
Ponieważ od wielu już lat z niekłamaną aprobatą obserwuję dramatyczne wysiłki lewicy, by zniknąć z naszej sceny politycznej na własne życzenie, nie mogę nie dopingować również spektakularnemu pędowi Zlewu pod kreskę wyborczą. Oczywiście, sprawą dla socjologa będzie, czy przyczyną jest całkowite zidiocenie inteligentnych skądinąd ludzi, takich jak Leszek Mille, czy raczej działa tu przymus pokroju "zaszłości przeszłości". Mnie wystarcza efekt końcowy, a ten jest zaiste spektakularny!
Po kilkuletnich samowyautowaniu się SLD z życia publicznego z powodu stania się nieformalną, lecz wyjątkowo lojalną, przystawką PO, obecnie Lewica kroczy śmiało tą samą ścieżką, przetartą przez wypróbowanego towarzysza. W końcówce kampanii wyborczej, gdy emocje, jak to ujmują ciecie i komentatorzy piłkarscy, sięgają zenitu, lewica postanowiła powtórzyć sprawdzony (w marginalizacji SLD i Ruchańców) manewr z namiętnym popieraniem PO i atakowaniem opozycji, co nie może lewactu nie przysporzyć rozczarowanych wyborców. Mianowicie - Lewica wzięła się za ... energiczny atak na opozycję :) Kaczyński, podniecają się liderzy Lewicy, to nazista, bo powtórzył to, co napisał Newsweek! Nazista, który wyklucza i stymatyzuje! ....
Już kilka lat temu napisałam kilka tekstów o tym, że Leszek Miller ma jedno prawdziwe zadanie: trzymać PiS z dala od władzy. Oczywiście, dziwowałam się dołom partyjnym, że na to zezwalają, ale to akurat nie moje zmartwienie. Po zlaniu się w jedno caiło/umysł Palikota i Millera przez moment miałam zmorę senną, że lewica odzyskała rozum i wolę walki i postanowiła wreszcie się wykreować, dla odmiany po tych dziesięciu latach, jako opozycja. Na szczęście - byłam w mylnym błędzie i Zlew kontytuuje żałobny marsz rozpoczęty przez duet egzotyczny.
Błagam - nie przeszkadzajmy im! W przeciwieńśtwie do wielu osób uważam, że żadna lewica - a już zwłaszcza taka łże - nie jest Polsce potrzebna.
A tak tytułem podsumowania: z perspektywy historii trudno w to uwierzyć, ale ruch lewicowy (w istocie: wyjątkowo szkodliwy i zbrodniczy) powstał z potrzeby obrony interesów robotnikó i na początku zrobił naprawdę wiele dobrego. Wszystkim polecam w tym kontekście dwa znakomite, ponadczasowe i niesłychanie mądre tytuły Jacka Londona: "Martina Edena" i "Księżycową Dolinę". Ruch związkowy, który bardzo szybko się wyrodził, położył nieocenione zasługi dla wywalczenia robotnikom podstawowych praw. I niech mi korwiniści nie zawracają gitary - początki kapitalizmu to było coś o wiele gorszego od niewolnictwa.
Jak dzisiejsze Zlewy śmią się zaliczać do lewicy, choć stoją po stronie wyzyskiwaczy zamiast robotników, to jest pytanie raczej do psychiatry, niż do psychologa. Bo to, że masowy napływ migracji z terenów Afryki może spowodować nawrót epidemii, to rzecz tak oczywista, że dziwić się temu, to jak dziwować się, że słońce wschodzi na wschodzie. A Lewica znów stanęła nie po stronie biednych Polaków, najbardziej narażonych na kontakt z imigrantami, lecz po stronie rządzących, czyli ośmiorniczek i win po osiemset.
I o tym radzę pamiętać za półtora tygodnia.