Bunt prawdziwy i demonstracja buntu

 |  Written by alchymista  |  4

Kilka krytycznych uwag o sposobie myślenia księdza Isakowicza-Zaleskiego.

 

Nie wytrzymałem i uznałem, że muszę się odnieść do tekstu księdza Isakowicza-Zaleskiego. Ksiądz Isakowicz-Zaleski jest niezmordowanym polskim patriotą,  niewątpliwym autorytetem, znawcą stosunków polsko-ukraińskich i wydaje mi się, że ma sporą wiedzę o sytuacji społeczno-politycznej na Ukrainie. Nie śmiałbym więc krytykować jego osiągnięć i wiedzy, natomiast chciałbym poddać krytyce jego sposób myślenia. Sądzę bowiem, że ten sposób myślenia jest niezależny od jego życiowych doświadczeń i studiów naukowych. W pewnym sensie wynika on z duszy polskiej. Jest mi ona bardzo bliska i od dawna analizuję wszystkie jej walory, ale też i słabości.

 

W ostatnich dniach ksiądz Isakowicz-Zaleski bardzo aktywnie krytykuje postawę Jarosława Kaczyńskiego w sprawie Ukrainy, a zwłaszcza występy ramię w ramię z Olehem Tiahnybokiem i okrzyki „Sława Ukrainie!”. W internecie znalazłem dwa wywiady: jeden dla RMF FM, drugi dla onetu. Szczególnie ten drugi obudził we mnie żywy sprzeciw. Zacznę od szczegółów, aby przejść do ogólnej konkluzji.

 

Ksiądz Isakowicz-Zaleski stwierdza fakt, że „po wygranej Wiktora Juszczenki, skoczył on od razu do gardła Julii Tymoszenko. Liderzy zaczęli walczyć. Zdeptali wszystko, co zostało osiągnięte.” I to jest prawda. Chciałbym tylko zapytać czym to się w zasadzie różni od naszej polityki. Czy jesteśmy dużo lepsi? Może tylko o tyle lepsi, że bliżej niemieckiej granicy? A może tylko o tyle, że jesteśmy w UE i NATO, więc bezpieczniackim klanom opłaca się stawiać na czele państwa jakichś pseudo-solidarnościowych pajaców, którzy udają, że kraj jest europejski i oświecony? U nas istotnie nikt się nikomu do gardła nie rzuca. Wczoraj miałem okazję marznąć na prowincjonalnym dworcu kolejowym, który wyglądał jak żywa metafora naszego państwa: obdrapany, brudny, praktycznie nieoświetlony, okna zabite dechami. Siedząca obok mnie starsza pani stwierdziła, że nasz kraj co dziesięć lat cofa się o dziesięć lat. To fakt, wycieka z nas życie. Z Ukraińców jakoś nie wyciekło i stąd ta ich nadzwyczajna energia i wola oporu, której my nie mamy.

 

Trzeba głosować kartką wyborczą, a nie koktajlami Mołotowa. Jeżeli Ukraina chce wejść do UE - a część społeczeństwa tego chce - to na zasadzie demokracji.”. Brzmi niby sensownie, ale... Grecja była w UE, a jednak doszło tam do długotrwałych zamieszek. A więc jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Jeżeli rząd sobie nie radzi i nie potrafi przyznać się do porażki, to jego mandat wygasa automatycznie. Ksiądz Isakowicz-Zaleski prezentuje tu obstrukcyjny legalizm. Ale legalizm nie ma zastosowania w sytuacjach nadzwyczajnych, szczególnie zaś wtedy, gdy władza stosuje terror wobec obywateli.

 

Nie wierze, aby 50-milionowy naród, jakim są Ukraińcy, miał stanowić bufor dla narodu, który liczy 37 milionów - czyli Polski. Ukraina będzie żyła swoim życiem i nie będzie się na Polskę oglądała. Mam tymczasem wrażenie, że według niektórych, to w Warszawie miałyby zapadać decyzje, gdzie będzie Krym, albo czy Charków będzie w Ukrainie, czy w Rosji. To są mrzonki. W takich sprawach Polska nie ma nic do powiedzenia, choć oczywiście Ukrainę trzeba popierać w jej działaniach niepodległościowych.” Tu mogę powiedzieć, że paradoksalnie zgadzam się z ks. Isakowiczem-Zaleskim. Nie można liczyć na to, że Ukraińcy będą nam podlegać. W perspektywie dłuższej mogą nas nawet zdominować. Myślę tu o miękkiej dominacji gospodarczej i politycznej, bo dominacja innego rodzaju musiałaby oznaczać wojnę. W takiej miękkiej dominacji jest spore ryzyko, ale i pewna szansa. W średniowieczu chyba nikt się nie spodziewał, że Ruś Kijowska z jej władczym prawosławiem kiedykolwiek będzie dla Polski sojusznikiem. Ale przyszły na Rusi rządy litewskich pogan i sytuacja zmieniła się diametralnie na naszą korzyść. W odległej przyszłości Ukraińcy mogliby zdominować Polskę, ale tylko pod warunkiem, że najpierw pod pewnymi względami upodobniliby się do nas. To zaś byłoby dla nas tylko korzystne. W każdym bądź razie jest to bardzo odległa perspektywa, o której na razie nie ma co nawet mówić.

 

Papież Jan Paweł II mówił, że zwycięża się miłością, a nie wojną. A ja bym dopowiedział: wygrywa się kartką wyborczą i społecznym protestem. Bez przemocy i koktajli Mołotowa.” Przywołanie autorytetu Jana Pawła II w pewny sensie kończy wszelką dyskusję i być może o to księdzu Zalewskiemu chodziło. Chcę zwrócić tylko uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze autorytet Jana Pawła II nie zamknie ust lemingom, zwłaszcza tym, którzy nagle poczują na własnej skórze jak bardzo władza ich oszukała. To oni (w wyniku prowokacji) pójdą na barykady przeciw rządom esbeków, nie my. Po drugie, myślącemu człowiekowi cytatem z Wielkiego Papieża ust się tak łatwo nie zamknie. Popatrzmy co nieco na historię Rosji, a przekonamy się, jak bardzo się myli ksiądz Isakowicz-Zaleski w swojej ogólnej ocenie i jak bardzo „polski” jest w tym swoim błędnym mniemaniu. Taka jest cecha naszej duszy narodowej, że mamy jakby wdrukowany w umysł obyczaj na poły pokojowego rokoszu i oczekujemy, że po pierwszym wyładowaniu złych emocji obywateli, legalna władza rozpocznie negocjacje. Niestety Moskwa nie rozróżnia „demonstracji buntu” od samego buntu. Każdy przejaw sprzeciwu traktuje jako śmiertelne zagrożenie i tłumi z całą bezwzględnością. W Rosji wszystko jest dosłownie: jak się buntujesz, to buntuj się na śmierć i życie. Albo giń. Ostatnie tygodnie pokazały, że Ukraińcy o tym wiedzą i módlmy się, aby nie dali się omamić górnolotnymi frazesami i tanimi obietnicami dobrych wujków z Zachodu.

 

Podsumowując, uważam, że oczekiwania ks. Isakowicza-Zaleskiego wobec Ukrainy są naiwne. Nie jesteśmy wcale lepsi od Ukraińców jeśli chodzi o kłótliwość. Przez ostatnie 20 lat jedynym „sukcesem” jest to, że uchroniliśmy się przed krwawą rewolucją, bo Zachód bardzo jej nie chciał i bardzo pomógł miejscowym esbekom, aby do niej nie doszło. Ale cena za to jest straszliwa. Powoli uchodzi z nas życie. Wybierane legalnie rządy nie radzą sobie w Polsce z rządzeniem, bo sprawują ją nie w imieniu narodu, ale w imieniu esbeków; my zaś nie potrafimy zdobyć się na to, aby odsunąć ich od władzy. Jedyną receptą jaką znajdujemy jest oddawanie całej władzy w ręce Unii Europejskiej lub Niemiec, co tylko pogłębia stan chorobowy. Ciągle myślimy, że ten cmentarny spokój, który u nas panuje to jakaś nasza szczególna zasługa. Brakuje nam zrozumienia, że reguły polityki są inne, niż się nam wydaje. W relacjach z Rosją nie wystarczy demonstracja buntu i rewolucja lowelasów w perukach w rodzaju Sejmu Czteroletniego. Trzeba buntować się naprawdę. Jeśli tego nie zrozumiemy, wkrótce możemy odczuć to na własnej skórze.

 

Zgadzam się, że u nas o zmianie rzadu powinna zdecydowac kartka wyborcza. Nie łudźmy sie jednak, że tylko kartka wyborcza zdecyduje o naszym przetrwaniu. Polska i Ukraina to naczynia połączone. W ostatecznym rozrachunku zdecydują dwie rzeczy: wyniki wyborów w Polsce i wynik powstania ukraińskiego. Łącznie, nie osobno! Bo w istocie rzeczy jesteśmy jednym krajem, choć tego na oko nie widzimy.

Jeśli Polska ma przetrwać, musi przetrwać Ukraina. Jeśli Ukraina ma przetrwać, prawdopodobnie potrzebuje sprytnego, zręcznego i zdeterminowanego przywódcy, który nie da się upokarzać Rosji i nie pozwoli, aby politycy z Polski (w rodzaju pana Protasiewicza) i inni wujkowie z Zachodu mamili go tanimi obietnicami. Jeśli Tiahnybok jest sprytny, zręczny i zdeterminowany, to powinien zostać przywódcą Ukrainy. Oby tylko przyszedł czas, że w Polsce będzie miał na czele państa godnego sobie partnera, wybranego w legalnych i wolnych wyborach. Pozostawiam to wszystko w trybie warunkowym, bo co będzie, to będzie.

 

Jakub Brodacki

 

POST SCRIPTUM. Ksiądz Isakowicz-Zaleski stwierdza: „nacjonaliści na Ukrainie są bardzo silni. Wykorzystają każdą zmianę, aby dojść do głosu. Komunistów zastąpią więc naziści.” Dziwny jakiś błąd w myśleniu. Czy naprawdę trzeba wyjaśniać, że nacjonalizm to nie to samo co nazizm? Nazizm jest to bolszewizm w barwach nacjonalistycznych. A więc mimikra. Małpa ubrana w garnitur – obrazowo rzecz ujmując. Ja naprawdę nie kocham nacjonalizmu, ale nigdy bym się nie posunął do tego, aby go zrównać z nazizmem!

5
5 (6)

4 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Dziękuję za zrozumienie. Od dawna analizuję różnice między "litewską" i "polską" stroną naszej duszy narodowej i widzę zalety i wady obu stron. To co Ukraińców może zgubić, to niestabilność charakteru, wieczna rewolucyjność. Dlatego właśnie jesteśmy im potrzebni, jako czynnik stabilizujący.
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Bardzo ciekawa polemika, poparta cytatami i wnioskami.  Przeczytałem z przyjemnością.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Więcej notek tego samego Autora:

=>>