
Długo, bardzo długo zbierałem się do napisania tego tekstu. Po pierwsze dlatego, że nie opuszczają mnie wątpliwości, gdy myślę o tak łatwo formułowanych opiniach na temat uchodźców/emigrantów. Po drugie, dlatego, że nie jestem pewien, czy moje prywatne doświadczenia mają jakieś znaczenie w zetknięciu z wagą problemu jakiego jesteśmy świadkami.
Pięć lat spędziłem w krajach arabskich. Prawie dwa ostatnie lata uczyłem polskiego młodą Syryjkę, która wraz z rodziną przybyła do Polski uciekając przed wojną we własnym kraju. Pozwala mi to powiedzieć, że problem uchodźców jest mi nieco bliższy niż komuś, kto próbuje go zgłębić wyłącznie na podstawie doniesień medialnych, za nic jednak w świecie nie śmiałbym ogłosić, że znam rozwiązanie.
Słyszę, że mamy się poddać testowi na przyzwoitość. Bzdura! To zwykły, prymitywny szantaż emocjonalny. Pokażcie mi jednego, któremu nie drgnęło serce widząc zdjęcie trzylatka wyrzuconego przez fale na turecką plażę. Z takim samym skutkiem można grać na emocjach przypominając scenę z libijskiej plaży, na której kilkudziesięciu egipskim Koptom poderżnięto gardła tylko za to, że byli chrześcijanami. Ja byłem kiedyś na tej plaży …
Zacznę od Aishy. Zmieniłem jej imię, żeby, broń Boże, nie sprawić jej kłopotu tam, gdzie jest teraz.
To wspaniały dzieciak! Wyobraźcie sobie, że ona po roku, zaczynając naukę polskiego od zera zakończyła rok szkolny w pierwszej trójce najlepszych uczniów całkiem niezłego polskiego liceum. Pominę trudności jakie musiała pokonać, by zrozumieć co to „szlachta zaściankowa” by nie wspomnieć o przesłaniu „Dziadów”. Pominę, ale nie mogę nie wspomnieć, że nie tylko mnie łza się w oku kręciła, gdy Aisha deklamowała inwokację do „Pana Tadeusza”. „Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie, ten tylko się dowie ile cię trzeba cenić, kto cię stracił” …
Aisha nie myślała o Litwie. Wszyscy wiedzieliśmy, o czym mogła myśleć …
Pokochała Polskę. Znalazła tu spokój, przyjaciół, mówiła, że jest tu szczęśliwa. Jej młodszy brat przestał mieć koszmary senne, nie musiał bać się spadających bomb. Rodzina Aishy to syryjscy chrześcijanie. Uciekli z Syrii, bo bali się śmierci z rąk fanatycznych islamistów.
Aishy już nie ma w Polsce. Jej mama, lekarz, zbyt długo musiałaby czekać by zacząć praktykę. Ojciec, drobny przedsiębiorca, nie mogł się tu odnaleźć bez języka, kontaktów, nie chciał żyć tylko z zasiłku …
Pomogła im rodzina zza oceanu. Słuchajcie, oni wszędzie mają krewnych! Niech im się wiedzie jak najlepiej, niech Polska zostanie dobrym wspomnieniem …
Tym bardziej drażnią mnie opinie naszych i unijnych chłystków, którzy chcą dzielić tych ludzi na emigrantów pragnących podnieść sobie standard życia i uchodźców wojennych.
Oni WSZYSCY chcą sobie podnieść standard życia, WSZYSCY co do jednego!
Jak ich odróżnić? Nie da się! Izrael, którego służby mają wielokrotnie większe doświadczenia niż nasze ogłosił, że się nie da i nikt jakoś się nie czepia.
Jakie więc kryterium przyjąć by - skoro mają tu się pojawić - odróżnić tych, którzy się nadają do wspólnego z nami życia, a którzy – nie?
Nie wiem. Przeciwnicy poglądu, że może to być kryterium wyznawanej religii podnoszą wrzask, że to brak tolerancji i inne takie …
W Libii spotkałem chłopaka z Krakowa, który spędził w tamtejszym więzieniu 7,5 miesiąca za to, że podczas Świąt Bożego Narodzenia wypił dwa kieliszki bimbru podanego przez pomysłowych polskich kolegów. Kiedy odwoziłem go na lotnisko zdałem sobie sprawę, że w Polsce czeka go długa terapia u psychiatry …
Spotkałem też Serbkę, której mąż, Libijczyk, odsiedział 2 lata za to, że ożenił się z „niewierną”. Kiedy wreszcie doczekałem zaszczytu by zaprosił mnie do ich domu, bałem się zapytać dlaczego jego żona podaje nam herbatę zza kotary, spoza której nie było można dostrzec jej twarzy …
Brałem udział w awanturze, po której cudem udało się obronić przed aresztowaniem Polaka, który stanął w obronie libijskiej dziewczynki, którą ojciec spoliczkował za to, że nie powstrzymała kilkuletniego brata przed wypiciem kilku łyków soku podczas Ramadanu …
To jak z tą tolerancją?
Sam nie wiem. Oni mówią, że przywiodła ich tutaj troska o ich dzieci.
W porządku, rozumiem.
A kto naszym dzieciom zapewni bezpieczeństwo?
Img.: http://www.sadistic.pl/wolnosc-slowa-kobiety-w-islamie-vt204637.htm @kot
3 Comments
Everyman
14 September, 2015 - 20:46
Dwa tygodnie temu trafiłem poprzez twittera na informację o syryjskim ginekologu, który podjął strajk głodowy przed budynkiem jednego z lokalnych oddziałów Urzędu ds. Migracji. Wg artykułu prowadził w Syrii prywatną klinikę. W Szwecji czeka od roku na zezwolenie na pobyt stały. Od tego do uznania jego uprawnień zawodowych droga bardzo daleka. Musi zdać egzamin z języka. Papierów z uczelni też nie uznają z automatu. Pewien przemiły i kompetentny kolega z Afganistanu spędził w ośrodku dla uchodźców siedem lat zanim mógł podjąć pracę w zawodzie.
http://www.dalademokraten.se/dalarna/hedemora/hungerstrejkar-utanfor-mig...
No, ale za oceanem jest z tym jeszcze gorzej. Jakieś 10 lat temu w szpitalu, w którym wówczas pracowałem, podjął pracę Rosjanin. Facet już wtedy miał w dorobku kilkadziesiąt publikacji w uznanych w świecie periodykach medycznych. Miał wtedy 35 lat, z których ponad siedem spędził w USA. Studia kończył w Rosji, parę lat tam pracował, robiąc w międzyczasie doktorat na jednej z szwedzkich uczelni. Po angielsku mówi prawie równie płynnie jak po rosyjsku...A dlaczego podjął pracę w Szwecji? Bo w USA mógł pracować wyłącznie naukowo, nie z pacjentami. Robienie nostryfikacji po ponad pięciu latach pracy w wąskiej specjalizacji nie wchodziło w grę.
Być może mama Twojej uczennicy ukończyła studia w Anglii lub któymś z tych niewielu krajów, których dyplomy Amerykanie uznają (zaznaczam, że nie mam o tym bliższego pojęcia, może z nikąd dyplomów nie uznają), ale wątpię, aby droga do prawa wykonywania zawodu w Polsce była dłuższa od amerykańskiej. Chyba, żeby chodziło o język.
To taka moja mała uwaga.
Poza tym, w pełni się zgadzam z Twoimi wątpliwościami.
Gdyby to ode mnie zależało, aktywność polityczna byłaby raczej obciążeniem niż atutem. Zwiększa ryzyko sprowadzenia do kraju jakiegoś fanatyka czy krzykacza, który nic pożytecznego nie będzie robił poza swoją bezużyteczną działalnością.
Wolałbym ludzi posiadających zawód, na który jest zapotrzebowanie na polskim rynku pracy od bojowników o wolność czegoś tam.
Co do fotografii trzylatka zaś to jej rola w debacie o migrantach jest dla mnie dowodem zgłupienia obecnej klasy politycznej Zachodu. Przecież to kpina, żeby poważni (niby) politycy podejmowali decyzje dotyczące milionów ludzi i miliardów euro pod wpływem chwili wzruszenia widokiem martwego dziecka na morskim brzegu!
A cóż to? Nie domyślali się, że w samej Syrii, ale i w Jemenie, Sudanie, Afganistanie i gdzie tam jeszcze, tysiące identycznych trzylatków zginęło od bomb, straciło rączki, nóżki czy zostało oślepionych?
Dopiero wzruszająca fotka im oczy otworzyła?!
Moją pierwszą reakcją nie było wzruszenie, ale zdumienie. Chłopczyk nie ma na sobie kamizelki ratunkowej. Podobno morze ją zmyło. Dziwne zatem, że nie zmyło innych części ubrania. Jakoś nie przychodzi mi do głowy taka opcja, że zabieram na przejażdżkę kajakiem po spokojnym jeziorze trzylatka, nie ubrawszy go przedtem w taką kamizelkę.
Kiedy patrzyłem na zdjęcia zrozpaczonego ojca, widziałem jedynie idiotę odpowiedzialnego za śmierć całej swojej rodziny i zasługującego na długoletnie więzienie.
Nb. wiele wskazuje na to, że zdjęcie było inscenizacją, z której prawdziwa jest jedynie śmierć chłopczyka. Też mnie to nie zdziwiło. Ot, zbieg okoliczności, pani fotograf się akurat przechadzała po plaży...Do tego debilne reportaże na temat okoliczności powstania zdjęcia. W szwedzkiej prasie ekscytowali się tym. "Wahałam się, czy robić to zdjęcie..." itp. brednie. Aha, poszła pani fotograf na plażę z tą policją, ale co do czego to się zawahała. A czegóż się pani fotograf na tym brzegu spodziewała, skoro już ją policja na ten spacer zaprosiła? Że algi będą fotografować albo szczątki średniowiecznego okrętu? Raczej wierzę w wersję, że dzieciaka przenieśli i ułożyli tak, aby wzruszał.
@Everyman
14 September, 2015 - 23:33
Muzułmanie są agresywni, bardziej agresywni niż Europejczycy, czy Amerykanie, którzy są przecież kulturalnym i mentalnym zlepkiem wielu nacji. Współcześni muzułmanie nie rozumieją politycznie-poprawnego pojęcia "tolerancji", dlatego, że ich "kultura i religia" są po prostu lepsze od judeo-chrześcijaństwa. I nie ma tutaj miejsca na dyskusję, dlatego, że muzułmanie takiej potrzeby "dyskusji o czymś oczywistym" nie widzą. Trzeba być szalonym, aby przyjmować do kraju ludzi, którzy nienawidzą gospodarzy, nie akceptują religii i kultury swoich dobroczy i głoszą "śmierć niewiernym".
Jak napisałem wcześniej, Europa popełnia spektakularne samobójstwo, jeśli Polacy nie otrzeźwieją to Polskę czeka podobny los.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Danz
15 September, 2015 - 22:30
Kwestią nierozstrzygniętą pozostanie, czy to "znamię" powstało samoistnie wskutek jakiejś wady genetycznej, czy zostało przyniesione z zewnątrz. Celowo, dalekosiężnym pomysłem.
Takie "ex oriente nigrum lux".