Budujemy meczet, część 3

 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Piękna była pogoda tego listopada. I dni i noce miały temperaturę powyżej zera, i opadów było niewiele...
Praca na budowie meczetu szła pełną parą. Akurat wylewano fundamenty.
Pan Sitko pomagał jak umiał, a że umiał niewiele, to i pomagał niewiele.
Pale wbito już dawno. Była przy tym straszna awantura, próbowano je poprawiać. Wysłano kosztorys do Arabii Saudyjskiej, ale szejk podobno wpadł w straszny gniew i krzyczał, że wszyscy myślą, że on śpi na ropie. I nie dopłaci.
W związku z tym trzeba było zrobić zwykłe fundamenty. Koparki zrobiły wykop, przywieziono masę stalowych prętów i pan Sitko wraz z innymi robotnikami taszczył pręty, wkładał w wykopy, układał, skręcał... Gdy wszystko było gotowe przyjechały betoniarki i zalewały to wszystko betonem.
Tu trzeba dodać, że na budowę codziennie dojeżdżał catering i wszyscy robotnicy nabywali obiady w styropianowych pudełkach. Tak było taniej i szybciej. Taniej - bo szef firmy dał naprawdę niskie ceny. Trudno się dziwić, klientów miał wielu i praktycznie monopol na terenie budowy. Ale firmy na to się godziły, bo było to szybciej - nie trzeba było tracić czasu na jeżdżenie.
Oczywiście, po zjedzeniu pojawiał się problem co zrobić ze styropianowymi pudełkami, bowiem inżynier Achmed nakazał segregowanie śmieci. no tak się złożyło, że styropian nie pasował do żadnego kontenera.
Więc robotnicy wybrali najprostsze rozwiązanie i codziennie pudełka lądowały w wykopach pod fundamenty. Inżynier Achmed patrzył na to przez palce. Pudełka i tak były zalewane przez baton, a przynajmniej na placu budowy był porządek.
I tak to trwało, aż pod koniec fundamentowania przyjechał menedżer kontraktu pan Muhammad. Rzecz jasna rzucanie pudełek bardzo go zainteresowało i zapytał o to inżyniera Achmeda, a ten udzielił mu wyjaśnień.
- Ale nie ma niebezpieczeństwa? - upewniał się pan Muhammed.
- Żadnego - odparł inżynier Achmed. - Betonu będzie i tak wystarczająco grubo, a te pudełka trafią pod spód.
- One są puste?
- No, nie. Są tam resztki obiadów, bo przecież nikt tego nie czyści...
- I co, i to ma tam gnić? Nie ma jakiegoś niebezpieczeństwa?
- Żadnego.
- A tak właściwie, to co oni jedzą? - zainteresował się pan Muhammad i w tym momencie świat zaczął zmierzać ku katastrofie.
Inżynier Achmed zagadnął stojącego najbliżej robotnika, a był nim nie kto inny jak pan Sitko.
- Golonkę - poinformował pan Sitko.
- Co to jest golonko? - chciał wiedzieć pan Muhammed.
Pan Sitko wyjaśnił dogłębnie co to jest i dodał też, że właściwie wszyscy codziennie jedzą golonkę.
Pan Muhammed poczerwieniał straszliwie i o mało apopleksji nie dostał.
- Chce pan... Chce pan mi powiedzieć... - charczał pod wąsem. - Że pod całym meczetem... Zalegają resztki świńskiego mięsa?!
Pan Sitko zastanowił się chwilę i odparł, że właściwie to tak.
Pan Muhammed spojrzał na hektary wylanego betonu i zanim ktokolwiek zdołał zareagować zemdlał i runął w przód na świeżo wylany fundament.
- Ma pan szczęście - pan Sitko pomógł mu wstać. - Zdążył stężeć! Nie daj Bóg, wpadłby pan w świeży i mógłby się pan nie odkleić!
Pan Achmed podziękował panu Sitko i przezornie odesłał go na drugi koniec placu.
- Zabijmy ich - seplenił zrozpaczony pan Muhammed podnosząc z betonu swoje dwa zęby. - Zabijmy ich fszystkich!
- Jeszcze nie - szeptał uspokajająco inżynier Achmed. - Jeszcze nie teraz...

--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
5
5 (5)

1 Comments

Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
muslimom nic innego, jak ubezpieczyć budowę, a potem - podłożyć bombę!
Dobrze byłoby, gdyby jednak monitory wykryły "zamachowców". Albo znaleźli się pracownicy, którzy by ich rozpoznali!
Pozdrawiam!

Więcej notek tego samego Autora:

=>>