Około 4,5 tys. limuzyn codziennie wozi polskich urzędników państwowych.
Ta ogromna flota jest nie tylko jeszcze jednym dowodem na marnotrawstwo publicznych pieniędzy przez biurokratyczną machinę. Ważniejsze jest to, że świadczy ona o arogancji urzędniczej oraz o rozwijającym się na naszych oczach nowym modelu państwa, w którym najważniejsza jest administracja, a nie obywatele.
Wiele wskazuje na to, że Polska ulega poważnemu przekształceniu. Zamiast liberalnego podejścia do gospodarki, do potrzeb obywateli, szacunku dla ich samodzielnych decyzji i inicjatyw mamy państwo rządzone przez urzędników i polityków, którym wydaje się, że wszystko wiedzą lepiej. Społeczeństwo coraz częściej daje do zrozumienia, że woli państwo, w którym najważniejsze jest bezpieczeństwo socjalne, a urzędnicy pilnują, by nasze życie nie było związane z jakimkolwiek ryzykiem. Jeżeli zaś ktoś popełni błąd i na przykład zaciągnie kredyt, na który go nie stać, to urzędnik czy polityk pomoże mu oczywiście na koszt innych podatników.
Najlepszym tego dowodem jest fakt, że dwie trzecie urzędów nie raczyło udzielić odpowiedzi na pytanie o służbowe samochody. Szczytem bezczelności jest uzasadnienie odmowy przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Napisano w nim, że pytanie nie jest wystarczająco istotne z punktu widzenia interesu publicznego. Czyli jakiś urzędnik sam zdecydował, co stanowi interes publiczny.
Przypomina się sytuacja z ubiegłego tygodnia, gdy Sejm odmówił zajęcia się obywatelskim projektem ustawy, pod którym zebrano 300 tys. podpisów. Nie chcę przesądzać, czy projekt miał sens. Ważne jest, że posłowie wyrzucili do śmieci inicjatywę, pod którą podpisało się więcej osób, niż było tych, którzy kiedyś bezsensownie na nich zagłosowali.
Kilkadziesiąt milionów złotych, które rocznie wydajemy na urzędnicze auta, to mniej niż promil wydatków budżetowych. Nawet jeżeli dodamy do tego samochody samorządów, to i tak nie stanowi to zagrożenia dla finansów publicznych. Ta flota jest jednak dowodem na niekorzystne zmiany w ustroju państwa. Na to, że biurokracja wygrywa pojedynek z państwem obywatelskim. To ślepa uliczka, na końcu której będziemy mieli kosztowne i nieruchawe państwo, bez wzrostu gospodarczego i bez szacunku dla obywateli.
http://www4.rp.pl/artykul/1184969-Pawel-Jablonski--Urzednicze-Bizancjum....