Marcin Brixen's blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Przyznać trzeba, że jedynie najbardziej zorientowane i najbystrzejsze osoby orientowały się co jeszcze jest lub znów jest zamknięte a co już nie. Do takich osób należała babcia Łukaszka. Pasjami śledziła co, gdzie i kiedy i w rodzinie Hiobowskich uchodziła za autorytet. Niestety, na każdy autorytet przychodzi pora, że ktoś próbuje go podważyć.
- Restauracja Smaczna nadal jest zamknięta - rzekła babcia patrząc w swoje notatki.
- Nie - powiedział Łukaszek.
- Ach, racja, przecież teraz to jest uzdrowisko... Jest zamknięte.
- Nie.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Do bardzo nietypowego zdarzenia doszło pod koniec zeszłego tygodnia. Kiedy Hiobowscy wrócili z majówki i weszli do bloku, w którym mieszkali przeżyli prawdziwy szok. Pod ich drzwiami leżał nieprzytomny mężczyzna.
- Pijak! - sapnęła oburzona babcia Łukaszka. Dziadek Łukaszka pokręcił głową.
- Raczej jakiś bezdomny zasłabł...
- Jeść... - wyszeptał nieznajomy. - Jeść...
- Oni wszyscy mówią jeść, a potem chcą tylko pieniądze - machnął ręką tata Łukaszka.
- Ja naprawdę jestem głodny - wyszeptał pan otwierając oczy. - Dwa dni nie jadłem...
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Wszyscy mieszkańcy znali dobrze starą furgonetkę, która oklejona plakatami z owocami jeździła po ulicach, a jej załoga zachęcała przez megafon aby jeść owoce, bo są zdrowe. Okazało się jednak, że osoby, którym ta forma propagowania owoców przeszkadza, ba, uważały ją nawet na okrutną i wstrętną.
Wieczorem to babcia pierwsza zauważyła pomarańczowe odblaski na szybie. Palił się stojący na parkingu owocobus. Wszyscy zbiegli na dół. Na miejscu było już sporo ludzi, a co chwila przybiegali kolejni.
- Komu to przeszkadzało - rzucił załamany kierowca busa.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Leniwie snuł się dzień w mieszkaniu Hiobowskich, leniwie wszyscy przeżuwali pieczywo, aż rozległ się dzwonek u drzwi i wszystko nabrało tempa.
Drzwi otworzył Łukaszek i do kuchni weszła zaambarasowana pani ze sklepu. W ręku trzymała jakiś papier.
- Dzień dobry - przywitała się. - Wczoraj któremuś z państwa sprzedała bułki...
- Mnie. Pyszne są - powiedział niewyraźnie tata Łukaszka żując właśnie jedną z nich.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Trudny poświąteczny powrót do pracowej normalności tata Łukaszka, wraz ze swoim kolegą z pracy Kubiakiem, łagodzili kawą z firmowego ekspresu. Razem z nimi na trzeciego był jakiś nowy pracownik, pierwszy dzień w pracy. Nalali aromatyczny płyn do kubków, podnieśli do nosów, powąchali, podnieśli do ust i skosztowali pierwszy łyk.
- Pyszna herbata - powiedział nowy.
Tata Łukaszka i Kubiak zakrztusili się.
- To jest kawa - zauważył Kubiak.
- Herbata - odparł z łagodnym uśmiechem nowy. - Przecież jest napisane.
I pokazał napis na kubku "herbata".
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Zaczęło się od tego, że Hiobowscy oglądali w telewizji wykład pod tytułem "Etos pracy". Wyszedł jakiś profesor i powiedział do studentów:
- Zapamiętajcie sobie dokładnie co teraz powiem. Praca jest dla frajerów. Nie pracujcie. Nigdy. Jeśli będzie chcieli coś mieć, proście ludzi. Żebrajcie. To nie jest nic wstydliwego. Zawsze się znajdzie jakiś leszczu, który się zlituje i wam da na pickę z ananasem. Ale najchętniej ludzie dają nie dla kogoś tylko na złość komuś. Ogłoście, że walczycie z kimś a zobaczycie, że dadzą wam wszystko. Precz z etosem pracy!

5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek i jego dziadek uciekali.
Uciekali ze mszy, z kościoła.
Uciekali krzakami koło linii energetycznej.
- Właściwie, dlaczego uciekamy? - spytał Łukaszek.
- Żeby nie robić problemów proboszczowi - wyjaśniał dziadek. Widzisz przecież, że ORMO przyszło liczyć ile osób jest w kościele i czy nie łamiemy reżimu sanitarnego. Jakby co zadzwonią po Sanepid i...
- I Sanepid nie przyjedzie - wszedł mu w słowo Łukaszek. - Obstawiają imprezę w parku. Geje zorganizowali wyścigi na dochodzenie.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Ktoś może zapytać - no dobrze, ale co na takim osiedlu może się zdarzyć ciekawego? W kółko te same bloki, ci sami ludzie, nuda i banał. A nie. Jednak może. Czasami wystarczy naprawdę drobiazg.
Drobiazgiem takim była rozmowa jaka miał miejsce pod osiedlową apteką sieci ORLEN. Ze względu na limit osób wewnątrz większość kolejki stała na zewnątrz. Wszyscy kolejkowicze trzymali dystans i mieli maseczki. Z policją nie było żartów. Osoby łamiące obostrzenia epidemiologiczne były tropione niczym najgroźniejsi przestępcy. A niektórzy złośliwi dodawali, że zamiast.
0
No votes yet
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Na osiedlu, na którym mieszkali Hiobowscy, pojawił się rzadko widywany gość - przedstawiciel administracji. Wszyscy więc zbiegli się tłumnie i dawaj zaczęli wylewać swoje żale. Ale urzędnik delikatnym machnięciem palców uciszył jojczący tłum i powiedział, że nie czas teraz na żale. Bo on tu przybył z radosną nowiną.
- Będzie asfalt koło przystanku? - zapytał jakiś facet i został zakrzyczany oskarżeniami o rasizm.
- Będzie światło - rzekł z namaszczeniem urzędnik.
- Przecież jest światło - siostra Łukaszka wskazała Słońce i została wyrzucona za barierkę energochłonną.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Do strasznej sceny doszło na osiedlu, na którym mieszkali Hiobowscy. Tłum ludzi gonił jakiegoś nieszczęśnika, w prawo, w lewo, aż w końcu zagonili go do kąta koło transformatora. Wznosili okrzyki, które nie nadawały się do słownika ludzi kulturalnych, za to nadawały się na marsz feministek.
Kilka osób ruszyło na ratunek, w tym między innymi Łukaszek i jego dziadek. Próbowali się przepchać, jakoś ratować nieszczęśnika, niestety bezskutecznie. Tłum z cegłami i kamieniami w dłoniach był nie do przebicia.
5
5 (3)

Pages