Bez szans na porozumienie (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
Rozbieżne cele polityczne, różnice mentalnościowe obu  narodów oraz uprzedzenia polityków miały decydujący wpływ na brak porozumienia polsko-czechosłowackiego w okresie międzywojennym.
 
          Po agresji czeskiej w styczniu 1919 roku (usankcjonowanej decyzją Ententy o przyznaniu Pradze Śląska Cieszyńskiego) oraz wrogiej Polsce polityce rządu czechosłowackiego latem 1920 roku stosunki polsko-czechosłowackie stały się lodowate. Praga utrzymywała bliskie stosunki z Moskwą, wspierała także antypolskie stronnictwa ukraińskie, Warszawa z kolei sympatyzowała z Węgrami, których obawiali się Czesi, tworząc z Rumunią i Jugosławią tzw. małą ententę. Porozumienie to stanowiło ważny instrument wzmacniający polityczne i ekonomiczne wpływy Pragi w Europie Środkowo-Wschodniej.
 
         Rywalizując z Warszawą władze czechosłowackie starały się ograniczyć prawa mniejszości polskiej na Śląsku Cieszyńskim. Przeprowadzony w 1921 roku spis powszechny został sfałszowany, a Polaków otwarcie zachęcano do deklarowania stworzonej ad hoc narodowościowej kategorii „Ślązaków”. Wskutek tych manewrów obniżono o ponad połowę liczbę Polaków na Śląsku Cieszyńskim.
 
        Czechosłowacja nie przywiązywała większego znaczenia do kontaktów z Polską, a wieloletni prezydent – Tomasz Masaryk w rozmowie z brytyjskim dyplomatą w 1925 roku otwarcie przyznał, iż „prawdziwy problem europejskiego pokoju leży w polskich granicach i w znalezieniu sposobu na to, by zharmonizować te granice z faktami bez następnej wojny. Był więc gotowy zapłacić na ugruntowanie pokoju w Europie polskimi terenami na wschodzie i zachodzie.
 
         Przejęcie władzy w Polsce w 1926 roku przez Józefa Piłsudskiego wzmocniło nad Wełtawą obawy przed ewentualną rewizją granicy na Śląsku Cieszyńskim. Władze w Warszawie  nie miały takiego zamiaru, a w wywiadzie dla francuskiego „Le Martin” w kilka dni po zamachu Józef Piłsudski podkreślił, iż „nie pragniemy niczego, żadnej zmiany terytorialnej. Chcemy żyć i wzmacniać się w pokoju”.
 
        Strona polska powracała co pewien czas do prób nawiązania bliższej współpracy, ale czechosłowaccy politycy nie wykazywali większego tym zainteresowania. Gorzej – czechosłowackiemu ministrowi spraw zagranicznych Edwardowi Beneśowi zdarzało się czynić aluzje w sprawie poparcia niemieckich roszczeń do Gdańska i Pomorza Gdańskiego.
 
         Po przejęciu władzy w Niemczech przez Hitlera, Warszawa ponownie zaoferowała Pradze współpracę na rzecz powstrzymania potencjalnej ekspansji niemieckiej. „Wydawało się, że potrafimy się z nimi dogadać, – pisał polski szef dyplomacji Józef Beck – już miałem jechać do Pragi, ale Beneś się wykręcił. Brak mu odwagi, boi się z nami związać. To drobny przemądrzały człowiek”. Przywódcy Czechosłowacji zakładali, iż rewizjonizm niemiecki skierowany zostanie przeciwko Polsce, a nie Czechosłowacji.
 
        W obliczu niechęci Pragi do zacieśnienia współpracy oraz braku gotowości Francji do podjęcia zdecydowanej akcji przeciwko Hitlerowi, Józef Piłsudski postanowił doprowadzić do normalizacji stosunków z Niemcami, czego efektem była podpisana w styczniu 1934 roku w Berlinie deklaracja o niestosowaniu przemocy we wzajemnych stosunkach. Hitler nie zamierzał podpisać podobnego dokumentu z Pragą. Niespodziewanie dla dyplomacji czechosłowackiej Praga stała się najbardziej zagrożona niemieckim ekspansjonizmem.
 
         Niezależnie od rozbieżnych koncepcji politycznych na przeszkodzie zbliżenia polsko-czechosłowackie stały – jak trafnie zauważa Michał Przeperski – negatywne stereotypy, wynikające z głębokiej niewiedzy obu narodów na temat drugiej strony.  W prasie czeskiej bardzo często przedstawiano Polaka jako „szlachcica, obfitych kształtów, z charakterystycznym nakryciem głowy – czapką krakuską, podobną do rogatywki”. W zależności od kontekstu miał on symbolizować agresję, awanturniczość, zapalczywość lub zuchwałość. Nie bez kozery jedno z czeskich przysłów brzmi następująco: „U nas nie ma polskiej samowoli, ale jedna mocna wola”.
 
         Z kolei w polskiej prasie Czesi oceniani byli jako drapieżni, goniący za „postępowością” na pokaz, przekonani o własnej wyższości nad innymi słowiańskimi narodami. Zarzucano im także antykatolicką fobię. „Czesi pozostali tym, czym od wieków byli: - pisał A. Duda, polski publicysta – podszywaczami, kondotierami obcej siły, „podstrojkami” obcej potęgi i firmy”. Czechosłowacja uważana była jako „kraj rządzony przez masonerię”, co podnoszone było najczęściej przez publicystów obozu narodowego. W latach 30. uznawano ją natomiast powszechnie za „lotniskowiec Związku Sowieckiego”.
 
        Charakterystyczna jest ewolucja sympatii do Czechów przez znanego pisarza i publicystę Adolfa Nowaczyńskiego, należącego do największych zwolenników zbliżenia obu narodów, za co został uhonorowany przez Masaryka wysokim odznaczeniem państwowym. „Dopiero galopujące wprost  wzmaganie się sympatii sowieckich w Czechach – pisał w 1937 roku – zaczęło mnie rozczarowywać na dobre. Następca bowiem prezydenta Masaryka odznacza się szczególniejszą niechęcią do całej polskiej elity dyplomatycznej i politycznej oraz równie negatywnym stosunkiem do Polski”.
 
          O ile jednak sprawy polityczne i militarne decydowały o negatywnym opisie Czechów w polskiej prasie, to jednocześnie doceniano osiągnięcia gospodarcze Czechów. Paradoksalnie w dokumentacji czeskiego koncerny Skody odnaleziono dowody na wysoką jakość polskiej administracji. W jednym z raportów handlowych zaznaczono, iż administracja państwowa i samorządowa w RP jest nieprzekupna, przedstawiciele władz targują się o każdy grosz i niechętnie udzielają koncesji przemysłowi czechosłowackiemu”.
 
         Należy zgodzić się z opinią Marka Kornata, iż „świat pojęć politycznych, którego spadkobiercami w Polsce byli zarówno Piłsudski, jak i Beck – pozostawał dla Czechów niezrozumiały, podobnie jak mało zrozumiały dla Polaków był czeski „realizm”, mający silne podłoże „organicznikowskie”.
 
CDN.
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>