Marcin Brixen's blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Na osiedlu, na którym mieszkali Hiobowscy, powstał sklepik zoologiczny. Połowa sklepu była zawalona karmą dla psów, druga połowa karmą dla kotów, a pozostała część...
- Jaka pozostała część?! - tata Łukaszka przerwał siostrze Łukaszka i zakrztusił się herbatą. - Może być tylko jedna połowa i druga połowa. Więcej nic!
- A właśnie, że może - zaśmiała się siostra Łukaszka. - Bo oni mają jeszcze drugie pomieszczenie!
Tata Łukaszka wyszedł załamany.
- No i co tam jest? - chciała wiedzieć reszta rodziny,
- Rybki!
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki stali na środku osiedla i oglądali radiowóz policyjny. W środku siedział funkcjonariusz i patrzył na nich zmęczonym wzrokiem.
- Co tak patrzycie, chłopcy, co?
- Zastanawiamy się czy zostać policjantami - zadudnił Gruby Maciek.
- Nie warto - machnął ręką policjant.
- Pensja - pokiwał domyślnie głową Łukaszek.
- Też, ale chodzi mi o coś innego.
- Ale jak to? Tropnie morderców, rozwiązywanie zagadek... - zaczął się zachłystywać okularnik. Policjant mu przerwał:
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowskich odwiedziła siostra taty Łukaszka. Kobieta wyzwolona, nowoczesna i europejska. Z zawodu była artystką. Kiedyś żyła z państwowych pieniędzy, od czasu dojścia do władzy partii rządzącej żyła z pieniędzy samorządowych. Pomimo tego, że narzekała, że w kraju nie da się żyć i jest jej źle, wyglądała żywo i bardzo dobrze. Nawet awantura z dozorczynią na wejściu do bloku nie popsuła ciotce dobrego humoru.
- Nie wpychamy się do windy - rzekł z przyganą w głosie tata Łukaszka.
- Wysiadający skierował gest zaproszenia wyraźnie do mnie - broniła się ciotka.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Na mrozie stało jakieś dziecko z transparentem "Stop globalnemu ociepleniu".
- Kto to? - babcia Łukaszka wyjrzała oknem. - Stoi tak już dobrą godzinę pod naszym blokiem.
Podszedł dziadek Łukaszka.
- Ja ją kojarzę... Mieszka tu gdzieś na naszym osiedlu. Zadzwoń do Łukasza, powinien niedługo wracać z zakupów, to mógłby ją odprowadzić do domu. Też pomysł! Wysyłać dzieci na dwór w taki mróz!
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy wybrali się do centrum handlowego na zakupy. Zajrzeli tu, zajrzeli tam i na końcu weszli do sklepu ze skarpetkami.
- Po co? - protestowała babcia Łukaszka.
- Muszę złożyć reklamację  - świszczała przez zęby mama Łukaszka.
- Przecież nie kupowaliśmy ostatnio skarpetek - zastanawiał się tata Łukaszka, ale było już za późno. Mama Łukaszka była bardzo zorientowana na cel a celem tym było wejście do sklepiku.
- Nie tyle osób naraz! - piszczała pani w drzwiach.
- Ja w sprawie reklamacji - upierała się mama Łukaszka napierając biodrem.
- A inni?
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy siedzieli sobie w domu i mieli ogromną radość z reakcji niemieckich mediów na wygraną polskich skoczków narciarskich.
- Ja nie mam ogromnej radości - odcięła się mama Łukaszka.
- Smuci ci przegrana niemieckich skoczków? - spytała lodowatym tonem babcia Łukaszka.
- Ależ skąd. Po prostu uważam, że nie ma czegoś takiego jak niemieckie media, bo kapitał nie ma narodowości. I wyłączcie tą polską rządową propagandę bo mi działa na nerwy.
Dalszą wymianę zdań przerwał dzwonek drzwi. Siostra Łukaszka poszła do drzwi i po chwili wróciła.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Czas między Świętami Bożego Narodzenia a Sylwestrem jest pełen złudnego rozprężenia. Część społeczeństwa rozleniwiona zdobyczą socjalną w postaci urlopu nie zdaje sobie sprawy, że ludzie w tym czasie pracują - do momentu ujrzenia ich przy pracy.
Tak też się stało z dozorczynią bloku, w którym mieszkali Hiobowscy, panią Sitko. W senne grudniowe przedpołudnie zeszła do piwnicy i ujrzała trzech mężczyzn podczas pracy.
Pracowali nad kłódką do drzwi jednej z piwnic.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wraz z tatą wracali z kolejnych ostatnich zakupów przedświątecznych. Szli pieszo. Nie wzięli samochodu nie z obawy przed coraz bardziej agresywnymi bojówkami cyklistów, którzy z zemsty za to, że nigdy nie będzie ich stać na auto niszczyli cudze pojazdy. Prawa była o wiele bardziej prozaiczna. Samochodów było tak dużo, że nie było gdzie zaparkować.
Szli zatem z autobusu wraz z grupą ludzi, przez osiedle i kiedy dotarli pod swój blok ujrzeli przedziwną scenę.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
- Wszyscy wyhotdożeni - powiedziała siostra Łukaszka. Hiobowscy odwrócili się powoli w jej stronę. Siostra stała w drzwiach, rozczochrana, w pomiętym ubraniu. W ręku trzymała siatkę na zakupy, w których właśnie wróciła. Siatka była pusta.
- Chyba: wychędożeni - poprawił odruchowo dziadek.
Siostra Łukaszka zaczęła płakać i wyciągnęła przed siebie siatkę mówiąc:
- Nic nie mogłam zrobić!
- Napadli ją - babcia Łukaszka pobladła i wstała przewracając krzesło.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy, a także wszyscy inni mieszkańcy ich bloku, od dawna już zastanawiali się co też trzyma przy mamie Wiktymiusza jej męża. Bowiem mama Wiktymiusza była feministką, aktywistką, aborcjonistką, a tata Wiktymiusza był normalny. Zagadka po trosze się wyjaśniła pewnego listopadowego wieczoru.
Tego wieczoru bowiem Hiobowskich zaintrygowały dziwne odgłosy niosące się blokowym korytarzem.
- Mordują kogoś - oświadczyła ze spokojem babcia Łukaszka i ze spokojem powróciła do lektury ksiązki autorstwa Jerzego Edigeya.
- Krowa - powiedział dziadek.
5
5 (2)

Pages