
DZ: Od pewnego czasu pomimo tego, że zajmuje się Pan polityką a członkowie Pana partii zajmują najwyższe stanowiska w Państwie oraz UE, przedstawia się Pan jednak jako biopolityk. Co to jest biopolityka i czym różni się od polityki?
BP: Wie Pan termin „biopolityka” jako taki w 1971 roku wymyślił francuski filozof, historyk, socjolog i homosekualista Michel Foucault. Wychowany został w opartej na tradycyjnych wartościach rodzinie. To on po raz pierwszy używając nauki rozpoczął poszukiwania jak zmienić tradycyjne społeczeństwo by on nie czuł się w nim dyskryminowany. Lecz biopolityka jako taka zaczęła się dużo wcześniej. Śledząc historię ludzkości właściwie w każdym z totalitaryzmów dostrzeżemy jej namiastki a czasem była ona fundamentem tych systemów. Polityka natomiast obejmuje jedynie troskę o dobro wspólne podczas gdy biopolityka dynamicznie zmienia pojęcie dobra wspólnego. Dzięki temu zmienia także całe społeczeństwo. To inżynieria społeczna lub architektura społeczna. Pan nie zauważył, że od wielu lat w Europie i na świecie nie mamy już do czynienia z jakąś polityką lecz z czyms więcej czyli biopolityką.
DZ: Mówiąc zatem o twórcy pojęcia „biopolityka” ma Pan na myśli tego samego człowieka, który w 1958 roku musiał uciekać z Warszawy zaraz po tym, jak Służba Bezpieczeństwa sprowokowała intrygę angażując w tym celu pięknego chłopca i przysyłając mu go jako kochanka?
BP: Tak to ten sam człowiek. Intryga ta w pewnym momencie zablokowała jego karierę. Lecz to były zamierzchłe czasy o których dziś nie warto wspominać. Taka opowieść o historii, gdzie tłem stałby się życiorys Michela Foucaulta, siłą rzeczy musiałby nas zaprowadzić do jakiś dziwnych układów, stowarzyszeń i grup nacisku a potem do masonerii i do jakiegoś konfliktu wewnętrznego. A przecież nie chcemy wierzyć w to, że masoneria miała lub ma cokolwiek do powiedzenia w polityce. Tym bardziej teraz w XXI wieku gdzie o polityce decydują w demokratycznych wyborach obywatele.
DZ: Czym jest zajmuje się zatem biopolityka w XXI wieku?
BP: Aby właściwie zrozumieć czym ona jest i czym dziś się zajmuje biopolityk trzeba odpowiedzieć sobie na następujące pytanie:
Jaki ostateczny sens ma rozdzielenie macierzyństwa od kobiecości? Jaki sens ma oddzielanie małżeństwa od kobiety i mężczyzny? Jaki sens ma oddzielenie seksu od prokreacji, relacji podstawowych pomiędzy dziećmi oraz rodzicami, seksu biologicznego od seksualności człowieka w ogóle? Po co to wszystko?
Biopolityka od wielu lat zajmuje się właśnie tym.
DZ: Czyli twierdzi Pan, że ten rodziaj polityki jest uprawiany z powodzeniem od kilkudziesięciu lat? Dlaczego?
BP: Wie Pan biopolityka pojawia się zawsze tam, gdzie są pieniądze. Duże pieniądze oraz władza. Aby ją utrzymać nie można być tylko „zarządcą”, który musi się liczyć z tym, że pewnego dnia straci władzę, którą już posiadł. Dlatego biopolityka nakazała rewolucję obyczajową, masową produkcję środków antykoncepcyjnych chemicznych oraz mechanicznych. To biopolityka rozpropagowała na taką skalę aborcję chirurgiczną, którą dziś można wykonywać w bezpiecznych warunkach i to ona zajmuje się promocją środków wczesnoporonnych, zachęca do dyskusji o wolności człowieka. To dzięki biopolityce kobiety dziś mogą mówić o jedynej indywidualnej własności jaką w sobie odkryły: macicy.
DZ: Czyli biopolityki nie ma tam, gdzie w polityce dominują chrześcijanie?
BP: Ma Pan rację. Jeżeli zadbamy o właściwe relacje pomiędzy kobietą i mężczyzną zadbamy o to, by właściwie wychować do miłości automatycznie znika ten tajemniczy termin. Zupełnie nas nie dotyczy. Kiedy jednak tą jedną z podstawowych relacji zaczniemy rozrywać i niszczyć wchodzimy już na nieco wyższy level rozgrywki. Chrześcijaństwo walkę tą rozgrywa we wnętrzu – jak oni to mówią – w sercu. My wynosimy ją na światło dzienne i rozgrywamy tak, jak chcemy, a nie tak, jak czyni to chrześcijaństwo posłuszne normom moralnym.
DZ: W rzeczywistości takie dyskusje są raczej dyskusjami ideologicznymi, o których słyszymy w telewizji. Życie tymczasem ma swoje własne - utarte już ścieżki. Czy biopolityka nie liczy się z tym, że wolność człowieka nie jest magią?
BP: Mówiąc o biopolityce wchodzimy w inny zakres logiki czyli w logikę władzy oraz dominacji. Biopolityka odsłania przed nami nowy porządek. Ten porządek siłą rzeczy musi być totalitarny bo jest jednocześnie polityczny oraz antropologiczny. To totalitaryzm biopolityczny, który nie koncentruje się już na zdrowiu psycho-duchowym lub integracji człowieka lecz na wyglądzie zewnętrzym ludzkich ciał, wyolbrzymiając przy tym do granic możliwości seksualność człowieka w stopniu o jakim wspomniany wyżej Foucault nawet bał się pomyśleć.
Aby ujawnić prawdziwy zakres biopolityki wszyscy musimy stać się jednakowi przynajmniej pod jednym względem:
Iluzji tego, że perfekcyjna jednakowość pozwoli zażegnać wszelkie konflikty międzyludzkie, wojny, wzajemne pretensje o przebieg historii, biedę, głód i tyle problemów ile mogła do tej pory pomieścić i opisać encyklopedia.
DZ: Czytałem książkę, którą Pan przed wywiadem mi zarekomendował „Like a Virgin” autorstwa Aarathi Prasad. Przyznam szczerze, że publikacja ta może spędzić sen z powiek na zawsze.
BP: Specjalnie poleciłem ją Panu aby rozumiał Pan to, z czym będzie miał Pan do czynienia w niedalekiej przyszłości i przyłączył sie do nas. Ta książka pozwala przynajmniej częściowo wyobrazić sobie coś do tej pory niewyobrażalnego. Dzięki biopolityce świat stanie się miejscem szczególnym. Miejscem magicznym gdzie wszyscy będą mieli obowiązek pod groźbą przeprowadzenia na nich rozmaitych zabiegów posiadania wszystkich dostępnych atrybutów seksualnych. Czyli kobiety i mężczyźni będą posiadali po równo po jednym penisie i po jednej vaginie. W przyszłości, kto to jeszcze wie, może po dwie/dwa albo nawet trzy. Mężczyźni zatem przynajmniej raz w życiu będą musieli zajść w ciążę a następnie doświadczyć tych samych bólów porodowych co kobiety. Kobiety przynajmniej raz w życiu będą miały prawo dokonać autentycznego zapłodnienia mężczyzny. Po tym zdecydują kim chcą być. O tym mówił już kilka lat temu profesor Jan Hartman choć nikt nie brał jego słów na poważnie.
DZ: Lecz to o czym Pan mówi jest raczej chore.
PB: Chore? Terminem chore to mógł Pan oceniać wyczyny senatora Pasikowskiego, posłanki Grodzkiej, Rafalali, posła Biedronia, kobiety z brodą na Eurowizji. To wszystko jest chore lecz to tylko etap przejściowy. Nieodległa przyszłość, do której prowadzi właśnie biopolityka, nie będzie już odczytywana jako „chora”. Wiem, wiem. Faceci póki co nie mają jeszcze macic i jeszcze nie rodzą a kobiety nie mają penisów oraz tych samych możliwości dokonywania zapłodnienia. Ale to jest właśnie prawdziwa niesprawiedliwość społeczna! Od czasu do czasu nawet dziennikarka Moniki Olejnik o niej wspomina cytując Engelsa. Ból bycia kobietą i niemoc stania się mężczyzną zauważyło już zbyt wielu filozofów.
DZ: Czyli prawdziwą twarz biopolityki będzie można zobaczyć po okresie przejściowym jakim jest presja środowiska LBGT i gender? To one zaprowadzą nas w końcu do tego aby odkryć odpowiedni rezultat wszystkich wysiłków biopolityki?
BP: W Szwecji tylko dzięki religii M. Lutra możemy już mówić o prawdziwej religii świeckiego państwa. To nowa forma ideologicznego komunizmu lub „równości rodzajowej” we wszystkich możliwych aspektach ludzkiego życia. Bogactwo terminologii zostało wymyślone tylko po to, aby zatrzeć prawdziwy cel doświadczenia dokonywanego na ludzkości.
System jaki właśnie tam zastosowała biopolityka to "system podniet i antypodniet" tylko po to, aby na początku zrobić coś tak absurdalnego jak ustanowienie urlopu rodzicielskiego 50 procent na 50. Szwecja to od wielu lat specyficzne pole naszych eksperymentów dokonywanych w przedszkolach. Aby biopolityką doprowadzić do rezultatu końcowego używamy tam zaimka „hen” – ono na określenie dzieci. Mówimy do nich zwracając się wprost: To coś”. http://www.traditia.fora.pl/tematy-ktore-nurtuja-bulwersuja-i-wprost-szokuja,66/szwecja-bezplciowe-przedszkole,5716.html
To tam począwszy od lat siedemdziesiątych, dzięki biopolityce, stopniowo daliśmy podstawę do dzisiejszych studiów nad gender. Dzięki temu w 2012 włączyliśmy nazwę „gender” do encyklopedii. Wyobrażał Pan sobie kiedyś przedszkole gdzie dominującą rolę odgrywa macierzyństo feministyczne? Nie? Opisał je nawet Time w grudniu ubiegłego roku w ten sposób:
„Wchodząc do przedszkola odnaleźć można wielkie pudła zabawek, lecz w wielokolorowych salach dominują przede wszystkim „zabawki neutralne” takie jak dinozaury i klocki Lego. Biblioteka została specjalnie dopasowana w ten sposób, aby książki zawierały te same historie bohaterów męskich i żeńskich opisanych tak samo. W salach odnajdziemy po równo kostiumy piratów i księżniczek. Dziewczynki i chłopcy mają obowiązek nosić je na zmianę w ten sposób, że chłopiec jeśli chce być pół godziny piratem, to zaraz potem musi przez pół godziny wcielić się także w księżniczkę”.
DZ: Kto wymyślił że dziecko musi być przez ten sam czas piratem i księżniczką lub mamą i tatą na zmianę? Kto wymyślił to, że zabawki neutralne muszą zajmować w sali przedszkolnej miejsce bardziej wyeksponowane niż zabawki przypisane w jakiś sposób danej płci?
BP: Wszyscy. To jest w stanie wstanie wymyśleć każdy. Wiadomo, że przy układaniu takiego a nie innego programu przedszkolnego nie kierujemy się nauką, biologią, genetyką ani nawet zdrowym rozsądkiem. Kierując się tym wszystkim nigdy nie moglibyśmy w ten sposób zorganizować przedszkola. Wiadomo, że różnic płciowych nie odnajdziemy tylko w budowie narządów płciowych. O tym wie każdy. To dzieci od wieków same dobierały zabawki odpowiadające ich własnej płci ponieważ dziewczynki i chłopcy, kobiety i mężczyźni poznają świat w inny, odrębny i niezależny od siebie sposób. Od wieków wiadomo jest, że mama lepiej zajmie się noworodkiem niż mężczyzna.
Lecz tutaj nie chodzi o naukę. Chodzi o to aby wytworzyć nową religię – nieznaną do tej pory świecką religię gender. Aby stać się religią musi posiadać swoje własne irracjonalne dogmaty jako przeciwieństwo dogmatów katolickich. To według tych dogmatów chcemy udowodnić to, że mężczyzna, kobieta oraz różnice pomiędzy nimi są tylko wytworem środowiska, kultury i mentalności. Teraz dzięki temu, że w wyniku kilku krwawych rewolucji posiedliśmy władzę oraz pieniądze, dzięki biopolityce, stworzenie stworzymy zupełnie od nowa. To tworzenie prawdziwego antystworzenia. Dochodzimy do tego stopniowo, systematycznie i cierpliwie dzięki tolerancji i obowiązkowi bycia jednakowym.
DZ: Dlaczego większość ludzi nie orientuje się w tym, co naprawdę czyni z nich biopolityka? Przecież to wszystko jest chore.
PB: Nie chcę Panu wyjaśniać ogólnych przyczyn. Są one zbyt oczywiste aby ich nie widzieć. W wypadku w/w przedszkoli robimy to dość sprytnie. Aby przekonać rodziców a właściwie nawrócić ich do uwierzenia w te idee gromadzimy na sali całe rodziny. Siadają one tworząc okrąg. Na tablicy rysujemy najpierw jeden zbiór zawierający jakieś przedmioty a później dzielimy go na dwa zbiory niepełne i mówimy tak:
„Te po prawej stronie są przeznaczone dla dziewczynek te po lewej dla chłopców. Chcecie aby wasze dziecko pozostało zamknięte na zawsze w jakimś zbiorze niepełnym? Czy wolelibyście aby samo odkryło zbiór pełny czyli ten połączony?”
To zazwyczaj działa. Jest GENIALNE i w 100 procentach daje efekt. Rodzice są postawieni przed „logiką konsekwencji ekstremalnych” i nie są w stanie się obronić. Pytanie jest bowiem bardzo proste:
„Dlaczego mamy dzielić coś na pół i zadawalać się jedynie jakąś częścią, którą i tak jesteśmy zmuszeni wybrać skoro dzięki technologii i nauce jesteśmy w stanie posiadać wszystko? Jesteśmy w stanie mieć brodę i piersi kobiety jednocześnie?
W braku różnic nie istnieją żadne ograniczenia albo przykazania. Tak samo jak nie istnieją one w pysze człowieka podłechtanej fantazją.
DZ: lecz przyzna Pan, że chrześcijanie podjęli z wami walkę na różnych frontach.
PB: Cóż z tego skoro wciąż przegrywają. Po pierwsze nie zdają sobie sprawy z tego, że to biopolityka a oni tymczasem używają politycznych maczug. Gdyby chcieli zachować choć trochę swojej kultury skupiliby się raczej na kreowaniu wysp, przylądków autentycznego człowieczeństwa, tworzeniu nowych zakonów gdzie można byłoby autentycznie doświadczyć czym jest męskość kobiecość oraz wspólnota do której tak tęsknią. Używając historii i ucząc się jej zwyciężyliby. Lecz wówczas musieliby wesprzeć Kościół, który musiałby autentycznie zając się materialną, społeczną, psychologiczną oraz duchową ochroną rodzin, męskości oraz kobiecości. Tylko że został on poddany przez nas destrukcyjnej sile odśrodkowej z którą nie może sobie poradzić. To my odsuwamy chrześcijan od polityki i zamykamy w zakrystii i większość z nich autentycznie boi się. Chrześcijanie nie są już jednością…
…………………………………………………..
Dialog nie jest prawdziwy. Wszelkie podobieństwo do osób oraz zdarzeń jest niezamierzone a opisane wydarzenia nigdy nie miały miejsca. Ponadto nie istnieje żaden biopolityk, który ośmieliłby się udzielić takiego wywiadu. Nawet gdyby go udzielił, wywiad powyższy nie zostałby nigdy upubliczniony...
BP: Wie Pan termin „biopolityka” jako taki w 1971 roku wymyślił francuski filozof, historyk, socjolog i homosekualista Michel Foucault. Wychowany został w opartej na tradycyjnych wartościach rodzinie. To on po raz pierwszy używając nauki rozpoczął poszukiwania jak zmienić tradycyjne społeczeństwo by on nie czuł się w nim dyskryminowany. Lecz biopolityka jako taka zaczęła się dużo wcześniej. Śledząc historię ludzkości właściwie w każdym z totalitaryzmów dostrzeżemy jej namiastki a czasem była ona fundamentem tych systemów. Polityka natomiast obejmuje jedynie troskę o dobro wspólne podczas gdy biopolityka dynamicznie zmienia pojęcie dobra wspólnego. Dzięki temu zmienia także całe społeczeństwo. To inżynieria społeczna lub architektura społeczna. Pan nie zauważył, że od wielu lat w Europie i na świecie nie mamy już do czynienia z jakąś polityką lecz z czyms więcej czyli biopolityką.
DZ: Mówiąc zatem o twórcy pojęcia „biopolityka” ma Pan na myśli tego samego człowieka, który w 1958 roku musiał uciekać z Warszawy zaraz po tym, jak Służba Bezpieczeństwa sprowokowała intrygę angażując w tym celu pięknego chłopca i przysyłając mu go jako kochanka?
BP: Tak to ten sam człowiek. Intryga ta w pewnym momencie zablokowała jego karierę. Lecz to były zamierzchłe czasy o których dziś nie warto wspominać. Taka opowieść o historii, gdzie tłem stałby się życiorys Michela Foucaulta, siłą rzeczy musiałby nas zaprowadzić do jakiś dziwnych układów, stowarzyszeń i grup nacisku a potem do masonerii i do jakiegoś konfliktu wewnętrznego. A przecież nie chcemy wierzyć w to, że masoneria miała lub ma cokolwiek do powiedzenia w polityce. Tym bardziej teraz w XXI wieku gdzie o polityce decydują w demokratycznych wyborach obywatele.
DZ: Czym jest zajmuje się zatem biopolityka w XXI wieku?
BP: Aby właściwie zrozumieć czym ona jest i czym dziś się zajmuje biopolityk trzeba odpowiedzieć sobie na następujące pytanie:
Jaki ostateczny sens ma rozdzielenie macierzyństwa od kobiecości? Jaki sens ma oddzielanie małżeństwa od kobiety i mężczyzny? Jaki sens ma oddzielenie seksu od prokreacji, relacji podstawowych pomiędzy dziećmi oraz rodzicami, seksu biologicznego od seksualności człowieka w ogóle? Po co to wszystko?
Biopolityka od wielu lat zajmuje się właśnie tym.
DZ: Czyli twierdzi Pan, że ten rodziaj polityki jest uprawiany z powodzeniem od kilkudziesięciu lat? Dlaczego?
BP: Wie Pan biopolityka pojawia się zawsze tam, gdzie są pieniądze. Duże pieniądze oraz władza. Aby ją utrzymać nie można być tylko „zarządcą”, który musi się liczyć z tym, że pewnego dnia straci władzę, którą już posiadł. Dlatego biopolityka nakazała rewolucję obyczajową, masową produkcję środków antykoncepcyjnych chemicznych oraz mechanicznych. To biopolityka rozpropagowała na taką skalę aborcję chirurgiczną, którą dziś można wykonywać w bezpiecznych warunkach i to ona zajmuje się promocją środków wczesnoporonnych, zachęca do dyskusji o wolności człowieka. To dzięki biopolityce kobiety dziś mogą mówić o jedynej indywidualnej własności jaką w sobie odkryły: macicy.
DZ: Czyli biopolityki nie ma tam, gdzie w polityce dominują chrześcijanie?
BP: Ma Pan rację. Jeżeli zadbamy o właściwe relacje pomiędzy kobietą i mężczyzną zadbamy o to, by właściwie wychować do miłości automatycznie znika ten tajemniczy termin. Zupełnie nas nie dotyczy. Kiedy jednak tą jedną z podstawowych relacji zaczniemy rozrywać i niszczyć wchodzimy już na nieco wyższy level rozgrywki. Chrześcijaństwo walkę tą rozgrywa we wnętrzu – jak oni to mówią – w sercu. My wynosimy ją na światło dzienne i rozgrywamy tak, jak chcemy, a nie tak, jak czyni to chrześcijaństwo posłuszne normom moralnym.
DZ: W rzeczywistości takie dyskusje są raczej dyskusjami ideologicznymi, o których słyszymy w telewizji. Życie tymczasem ma swoje własne - utarte już ścieżki. Czy biopolityka nie liczy się z tym, że wolność człowieka nie jest magią?
BP: Mówiąc o biopolityce wchodzimy w inny zakres logiki czyli w logikę władzy oraz dominacji. Biopolityka odsłania przed nami nowy porządek. Ten porządek siłą rzeczy musi być totalitarny bo jest jednocześnie polityczny oraz antropologiczny. To totalitaryzm biopolityczny, który nie koncentruje się już na zdrowiu psycho-duchowym lub integracji człowieka lecz na wyglądzie zewnętrzym ludzkich ciał, wyolbrzymiając przy tym do granic możliwości seksualność człowieka w stopniu o jakim wspomniany wyżej Foucault nawet bał się pomyśleć.
Aby ujawnić prawdziwy zakres biopolityki wszyscy musimy stać się jednakowi przynajmniej pod jednym względem:
Iluzji tego, że perfekcyjna jednakowość pozwoli zażegnać wszelkie konflikty międzyludzkie, wojny, wzajemne pretensje o przebieg historii, biedę, głód i tyle problemów ile mogła do tej pory pomieścić i opisać encyklopedia.
DZ: Czytałem książkę, którą Pan przed wywiadem mi zarekomendował „Like a Virgin” autorstwa Aarathi Prasad. Przyznam szczerze, że publikacja ta może spędzić sen z powiek na zawsze.
BP: Specjalnie poleciłem ją Panu aby rozumiał Pan to, z czym będzie miał Pan do czynienia w niedalekiej przyszłości i przyłączył sie do nas. Ta książka pozwala przynajmniej częściowo wyobrazić sobie coś do tej pory niewyobrażalnego. Dzięki biopolityce świat stanie się miejscem szczególnym. Miejscem magicznym gdzie wszyscy będą mieli obowiązek pod groźbą przeprowadzenia na nich rozmaitych zabiegów posiadania wszystkich dostępnych atrybutów seksualnych. Czyli kobiety i mężczyźni będą posiadali po równo po jednym penisie i po jednej vaginie. W przyszłości, kto to jeszcze wie, może po dwie/dwa albo nawet trzy. Mężczyźni zatem przynajmniej raz w życiu będą musieli zajść w ciążę a następnie doświadczyć tych samych bólów porodowych co kobiety. Kobiety przynajmniej raz w życiu będą miały prawo dokonać autentycznego zapłodnienia mężczyzny. Po tym zdecydują kim chcą być. O tym mówił już kilka lat temu profesor Jan Hartman choć nikt nie brał jego słów na poważnie.
DZ: Lecz to o czym Pan mówi jest raczej chore.
PB: Chore? Terminem chore to mógł Pan oceniać wyczyny senatora Pasikowskiego, posłanki Grodzkiej, Rafalali, posła Biedronia, kobiety z brodą na Eurowizji. To wszystko jest chore lecz to tylko etap przejściowy. Nieodległa przyszłość, do której prowadzi właśnie biopolityka, nie będzie już odczytywana jako „chora”. Wiem, wiem. Faceci póki co nie mają jeszcze macic i jeszcze nie rodzą a kobiety nie mają penisów oraz tych samych możliwości dokonywania zapłodnienia. Ale to jest właśnie prawdziwa niesprawiedliwość społeczna! Od czasu do czasu nawet dziennikarka Moniki Olejnik o niej wspomina cytując Engelsa. Ból bycia kobietą i niemoc stania się mężczyzną zauważyło już zbyt wielu filozofów.
DZ: Czyli prawdziwą twarz biopolityki będzie można zobaczyć po okresie przejściowym jakim jest presja środowiska LBGT i gender? To one zaprowadzą nas w końcu do tego aby odkryć odpowiedni rezultat wszystkich wysiłków biopolityki?
BP: W Szwecji tylko dzięki religii M. Lutra możemy już mówić o prawdziwej religii świeckiego państwa. To nowa forma ideologicznego komunizmu lub „równości rodzajowej” we wszystkich możliwych aspektach ludzkiego życia. Bogactwo terminologii zostało wymyślone tylko po to, aby zatrzeć prawdziwy cel doświadczenia dokonywanego na ludzkości.
System jaki właśnie tam zastosowała biopolityka to "system podniet i antypodniet" tylko po to, aby na początku zrobić coś tak absurdalnego jak ustanowienie urlopu rodzicielskiego 50 procent na 50. Szwecja to od wielu lat specyficzne pole naszych eksperymentów dokonywanych w przedszkolach. Aby biopolityką doprowadzić do rezultatu końcowego używamy tam zaimka „hen” – ono na określenie dzieci. Mówimy do nich zwracając się wprost: To coś”. http://www.traditia.fora.pl/tematy-ktore-nurtuja-bulwersuja-i-wprost-szokuja,66/szwecja-bezplciowe-przedszkole,5716.html
To tam począwszy od lat siedemdziesiątych, dzięki biopolityce, stopniowo daliśmy podstawę do dzisiejszych studiów nad gender. Dzięki temu w 2012 włączyliśmy nazwę „gender” do encyklopedii. Wyobrażał Pan sobie kiedyś przedszkole gdzie dominującą rolę odgrywa macierzyństo feministyczne? Nie? Opisał je nawet Time w grudniu ubiegłego roku w ten sposób:
„Wchodząc do przedszkola odnaleźć można wielkie pudła zabawek, lecz w wielokolorowych salach dominują przede wszystkim „zabawki neutralne” takie jak dinozaury i klocki Lego. Biblioteka została specjalnie dopasowana w ten sposób, aby książki zawierały te same historie bohaterów męskich i żeńskich opisanych tak samo. W salach odnajdziemy po równo kostiumy piratów i księżniczek. Dziewczynki i chłopcy mają obowiązek nosić je na zmianę w ten sposób, że chłopiec jeśli chce być pół godziny piratem, to zaraz potem musi przez pół godziny wcielić się także w księżniczkę”.
DZ: Kto wymyślił że dziecko musi być przez ten sam czas piratem i księżniczką lub mamą i tatą na zmianę? Kto wymyślił to, że zabawki neutralne muszą zajmować w sali przedszkolnej miejsce bardziej wyeksponowane niż zabawki przypisane w jakiś sposób danej płci?
BP: Wszyscy. To jest w stanie wstanie wymyśleć każdy. Wiadomo, że przy układaniu takiego a nie innego programu przedszkolnego nie kierujemy się nauką, biologią, genetyką ani nawet zdrowym rozsądkiem. Kierując się tym wszystkim nigdy nie moglibyśmy w ten sposób zorganizować przedszkola. Wiadomo, że różnic płciowych nie odnajdziemy tylko w budowie narządów płciowych. O tym wie każdy. To dzieci od wieków same dobierały zabawki odpowiadające ich własnej płci ponieważ dziewczynki i chłopcy, kobiety i mężczyźni poznają świat w inny, odrębny i niezależny od siebie sposób. Od wieków wiadomo jest, że mama lepiej zajmie się noworodkiem niż mężczyzna.
Lecz tutaj nie chodzi o naukę. Chodzi o to aby wytworzyć nową religię – nieznaną do tej pory świecką religię gender. Aby stać się religią musi posiadać swoje własne irracjonalne dogmaty jako przeciwieństwo dogmatów katolickich. To według tych dogmatów chcemy udowodnić to, że mężczyzna, kobieta oraz różnice pomiędzy nimi są tylko wytworem środowiska, kultury i mentalności. Teraz dzięki temu, że w wyniku kilku krwawych rewolucji posiedliśmy władzę oraz pieniądze, dzięki biopolityce, stworzenie stworzymy zupełnie od nowa. To tworzenie prawdziwego antystworzenia. Dochodzimy do tego stopniowo, systematycznie i cierpliwie dzięki tolerancji i obowiązkowi bycia jednakowym.
DZ: Dlaczego większość ludzi nie orientuje się w tym, co naprawdę czyni z nich biopolityka? Przecież to wszystko jest chore.
PB: Nie chcę Panu wyjaśniać ogólnych przyczyn. Są one zbyt oczywiste aby ich nie widzieć. W wypadku w/w przedszkoli robimy to dość sprytnie. Aby przekonać rodziców a właściwie nawrócić ich do uwierzenia w te idee gromadzimy na sali całe rodziny. Siadają one tworząc okrąg. Na tablicy rysujemy najpierw jeden zbiór zawierający jakieś przedmioty a później dzielimy go na dwa zbiory niepełne i mówimy tak:
„Te po prawej stronie są przeznaczone dla dziewczynek te po lewej dla chłopców. Chcecie aby wasze dziecko pozostało zamknięte na zawsze w jakimś zbiorze niepełnym? Czy wolelibyście aby samo odkryło zbiór pełny czyli ten połączony?”
To zazwyczaj działa. Jest GENIALNE i w 100 procentach daje efekt. Rodzice są postawieni przed „logiką konsekwencji ekstremalnych” i nie są w stanie się obronić. Pytanie jest bowiem bardzo proste:
„Dlaczego mamy dzielić coś na pół i zadawalać się jedynie jakąś częścią, którą i tak jesteśmy zmuszeni wybrać skoro dzięki technologii i nauce jesteśmy w stanie posiadać wszystko? Jesteśmy w stanie mieć brodę i piersi kobiety jednocześnie?
W braku różnic nie istnieją żadne ograniczenia albo przykazania. Tak samo jak nie istnieją one w pysze człowieka podłechtanej fantazją.
DZ: lecz przyzna Pan, że chrześcijanie podjęli z wami walkę na różnych frontach.
PB: Cóż z tego skoro wciąż przegrywają. Po pierwsze nie zdają sobie sprawy z tego, że to biopolityka a oni tymczasem używają politycznych maczug. Gdyby chcieli zachować choć trochę swojej kultury skupiliby się raczej na kreowaniu wysp, przylądków autentycznego człowieczeństwa, tworzeniu nowych zakonów gdzie można byłoby autentycznie doświadczyć czym jest męskość kobiecość oraz wspólnota do której tak tęsknią. Używając historii i ucząc się jej zwyciężyliby. Lecz wówczas musieliby wesprzeć Kościół, który musiałby autentycznie zając się materialną, społeczną, psychologiczną oraz duchową ochroną rodzin, męskości oraz kobiecości. Tylko że został on poddany przez nas destrukcyjnej sile odśrodkowej z którą nie może sobie poradzić. To my odsuwamy chrześcijan od polityki i zamykamy w zakrystii i większość z nich autentycznie boi się. Chrześcijanie nie są już jednością…
…………………………………………………..
Dialog nie jest prawdziwy. Wszelkie podobieństwo do osób oraz zdarzeń jest niezamierzone a opisane wydarzenia nigdy nie miały miejsca. Ponadto nie istnieje żaden biopolityk, który ośmieliłby się udzielić takiego wywiadu. Nawet gdyby go udzielił, wywiad powyższy nie zostałby nigdy upubliczniony...
(6)
13 Comments
Brysiu,
12 August, 2014 - 15:17
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Masz tendencję do pisania
12 August, 2014 - 18:38
Dziś o Szwecji...
Przedszkole, o którym piszesz, faktycznie istnieje. Uczęszcza tam obecnie mniej niż 40 dzieci. Ty przedstawiasz to jako obowiązujący model.
Rodzice mają prawo do 480 dni urlopu macierzyńskiego. Jeśli chcą mogą go podzielić po połowie. Jeśli nie chcą to nie muszą za wyjątkiem 60 dni. Na urlop "tacierzyński" przypada zatem od 60 do 240 dni. Znam wielu młodych ojców, dla których dłuższy niż 60 dni urlop był prawdziwą przyjemnością, nikt na nich tego nie wymuszał, sami chcieli. Inni zadowalają się owymi 60-cioma dniami.
Kompletnie bez sensu, zwłaszcza w języku polskim brzmią Twoje wywody o zaimku "hen".
Cóż to niby miałaby być za sensacja dla Polaka, że na dziecko mówi się "ono"? Przecież sam po polsku tak mówisz, bo słowo "dziecko" jest rodzaju nijakiego.
Nie jestem specem od gramatyki, nie będę się zatem wgłębiał w temat. Mówiąc krótko, w języku szwedzkim "płciowość" odgrywa nieporównywalnie mniejszą rolę niż w języku polskim. Polityczna poprawność nie ma tu nic do rzeczy, zresztą chociażby w angielskim jest pod tym względem niewiele lepiej.
Jest natomiast "han" czyli "on" i "hon" czyli "ona".
W ramach politycznej poprawności autorzy podręczników, dziennikarze itd. itp. muszą uwzględniać obie płci, co prowadzi do nagminnego używania zwrotu "han eller hon", tj. on lub ona.
Przykładowo tekst o niezadowolonych pacjentach, w którym informuje się o możliwości pisania skarg do jakiegoś rzecznika praw, mógłby w dosłownym tłumaczeniu brzmieć : "Kiedy pacjent/pacjentka jest niezadowolony/niezadowolona z usług kliniki ma on lub ona prawo itd."
Dlatego genderowcy wymyślili to nowe słówko "hen", które ma zastąpić on/ona.
Forsują to w gazetach, ale w codziennym języku nikt tego nie używa. Raz tylko zetknąłem się z psychologiem zajmującym się często osobami przed, po lub w trakcie "zmiany płci", który z zadowoloniem przyjął "hen", bo ci ludzie są przewrażliwieni na tym punkcie, chętnie piszą skargi, jak się ich nieprawidłowo (w ich opinii) określi, a używanie "han eller hon" w codziennych rozmowach było męczące.
Poza tym jest to traktowane tak, jak w języku polskim słowo "ministra" lub "profesora".
Dodam tylko, że nawet przykładowego zdania nie można dosłownie przetłumaczyć, bo po szwedzku mówiąc "pacjent" albo "niezadowolony" nie wiesz czy to jest "ten" pacjent czy "ta" pacjentka, bo w odróżnieniu od polskiego jest tylko jedna forma tego słowa i płeć z niej nie wynika.
Dogmatami katolickimi, zaręczam Ci, nikt się w Szwecji nie przejmuje, bo nikt ich nie zna. Oni mają problemy z wyjaśnieniem dlaczego obchodzimy Wielkanoc, a o kościele katolickim wiedzą tyle, że ma Papieża i jest konserwatywny.
Nie bardzo rozumiem, co złego jest w dodaniu słowa "gender" do Encyklopedii. W Encyklopedii jest przecież miejsce na wszystko, na Hitlera i Matkę Teresę, na gender chyba też.
Dzięki za komentarze
12 August, 2014 - 19:02
Kolego sympatyczny - nawet nie wiem co Panu odpisać. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeśli Pan chce dotrzeć do początków "gender" jako takiego to prosze sięgnąć do doświadczeń na dzieciach, które przeprowadzano w żydowskich kibucach. Teraz to mamy do czynienia z syjonizmem już nowym.
<p>Jarosław Marek</p>
Co tu ma punkt siedzenia do rzeczy?
12 August, 2014 - 20:32
O początkach gender ani słowa nie napisałem.
Ma Pan prawo do własnych opinii
12 August, 2014 - 21:35
http://wpolityce.pl/polityka/170316-szalenstwo-gender-gwiezdne-wojny-pod...
<p>Jarosław Marek</p>
O systemie gender do oceniania
12 August, 2014 - 22:09
Do obu panów
12 August, 2014 - 23:06
Autor porusza kwestie na których niekoniecznie musimy się dogłębnie znać, a Traube je podważa, po czym pan Stefan ich broni, jak potrafi najlepiej, co z kolei wywołuje sprzeciw.
Doprawdy, trudno o lepszy sposób naświetlania rozmaitych zagadnień i o lepszą możliwość wyrobienia sobie zdania na ich temat.
Dziękuję!
ro
13 August, 2014 - 07:03
Raczej jako sprostowanie.
To, że autor tego wpisu nie jest w stanie przyjąć rzeczowej krytyki i odpowiada mi jakimś bełkotem nie czyni z naszej wymiany komentarzy polemiki.
Wyobraź sobie, że ktoś zagranicą napisze, że Rzeszów jest stolicą Polski, że jeśli Sławomir Sierakowski nawołuje do powrotu do Polski kilku milionów Żydów to znaczy, że to Polska nawołuje Żydów do powrotu, wreszcie poglądy księdza Natanka zostaną przez tego kogoś zaprezentowane, jako aktualna linia polskiego Kościoła.
Ty to wszystko sprostujesz. To jasne dla każdego mieszkającego w Polsce, że to albo kompletne bzdury, albo jakiś margines groteskowo wyolbrzymiony.
I na to autor tekstu, powołując się na ludzi znających sprawy z obcojęzycznych korespondencji, poinformuje Ciebie, że "masz prawo do swoich opinii" i okrasi to paroma jeszcze głupkowatymi frazesami.
Wybacz, ale to nie jest polemika.
To, o czym Pan pisze to tylko
13 August, 2014 - 15:25
Niech Pan sobie wyobrazi, że znalazł się Pan na dużym, nowoczesnym, bogatym itp.itd. okręcie. Wszystko wokół jest piękne i nawet pogoda dopisuje. Muzyka gra i ktoś pitoli do kotleta. Jest Pan zadowolony, szczęśliwy tylko czasem jakiś paseżer - żul popsuje sielankę. Wówczas łączy się Pan poprzez Internet z Blog-end-Roll i pisze:
- Generalnie jest zajebiście. Widzę żula jak wychyla się za burtę.
Nagle, gdzieś zza horyzontu wyłania się przeciekająca tratwa Stefana Brysia. Przepływając ostrożnie obok odczytuje on pewien napis na burcie i również łącząc się przez Internet pisze takie słowa:
- Ch..j, d..pa, i kamieni kupa! Ku.. rwa to Concordia jest! Widzę, że Wasz kapitan właśnie zaczyna molestować jakąś laskę na mostku. Ona właśnie rozsuwa mu rozporek. Zróbcie coś!
Dostaję odpowiedź:
- Weź wyluzuj chłopie. Nie znasz się. U mnie wszystko gra. Widzisz tylko napis. Nie panikuj Pajacu. itp. itd.
No dobra. Skoro się nie znam etc. to płyń na szerokie fale. Powodzenia.
https://www.youtube.com/watch?v=EFCPgeB47TY
<p>Jarosław Marek</p>
Inna perspektywa?
13 August, 2014 - 12:00
1. Sprostowanie odnosnie przedszkola, ktore jest nawet w Szwecji traktowane jako ciekawostka i do ktorego uczeszcza mniej niz 40 dzieci, a ktore zostalo w tekscie zaprezentowane jako obowiazujacy model.
2. Sprostowanie odnosnie urlopu macierzynskiego, ze podzial go po polowie nie jest obowiazkowy. Podalem odpowiednie liczby.
3. Wyjasnilem pokrotce co znaczy slowko "hen" mylnie opisane w tekscie jako odnoszace sie wylacznie do dzieci.
4. Zwrocilem uwage, ze dogmaty katolickie nie sa w Szwecji nikomu znane, a zatem walka z nimi nie moze byc celem kogokolwiek w szwedzkiej polityce. Na dziewiec milionow mieszkancow jest katolikow chyba mniej niz 100 000.
5. Stwierdzilem, ze nie widze nic dziwnego w fakcie, ze slowo "gender" znalazlo sie w Encyklopedii.
Z tych pieciu punktow jedynie ostatni mozna by okreslic jako moja opinie lub punkt widzenia. Pozostale to latwe do sprawdzenia fakty.
Twoja argumentacja jest zatem niedorzeczna.
Pan coraz bardziej mnie rozbraja...
13 August, 2014 - 13:19
1. To, że w Szwecji istnieje takie przedszkole oraz to, że akurat Pan przedstawia je jako ciekawostkę... to nie oznacza, że przedszkole to jest akurat dokładnie tym, czym Pan je przedstawia.
Cytuję:
Polska Minister nauki i szkolnictwa wyższego opowiada się za otwartością badań naukowych i dociekań, zostawiając pełną swobodę krytyki naukowej powstających teorii. Pozwala to bowiem na nieskrępowany rozwój myśli nad istotnymi zjawiskami społecznymi. Barierę przed ideologizacją nauki stanowi metodologia, sprawdzalność stawianych tez oraz ocena niezależnych środowisk naukowych
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,15270797,Minister_nauki_o_gender___Szanujemy_wolnosc_badan.html#ixzz3AGioXLU8
To wzór dla Polski
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,11004786,Dziecko_po_s...
2. Co za tym idzie badania nad takimi ciekawostkami są finansowane z państwowych podatków a nie przez kogoś (grupę osób), kto hobbistycznie zajmuje się "wychowaczymi doświadczeniami na dzieciach". Nawet nowy - darmowy podręcznik to wstęp do gender - czyli czegoś co odczytuje Pan w ramach ciekawostki.
http://www.fronda.pl/a/darmowy-podrecznik-dla-pierwszakow-narzedziem-pro...
http://blogpublika.com/2014/04/25/darmowy-podrecznik-czyli-ala-ma-gender/
3. Ciekawe jest to, że Ministerstwo Edukacji w kraju gdzie znaczna część to katolicy wprowadza powoli system edukacji (właściwie przeprowadza) z kraju gdzie katolików jest (jak Pan pisze) mniej niż 100 000.
O takich sprawach od jakiegoś czasu dyskutuje się na forach
http://forum.dlapolski.pl/viewtopic.php?t=2958
http://www.polishclub.org/2013/10/29/katarzyna-kowlewska-jednak-przebier...
4. To, że dogmaty katolickie nie są znane w Szwecji zupełnie mnie nie dziwi. W Polsce natomiast dogmaty nawet jeśli nie są znane to przez większość poprzez fakt przyjmowania sakramentów Chrztu, Bierzmowania etc. są jakoś wyznawane.
5. Pana intrpretacja tłumaczenia "hen" być może nie jest obiektywna. Nie zatanowił się Pan nad tym? Ja materiał do wpisu cząęsiowo wziąłem z Corriere della Sera (Autor artykułu tak samo dokonał interpretacji "hen" jak ludzie z forum internetowego - link w tekście).
6. Pan cały czas upiera się przy tym, że świat widziany przez Pana to świat rzeczywisty obiektywny i empiryczny tymczasem niekoniecznie musi tak być.
To przedszkole nie jest tylko ciekawostką. http://ec.europa.eu/justice/gender-equality/index_en.htm
<p>Jarosław Marek</p>
tł miał, niestety, rację
13 August, 2014 - 13:45
Pan sam się prosi o to,
13 August, 2014 - 15:06
szkoda mi na Ciebie mojej śliny dlatego:
tfu!
- na sucho.
<p>Jarosław Marek</p>