Wybory prezydenckie we Francji: dramatyczny zwrot akcji

 |  Written by mieszczuch7  |  1

Właśnie kolejny polityk, po byłym (Sarkozy) i obecnym prezydencie (Hollande),  wycofał się, przerwał swój udział w wyścigu prezydenckim: Francois Bayrou w dramatycznym wystąpieniu telewizyjnym poinformował o swojej ofercie przymierza, sojuszu skierowanej do  kandydata socjalistów  - Emmanuela Macron.

Bayrou grzmiał, że sytuacja jest we Francji wyjątkowa, a "ryzyko [wygranej Le Pen] ogromne, ponieważ Francuzi są zdezorientowani i często zdesperowani", że stracili oni zaufanie do polityki. Jednocześnie postawił on warunki proponowanego przymierza, które, jak sei wydaje, zostały już przyjęte przez drugą stronę, bo obaj politycy mają spotkać się w ciągu kilku godziin. Bayrou żąda od lidera "En Marche!" przyjęcia do swego programu ustawy o moralności w życiu  publicznym, jak również wprowadzenia ordynacji proporcjonalnej oraz połączenia reformatorów z lewicy z niezależnymi centrystami. Tłem tych wyborów są kolejne afery korupcyjne, fikcyjne zatrudnianie asystentów w Parlamencie Europejskim przez Marine Le Pen, a wcześniej zatrudnianie własnej żony przez Fillona.

Ten gest wymuszony jest rosnącą przewagą Marine Le Pen i jej Frontu Narodowego. Komentarz analityków co jego oczekiwanych efektów pozostają jednak sceptyczne. Bayrou wnosi do owego sojuszu ok. 5-6% deklarowanych głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich, niemniej jednak ta decyzja, podjęta na dwa miesiące przed terminem głosowania, z pewnością będzie miała znaczący wpływ na wyniki.

Bayrou jest politykiem znanym, o solidnej renomie, liderem MoDem - centrum, a Macron - nowo wschodzącą gwiazdą francuskiej polityki, którego chyba jeszcze nikt rok temu nie brałby w ogóle pod uwagę. Jest on byłym inspektorem finansowym, bankowcem (pracował dla Rothschildów), socjalistą (związanym z Jaquesem Attali), ministrem gospodarki w rządzie Manuela Vallsa, ale który zbudował swoją popularność w opozycji wobec Hollande'a, stając na czele powstałego w ubiegłym roku "En Marche".

Sondaże wskazują, że Marine Le Pen (Front National) miałaby wysunąć się na czoło w pierwszej turze wyborów, a w drugiej większe szanse by jej zagrozić miałby ewentualnie właśnie Macron (wygrywający stosunkiem 58% do 42%), podczas gdy kandydat Republikanów, Francois Fillon, wygrywałby z 56% głosów przeciw 44% dla Marine Le Pen. I dystans ciągle się zmniejsza.

 

5
5 (2)

1 Comments

Obrazek użytkownika Docent zza morza

Docent zza morza
Te wszystkie sondaże są tyle samo warte, co te dające wcześniej zwycięstwo Clintonowej, czy Komorowskiemu...

Zawsze będę powtarzał - sondaże w żadnym kraju nie odzwierciedlają preferencji opinii publicznej, bo są utajonym filarem systemu i mają za zadanie ją aktywnie urabiać. Tak, by wyborcy co parę lat łyknęli wynik uroczyście im ogłaszany...

A wyniki zwykle są bardzo zgodne z tym, co wyborcom usilnie wbijano do głowy przez całą kandencję.

Obecnie PIS oficjalnie balansuje między 33-37%, ale Jarkacz przecież publicznie stwierdza, że znane są mu badania, gdzie dostają 51% poparcia. I ja jestem bardziej skłonny przyznać Mu rację, niż zaufać jakimkolwiek resortowym (i do tego sprzedajnym) "sondażowniom".
Pozdrawiam.

 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>