… znaczy: CO się uda?

 |  Written by Warszawa1920  |  1
„Somosierra”. Przepiękna pieśń Jacka Kaczmarskiego o gięciu twarzy w szczere uśmiechy, z oczu wymazywaniu hardej przeszłości, uszu nastawianiu na szeptów oddechy. O wąwozie wielkiej polityki, uprawianej już w paradnych mundurach, w kadzideł chmurach. I o ciężarze zaschniętej gliny Somosierry. Mijają kolejne miesiące od tej wąskiej gardzieli wyborów, przez którą do warszawskiego tronu przebili się żołnierze wielkiego księcia. O ile on sam był i pozostał ponad miarę dzisiejszą arystokratą ducha i serca, mam ogromne wątpliwości, czy wszyscy ci, którzy z nim przeszli wąwóz i doszli do bram władzy, a potem je przekroczyli, są szwoleżerami. Czy w ogóle nimi byli. Wiem, że praca do wykonania po latach zdrady i bandyckiego antypolonizmu jest ogromna, ale nie jest to dzieło niewykonalne. Dziś mamy wierzyć, że zaczęła się „dobra zmiana” i ufać, że „się uda”. A na dowód, iż jest to prawda, dostajemy apokaliptyczną wojnę o Trybunał jaruzelskiego, komunikaty o konsultacjach w powiatach i urzędach projektu ustawy „500 złotych” i tłumaczenie w Brukseli i Strasburgu, że Polska kocha Niemcy i inne kraje ongiś ochoczo wysyłające żołnierzy do jednostek Waffen SS. Oraz gigantyczną ciszę od strony Pałacu przy Krakowskim Przedmieściu. Reszta – wiara w obietnice.
 
Nie wykluczam, że obecnie w zaciszu przytulnych gabinetów wykonywana jest tytaniczna praca nad (od)budową nowej Polski. Daj Boże to twórcze milczenie! Nie mamy jednak żadnej gwarancji, że tak jest. Co więcej, jest cały szereg przykładów i przesłanek świadczących o czymś zupełnie odwrotnym. Właściwie oprócz Antoniego Macierewicza nie ma wśród osób realnie posiadających władzę nikogo, kto dawałby dowody poważnego traktowania idei wyrwania wreszcie kraju z kleszczy sowietyzmu. Dlaczego politycy PiS wciąż chodzą po Ostrobramskich, Czerskich i Wiertnicznych, doskonale wiedząc, że nie będzie tam ani grama dyskusji o suwerennym państwie, za to po raz setny będą się musieli tłumaczyć z samego faktu swojego istnienia? W sferze polityki zagranicznej, bezpieczeństwa wewnętrznego, sprawiedliwości – nie dzieje się nic albo dzieje się bardzo źle, bo jest tam kontynuacja. Czy naprawdę Waszczykowski nie widzi różnicy pomiędzy rolami kata i ofiary, gdy niemiecki minister spraw zagranicznych, w kontekście wojny, o odpowiedzialności mówi w liczbie mnogiej? W czym różni się od rotfelda, który nie protestował, gdy w jego obecności Obama kłamał o „polskich obozach śmierci”? Z jakich powodów szef dyplomacji „dobrej zmiany” nie broni interesów Polski, bo chyba zalicza się do nich prawda o historii i bezwzględna walka z sojuszem Berlina i Moskwy urealnianym w kolejnych odsłonach Nord Stream? Z czego wreszcie wynika jego przekonanie, że z Niemcami powinniśmy mieć przyjacielskie stosunki? Błaszczak, rozumiem, jako kluczowe sprawy postrzega dziś przychylić nieba uchodźcom, no i pokazać, jakie łazienki pobudował sobie poprzedni komendant główny Policji. Gładko nie zauważając takich „pomijalności”, jak dekomunizacja w Policji, czy – mówiąc już konkretem ZOMO/finansowym – uniemożliwienie bydlakom, pałującym i gazującym manifestujących w stanie wojennym, pobierania emerytalnego dodatku za służbę w szczególnie trudnych i niebezpiecznych warunkach. Jak przedstawia się nadzór ministra nad prowadzonym przez Wojewodę mazowieckiego postępowaniem mającym rzekomo umożliwić wydobycie z dołów hańby na „Łączce” pozostałych szczątek Bohaterów, dziś przywalonych truchłem ubeków? Czy on w ogóle wie, że przeżarty bandytyzmem, epidemiami i ruską agenturą obwód kaliningradzki – dzięki tuskowi i sikorskiemu – ma otwartą granicę z Polską? Czy zamierza z tym coś zrobić? Razem z Waszczykowskim. Ziobro teraz oczywiście nic nie może zrobić, by powrócić do prawdziwego śledztwa w sprawie mordu na ks. Jerzym; oczywiście. „Załatwić” to wszak ma ponowne połączenie urzędów jego i prokuratora generalnego. A już kompletną aberracją byłoby oczekiwanie od Pana ministra sprawiedliwości, by powiedział Narodowi na czym polegała rola Wiesława Chrzanowskiego (dla jasności: jako ministra sprawiedliwości) w blokowaniu wyjaśniania afery FOZZ, czy okoliczności wspomnianej zbrodni założycielskiej III RP. Róbmy za to kolejną reformę sądownictwa. Ministrowie Morawiecki i Jackiewicz nic nie robią, aby zatrzymać kuriozalną falę zupełnie sprzecznych komunikatów płynących z rządu, w tym od Pani premier, a dotyczących KGHM. Efekt: wartość akcji „Polskiej Miedzi” spadła od połowy listopada 2015 r. o prawie 30% (w sumie od maja ubiegłego roku to strata blisko 60%!). I tak dalej i et cetera.
 
Oczekiwania Polaków w stosunku do nowej władzy są ogromne. Śmiem twierdzić: i są one różne od tych formułowanych w 2005 r., bo o niebo bogatsze. Uczenie można by powiedzieć, że tym razem chodzi rodakom także o powrót do międzywojennej aksjologii, o odwrócenie paradygmatów polskiej polityki. Ale doskonale wiemy, iż istotą wyboru Andrzeja Dudy i PiS była (i jest) kwestia może wręcz banalnie prosta: dość tego kryminału! Ludzie chcą widzieć złodziei w więzieniach, a swoje pieniądze z podatków wydane rzeczywiście dla dobra wspólnego. Za rządów po – komorowskiego – psl skala bandytyzmu, bo inaczej tego nie da się nazwać, wielokrotnie przekroczyła (mocno dotąd, trzeba przyznać, elastyczne) granice wytrzymałości społecznej. To głównie „wygoniło” ludzi do urn. I dało PiS nieprawdopodobną, można rzec dziejową, szansę. Na przywrócenie sprawiedliwości w sądach i wiary w państwo jako domu z dobrym gospodarzem. Ale zarazem partia Jarosława Kaczyńskiego otrzymała i inny mandat. Ostatnie 10 lat obudziło istniejące i zrodziło zupełnie nowe uczucia i emocje narodowe. Do wyborów poszedł polski patriotyzm, serca i rozumy złaknione przełożenia na język życia publicznego starych, wiekowych, ojczystych wartości i doświadczeń. Czekające na symbol przywracający Polską Państwowość. Na naszą, tutejszą kontynuację kontrrewolucji węgierskiej. Na polską Koronę Św. Stefana Wielkiego w konstytucji narodowej. Dziś nic nie świadczy o tym, że PiS chce zniszczyć układ Magdalenki i okrągłego stołu, by przywrócić państwo wolne, suwerenne i niepodległe. Bez dookreśleń unijnych i demoliberalnych. A przecież wielu z nas wybierało tę partię sądząc, że niesie ona przynajmniej szansę radykalnie innego myślenia o Polsce, destrukcji całej tej kiszczakowej „myśli ustrojowej”, wyrzucenia za burtę dogmatów polityki cicho siedzącego, mniej niż „średniego” państwa europejskiego. Powiedzenia, że nie ma czegoś takiego, jak „częściowo wolne wybory”. Że albo jest Polska albo jest czyjaś kolonia. Swego czasu pisałem w: Polacy, podstawowy problem Polski o znaku równości pomiędzy pojęciami polskość i wolność. Nasza Ojczyzna nie jest jakimś muzealnym artefaktem – jeśli ktoś chce ją szczerze uwzględniać w swoich czynach nie może posługiwać się li tylko opisem dla zwiedzających. Trzeba wydobyć na powierzchnię samą istotę Polski, coś biegunowo odmiennego od tego, w czym żyjemy od 1989 r. Wydobyć i uczynić treścią życia publicznego, gospodarczego, kulturalnego; każdego życia.
 
Osobiście mam fatalne doświadczenia komunikacyjne z PiS, a konkretnie kilkoma czołowymi politykami tej partii. I nawet nie miałbym żalu, gdybym (na różne i po wielokroć powtarzane pytania) otrzymał wyjaśnienie typu: „Potem.”, czy „Mamy inne problemy.”. Z reguły (zwłaszcza od Pani premier zapewniającej na 4 strony świata o zupełnie nowych standardach polityki informacyjnej Jej rządu) spotykam się z kompletnym ignorowaniem. Ja znam swoje miejsce w szeregu i nie liczę na szczególne traktowanie, ale nie sądzę, bym zajmował się trollingiem. Co więc jest powodem takiego braku jakiejkolwiek reakcji? Może zresztą innym osobom Pani premier i Jej kancelaria odpowiada na zadawane pytania publiczne. Czy jednak z tej wiedzy wynika coś wyraźnie zmieniającego obraz Prezydenta, rządu i PiS? Pytam: Co stoi na przeszkodzie, by ujawnić aneks do raportu z weryfikacji WSI? Jakie są przyczyny nie podejmowania śledztwa w sprawie mordu na ks. Jerzym? Czy rzeczywiście jest problem z przyjęciem, w formie choćby uchwały, stanowiska Zgromadzenia Narodowego głoszącego, że ziemie polskie od 1939 aż do roku 1989 znajdowały się pod faktyczną okupacją ZSRS? Dlaczego nie ma dobitnego i jednoznacznego komunikatu: Koniec z okrągłostołową mutacją komunizmu, zaczynamy nową Polskę? Ile jeszcze będziemy słuchać o tym, że Niemcy to nasz przyjaciel, a z Rosją też trzeba ułożyć dobre relacje, bo przecież nigdzie indziej nie sprzedamy polskiego mięsa i innych ziemniaków? Dlaczego wciąż mamy dążyć do jakiejś zgody narodowej? Z kim? Ze zdrajcami, złodziejami i kłamcami? Jak to wreszcie jest: Ten poprzedni prezydent, rządy po – psl to były zupełnie przyzwoite persony, a co najmniej normalne? Bo jak się obserwuje to wzajemne, uprzejme i interesowne, podawanie sobie rąk przez sprawców zamachu smoleńskiego i prezydenta z PiS, premier z PiS, czy szefa dyplomacji z PiS, którzy rzekomo chcą tych pierwszych ukarać, robi się niedobrze. A przecież to ledwie sfera symboliki, gestów. Mija 6 miesiąc sprawowania realnej (?) władzy przez A. Dudę. Czego takiego dowiedzieliśmy się w tym czasie od Niego i od Jego szefa BBN, co by potwierdzało szkodzenie przez komorowskiego Polsce? Że dopuścił do kradzieży sokowirówki i „Gęsiarki”? Jakie zawiadomienie o przestępstwie urzędniczym z lat 2007 – 2015 wpłynęło do prokuratury z kancelarii premier B. Szydło, czy któregokolwiek z ministerstw? Prawda jest taka, że PiS, owszem, wiele robi, ale są to działania albo wyłącznie obronne wobec akcji takich gnid, jak schetyna, czy petru albo, co najwyżej, neutralne, w żadnej mierze nie wykraczające poza ustalenia Magdalenkowe. Ile jeszcze zatem miesięcy mamy liczyć na „dobrą zmianę” w tym zakresie? A przede wszystkim: Czy w ogóle jest sens tego trwania w nadziei?
 
 
Płk. Łukasz Ciepliński, jeden z najwybitniejszych Polaków poprzedniego stulecia, w jednym z grypsów do Syna, pisanych z Rakowieckiej w oczekiwaniu na egzekucję, pisał: Bez silnego charakteru nie osiągniesz żadnego celu. W połowie drogi połamią Cię przeciwności. Nie wolno Tobie marnować czasu na głupstwa w kraju … „Pługa” Polska po dziś dzień nie wykopała z dołów hańby na „Łączce” i nie pochowała Jego doczesnych szczątek w należnej Mu glorii Wielkiego Dziecka swojej Ojczyzny. Czy na zamianę w materię innych polskich ideałów także przyjdzie nam jeszcze czekać? My przysięgaliśmy na orła i na krzyż. Nie na obietnice.
 
 
O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.
5
5 (4)

1 Comments

Obrazek użytkownika boldandcharm

boldandcharm
Drogi Panie Warszawa 1920
 Za ciężko, za trudno, zbyt niewygodnie i bezposrednio, zbyt odbiegająco, zbyt niepokojąco, zbyt mecząco Pan pyta.
 Mysli prostych i jasnych, optymistycznych i wesołych nie powinien Pan zakrzywiać i zaciemniać. 
 Pod Pana wpisami pełne niestosowności, zasłużone milczenie przegryza robak zasianego ziarna niepewności.
Dziękuję i pozdrawiam.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>