Aleksander Ścios: BELWEDER IDZIE NA WOJNĘ

 |  Written by ciociababcia  |  2


Po raz kolejny znajdujemy potwierdzenie, że określanie lokatora Belwederu mianem „malowanego prezydenta” lub przypisywanie mu „żyrandolowej” nieudolności, jest nie tylko aktem rażącej głupoty, ale powinno być podciągnięte pod zarzut celowej dezinformacji. 

Projekt ustawy o zmianie ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw, skierowany dziś przez Komorowskiego do Sejmu, to bodaj najgroźniejszy pomysł legislacyjny powstały w środowisku Belwederu, związany z budową reżimu prezydenckiego.

Jak już wielokrotnie przypominałem, od czasu objęcia stanowiska prezydenta, Bronisław Komorowski wykazuje zaangażowanie w bardzo szczególnym obszarze polityki. Obejmuje on sprawy bezpieczeństwa, wojskowości i służb specjalnych. Jedną z pierwszych inicjatyw ustawodawczych polityka PO, była nowelizacja ustawy o stanie wojennym oraz kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych. Na jej podstawie lokator Belwederu uzyskał prawo, by na wniosek Rady Ministrów wprowadzić stan wojenny lub stan wyjątkowy w sytuacji „szczególnego zagrożenia dla ustroju państwa” lub w przypadku  „działań w cyberprzestrzeni” – przy czym definicje tych zagrożeń nie zostały nigdy sprecyzowane, co pozwala ich autorom na dowolną interpretację. Uchwalona w ekspresowym tempie nowelizacja dawała  Komorowskiemu realne narzędzie, przy pomocy którego można np. anulować każdy niekorzystny werdykt wyborczy, lub zablokować zmiany groźne dla układu rządzącego.

Opiniując belwederski projekt, prof. dr hab. Andrzej Szmyt, ekspert ds. legislacji w Biurze Analiz Sejmowych, wyrażał poważne wątpliwość, co do potrzeby i kształtu proponowanej nowelizacji i zwracał uwagę, że termin „działania w cyberprzestrzeni” nie został w żaden sposób zdefiniowany i jest terminem „o nieustalonej treści normatywnej, raczej dość potoczną „zbitką pojęciową”. Zdaniem prof. Szmyta „prawne dookreślenie tego pojęcia ma istotne znaczenie, gdyż wiąże się z konsekwencjami w sferze praw i wolności człowieka i obywatela”.

Szereg propozycji prawnych oraz tzw. rekomendacji, zawarto w sztandarowym dziele belwederskich strategów – Strategicznym Przeglądzie Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN), w ramach którego powstały koncepcje dokonywanej już „reformy służb specjalnych” oraz  „reformy systemu dowodzenia siłami zbrojnymi” i „modernizacji technicznej i finansowania sił zbrojnych”.

Kilka legislacyjnych posunięć zwiększyło wpływy Belwederu na armię (w tak newralgicznych kwestiach, jak obsada najwyższych stanowisk, rozbudowa „potencjału obronnego” i modernizacja przemysłu zbrojeniowego) oraz dało podstawę do wdrożenia prezydenckiej „koncepcji kułaka”, w której znacząco ograniczono uprawnienia cywilnego wywiadu i kontrwywiadu, utworzono nową służbę (Narodowe Centrum Kryptologii) i umocniono formacje wojskowe. Przeprowadzone w ramach tego projektu roszady personalne, polegały na zastąpieniu złych, nieudolnych (lecz powiązanych z PO) szefów służb i ministerstw, ludźmi „drugiego szeregu”, równie bezbarwnymi, jak bezwolnymi wobec dyspozycji Belwederu. Nie tylko osłabiło to władzę Tuska i jego marionetkowych ministrów, lecz pozwoliło przesunąć centrum decyzyjne w sprawach bezpieczeństwa w stronę środowiska belwederskiego.

Gdy w następnych miesiącach powstawały kolejne regulacje prawne, w których poszerzano zakres władzy Belwederu nad siłami zbrojnymi, a cały system bezpieczeństwa narodowego III RP podporządkowano tzw. doktrynie Komorowskiego, stwierdzenie szefa BBN, iż – „wojsko to nasza polisa ubezpieczeniowa”, nabierało szczególnego znaczenia.

W ostatnich miesiącach uwaga Pałacu Prezydenckiego skoncentrowana była na kilku, podstawowych kwestiach:

- dokonania „konsolidacji przemysłu zbrojeniowego” oraz  zapewnienia finansowania budżetu MON na poziomie 2 proc PKB;

- przeprowadzenia nowelizacji ustawy o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego, w której zawarto procedury „uzupełnienia raportu” z Weryfikacji WSI,  przewidując również środki prawne mające ułatwić ponowną weryfikację żołnierzy i funkcjonariuszy tej służby;

- „domknięcia” reformy służb, przeprowadzonej według projektu prezydenckiego BBN, w której rząd Tuska próbował  nie dopuścić, by w nowym organie ds. kontroli służb – Komisji Kontroli Służb Specjalnych zasiadał przedstawiciel prezydenta. W konsekwencji takiego rozwiązania Komorowski zostałby pozbawiony wpływu na decyzje dotyczące służb oraz możliwości uzyskiwania istotnych informacji;

- dokonania tzw. reformy dowodzenia siłami zbrojnymi, w szczególności zaś „usprawnienia systemu kierowania obroną państwa w czasie wojny”.

W kontekście kombinacji operacyjnej o nazwie „afera podsłuchowa” warto zauważyć, że poprzedziło ją pewne znamienne wydarzenie. Na początku czerwca br. doszło do spotkania Tuska i Komorowskiego, „w sprawie zwiększenia wydatków obronnych” do poziomu proponowanego przez lokatora Belwederu. Po spotkaniu gen Koziej poinformował, że „najwięcej uwagi poświęcono kwestii zwiększenia nakładów na wzmocnienie systemu obronnego w perspektywie wieloletniej. Ustalono, że minister finansów przygotuje analizy możliwych sposobów realizacji tego zadania„. Gdy kilka dni później minister finansów stwierdził,, że „w przyszłym roku bardzo trudno będzie o podniesienie wydatków na obronę” i przypomniał, że w 2015 roku Polska musi zapłacić drugą transzę należności za myśliwce F-16 ( 5,5 mld zł) stało się oczywiste, że „doktryna Komorowskiego” może stać się papierowym humbugiem, a rząd nie zechce pompować dodatkowych pieniędzy w  „modernizację” sił zbrojnych. Sytuację lobby zbrojeniowego poprawi natomiast podpisana przed trzema dniami ustawa offsetowa, o której informowałem w poprzednim tekście.

W pozostałych kwestiach, projekty Belwederu są realizowane planowo.  1 stycznia br. weszła w życie ustawa wprowadzająca tzw. reformę dowodzenia i kierowania armią, w której m.in. zapisano, że w czasie pokoju armią dowodzi dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, a za misje i działania w czasie kryzysu jest odpowiedzialny dowódca operacyjny. Już wówczas, gen Koziej zapowiedział, że „obecnie prowadzone prace mają na celu doprecyzowanie przepisów kompetencyjnych i zadaniowych, których przyjęcie zwiększyłoby skuteczność przygotowywania określonych organów do kierowania obroną państwa oraz usprawniałoby sam proces kierowania obroną”.

1 lipca br. uczestnicząc w obchodach dziesiątej rocznicy powołania Dowództwa Operacyjnego, Komorowski zapowiedział skierowanie do Sejmu projektu ustawy, „która określi kompetencje naczelnego dowódcy na czas wojny”. W oficjalnym komunikacie MON pojawiła się zaś informacja,  że prezydencki projekt trafił już do Sejmu. Informacja (jak się okazało) nieprawdziwa, bo dopiero dziś Belweder ogłosił, że skierował projektustawy dotyczącej kierowania obroną państwa w czasie wojny. Można się domyślać, że potrzebowano kilku dni, by ustalić szczegółowy zakres władzy prezydenckiej.

Chcemy doprecyzować kompetencje naczelnego dowódcy sił zbrojnych” – ogłosił gen Koziej- „ Do dzisiaj mogą być one szeroko interpretowane jako przejmowanie przez naczelnego dowódcę wszelkich władczych kompetencji w stosunku do sił zbrojnych, czyli w istocie całkowite przejęcie roli i kompetencji ministra obrony narodowej„.

Co proponuje Komorowski? Wymienię tylko rzeczy najważniejsze, w kontekście budowy reżimu prezydenckiego.

Po pierwsze – to prezydent ma określać „w którym dniu rozpoczyna się czas wojny na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej”. On również postanawia o „dniu, w którym czas wojny się skończył”. Po drugie – to on ma kierować obroną państwa (we współdziałaniu z RM) w zakresie użycia sił zbrojnych. Po trzecie – wszystkie plany obronne i organizacyjne mają podlegać zatwierdzeniu przez prezydenta. Po czwarte – Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych zostanie wyznaczony przez prezydenta, a organem doradczym w „procesie kierowania obroną państwa” będzie Szef Sztabu Generalnego WP (powoływany również na wniosek prezydenta).

Nietrudno zrozumieć, że projekt zgłoszony przez Komorowskiego daje mu wręcz nieograniczone kompetencje na czas  wojny lub wprowadzenia stanu wojennego. Obrona państwa oraz użycie armii podczas działań wojennych zostaną całkowicie podporządkowane środowisku belwederskiemu.

Pytałem już: dlaczego od początku prezydentury Bronisław Komorowski kładzie tak wielki nacisk na rozszerzenie swoich uprawnień w tym szczególnym zakresie? Nie życzyłbym sobie, byśmy odpowiedzi na to pytanie musieli poszukiwać w przyszłych wydarzeniach.

Dziś jednak pojawia się jeszcze jedno, intrygujące pytanie: skąd lokator Belwederu czerpie pewność, że to on będzie beneficjentem tych ogromnych kompetencji?  Czy przedstawiając tak wyjątkowe projekty, ma już gwarancję zachowania drugiej  kadencji?

Aleksander Ścios 
bezdekretu.blogspot.com

http://www.polishclub.org/2014/07/10/aleksander-scios-belweder-idzie-na-...
 

5
5 (1)

2 Comments

Obrazek użytkownika ciociababcia

ciociababcia

Kontrowersyjny projekt ustawy o kierowaniu obroną państwa przesłano do Sejmu

Złożony przez BBN kontrowersyjny projekt ustawy o kierowaniu obroną państwa jest już w Sejmie – fot. BBN

Maksymilian Dura kontakt@defence24.pl
 
Zaproponowany przez BBN projekt „ustawy o zmianie ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw” już jest w Sejmie. Niestety ze wszystkimi, wskazywanymi przez nas wcześniej problematycznymi rozwiązaniami.

Jak określa się „czas wojny”?

W projekcie ustawy zajęto się w pierwszej kolejności określeniem ram czasowych obowiązywania konstytucyjnego terminu „czas wojny”. Wcześniej w ustawie z dnia 21 listopada 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej, w art.4a, ust.1, pkt 4 zawarto jedynie informację, że Prezydent RP: „postanawia, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, o wprowadzeniu albo zmianie określonego stanu gotowości obronnej państwa”.

Teraz zaproponowano dołożenie punktu 4a zakładającego, że Prezydent RP „w razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej postanawia, na wniosek Rady Ministrów, o dniu, w którym rozpoczyna się czas wojny na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. W tym samym trybie postanawia o dniu, w którym czas wojny kończy się”.

Niezdefiniowana różnica między dowodzeniem a kierowaniem

Po zaproponowaniu przez BBN:

  • dodania do punktu art. 4a, ust.1, pkt 4 – punktu 4b ustalającego, że Prezydent RP „kieruje obroną państwa, we współdziałaniu z Radą Ministrów, z chwilą mianowania Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i przejęcia przez niego dowodzenia”;
  • oraz do art. 4a, ust.1 – ustępu 1b „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej kieruje obroną państwa w zakresie dotyczącym użycia Sił Zbrojnych przy pomocy Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego

pojawił się problem ze zrozumieniem kto będzie w czasie wojny dowodził siłami zbrojnymi.

Przecież jeżeli Prezydent RP z pomocą Szefa Sztabu Generalnego WP kieruje siłami zbrojnymi to oznacza, że również nimi dowodzi. Tymczasem powinien to robić NDSZ z założenia najlepiej przygotowany do tego typu działań generał i trudno przypuszczać by Prezydenta RP wybierając go pozostawił obok siebie kogoś bardziej kompetentnego. Nie będzie na pewno taką osobą Szef Sztabu Generalnego WP, bo po zreformowaniu systemu dowodzenia i kierowania siłami zbrojnymi jego rola została ograniczona do doradzania i planowania, a więc nie będzie on przygotowywany do dowodzenia siłami tak jak „kandydat na NDZS”.

Może to też oznaczać zmianę dopiero co wprowadzonego zakresu obowiązków Sztabu Generalnego, a więc powrót do tego co było. Ale wtedy pozostanie pytanie, jak Szef Sztabu Generalnego będzie się przygotowywał do dowodzenia siłami zbrojnymi w czasie wojny, jeżeli w czasie pokoju przygotowuje się do tego tylko Dowódca Operacyjny RSZ, a po zmianach ustawowych również „kandydat na NDSZ”?

Jednych przygotowuje się do dowodzenia, a innych wyznacza się na dowódców

Kolejny kontrowersyjny zapis pojawił się w proponowanym przez BBN artykule 5a.1 (Kandydat na NDSZ „….przygotowuje się do realizacji zadań wynikających z kompetencji Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych, do czasu mianowania Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych lub wskazania przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej innej osoby przewidzianej do mianowania na to stanowisko”).

Brak zaimków: „jego” lub „go” w zwrocie: „…czasu mianowania…” oznacza bowiem, że osoba przygotowywana do roli NDSZ wcale nie musi być wyznaczona na to stanowisko. Tylko, w takim razie, po co założono kosztowne przygotowania „kandydata na NDSZ” obejmujące „…w szczególności udział w strategicznych grach i ćwiczeniach obronnych, planowaniu użycia Sił Zbrojnych do obrony państwa oraz w przygotowywaniu wojennego systemu dowodzenia Siłami Zbrojnymi.”.

Warto się również zastanowić, w jaki sposób kandydat na NDSZ będzie brał udział w w/w przedsięwzięciach. Jako obserwator, doradca, konsultant czy jako kontroler? O ile może się udać uzyskanie zgody na zapoznawanie się z dokumentami i procedurami „…odnoszącymi się do problematyki związanej z przygotowaniami obronnymi i obroną państwa…” (nawet jeżeli dotyczy to różnych ministerstw), o tyle proponowanie ich zmian przez kandydata na NDSZ, który przecież w czasie pokoju jest tylko kandydatem, może być już bardzo trudne (bo na jakiej podstawie inne ministerstwa mają te zmiany wprowadzać).

Nowi „wodzowie”

W propozycji by po art. 5 dodać art. 5a.3 („Rada Ministrów określi, w drodze rozporządzenia, właściwe podmioty i ich zadania w zakresie przygotowania osoby, o której mowa w art. 5 pkt 1a, do objęcia stanowiska Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych oraz sposób jej udziału w tych przygotowaniach, uwzględniając uprawnienia tych podmiotów do realizacji zadań związanych z obroną państwa oraz potrzebę zapewnienia warunków przygotowania tej osoby do realizacji zadań wynikających z kompetencji Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych”) trudno jest doszukać się jednego z podstawowych założeń reformy systemu dowodzenia i kierowania: „mniej wodzów więcej Indian”.

Stworzenie nieprzydatnego w czasie pokoju, nowego generalskiego stanowiska „kandydata na NDSZ” wraz z całym otoczeniem, sztabem, uprawnieniami i tzw. warunkami będzie kolejnym obciążeniem budżetu MON.

Definicja „Sił Zbrojnych” według BBN

BBN założył w nowej ustawie zmianę brzmienia Art.16 ust.2 ustawy z dnia 29 sierpnia 2002 r. o stanie wojennym oraz o kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasadach jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej na: „Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych dowodzi Siłami Zbrojnymi oraz innymi jednostkami organizacyjnymi, podporządkowanymi mu na podstawie decyzji Ministra Obrony Narodowej, stosownie do potrzeb obrony państwa”.

Porównując nowy zapis z poprzednim brzmieniem tego ustępu („Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych dowodzi Siłami Zbrojnymi oraz innymi podporządkowanymi jednostkami organizacyjnymi”) oraz uzasadnieniem nowej ustawy widać, że BBN proponuje tak naprawdę likwidację tego, czym kiedyś z założenia miał być Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych.

BBN wnioskuje bowiem by w podporządkowaniu NDSZ pozostawały jedynie te wojska, które są niezbędne do prowadzenia działań i które są wskazane przez ministra ON. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego w proponowanej przez BBN ustawie pozostawiono zapis „NDSZ dowodzi Siłami Zbrojnymi”, co jednoznacznie wskazuje na całe Siły Zbrojne. Czyżby reformatorom zabrakło odwagi, by napisać konkretnie, że „Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych dowodzi wyznaczoną mu przez ministra Obrony Narodowej częścią Sił Zbrojnych”?

Błędem wydaje się też być wskazanie, że to Minister Obrony Narodowej ma decydować, jakie jednostki organizacyjne będzie mógł wykorzystywać NDSZ. Poprzedni zapis miał głęboki sens, ponieważ jednostki organizacyjne przydatne dla NDSZ wcale nie muszą pochodzić z MON (stąd nie wskazano kto je ma mu podporządkowywać). Należy się teraz zastanowić, czy wskazany konkretnie Minister ON ma kompetencję do przekazania np. Marynarce Wojennej sił Morskiego Oddziału Straży Granicznej lub elementów „pozamilitarnej części systemu obronnego państwa”.

Kosztowne reformy gabinetowe

W ciągu ostatnich trzech lat podjęto kilka strategicznych decyzji odnośnie systemu obronnego naszego państwa. Z części z nich MON już się wycofuje, po cichu je poprawiając (zadania Sztabu Generalnego, Narodowe Siły Rezerwy itd.), ale najnowszy projekt ustawy, który pojawił się w Sejmie pokazuje, że twórcy zmian pracują dalej. Niestety to, co w innych państwach jest procesem wieloletnim, poprzedzonym konsultacjami i symulacjami – u nas nadal realizuje się jedną, często bardzo szybko wprowadzoną decyzją.

Coraz więcej oficerów chcących zachować anonimowość zaczyna ujawniać, że spowodowało to ogromne zamieszanie organizacyjne, ale jak na razie nikt oficjalnie nie interesuje się skutkami finansowymi takich „reform”. Teraz będzie do tego okazja, ponieważ powołanie „kandydata na Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych” i stworzenie mu warunków do ustawowego działania pociąga za sobą łatwe do wyliczenia koszty. Nieprawdą jest więc to, co zapisano w uzasadnieniu ustawy właśnie przesłanej do Sejmu, że: „Wejście w życie projektowanej ustawy nie pociąga za sobą skutków finansowych dla budżetu państwa”.

http://www.defence24.pl/analiza_kontrowersyjny-projekt-ustawy-o-kierowan...

_________________
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Obrazek użytkownika ciociababcia

ciociababcia

Aleksander Ścios: OFFSET – CZYLI JAK ZAROBIĆ NA DRUGĄ KADENCJĘ.

Bez Dekretu

Podpisanie przez lokatora Belwederu nowej ustawy offsetowej,  to najważniejsze wydarzenie ostatnich dni. Ponieważ temat przekracza obszar medialnych wrzutek i jest bardziej skomplikowany od rezonowania kombinacji pt. afera podsłuchowa, nie został odnotowany przez „nasze” media, a tym bardziej, nie spotkał się z reakcją opozycji. To dostatecznie dobra rekomendacja, by zaprezentować go na moim blogu.

Zdjęcie za http://forsal.pl/

Zdjęcie za http://forsal.pl/

Nie chcąc zanudzać czytelników nadmiarem szczegółowym informacji, wskażę jedynie, że nowa ustawa o niektórych umowach kompensacyjnych zawieranych w związku z umowami dostaw na potrzeby obronności i bezpieczeństwa państwa oraz niektórych innych ustaw (jak brzmi jej pełna nazwa), dotyczy zamówień „niezbędnych dla bezpieczeństwa państwa”. Zgodnie z nowymi regulacjami, za realizację offsetu będzie odtąd odpowiedzialne Ministerstwo Obrony Narodowej, a nie (jak dotychczas) Ministerstwo Gospodarki. Druga istotna zmiana polega na odejściu od zasady, iż offset ma wspierać rozwój polskiej gospodarki. Od dziś  nowe umowy offsetowe przede wszystkim „mają służyć ochronie podstawowych interesów bezpieczeństwa państwa” i nie będą ograniczane interesem ekonomicznym. Oznacza to, że offset zmieni charakter z czysto ekonomicznego (jako czynnik kompensujący wydatki państwa poniesione za granicą) na obronny.

Jak wyjaśnia portal defence24.pl „od wejścia podpisanej 7 lipca w życie ustawy za offset będzie się uznawać współpracę między Skarbem Państwa a kontrahentem zagranicznym w celu zapewnienia polskiemu potencjałowi przemysłowo – obronnemu zdolności „niezbędnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa”, o charakterze produkcyjnym czy remontowym, a także transferu technologii. Wcześniej umowa offsetowa miała zapewnić udział zagranicznych dostawców w restrukturyzacji i rozwoju gospodarki Rzeczypospolitej Polskiej.”

Zdaniem twórców, nowa ustawa ma służyć „dostosowaniu  do wymogów prawa unijnego” i prowadzić do „wzmocnienia sił zbrojnych i krajowego przemysłu zbrojeniowego”. Gdyby III RP była państwem prawa i demokracji, zaś rządy sprawowali reprezentanci polskiej rację stanu – zapewne tak można byłoby interpretować niektóre zapisy ustawy. W hybrydzie PRL-u, to propagandowa mrzonka.

Ustawa offsetowa ma w zasadzie jedno, praktyczne zastosowanie. Od tej chwili MON (a właściwie ludzie zarządzający zbrojeniówką oraz grupa wyższych oficerów zajmujących się zakupami uzbrojenia) otrzyma prawo dokonywania transakcji według własnego uznania. Kryterium nazwane szumnie „podstawowym interesem bezpieczeństwa państwa” jest bowiem tyleż pojemne, jak nieprecyzyjne. W warunkach III RP, gdzie stanowisko szefa MON zajmuje kompletny ignorant, a o polityce zbrojeniowej decydują belwederscy „stratedzy”, ustawa offsetowa jest ogromnym prezentem legislacyjnym na rzecz lobby zbrojeniowego.

Prezentem wielce kosztownym, bo tylko w tym roku „plan modernizacji technicznej” sił zbrojnych przewiduje wydanie ponad 8 mld zł na zakup nowych rodzajów broni. Jeśli zaś Komorowskiemu uda się zdyscyplinować rząd Tuska, można liczyć, że od przyszłego roku budżet ten wzrośnie.

Prace nad ustawą trwały od 2012 roku, a jej zapisy usankcjonowały wiele z dotychczasowych praktyk MON, w tym dokonywanie zakupów bez offsetu. W ten sposób zakupiono w ubiegłym roku 307 Rosomaków czy używane czołgi Leopardy. Być może za kilka lat dowiemy się o okolicznościach, w jakich zawarto te umowy. Nie jest też tajemnicą, że przekazanie uprawnień do MON oznacza nieuchronną eliminację offsetu z umów zbrojeniowych. Stanie się tak z korzyścią dla tych, którzy sprzedają i kupują uzbrojenie, choć niekoniecznie z korzyścią dla państwa.

Ustawa otwiera ogromne pole do nadużyć i korupcji. Jeśli bowiem offset jest wkalkulowany w cenę każdego sprzętu wojskowego, a kontrahent  go nie chce, oznacza to, że uczestnicy negocjacji mają „do podziału” określoną kwotę. Sprzedawca dostanie zatem premię za przygotowanie korzystnej umowy, kupujący otrzyma zaś cenne „suweniry” itp. dowody  wdzięczności. Jak i do kogo one trafią, zostanie okryte tajemnicą negocjacji handlowych.

Warto zauważyć, że ustawa wchodzi w życie w tym samym czasie, gdy w ramach tzw. konsolidacji przemysłu zbrojeniowego powołano Polską Grupę Zbrojeniową. Już na początku tego roku rząd zdecydował o wniesieniu udziałów 12 spółek należących do Skarbu Państwa do nowoutworzonej spółki PGZ SA. Docelowo ma ona liczyć ok. 30 podmiotów i będzie podlegać ministrowi skarbu. Szef MON stwierdził wówczas, iż „konsolidacja przemysłu obronnego jest konieczna, aby realizować wielkie zamówienia zbrojeniowe”. Proces ten ma zakończyć się jesienią br.

Ponieważ po udanym przeprowadzeniu „konsolidacji” MON utraci realne wpływy na przemysł zbrojeniowy (pozbędzie się kontroli nad zakładami wojskowymi), staje się oczywiste, że zapisy ustawy offsetowej są fikcją. O zakupach broni nie będą decydowali urzędnicy ministerialni, lecz przedstawiciele lobby zbrojeniowego. Tam też trafią pieniądze przeznaczone na „modernizację sił zbrojnych” – dokonywaną według projektów Belwederu i futurystyczno-propagandowej wizji pod nazwą ”doktryna Komorowskiego”. Można się spodziewać, że przy umiejętnym rozgrywaniu różnych straszaków i demagogicznych haseł, będą to największe pieniądze, jakie wypłyną z budżetu III RP w najbliższych latach.  Posłużą one nie tylko umocnieniu lobby zbrojeniowego ( w którym główną rolę będą odgrywali ludzie związani z byłymi WSI)  i utrwaleniu władzy komunistycznych trepów nad siłami zbrojnymi, ale będą jednym z najważniejszych „grantów” stabilizujących reżim prezydencki.

Linki:

Aleksander Ścios 
bezdekretu.blogspot.com

Źródło: http://bezdekretu.blogspot.com/2014/07/offset-czyli-jak-zarobic-na-druga.html, .

http://www.polishclub.org/2014/07/09/aleksander-scios-offset-czyli-jak-z...

_________________
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Więcej notek tego samego Autora:

=>>