Za demontaż „Brukseli” podziękujcie Makreli ...

 |  Written by Docent zza morza  |  0
Nie wiem, czy Frau Kanclerz jest tego dziś świadoma, ale do historii to chyba przejdzie głównie jako wielki grabarz wielkiego projektu europejskiego - mimo, że nigdy nie miała takich zamiarów, wink

Bo wiosna roku 2017 okaże się kolejnym gwoździem do trumny Brukseli, niezależnie od intencji aktorów i reżyserów tego spektaklu.

Ale to nikt inny tylko Frau Merkel bezapelacyjnie uruchomiła proces dezintegracji Unii latem 2015 roku – otwierając, wbrew traktatom i zdrowemu rozsądkowi, granice dla niekontrolowanej inwazji muzułmanów na kontynent, a w reakcji na opór „państw członkowskich drugiej kategorii otwarcie zapowiedziała teraz w Wersalu podział unii na co najmniej dwa bloki „różnych prędkości”.  

=> Czy to koniec Unii jaką znamy?
 
image
Czyli teraz Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania + ew. państwa Beneluksu – niewątpliwie radośnie i z pieśnią na ustach -  jeszcze szybszym krokiem będą mogły podążać ku własnej zagładzie:
  • wspólnie kolebiąc się na wózku euro;
  • wspólnie przyjmując kolejne miliony muzułmanów, coraz głośniej domagających się wprowadzenia kalifatu;
  • wspólnie ograniczając wolności swych obywateli kagańcem poprawności politycznej;
  • wspólnie dalej będą atakować własną tradycję i kulturę oraz prowadzić depopulację własnego narodu;
  • wspólnie będą dalej demontować własne państwa na rzecz „Brukseli";
  • dalej będą wspólnie "zachęcani" do walki z kościołem i chrześcijaństwem;
  • i wreszcie wspólnie będą mogli budować sobie tęczowy raj, walcząc z opresją patriarchatu oraz pogrążając się w oparach ideologii homo, multi kulti i gender.
Kiedyś i tam pewnie nastąpi otrzeźwienie
– ale przebudzenie z tego postępowego snu może być dla nich bardzo bolesne...


Co najważniejsze – „populiści, prymitywy, homofoby i nacjonaliści” ze wschodu Europy nie będą im już dłużej bruździć w tych zacnych poczynaniach.

Bo do tego sprowadza się podział Unii na kraje różnej prędkości”. Czyli w praktyce odseparowanie się tych światłych” od tych, ehem, „mniej światłych”...

Bo nie ulega wątpliwości, że od dawna byliśmy postrzegani jako "ci gorsi Europejczycy", których na kolonialną modłę należało wychowywać i cywilizować – głównie poprzez "ojcowską troskę" Komisji Weneckiej, powołanej przecież w tym celu.

Bo „jedność Europy i równość państw członkowskich" zawsze były mitem, maskującym ambicjetych lepszych w stosunku do tych gorszych”.

Ale skoro „ci lepsi” odwracają się teraz do nas tyłem, to znaczy, że doszli do wniosku, że dotychczasowe żerowisko „na Wschodzie” przechodzi do historii i raptownie maleją ich szanse na dalszą kolonialną eksploatację naszego regionu.

imagePolecam lekturę portalu www.niewygodne.info.pl – można się tam m.in. dowiedzieć, że wedle międzynarodowych opracowań w latach 2004-2015

=>  Dzięki Unii wydrenowali z Polski ponad 622 miliardy złotych

Czyli przez te dwanaście lat rocznie znikało ok. 50 mld zł - czyli ok. 3% polskiego PKB - rozumiecie teraz dlaczego przez ostatnie lata mało kto odczuł jakąkolwiek poprawę, skoro nasz PKB rósł średnio właśnie o te sprytnie "zagospodarowane" 3%?
image
Euroentuzjastom proponuję zaś dodatkowo - dla otrzeźwienia - dokładnie przeanalizować niedawno opublikowany tekst austriackiego pisarza:
            "Ta część Europy, która po 1945 roku zaczęła nazywać się Zachodem, identyfikując się z demokracją, społeczną gospodarką rynkową i wolnością, uważała się od dawna za kompletną i prawdziwą Europę". (...)
            „Wschodnia część kontynentu, która stała się pod względem politycznym, religijnym i kulturowym inna niż część zachodnia - czytamy w artykule. "Traktowana była przez Zachód - uważający się za bastion oświecenia, mieszczańskiego postępu, lepszej gospodarki i demokracji - za "Azję wiecznego zacofania".
            "Niemal tak jak przedtem, Zachód dostrzega na Wschodzie monolityczny blok, w którym wrodzy wobec homoseksualistów, umysłowo ograniczeni nacjonaliści sprzysięgli się przeciw integracji europejskiej, zdeterminowani, by zepchnąć Europę w przepaść.”


=> Wschód w oczach Zachodu

Problem z „Europą różnych prędkości” polega natomiast na tym, że wedle planów Nowego Porządku Świata (NWO) cała Europa miała zostać przekształcona w jedno państwo sterowane żelazną ręką z Brukseli, gdzie dotychczasowych mieszkańców kontynentu mieli zastąpić azjatycko-negroidalni mieszańcy, pod kontrolą nowej arystokracji duchowej” – czyli niesionych socjalistycznym mesjanizmem Żydów. 
 
Czyżby więc właśnie półgębkiem odwołano wprowadzanie NWO na terenie całej Europie? Na to wygląda – bo widocznie uznano, że „lepszy wróbel w garści... – czyli zgodnie z wizją marksizmu kulturowego – „na razie będziemy dalej zapaskudzać tylko ten prawdziwy Zachód tak, by zaczął śmierdzieć” – jak się nad tym tam pracujeco najmniej od lat 70. ub. wieku. (chwilowo spisując "Wschód" na straty?)

=> Cele i dogmaty marksizmu kulturowego

Nie ulega wątpliwości, że będzie to jedynie odwrót taktyczny – może na kilka lat, może na pokolenie, góra na dwa – ale niewątpliwie nadszedł dla nas i naszych przyjaciół „czas pieredyszki” - bo brukselski nacisk ideologiczny na pewno zostanie złagodzony.

Zbiegnie się to z prognozowanym przez mnie na wiosnę przyszłego roku końcem trwającej już od 2005 roku wojny z polską racją stanu...

=> Koniec antypolskiej histerii

Warto też przypomnieć, że właśnie od roku 2018 otwiera się dla nas na kilkanaście lat okienko Wielkich Sposobnosci Geopolitycznych – bo dojdzie wtedy do wielkich przetasowań strategicznych o charakterze historycznym, a upadek Unii będzie głębszy, niż to się dzisiaj sterującym Makrelą macherom od NWO wydaje.

Bo jak na razie, to bieg wydarzeń wydaje się podążać w prognozowanym wcześniej kierunku. Pozwolę sobie zacytować naszkicowane jeszcze przed Brexitem kalendarium prawdopodobnego upadku dzisiejszej Unii:

"Najpierw wywracający wszystko do góry nogami >grom z jasnego nieba<:
1. lato 2015 (wiadomo)
2. wiosna 2016 (brutalne >grillowanie< Polski przez >Brukselę<; + pomysł kar za szlaban na imigrantów; + debata o zniesieniu wiz dla Turków; + Juncker: >Bo zbyt wielu polityków słucha jedynie swych wyborców, zamiast myśleć po europejsku<)
3. zima 2016-2017
ustępujący miejsca fazie oddolnego >walca<:
  • wiosną 2017
  • zimą 2017-2018
  • latem - jesienią (we wrześniu!!!) 2018"
=> To nie Brexit wykończy "Europę"

No dobrze, ale cóż to takiego stało się zimą 2016-17?

Ano mieliśmy wtedy Ciamajdan (wspierany, a pewnie także inspirowany przez Niemcy) - czyli akt agresji hegemona wobec suwerennego, ale nieposłusznego sąsiada. I co? I nic...

No to - komu, i do czego - taka unia jest w ogóle potrzebna?

Jak na razie, wygląda na to, że "umiłowani przywódcy" sumiennie wypełniają zlecone im -  chyba przez Opatrzność ;-) - zadania... a sprawy polskie - będąc swoistym papierkiem lakmusowym - faktycznie mogą okazać się tym przysłowiowym kamykiem, który ostatecznie wykolei rozpędzony ekspress brukselski.

Bo najpierw wyeksportowaliśmy tam znanego jonasza, faceta, który jak piorunochron ściąga nieszczęścia na innych i który zawsze dokumentnie spieprzy wszystko, za co by się nie wziął (widzicie jak Polska odżyła, gdy tylko się go pozbyła?).
 
A następnie nacisk krajów naszego regionu na poszanowanie unijnych reguł gry i równość wszystkich wobec obowiązującego prawa dosłownie stanął prawdziwym Europejczykom” ością w gardle.

image
Nie ulega wątpliwości, że Unia powinna być luźną federacją równych sobie państw członkowskich, działających wedle zasady jeden kraj = jeden głos, i podejmujących wspólne działania na zasadzie dobrowolności - jedynie wtedy, gdy tego wymagają kwestie przekraczające możliwości poszczególnych  krajów.

W tej Europie Ojczyzn” wspólne decyzje winny być oparte na zasadzie konsensusu, tak by nikt nie mógł zostać przegłosowany i zmuszany do realizacji polityki, przeciwko której wcześniej występował.

Krótko mówiąc – ratunkiem dla "Europy" jest swego rodzaju powrót do stanu prawnego i faktycznego sprzed Traktatu Lizbońskiego - proponowany dziś w zasadzie przez Grupę Wyszehradzką.

=> Tak należy zreformować Unię!

Szkoda tylko, że politykierzy „starej Europy” tak ostentacyjnie wypinają się dziś na próby ratowania Unii przed nią samą – i być może, że powrót do w miarę normalnych zasad współpracy międzynarodowej nastąpi jedynie w ramach Międzymorza albo na terenach unijnegoTrójmorza – a więc w trójkącie Bałtyk, Adriatyk, Morze Czarne.

image

Ciekawe, jaką to drogę wybiorą państwa skandynawskie po degradacji do drugiej ligi”...?

Pamiętajmy też, że „wiosna 2017” tak naprawdę to dopiero się zaczyna... a wyborcy oraz politycy europejscy mogą nas w najbliższym czasie jeszcze b-a-a-a-a-rdzo mocno zadziwić.angry

Jedno jest pewne – szczyt Unii zapowiedziany na 25 marca – nie naprawi tej organizacji, pogłębiając podziały i przyśpieszając jej dezintegrację.

Bo wizje Wyszehradu – czyli mniej Brukseli” - oraz „wiodących mocarstw”więcej Brukseli” – są przeciwstawne i nijak nie dają się pogodzić ze sobą...

A przy tak zdefiniowanej osi sporu - jakikolwiek "kompromis" będzie oznaczać w praktyce jedynie stłamszenie którejś ze stron i jej bezwarunkową kapitulację - i kiepski to prognostyk dla jakiejkolwiek "harmonijnej i owocnej przyszłej współpracy", prawda?
imageCzyżby więc taki scenariusz był czymś więcej niż utopijną wizją...?
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>