
Nagromadzenie wydarzeń i emocji. Z niebytu - jak się zdawało - przybierając ludzką postać, powstają osoby, powracają atmosfera i duch. Czuję potrzebę dodać coś od siebie, zebrać okruchy odczuć, doświadczeń i spostrzeżeń. To taki wewnętrzny ale i rodzinny nakaz - jestem z „Wyklętych” – po obojgu Rodzicach.
* * *
Kolejna odsłona 1 marca - tym razem A.D. 2016. Składaliśmy wieńce z Panią Martą - pod więzieniem i pomnikiem na Cmentarzu Osobowickim. Od niedawna widujemy się podczas spotkań i okolicznościowych uroczystości. O Ojcu Pani Marty słyszałem w swoim domu od najmłodszych lat.
W czasach prl jedynymi kronikarzami czasów powojennych zmagań byli partyjni historycy lub ubowcy - często pacyfikatorzy powojennej Białostocczyzny. Tacy autorzy nie raz jednym tchem wymieniali pseudonimy naszych Ojców. Nic dziwnego, po 20 - 30 latach dobrze pamiętali jakie wyzwanie stanowiło dla nich zwalczanie oddziałów dowodzonych przez „Młota” i „P-8”. O kpt. Władysławie Łukasiuku ps.”Młot” wiedziałem, że nieujawniony zginął. Noszę to w sobie i już tak zostanie. Całe dekady byłem zdany na opisy postaci i działań "Młota" wyłącznie ubowskiej proweniencji. Musiały minąć kolejne dziesięciolecia abym z innych źródeł, już w latach 90-tych, mógł dowiedzieć się czegoś więcej albo zobaczyć fotografię. Jednak przez ten czas nie miałem pojęcia, że mieszkam w jednym mieście z Jego Córką.
* * *
Schyłek lat 70-tych. Przypominam swoje warszawskie kontakty z prominentnymi przedstawicielami ówczesnej tzw. opozycji demokratycznej. – niektórym wydawało się, że pouczają mnie o niegodziwościach władz prl. Trochę na odczepnego rzucałem o antykomunizmie wyniesionym z WiN-owskiego domu – „(…) i w rozmowie przerwa (...)”. -. tak było chyba z 2 lub 3 osobami. Specyficzny chłód przyjęcia mojego naiwnego wyznania o, głębszych niż doraźne, uprzedzeniach wobec prl. Nie napiszę kto, bo to oczywiście moje subiektywne odczucia – żadna z tych osób nic nie powiedziała – tylko ta przerwa, jak z piosenki J.K.Kelusa.
* * *
Połowa lat 60-tych. Rodziców odwiedzają jacyś koledzy – dwóch. Stosunkowo szybko zorientowałem się, że byli „z lasu” oraz, że raczej są to znajomi mego Ojca. Nazajutrz trzeba było do szkoły więc wcześnie musiałem pójść spać - do swojej nyży. Jak słyszałem Mama też potem odpadła. Ja jednak nie spałem.
Kilka miesięcy a może tygodni wcześniej, Maciek, kolega ze szkoły (Boże, kiedy to było – chyba IV klasa, znaczy wiekowo dla mnie III) opowiadał mi z uznaniem o sukcesach bezpieki. Z takiego był domu – przynajmniej im nie przeszkadzali komuniści, dzisiaj powiedzielibyśmy: realizowali się w tamtej rzeczywistości. Podsuwał tekst abym i ja też to przeczytał. Opisane tam były podstępy i prowokacje użyte w celu wyłapywania i skazania na śmierć polskich antykomunistów - na służbie Gehlena - jak to określałi. Ofiary pochodziły głównie spośród byłych żołnierzy podziemia i PSZ na zachodzie.
Nie spałem, łapałem słabo słyszalne fragmenty rozmowy. Coś było o bezwzględnie wiernych, o tych, co "do końca". Zdania wypowiadane półszeptem, które niemal niezrozumiałe tylko uruchamiały wyobraźnię. Pojąłem nagle, że chyba już czas i Ojciec ma swoją rolę do wypełnienia, którą zna, rozumie i bez ociągania weźmie to na siebie. Widziałem to tak, że właśnie tracę Go na zawsze, że nic nie zrobię i nie mam prawa do jakichkolwiek prób powstrzymywania. To jest ode mnie ważniejsze … zacząłem ryczeć w poduszkę bojąc się tylko aby nikt nie zauważył. Goście odjechali nazajutrz. Jeszcze sporo nocy płakałem w poduchę, bojąc się o mego Tatę i ... aby nikt tego nie widział. Instynktownie wyczuwałem, że 'Dzieci muszą cierpieć, gdy mężczyźni idą na wojnę', jak to, broniąc fagasa w niewieścich fatałaszkach, pół wieku później miał wyartykułować jakiś dziennikarz?
____________________________________________________________________________________
PS. Jak się dowiedziałem, to żaden dziennikarz tylko Żakowski (Jacek) był tym obrońcą
4 Comments
Klesie,
16 March, 2016 - 10:17
Po co zminiali? Niewielu sprawdzi i pójdzie wieść...
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Zabijcie mnie a i tak nic więcej ...
16 March, 2016 - 12:05
Dobrze, że film
16 March, 2016 - 12:18
Jednak dla wielu ludzi film to dopiero poznawanie tej części naszych dziejów, więc dobre i to. Zawiera też parę mocnych symbolicznych momentów.
Na mnie duże wrażenie zrobiła scena, gdy oddział Roja dopada w pociągu prokuratorów oskarżających "Lasa" i wykonuje wyrok śmierci. Może ktoś pomyśli, że jestem potworem, ale czułam wtedy olbrzymią satysfakcję. Pomyślałam też z żalem: dlaczego taki oddział nie zajął się prokuratorem i śledczym, którzy zamordowali Inkę???
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Przepraszam
16 March, 2016 - 16:26