Nie czarujmy się: jest nas tylu, ile głosów dostaje Prawo i Sprawiedliwość. No, może jeszcze paru tych nieszczęsnych, omamionych przez Ziobrę i Kowala.
Reszta miała sześć lat czasu, by się przekonać, na co stawia. Nie mam co do nich złudzeń.
były pod koniec lat siedemdziesiątych. Wówczas nie było niezależnych mediów, partii politycznych...
Musimy to wykorzystać, a to wymaga w pierwszym rzędzie przełamania własnej niewiary.
Wtedy jednak było nas więcej - nie było tego pęknięcia, podziału na trzy. Byli Oni - członkowie partii i ich rodziny, plus garstka bezpartyjnych na stanowiskach, bardziej marksistowskich od Marksa, i była reszta narodu - zastrachana, ale mniej więcej jednolita w poglądach. Czyli licząc na okrągło: ich było dziesięć milionów, nas - dwadzieścia (dorosłych).
Dziś jest komuna taka jak była: "dzieci resortowe" plus "nieresortowe" lewactwo czerwone, różowe, zielone i tęczowe - też z dziesięć milionów, dziesięć milionów lemingów i (optymistycznie) dziesięć milionów Polaków o podobnej wizji państwa, jak my.
Oczywiście podział jest dość toporny, ale z grubsza można się chyba z nim zgodzić. Ale nie wdając się w niuanse: pierwsza i druga "dziesiątka" jest w stanie wystąpić wspólnie przeciwko nam. Dla nas alianse z nimi, mimo jakichś tam lokalnych sojuszy, są nie do pomyślenia. Możemy liczyć tylko na "deturczynację" części "janczarów". A to - jak wskazują mniej czy bardziej wiarygodne sondaże, niespecjalnie się udaje.
Wspomnieć też należy o podziale naszym, wewnętrznym, który coraz wyraźniej się zarysowuje - używając spersonifikowanych symboli: Sakiewicz vs Ziemkiewicz.
Przykro mi to mówić, ale w latach 70-tych byłem większym optymistą, niż teraz. I miałem ku temu podstawy! Na studiach "robiłem" kabaret. Taki sobie. Ale pamiętam dobrze, jak reagowała widownia na średnie nawet antyreżymowe aluzje. Dziś nawet świetne żarty z Tuska w wykonaniu Roberta Górskiego wciąż przyjmowane są przez dużą część widzów dość chłodno. (Choć może od czasu, gdy przestałem oglądać telewizję, coś się w tej kwestii zmieniło).
Miałam nadzieję, że na tym blogu pojawią się też zdjęcia - i nie pomyliłam się :)
Powiem jednak szczerze, że PKiN przeszkadza mi znacznie mniej niż postsowieckie pomniki, które powinno się już dawno usunąć. Nie powinno być w Warszwie miejsca dla "czterech śpiących", dla stojącego w głównej alei Parku Skaryszewskiego pomnika "żołnierzy radzieckich" i pomnika Berlinga.
PKiN żadnym pomnikiem wdzięczności jednak nie jest. To gmach mieszczący cały szereg instytucji i zwyczajnie przydatny. To raczej z jego zburzeniem byłby duży problem.
Kiedyś nosił imię Stalina i miał być symbolem jego potęgi - i to było dla Polaków poniżające.
Dziś pozostał wyłącznie jako budynek i moim zdaniem własnie takie zwyczajne podejście do niego jest czymś w rodzaju "gestu Kozakiewicza".
PKiN to pomnik wszystkich pomników. Jak on zniknie, to inne też utracą swoje znaczenie i albo zostana zburzone, albo popadną w zapomnienie, porosną mchem i się rozpadną, bo zbudowane były zazwyczaj tandetnie i bez wiary, jak wszystko co w komuniźmie.
W sprawie wysadzenia PKiN podobno nie byłby to wielki problem. Problem jest natomiast z ogromną ilością materiałów budowlanych, które zwieziono z Opola i innych dworów i miast i wbudowano na wieki w to cudo. Należałoby PKiN po kawałku od góry rozebrać, a cenne materiały budowlane przeznaczyć na cele społeczne i patriotyczne.
Jeśli odłozymy na bok emocje związane z tą budowlą (bo i ja też, mówiąc krótko, nie jestem nią zachwycona), a ograniczymy się wyłącznie do spraw technicznych związanych z unicestwieniem tego molocha, to czytałam niegdyś artykuł na ten temat. Wysadzenie go w powietrze to własnie podobno największy problem. Pomijam już ten fakt, na który wskazujesz, że są tam elementy zabytkowe, nie tylko z dworów, ale także i takie wykonane przez polskich przedwojennych rzemieśliników (absolutnie wyjątkowe stiuki marmurowe, intarsjowane posadzki, inkrustacje i płskorzeźby na drzwiach itd...), które należałoby zachowac i ochronić. Pod PKiN jest jednak rozbudowana infrastruktura miejska, którą taki wybuch by naruszył. Nie wytrzymałyby go też najpewniej pobliskie kamienice, bo teren pod tym dystryktem miasta nie jest zbyt stabilny, ale dosyc grząski. Nie wyobrażam sobie też wywózki tych milionów ton gruzu. Może mozna go by rozebrać po kawałeczku, ale to niewyobrażalnie kosztowna operacja. Naprawdę wolałabym te pieniądze, gdyby się znalazły, przeznaczyć na inne pilne potrzeby.
są wyłącznie sprawą zastępczą. Nie takie rzeczy robi się na całym świecie niemal codziennie. W samym Baltimore widziałem to kilkakrotnie. Między innymi wyburzenie w środku miasta stadionu na 75 tys.
A cena operacji przy cenach powierzchni biurowych i mieszkalnych nie jest żadnym problemem.
Elementy zabytkow? Może w końcu zamiast Centralnego Baraku udałoby się zbudować, z ich wykorzystaniem Dworzec Centralny, na który takie miasto jak Warszawa chyba zasługuje?
A ja się zgadzam z Alchymistą! To jest capo di tutti... monumenti.
Jego rozebranie jest konieczne, jak otwarcie okna w zatęchłym pokoju.
Bardziej: jak usunięcie wrzodu.
Pomyśl, o ile mniej pewnie czuli by się ONI, gdyby nie mogli czerpać z niego tej jego toksycznej ciemnej siły.
Takie wspomnienie: jeszcze za poprzedniej komuny pojechałem z córką do Warszawy. Przyjechaliśmy pociągiem po 21-szej. To było lato, a więc jeszcze było widno, ale lampy już się świeciły. Gdy wyszliśmy z przejścia podziemniego porosto na PKiN, moja pięcioletnia córka stanęła jak wryta i... rozpłakała się.
Wspominam to dzo dziś.
Wiem, jak to brzmi, ale córka, raczej niepłaczliwa i wesoła, wtedy autentycznie się rozpłakała. Stała z głową zadartą do góry, gapiła się i beczała.
Chętnie o tym zdarzeniu opowiadam wszystkim, którzy ciepło wyrażają się o tym paskudztwie.
nieważne czy im. Stalina, już samo zestawienie Pałac i Kultura w odniesieniu do tej bryły jest tak obce polskiej kulturze, że zawsze powodowało u mnie odruch buntu. Jednak w tej grafice nie on jest najważniejszy. To jest klepsydra, która odmierza stracony czas, przelewanie z pustego w próżne. Mijający czas niczego nie zmienia, odradza się to co było. Grafikę wykonałem w sierpniu 2010 r. Majdan pokazał mi, że dla nas czas się zatrzymał.
Najlepiej opisał to Marek Grechuta w swojej piosence "Historia pewnej podróży"
Na skraj miasta wyszło kilku takich, z których każdy o podróży sobie śnił, zbudowali dworzec kolejowy, każdy kupił sobie bilet w nim
lecz kiedy pociąg nadjechał i stał na peronie zdyszany, ktoś spytał: „więc dokąd jedziemy”, usłyszał: „na razie wsiadamy”
po chwili siedząc przy oknach rzucali okrzyki zdumienia, mijali widoki tak piękne, że spełnić się mogły marzenia
lecz oni pędzili wciąż dalej, szukając piękniejszej ziemi, ktoś spytał „więc gdzie wysiadamy”, usłyszał: „na razie jedziemy”
rozmowy ciągnęły się długo i pewno by jeszcze potrwały, lecz pociąg już bieg swój zakończył, więc każdy ten postój pochwalił zaś kiedy wyszli z wagonów to nagle w zdumieniu usiedli, ktoś spytał: „więc gdzie my jesteśmy”, usłyszał: „na razie tu gdzieśmy wsiedli”
lecz gdyby ktoś mylnie sądził, że w tej podróży była strata, niech wie, podróże kształcą a zwłaszcza dookoła świata
Słaba to pociecha, że podróże kształcą. One kształcą wtedy, gdy jednak można wrócić do swojego własnego domu. A jak się siedzi na tym samym wziąż peronie na dworcu, to nie ma żadnej gwarancji, że własciwy pociąg wjedzie nań po raz kolejny. Mozna też usłyszeć czasem komunikat: "PKP przepraszają za opóźnienie pociągu, które wyniesie około 150 lat".
Zawsze gdy przejeżdżam albo przechodzę koło Pałacu im. Stalina podnosi mi się ciśnienie. Przypomina mi się sowiecka indoktrynacja z czasów szkolnych, gdzie wpajano nam dumę z tego że czerwoni kaci urządzili nam kraj na swoją modłę. Później niby zapominając o tej propagandzie bezwiednie przyjąłem ten "dar Stalina" za główny punkt Warszawy, za jej centrum. Z wyrzutem to sobie zawsze przypominam, że mentalnie oddałem bolszewikom Stare Miasto, Archikatedrę Św. Jana, kolumnę Zygmunta, Krakowskie Przedmieście... Ja się z tego wyratowałem, między innymi dzięki takim ludziom jak tutaj piszący, ale ilu jest i będzie takich, którym Pałac Stalina nadal będzie skutecznie przesłaniał narodowe dzieje?
nie tylko pałac z iglicą, na której siedzi do dzisiaj Warszawa, ale ogromny plac. Symbol zaniechania. Prawdziwe wyzwanie dla architektów, szansa jaką ma niewiele stolic i miejsce, gdzie od dawna powinien stać pomnik lub łuk tryumfalny upamiętniający Bitwę Warszawską. Trochę odwagi i symboliczne 2 grosze, nawet bez kropli krwi.
Trudno mi się z Wami byłoby spierać, bo to, jakie odczuwamy emocje patrząc na PKiN są niedyskutowalne. Każdy czuje tak, jak czuje. Zachwyconych tym gmaszyskiem nie znam.
Jednym skacze ciśnienie, inni może po prostu bardzo go nie lubią. To jeden powód.
A drugi to ten, że to o czym dyskutować by mozna, jest poza moim zasięgiem wiedzy. Nie jestem architektem, budowniczym, ani nawet nie znam się na fizyce. Przeczytałam jedynie artykuł, który podnosił problemy techniczne związane z ewentualnym wyburzeniem i przytoczyłam to, co udało mi się z niego zapamiętać. Nie jestem w stanie zawartych w nim argumentów ani poprzeć swoją wiedzą, ani też ich obalić.
Prasa rosyjska: “Rosyjska prawosławna świątynia (...) wzniesiona na najwidoczniejszym miejscu Warszawy jest koniecznością nie tylko dla potrzeby religijnej, ale jest konieczna jako symbol rosyjskiej państwowości w tym kraju, symbol prawosławnej Rosji, której nierozłączną część stanowi Królestwo Polskie”
Mimo kilku protestów, świątynia została rozebrana w latach 1924-1926.
„Tylko nie mówcie panowie, że on musiał być zniszczony jako pomnik niewoli. Powiedziałbym, że dopóki on stoi, jest najlepszym pomnikiem dla przyszłych pokoleń, uczącym je, jak można szanować i strzec swojej ojczyzny, rozebrany będzie haniebnym pomnikiem nietolerancji i szowinizmu!” (senator Wiaczesław Bogdanowicz)
Sama rozbiórka była dość skomplikowana i wymagała prawie 15 tys. kontrolowanych wybuchów. Większość wysokiej jakości marmuru posłużyło jako ozdoba wielu warszawskich gmachów. Materiały z rozebranego soboru wykorzystano także do budowy kilku pomników m.in. cokołów pomnika Syreny przy ulicy Solec oraz pomnika Jana Kilińskiego na placu Krasińskich. Sześć kolumn wykorzystano do budowy baldachimu nad zejściem do krypt królewskich na Wawelu. Mozaiki zostały delikatnie zdemontowane i część z nich trafiła do soboru w Baranowiczach. Po wielu latach przechowywania w Muzeum Narodowym inne fragmenty w 1985 przekazano parafii i umieszczono w dolnej kaplicy soboru św. Marii Magdaleny na warszawskiej Pradze.
W PKiN byłem nie tylko tam gdzie mozna, ale i tam gdzie nie mozna:)
Pomnik Stalina jakim miał być Pałac Kultury zrobiono tak, że predzej cała Warszawa się zawali niż on runie.
Nie przesadzam.
Uważam że ten imponuący ,nie tylko z wierzchu ale i w podziemiach, obiekt powinien zostać.
Pod jednym warunkiem.
Powiniśmy go "zagrabić", powinniśmy to co przyniesione nam jako wyzywający symbol ruskiego panowania przekształcić w coś co w Moskwie wzbudzi zgrzytanie zębów.
Ilez było zachodu by sala pamięci pułkownika Kuklińskiego powstała - a tu proszę: w samym centrum tysiąc takich sal.
A łuk triumfalny który będzie przypominał nasze zwycięstwo w 1920 roku powinien oczywiście być jeszcze wyższy.
jak już o nim mówimy, to w latach 90-tych finalizowano już umowę na jego rozbiórkę z zagranicznym kontrahentem. To nie problemy z rozbiórką, ale czas i zmiana rządu stanęły na przeszkodzie.
bo my, Polacy, jesteśmy wychowani na romatycznych wzorcach i przykładamy wielką wagę do symboli. A Pałac stał się dla nas wszystkich sybolem komunistycznego, sowieckiego zniewolenia, więc zburzenie go uwazamy za ostateczne tego zniewolenia pogrzebanie.
Tymczasem jest tak, jak na Twoim rysunku. Przerzuciliśmy ów Pałac w inne miejsce, ale on nadal powoli, ziarnko po ziarnku, odbudowuje sie niczym stugłowa hydra. Odbudowuje się w mentalności znacznej, niestety, części społeczeństwa. Problem w tym, że nawet jesli zburzymy fizycznie ten desygnat, to nie wymaże się on automatycznie ze społecznej mentalności.
I ten mentalny Pałac martwi mnie nieporównanie bardziej, niż ten stojący w centrum Warszawy.
być może w klepsydrze powinien przesypywać się inny obiekt. Jednak wybrałem PKiN nie tylko ze względu na projekt graficzny, ale także ze względu na jego "osadzenie" w symbolice stolicy. To nie np. Syrenka kojarzy się w pierwszym rzędzie z Warszawą. Wdrukowano go do naszych głów, Gdybym był mieszkańcem Warszawy nie chciałbym, żeby moje miasto kojarzone było z takim symbolem, a ponieważ jest to Stolica to dotyczy również mnie.
dyskusja została zepchnięta na pałac, tak, jakby nie zostało odczytane albo nie było ważne przesłanie tej grafiki, mimo że próbowałeś się do niego odnieść w kilku komentarzach. Widać zbyt nieśmiało.
Ale jeśli mam rację i odbiorca musiał zbyt długo się zastanawiać "co artysta miał na myśli", to może oznaczać, że artysta nieumiejętnie dobrał środki wyrazu do swego pomysłu.
Przepraszam za mój nieporadny język, nie znam się na sztuce i nie umiem o niej dyskutować.
Może dla wiekszej jasności przekazu, zamiast tak miłego sercu warszawiaków pałacu, lepiej było użyć innego "symbolu" i może też niekoniecznie związanego ze stolicą, bo przecież, jak rozumiem Twój pomysł, nie chodzi w nim ani o Warszawę, ani o PKiN, tylko o mijanie - beznadziejne, bezproduktywne, nieprzynoszące żadnych zmian, nie tylko tych na lepsze. Nie wiem, co by to mogło się w tej klepsydrze przesypywać, próbuje sobie podkładać a to jakiś pomnik, a to budowlę i nic mi się nie układa, no ale to już zostawiam artyście.
Mimo wszystko to trudno porównywac. Porównaj sobie wielkośc Pl. Piłsudskiego, na którym stał sobór z placem zajmowanym przez PKiN - że o wysokości tych dwóch obiektów już nie wspomnę.
Pod soborem nie przebiegało metro ani tunel średnicowy. Grunt tam też jest inny.
Nie wyklucza to faktu, że być może dziś istnieją fachowcy, którzy rozbiórkę PKiN potrafiliby mimo wszystko przeprowadzic bezpiecznie. Po prostu tego nie wiem.
Mnie sie podoba pomysł przerobienia go na muzeum. O tym zresztą napisał już wyżej Nurni.
A ja też już kiedyś pisałam o tym na Salonie24.
"Powiniśmy go "zagrabić", powinniśmy to co przyniesione nam jako wyzywający symbol ruskiego panowania przekształcić w coś co w Moskwie wzbudzi zgrzytanie zębów."
Podobno przed wojną Warszawa była pięknym miastem pełnym życia. Zróbmy coś dla tego posklejanego dzisiaj miasta bez chęci "przywalenia" ruskim, to zły doradca. Po prostu wyrzućmy toto na śmietnik i zróbmy coś dla nas samych i paru pokoleń, bo taką perspektywę powinniśmy przyjąć. Uwolnijmy wyobraźnię, ta bryła jest tylko ciężką kotwicą.
29 Comments
"Dzień świstaka"
23 February, 2014 - 09:19
Akurat! Prędzej pozwolą zburzyć Wawel.
To nasz kraj
23 February, 2014 - 15:24
To nasz kraj?
23 February, 2014 - 20:10
Nie czarujmy się: jest nas tylu, ile głosów dostaje Prawo i Sprawiedliwość. No, może jeszcze paru tych nieszczęsnych, omamionych przez Ziobrę i Kowala.
Reszta miała sześć lat czasu, by się przekonać, na co stawia. Nie mam co do nich złudzeń.
Podobne głosy
23 February, 2014 - 20:45
Musimy to wykorzystać, a to wymaga w pierwszym rzędzie przełamania własnej niewiary.
W latach siedemdziesiątych i wcześniej
24 February, 2014 - 14:32
Dziś jest komuna taka jak była: "dzieci resortowe" plus "nieresortowe" lewactwo czerwone, różowe, zielone i tęczowe - też z dziesięć milionów, dziesięć milionów lemingów i (optymistycznie) dziesięć milionów Polaków o podobnej wizji państwa, jak my.
Oczywiście podział jest dość toporny, ale z grubsza można się chyba z nim zgodzić. Ale nie wdając się w niuanse: pierwsza i druga "dziesiątka" jest w stanie wystąpić wspólnie przeciwko nam. Dla nas alianse z nimi, mimo jakichś tam lokalnych sojuszy, są nie do pomyślenia. Możemy liczyć tylko na "deturczynację" części "janczarów". A to - jak wskazują mniej czy bardziej wiarygodne sondaże, niespecjalnie się udaje.
Wspomnieć też należy o podziale naszym, wewnętrznym, który coraz wyraźniej się zarysowuje - używając spersonifikowanych symboli: Sakiewicz vs Ziemkiewicz.
Przykro mi to mówić, ale w latach 70-tych byłem większym optymistą, niż teraz. I miałem ku temu podstawy! Na studiach "robiłem" kabaret. Taki sobie. Ale pamiętam dobrze, jak reagowała widownia na średnie nawet antyreżymowe aluzje. Dziś nawet świetne żarty z Tuska w wykonaniu Roberta Górskiego wciąż przyjmowane są przez dużą część widzów dość chłodno. (Choć może od czasu, gdy przestałem oglądać telewizję, coś się w tej kwestii zmieniło).
KaNo
23 February, 2014 - 12:06
Powiem jednak szczerze, że PKiN przeszkadza mi znacznie mniej niż postsowieckie pomniki, które powinno się już dawno usunąć. Nie powinno być w Warszwie miejsca dla "czterech śpiących", dla stojącego w głównej alei Parku Skaryszewskiego pomnika "żołnierzy radzieckich" i pomnika Berlinga.
PKiN żadnym pomnikiem wdzięczności jednak nie jest. To gmach mieszczący cały szereg instytucji i zwyczajnie przydatny. To raczej z jego zburzeniem byłby duży problem.
Kiedyś nosił imię Stalina i miał być symbolem jego potęgi - i to było dla Polaków poniżające.
Dziś pozostał wyłącznie jako budynek i moim zdaniem własnie takie zwyczajne podejście do niego jest czymś w rodzaju "gestu Kozakiewicza".
Ellenai
23 February, 2014 - 14:12
W sprawie wysadzenia PKiN podobno nie byłby to wielki problem. Problem jest natomiast z ogromną ilością materiałów budowlanych, które zwieziono z Opola i innych dworów i miast i wbudowano na wieki w to cudo. Należałoby PKiN po kawałku od góry rozebrać, a cenne materiały budowlane przeznaczyć na cele społeczne i patriotyczne.
Alchymisto
23 February, 2014 - 15:36
Problemy techniczne
23 February, 2014 - 19:46
A cena operacji przy cenach powierzchni biurowych i mieszkalnych nie jest żadnym problemem.
Elementy zabytkow? Może w końcu zamiast Centralnego Baraku udałoby się zbudować, z ich wykorzystaniem Dworzec Centralny, na który takie miasto jak Warszawa chyba zasługuje?
Ellenai!
23 February, 2014 - 19:51
Jego rozebranie jest konieczne, jak otwarcie okna w zatęchłym pokoju.
Bardziej: jak usunięcie wrzodu.
Pomyśl, o ile mniej pewnie czuli by się ONI, gdyby nie mogli czerpać z niego tej jego toksycznej ciemnej siły.
Takie wspomnienie: jeszcze za poprzedniej komuny pojechałem z córką do Warszawy. Przyjechaliśmy pociągiem po 21-szej. To było lato, a więc jeszcze było widno, ale lampy już się świeciły. Gdy wyszliśmy z przejścia podziemniego porosto na PKiN, moja pięcioletnia córka stanęła jak wryta i... rozpłakała się.
Trzeba czegoś więcej?
ro
23 February, 2014 - 20:54
Z zachwytu.
chryzopraz
23 February, 2014 - 22:41
Wiem, jak to brzmi, ale córka, raczej niepłaczliwa i wesoła, wtedy autentycznie się rozpłakała. Stała z głową zadartą do góry, gapiła się i beczała.
Chętnie o tym zdarzeniu opowiadam wszystkim, którzy ciepło wyrażają się o tym paskudztwie.
Ro,
24 February, 2014 - 09:51
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Pałac Kultury
23 February, 2014 - 15:02
Najlepiej opisał to Marek Grechuta w swojej piosence "Historia pewnej podróży"
Na skraj miasta wyszło kilku takich,
z których każdy o podróży sobie śnił,
zbudowali dworzec kolejowy,
każdy kupił sobie bilet w nim
lecz kiedy pociąg nadjechał
i stał na peronie zdyszany,
ktoś spytał: „więc dokąd jedziemy”,
usłyszał: „na razie wsiadamy”
po chwili siedząc przy oknach
rzucali okrzyki zdumienia,
mijali widoki tak piękne,
że spełnić się mogły marzenia
lecz oni pędzili wciąż dalej,
szukając piękniejszej ziemi,
ktoś spytał „więc gdzie wysiadamy”,
usłyszał: „na razie jedziemy”
rozmowy ciągnęły się długo
i pewno by jeszcze potrwały,
lecz pociąg już bieg swój zakończył,
więc każdy ten postój pochwalił
zaś kiedy wyszli z wagonów
to nagle w zdumieniu usiedli,
ktoś spytał: „więc gdzie my jesteśmy”,
usłyszał: „na razie tu gdzieśmy wsiedli”
lecz gdyby ktoś mylnie sądził,
że w tej podróży była strata,
niech wie, podróże kształcą
a zwłaszcza dookoła świata
KaNo
23 February, 2014 - 15:46
Pałac Stalina
23 February, 2014 - 13:47
Centralne miejsce stolicy,
23 February, 2014 - 15:13
A ten pomysł
23 February, 2014 - 15:47
Drodzy Rozmówcy :)
23 February, 2014 - 21:05
Jednym skacze ciśnienie, inni może po prostu bardzo go nie lubią. To jeden powód.
A drugi to ten, że to o czym dyskutować by mozna, jest poza moim zasięgiem wiedzy. Nie jestem architektem, budowniczym, ani nawet nie znam się na fizyce. Przeczytałam jedynie artykuł, który podnosił problemy techniczne związane z ewentualnym wyburzeniem i przytoczyłam to, co udało mi się z niego zapamiętać. Nie jestem w stanie zawartych w nim argumentów ani poprzeć swoją wiedzą, ani też ich obalić.
Sobór św. Aleksandra Newskiego w Warszawie na placu Saskim
23 February, 2014 - 21:40
Mimo kilku protestów, świątynia została rozebrana w latach 1924-1926.
„Tylko nie mówcie panowie, że on musiał być zniszczony jako pomnik niewoli. Powiedziałbym, że dopóki on stoi, jest najlepszym pomnikiem dla przyszłych pokoleń, uczącym je, jak można szanować i strzec swojej ojczyzny, rozebrany będzie haniebnym pomnikiem nietolerancji i szowinizmu!” (senator Wiaczesław Bogdanowicz)
Sama rozbiórka była dość skomplikowana i wymagała prawie 15 tys. kontrolowanych wybuchów. Większość wysokiej jakości marmuru posłużyło jako ozdoba wielu warszawskich gmachów. Materiały z rozebranego soboru wykorzystano także do budowy kilku pomników m.in. cokołów pomnika Syreny przy ulicy Solec oraz pomnika Jana Kilińskiego na placu Krasińskich. Sześć kolumn wykorzystano do budowy baldachimu nad zejściem do krypt królewskich na Wawelu. Mozaiki zostały delikatnie zdemontowane i część z nich trafiła do soboru w Baranowiczach. Po wielu latach przechowywania w Muzeum Narodowym inne fragmenty w 1985 przekazano parafii i umieszczono w dolnej kaplicy soboru św. Marii Magdaleny na warszawskiej Pradze.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sob%C3%B3r_%C5%9Bw._Aleksandra_Newskiego_w_Warszawie
Kano
23 February, 2014 - 22:53
Pomnik Stalina jakim miał być Pałac Kultury zrobiono tak, że predzej cała Warszawa się zawali niż on runie.
Nie przesadzam.
Uważam że ten imponuący ,nie tylko z wierzchu ale i w podziemiach, obiekt powinien zostać.
Pod jednym warunkiem.
Powiniśmy go "zagrabić", powinniśmy to co przyniesione nam jako wyzywający symbol ruskiego panowania przekształcić w coś co w Moskwie wzbudzi zgrzytanie zębów.
Ilez było zachodu by sala pamięci pułkownika Kuklińskiego powstała - a tu proszę: w samym centrum tysiąc takich sal.
A łuk triumfalny który będzie przypominał nasze zwycięstwo w 1920 roku powinien oczywiście być jeszcze wyższy.
Dyskusja zeszła na Pałac
24 February, 2014 - 00:30
Dyskusja zeszła na Pałac
24 February, 2014 - 01:03
Tymczasem jest tak, jak na Twoim rysunku. Przerzuciliśmy ów Pałac w inne miejsce, ale on nadal powoli, ziarnko po ziarnku, odbudowuje sie niczym stugłowa hydra. Odbudowuje się w mentalności znacznej, niestety, części społeczeństwa. Problem w tym, że nawet jesli zburzymy fizycznie ten desygnat, to nie wymaże się on automatycznie ze społecznej mentalności.
I ten mentalny Pałac martwi mnie nieporównanie bardziej, niż ten stojący w centrum Warszawy.
Ellenai, Chryzopraz
24 February, 2014 - 02:36
KaNo
24 February, 2014 - 09:10
Rzeczywiście
24 February, 2014 - 01:15
Ale jeśli mam rację i odbiorca musiał zbyt długo się zastanawiać "co artysta miał na myśli", to może oznaczać, że artysta nieumiejętnie dobrał środki wyrazu do swego pomysłu.
Przepraszam za mój nieporadny język, nie znam się na sztuce i nie umiem o niej dyskutować.
Może dla wiekszej jasności przekazu, zamiast tak miłego sercu warszawiaków pałacu, lepiej było użyć innego "symbolu" i może też niekoniecznie związanego ze stolicą, bo przecież, jak rozumiem Twój pomysł, nie chodzi w nim ani o Warszawę, ani o PKiN, tylko o mijanie - beznadziejne, bezproduktywne, nieprzynoszące żadnych zmian, nie tylko tych na lepsze. Nie wiem, co by to mogło się w tej klepsydrze przesypywać, próbuje sobie podkładać a to jakiś pomnik, a to budowlę i nic mi się nie układa, no ale to już zostawiam artyście.
KaNo
23 February, 2014 - 23:20
Pod soborem nie przebiegało metro ani tunel średnicowy. Grunt tam też jest inny.
Nie wyklucza to faktu, że być może dziś istnieją fachowcy, którzy rozbiórkę PKiN potrafiliby mimo wszystko przeprowadzic bezpiecznie. Po prostu tego nie wiem.
Mnie sie podoba pomysł przerobienia go na muzeum. O tym zresztą napisał już wyżej Nurni.
A ja też już kiedyś pisałam o tym na Salonie24.
Nurni napisał
24 February, 2014 - 01:10
Podobno przed wojną Warszawa była pięknym miastem pełnym życia. Zróbmy coś dla tego posklejanego dzisiaj miasta bez chęci "przywalenia" ruskim, to zły doradca. Po prostu wyrzućmy toto na śmietnik i zróbmy coś dla nas samych i paru pokoleń, bo taką perspektywę powinniśmy przyjąć. Uwolnijmy wyobraźnię, ta bryła jest tylko ciężką kotwicą.
jest mi miło chyba pierwszy
24 February, 2014 - 01:26
Jakby to powiedział nie wiadomo czemu pochowany w Alei Zasłużonych na w-wskich Powązkach Bronisław Geremek: różnimy się pięknie :)