń nieskończoną, jako stanowiącą zbyt wielkie obciążenie dla umysłu, zastąpiono przestrzenią zakrzywioną, co bardzo ucieszyło większość, że w końcu ogarnia obszary, gdzie ludzki rozum nie sięga. Dokładnie o to samo chodzi w postpolityce – „żeby ludzie nie wiedziały, gdzie pieniądze się podziały”, ale żeby cały czas przepełnieni byli przyjemnym odczuciem, iż rząd wie, co robi, kiedy je wydaje.

I w tę konwencję idealnie wpisuje się najnowszy pomysł premiera Donalda Tuska, żeby Unia Europejska stworzyła Unię Energetyczną, czyli mówiąc językiem pana Zagłoby, żeby Roch spłodził Rocha. Unia energetyczna ma być remedium na uzależnienie Europy od rosyjskiej energii. Swój pomysł premier Tusk wzmocnił znacznie stwierdzeniem, że powołanie unii przez Unię będzie oznaczało powrót Unii do korzeni. Unia energetyczna kupowałaby gaz dla wszystkich państw członkowskich, które wzajemnie wspomagałyby się w razie kryzysu, unia finansowałaby infrastrukturę w słabszych państwach oraz robiłaby jeszcze parę innych rzeczy

Do powołania takiej unii energetycznej potrzebny jest jeszcze jeden drobiazg, a mianowicie wspólne jednolite stanowisko wszystkich państw Unii, czyli coś w rodzaju utopii, perpetuum mobile albo wręcz cudu. Dlaczego taki stricte formalny zabieg jak powołanie nowej biurokratycznej instytucji miałoby nakłonić państwa unijne do zajęcia jednolitego stanowiska w sprawie polityki energetycznej, czyli czegoś, co do tej pory było sennym marzeniem? Ktoś oczywiście może powiedzieć, że Donald Tusk prezentuje magiczne myślenie, lecz to byłby komplement dla niego, gdyż zakłada, iż on ma dobre intencje. Tymczasem on intencji w sprawie nie ma żadnych, ma tylko interes propagandowy. To jest właśnie klasyczna postpolityka.
 

Nastąpiła po prostu zmiana nazwy – do tej pory mieliśmy bowiem do czynienia z kompletnie już wyświechtanym określeniem „wspólna polityka energetyczna”, które ten sam Tusk odmieniał przez wszystkie przypadki, rodzaje i liczby na okrągło, w dzień i w nocy. To się zaczęło kilka lat temu, gdy Rosja dyscyplinowała Ukrainę w sprawie przesyłu gazu przez jej terytorium i przy okazji nastąpiły poważne perturbacje w dostawach dla innych krajów. Wtedy to rozpoczęły się gorączkowe zabiegi naszego szczerego przywódcy, żeby pokazać, że on naprawdę coś robi w kwestii bezpieczeństwa energetycznego.

Ponieważ nie warto zagłębiać się w analizę działań pozorowanych, więc lepiej przedstawić fakty, jak skończyła się owa „wspólna polityka energetyczna” w wykonaniu premiera Tuska. Otóż Polska podpisała umowę z Rosją na dostawy gazu po najwyższych cenach w Unii, a na domiar złego - a może przede wszystkim – na długie dziesięciolecia uzależniła nas od gazu z Rosji. Umowa do tego stopnia była bezczelnym przekrętem, że wtrąciła się właśnie Unia i zdemolowała polską umowę z Gazpromem. A premier Tusk miał czelność nazwać tę umowę „perfekcyjnie wynegocjowaną”. Natomiast Niemcy wspólnie z Rosją (zapewne również w ramach jakiejś „wspólnej polityki energetycznej”) wybudowały rurociąg bałtycki wbrew Polsce, a my dostaliśmy kwit od Angeli Merkel, że jak się okaże, iż do Świnoujścia nie może wpłynąć duży statek z gazem, to Niemcy rurę odkopią i położą głębiej. I tym kwitem machał Tusk przed kamerami na dowód, że jest skuteczny. Oczywiście żaden z dziennikarzy głównego strumienia nie zapytał, dlaczego Niemcy nie zrobili tego od razu, co wypadłoby im znacznie taniej. Widocznie doszli do wniosku, że Niemcy nie potrafią liczyć, więc nie ma co pytać, niech głupki płacą.

Taki był namacalny efekt „wspólnej polityki energetycznej”, które to określenie premier Tusk przez całe lata odmieniał przez wszystkie przypadki, rodzaje i liczby na okrągło, w dzień i w nocy. I dokładnie taki sam będzie efekt unii energetycznej, nowej zabawki propagandowej premiera Tuska. Bo na tym polega postpolityka, żeby zamiast rozwiązywać problem, nadawać mu nową nazwę.  
PS. "ALFABET SZCZEREGO PRZYWÓDCY" - mojego autorstwa, w każdą sobotę na portalu wPolityce.pl...polecam! Dzisiaj litera "F": http://wpolityce.pl/lifestyle/192070-f-jak-filozofia-rzadzenia-taka-jest...


 

5
5 (3)

3 Comments

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
Europie panuje jedna zasada: na kłopoty z Unią jeszcze więcej unii (dop. l. poj.) i unii (dop. l. m.)
Unie wszelakie lekarstwem na wszystko!
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Jasne, bo "unia jest dobra na wszystko", więc po co mamy prowadzić własną politykę zagraniczną, bankową, gospodarczą? Jąkąkolwiek.
Kolonie w Afryce też nie potrzebowały tego zbędnego bagażu jakim jest na przykład "ministerstwo takie czy owakie". Polakom dobrze się żyje? Dobrze, no więc o co chodzi?
Zaśpiewajmy "bo unia jest dobra na wszystko".laugh
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Więcej notek tego samego Autora:

=>>