Marcin Brixen's blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  1
- I po co to wszystko? - zirytowała się pani pedagog. - Po co to znowu odgrzebywać, szczuć i jątrzyć? Po co znowu o wojnie, o Niemcach? Są ważniejsze tematy! Ot, choćby uchodźcy.
- My też kiedyś byliśmy uchodźcami - odparł pan od historii.
- O!
- Tak, proszę pani. I to przez Niemców.
- A, wiem o co panu chodzi, my jeździliśmy do nich po pracę...
- Najpierw oni przyjechali do nas. I o tym właśnie jest to dzisiejsze widowisko!
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Babcia Łukaszka, jako zagorzała ateistka wierzyła, że nie ma życia po śmierci. Zatem o to jedyne, które ma, musi dbać. I dbała. Bardzo.
Znała wszystkich lekarzy z osiedlowej przychodni, a oni znali ją. Wreszcie czy to oni się zmęczyli, czy też babcia uznała, że ich umiejętności sa niewystarczające - w każdym razie babcia Łukaszka zaczęła sprawdzać swój stan zdrowia w szpitalu.
Gwoli ścisłości trzeba dodać, że babcia cieszyła się tzw. końskim zdrowiem, co zapewne pozwalało jej tak często odwiedzać placówki służy zdrowia.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  3
Do klasy Łukaszka weszła pani pedagog.
- Dzisiaj będziecie mieli spotkanie z kimś ciekawym.
- O! - ucieszył się Łukaszek. - Wreszcie!
- Hiobowski nie denerwuj mnie! sugerujesz, że poprzedni goście byli nudni? Teraz przyjdą dwie panie. Zapraszam!
Do klasy weszły zaproszone osoby.
- Dzień dobry - powiedziała pierwsza z nich. Jestem aktywistką z Centrum Ruchów Emigracyjnych imienia Simona Mola. Na nasze zaproszenie przyjechała do nas pani Sabine i opowie wam coś teraz.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Wszyscy wiedzieli, że na ostatnich piętrach bloku jest są problemy z wodą.
- I z ludźmi - dodała babcia Łukaszka. - Co za ludność tam mieszka!
Z wodą był ten problem, że bardzo często ona zalewała mieszkania poniżej. A to wyskoczył wąż od pralki, a to ktoś kran urwał i woda się lała przez pół nocy... Bo i do aktów wandalizmu często tam dochodziło. Zdarzały się one jednak rzadko, bowiem ojcowie rodzin, które tam mieszkały, rodziny swoje trzymali krótko. Gdy któreś z licznych dzieci spowodowali wyciek wody, oni je natychmiast karali.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  2
- Nie wiecie kto? - zapytała babcia Łukaszka wyglądając z kuchni. - Ktoś mi wybabrał całą margarynę "Jak za Bieruta".
- To ja... - Mamie Łukaszka zapłonęły uszy. - Bo... Smażyłam kiełki bambusa z naci marchwiowej... Najnowszy krzyk mody kulinarnej, tak przynajmniej piszą w "Wiodącym Tytule Prasowym"...
- A piszą tam, że jak się coś zuzje z lodówki, to trzeba uzupełnić?
- Nie, ale ja oczywiście tę margarynę odkupię! Łukasz pójdzie. Łukasz! Łukasz!!
- Nie ma go - poinformował dziadek Łukaszka. - Jest w szkole.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  2
Rozpoczął się rok szkolny.
Uczniowie podążali w kierunku szkoły, gdzie powitał ich niecodzienny widok.
- O ja cię - jęknął okularnik z trzeciej ławki na widok pojazdu stojącego przed wejściem do budynku. Wielki, czarny, błyszczący chromowanymi detalami traktor.
- Tata mi mówił, że zdjęli VAT na ciągniki, i wszyscy rzucą się je kupować na firmę - powiedział Łukaszek. - Ciekawe kto nabył to cudo?
- Psy! - rzucił okularnik. Łukaszek zaczął się stukać w głowę, ale zaraz przestał.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  2
Był pierwszy września.
Łukaszek poszedł do szkoły odpisać tylko plan lekcji i nie było go pół dnia. Rzekomo był również na mszy inaugurującej rok szkolny.
- Katoprawicowy terror - westchnęła mama Łukaszka. - Pewno by dostał niedostateczny gdyby nie poszedł.
- Po pierwsze: za to nie ma ocen - uniósł się dziadek Łukaszka. - A po drugie: żadna msza nie trwa pół dnia! On nas bezczelnie oszukuje! Za grosz cywilnej odwagi żeby się przyznać gdzie naprawdę był!
5
5 (5)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Każde kolonie, nawet te feministyczne, mają jedną, ważną cechę. Kiedyś następuje ich koniec. Ale zanim do tego dojdzie...
- Jest Zielona Noc! - wykrzyknął Gruby Maciek, stary, doświadczony bywalec niejdnego turnusu kolonijnego.
- Czy to coś związanego z ekologią? - zapytała Julia.
- Niezupełnie - i Gruby Maciek objaśnił na czym ten jakże piękny zwyczaj polega.
Pozostało tylko wybrać ofiarę.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Pani przewodnik w muzeum powitała grupę kolonijną dosyć nietypowo.
- Czy ktoś z was tego nie zostawił? - zapytała machając portfelem.
- Nie, bo dopiero tu przyszliśmy - odparła pani opiekunka. - A co to właściwie jest?
- Portfel. Nie ma niestety żadnych dokumentów w środku, więc nie wiem do kogo może należeć. Ale nic to. Witamy w Muzeum Triumfującego Feminizmu!
Koloniści wraz z panią opiekunką weszli do muzeum i udali się do sal wystawowych.
- Tam nie! - zakrzyknęła pani przewodniczka, ale było już za późno.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  4
- Kolonie to nie tylko ogniska, tańce i podchody - oświadczyła kolonistom pani kierownik turnusu. - To także sztuka i kultura. Dzisiaj pojedziecie do muzuem.
Jedna z pań opiekunek zebrała wszystkich i oświadczyła, że wyruszają.
- Gdzie autobus? - spytała jedna z dziewczyn.
- Idziemy do wsi, na pociąg.
- Mieliśmy jechać, nie iść! Nie mam odpowiednich butów!
- Ja też! - zaczęły jej wtórować inne koleżanki.
- Tylko do wsi! - zaczęła krzyczeć pani opiekunka. - Przecież to kawałeczek! Możecie chyba tyle przejść?!
5
5 (3)

Pages