Władze czechosłowackie torpedowały wszelkie propozycje kompromisowego rozwiązania problemu Śląska Cieszyńskiego.
Umowa w sprawie Śląska Cieszyńskiego podpisana w lutym 1919 roku w Paryżu nie została pozytywnie przyjęta ani w Warszawie, ani w Pradze. W liście do prezydenta Masaryka szef czeskiej dyplomacji Edvard Beneś donosił, iż nie udało się utrzymać wszystkich zdobyczy, ale „główną rzecz”, czy pozostanie przy Czechach zagłębia węglowego udało się uzyskać. W Warszawie dominowało poczucie krzywdy. Polska nie tylko została wyparta z terenów o dużym znaczeniu ekonomicznym, ale po stronie czeskiej pozostały tysiące Polaków.
W połowie lutego 1919 roku do Cieszyna przybyła Komisja Międzysojusznicza z Noulensem na czele, której zadaniem było pilnowanie przestrzegania postanowień umowy paryskiej. Nie udało jej się wyegzekwować na Czechach dostaw węgla dla Polski, zagwarantowanych we wspomnianej umowie. Podobnie było z utrzymaniem polskiej administracji na terenach, na których działała przed czeską agresją.
Zawarta umowa nie doprowadziła do uspokojenia nastrojów na Śląsku. „Czechofile napadali na polskie domostwa, – wspominał Karol Golasowski – bili i zmuszali do przychylności wobec Czechów. Zaczepiali na drodze, na zabawach, a nawet były wypadki, że rabowali domy polskie i znikali”. W odwecie Polacy „kolaborantom i zdrajcom płaciliśmy 25 batów na dupę, a na dodatek musiał pięknie przysięgać, że zaniecha swej renegackiej roboty”.
Wobec nasilających się informacji, iż przedstawiciele Ententy gotowi są przekazać większość spornego terytorium Pradze, do Paryża przybył premier Paderewski. Udało mu przekonać amerykańskich dyplomatów, iż najsprawiedliwszym rozwiązaniem problemu byłoby przeprowadzenie na Śląsku Cieszyńskim plebiscytu. Ostatecznie zadecydowano o daniu obu krajom czasu na bezpośrednie rokowania.
Nic więc dziwnego, iż „10 maja 1919 roku tłumy ludności polskiej – wspominała Zofia Kirkor-Kiedroniowa – witały entuzjastycznie na dworcu w Piotrowicach wracającego przez Śląsk z Paryża Paderewskiego. Widocznie wzruszony powiedział on, iż Śląsk Cieszyński będzie mu nadal leżał na sercu i że wierzy, iż spór polsko-czeski będzie załatwiony ugodowo, co jest konieczne dla obu stron”.
Wbrew optymizmowi premiera rozmowy polsko-czeskie nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. „Beneś nie krył – relacjonował wiceminister spraw zagranicznych Aleksander Skrzyński – że w konfliktach polsko-rosyjskich, które przewiduje, naród czeski stawać będzie po stronie Rosji, o ile by nie doszło do ściślejszego z Polską zbliżenia. Wreszcie zaznaczył, że żadnych komplikacji nie ma pomiędzy Czechami a Niemcami”.
Praga nie zamierzała porozumieć się z Warszawą licząc, iż przedstawiciele Ententy podejmą korzystną decyzję dla Czechosłowacji.
Tymczasem pozycja Czechosłowacji uległa pogorszeniu, gdy w czerwcu 1919 roku wojskom bolszewickiego reżimu Beli Kuna na Węgrzech udało się wkroczyć na Słowację, pokonać wojska czeskie i ustanowić w Preśovie Słowacką Republikę Rad. Polska opinia publiczna domagała się zbrojnego zajęcia zdobytych przez Czechów w styczniu obszarów na Śląsku. Polski rząd nie zdecydował się na taki krok. Rządy Beli Kuna położyła kres dopiero interwencja wojsk rumuńskich w początkach sierpnia 1919 roku.
Wobec fiaska polsko-czeskich negocjacji, w dniu 27 września 1919 roku Ententa podjęła decyzję o przeprowadzeniu plebiscytu na terenie Śląska Cieszyńskiego i Orawy oraz części Spiszu. Prawo głosu uzyskały wszystkie osoby, które przed 1 sierpnia 1914 roku były mieszkańcami lub osobami przynależnymi do terenów plebiscytowych.
Decyzja ta została entuzjastycznie powitana w Polsce, gdzie wszystkim wydawało się, że wynik plebiscytu może być tylko jeden – zwycięski dla Polaków.
Podczas przedstawiania założeń polityki zagranicznej Beneś w dniu 30 września 1919 roku, mając na myśli relacje z Warszawą, zaznaczył, iż „egzystencja ich będzie zawsze bardziej zagrożona niźli nasza”. Źle wróżyło to wzajemnym stosunkom, szczególnie, że Praga konsekwentnie sprzeciwiała się polskim dążeniom do przyłączenia Galicji Wschodniej. W odpowiedzi Warszawa wspierała separatystów słowackich, sprzeciwiających się tworzeniu państwa czechosłowackiego.
Na jesieni 1919 roku napięcie na Śląsku Cieszyńskim gwałtowanie wzrosło. Nie przebierano w środkach, aby pozyskać jak największą liczbę osób do oddania głosu w plebiscycie. Praga mobilizowała wszystkie siły i środki. „Czesi przewidując, że dzień plebiscytu – pisał „Piast” – będzie dniem ich klęski, jakby w obłędzie popełniają czyn samobójczy. Obrabiają bowiem miasta czeskie i morawskie ze środków spożywczych i artykułów codziennego zapotrzebowania i wysyłają na linię demarkacyjną, by głosy pozyskać”. Czesi nie kryli się z tym – jeden z ich aktywistów wspominał, że „udało nam się z tym dobrobytem na Śląsku Cieszyńskim całkiem nieźle, lecz w wielu przypadkach kosztem innych części republiki. W okresie tym życzenie komisji plebiscytowej było dla ministerstwa rozkazem. Kolejowe transporty mąki przeznaczone dla Pragi musiały jechać przez Śląsk Cieszyński, jeśli górnicy w Karwinie mieli życzenie aby ich zapasy mąki zostały zwiększone”.
Dodatkowo na jesieni 1919 roku rząd w Pradze wycofał z obiegu dawną koronę austriacką na obszarze kontrowanym przez siebie, a następnie znaczne ilości wycofanych monet i banknotów przerzucił na „polską” stronę, gdzie nadal obowiązywała korona. W ten sposób wywołał gigantyczną inflację, która zdestabilizowała rynek po drugiej stronie Olzy. Stronie polskiej nie udało się temu zapobiec, co niewątpliwie wpłynęło na nastroje społeczne w polskiej części Śląska Cieszyńskiego.
W obliczu informacji lokalnych działaczy wskazujących na zwiększenie aktywności „polskich agitatorów, którzy w bezczelny wprost sposób prowadzą agitację”, w listopadzie 1919 roku Czesi zadecydowali o przeprowadzeniu ankiety wśród ludności Śląska, dotyczącej jej głosowania w przyszłym plebiscycie. Dodatkowo wdrożono sprawy karne przeciwko osobom odmawiącym wypełnienia ankiety.
Do dalszego podgrzania nastrojów doszło po ujawnieniu treści poufnego pisma naczelnika rządu krajowego w Opawie, w którym polecał, „aby na wszelki wypadek można było użyć represji, słuszne byłoby, aby miejscowe i okręgowe komisje plebiscytowe podały tu poufnie nazwiska polskich podżegaczy i agitatorów, którzy by mogli być w danym wypadku w drodze represji aresztowani. Trzeba wymienić tylko nazwiska tych osób, przeciw którym można by wytoczyć z naszej strony dochodzenia, choćby pozornie uzasadnione”.
W tej okoliczności „potworzone z obu stron bojówki napadały wzajemnie na siedziby komisji plebiscytowych lub na wpływowych obywateli (…). Posługiwano się przy tym nie tylko pałkami, ale i bronią palną, zwłaszcza granatami ręcznymi”.
Początek 1920 roku nie przyniósł uspokojenia sytuacji. „To jest bezustanna walka i terror – zapisał Henryk Trzaskalik – wywierany przez Czechów na spokojnych obywateli narodowości polskiej. Umysły ludzkie tym terrorem są rozgorączkowane. Aresztowania Polaków przez żandarmerię czeską są na porządku dziennym”. Lista aresztowanych Polaków była z każdym dniem coraz dłuższa.
W odpowiedzi Polacy zmuszali Czechów do opuszczania miejscowości, w których stanowili mniejszość. „Takie rozgrywki nie zawsze były obmyślane – wspominał mieszkaniec Suchej Górnej – lecz wybuchały samorzutnie”.
CDN.
Umowa w sprawie Śląska Cieszyńskiego podpisana w lutym 1919 roku w Paryżu nie została pozytywnie przyjęta ani w Warszawie, ani w Pradze. W liście do prezydenta Masaryka szef czeskiej dyplomacji Edvard Beneś donosił, iż nie udało się utrzymać wszystkich zdobyczy, ale „główną rzecz”, czy pozostanie przy Czechach zagłębia węglowego udało się uzyskać. W Warszawie dominowało poczucie krzywdy. Polska nie tylko została wyparta z terenów o dużym znaczeniu ekonomicznym, ale po stronie czeskiej pozostały tysiące Polaków.
W połowie lutego 1919 roku do Cieszyna przybyła Komisja Międzysojusznicza z Noulensem na czele, której zadaniem było pilnowanie przestrzegania postanowień umowy paryskiej. Nie udało jej się wyegzekwować na Czechach dostaw węgla dla Polski, zagwarantowanych we wspomnianej umowie. Podobnie było z utrzymaniem polskiej administracji na terenach, na których działała przed czeską agresją.
Zawarta umowa nie doprowadziła do uspokojenia nastrojów na Śląsku. „Czechofile napadali na polskie domostwa, – wspominał Karol Golasowski – bili i zmuszali do przychylności wobec Czechów. Zaczepiali na drodze, na zabawach, a nawet były wypadki, że rabowali domy polskie i znikali”. W odwecie Polacy „kolaborantom i zdrajcom płaciliśmy 25 batów na dupę, a na dodatek musiał pięknie przysięgać, że zaniecha swej renegackiej roboty”.
Wobec nasilających się informacji, iż przedstawiciele Ententy gotowi są przekazać większość spornego terytorium Pradze, do Paryża przybył premier Paderewski. Udało mu przekonać amerykańskich dyplomatów, iż najsprawiedliwszym rozwiązaniem problemu byłoby przeprowadzenie na Śląsku Cieszyńskim plebiscytu. Ostatecznie zadecydowano o daniu obu krajom czasu na bezpośrednie rokowania.
Nic więc dziwnego, iż „10 maja 1919 roku tłumy ludności polskiej – wspominała Zofia Kirkor-Kiedroniowa – witały entuzjastycznie na dworcu w Piotrowicach wracającego przez Śląsk z Paryża Paderewskiego. Widocznie wzruszony powiedział on, iż Śląsk Cieszyński będzie mu nadal leżał na sercu i że wierzy, iż spór polsko-czeski będzie załatwiony ugodowo, co jest konieczne dla obu stron”.
Wbrew optymizmowi premiera rozmowy polsko-czeskie nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. „Beneś nie krył – relacjonował wiceminister spraw zagranicznych Aleksander Skrzyński – że w konfliktach polsko-rosyjskich, które przewiduje, naród czeski stawać będzie po stronie Rosji, o ile by nie doszło do ściślejszego z Polską zbliżenia. Wreszcie zaznaczył, że żadnych komplikacji nie ma pomiędzy Czechami a Niemcami”.
Praga nie zamierzała porozumieć się z Warszawą licząc, iż przedstawiciele Ententy podejmą korzystną decyzję dla Czechosłowacji.
Tymczasem pozycja Czechosłowacji uległa pogorszeniu, gdy w czerwcu 1919 roku wojskom bolszewickiego reżimu Beli Kuna na Węgrzech udało się wkroczyć na Słowację, pokonać wojska czeskie i ustanowić w Preśovie Słowacką Republikę Rad. Polska opinia publiczna domagała się zbrojnego zajęcia zdobytych przez Czechów w styczniu obszarów na Śląsku. Polski rząd nie zdecydował się na taki krok. Rządy Beli Kuna położyła kres dopiero interwencja wojsk rumuńskich w początkach sierpnia 1919 roku.
Wobec fiaska polsko-czeskich negocjacji, w dniu 27 września 1919 roku Ententa podjęła decyzję o przeprowadzeniu plebiscytu na terenie Śląska Cieszyńskiego i Orawy oraz części Spiszu. Prawo głosu uzyskały wszystkie osoby, które przed 1 sierpnia 1914 roku były mieszkańcami lub osobami przynależnymi do terenów plebiscytowych.
Decyzja ta została entuzjastycznie powitana w Polsce, gdzie wszystkim wydawało się, że wynik plebiscytu może być tylko jeden – zwycięski dla Polaków.
Podczas przedstawiania założeń polityki zagranicznej Beneś w dniu 30 września 1919 roku, mając na myśli relacje z Warszawą, zaznaczył, iż „egzystencja ich będzie zawsze bardziej zagrożona niźli nasza”. Źle wróżyło to wzajemnym stosunkom, szczególnie, że Praga konsekwentnie sprzeciwiała się polskim dążeniom do przyłączenia Galicji Wschodniej. W odpowiedzi Warszawa wspierała separatystów słowackich, sprzeciwiających się tworzeniu państwa czechosłowackiego.
Na jesieni 1919 roku napięcie na Śląsku Cieszyńskim gwałtowanie wzrosło. Nie przebierano w środkach, aby pozyskać jak największą liczbę osób do oddania głosu w plebiscycie. Praga mobilizowała wszystkie siły i środki. „Czesi przewidując, że dzień plebiscytu – pisał „Piast” – będzie dniem ich klęski, jakby w obłędzie popełniają czyn samobójczy. Obrabiają bowiem miasta czeskie i morawskie ze środków spożywczych i artykułów codziennego zapotrzebowania i wysyłają na linię demarkacyjną, by głosy pozyskać”. Czesi nie kryli się z tym – jeden z ich aktywistów wspominał, że „udało nam się z tym dobrobytem na Śląsku Cieszyńskim całkiem nieźle, lecz w wielu przypadkach kosztem innych części republiki. W okresie tym życzenie komisji plebiscytowej było dla ministerstwa rozkazem. Kolejowe transporty mąki przeznaczone dla Pragi musiały jechać przez Śląsk Cieszyński, jeśli górnicy w Karwinie mieli życzenie aby ich zapasy mąki zostały zwiększone”.
Dodatkowo na jesieni 1919 roku rząd w Pradze wycofał z obiegu dawną koronę austriacką na obszarze kontrowanym przez siebie, a następnie znaczne ilości wycofanych monet i banknotów przerzucił na „polską” stronę, gdzie nadal obowiązywała korona. W ten sposób wywołał gigantyczną inflację, która zdestabilizowała rynek po drugiej stronie Olzy. Stronie polskiej nie udało się temu zapobiec, co niewątpliwie wpłynęło na nastroje społeczne w polskiej części Śląska Cieszyńskiego.
W obliczu informacji lokalnych działaczy wskazujących na zwiększenie aktywności „polskich agitatorów, którzy w bezczelny wprost sposób prowadzą agitację”, w listopadzie 1919 roku Czesi zadecydowali o przeprowadzeniu ankiety wśród ludności Śląska, dotyczącej jej głosowania w przyszłym plebiscycie. Dodatkowo wdrożono sprawy karne przeciwko osobom odmawiącym wypełnienia ankiety.
Do dalszego podgrzania nastrojów doszło po ujawnieniu treści poufnego pisma naczelnika rządu krajowego w Opawie, w którym polecał, „aby na wszelki wypadek można było użyć represji, słuszne byłoby, aby miejscowe i okręgowe komisje plebiscytowe podały tu poufnie nazwiska polskich podżegaczy i agitatorów, którzy by mogli być w danym wypadku w drodze represji aresztowani. Trzeba wymienić tylko nazwiska tych osób, przeciw którym można by wytoczyć z naszej strony dochodzenia, choćby pozornie uzasadnione”.
W tej okoliczności „potworzone z obu stron bojówki napadały wzajemnie na siedziby komisji plebiscytowych lub na wpływowych obywateli (…). Posługiwano się przy tym nie tylko pałkami, ale i bronią palną, zwłaszcza granatami ręcznymi”.
Początek 1920 roku nie przyniósł uspokojenia sytuacji. „To jest bezustanna walka i terror – zapisał Henryk Trzaskalik – wywierany przez Czechów na spokojnych obywateli narodowości polskiej. Umysły ludzkie tym terrorem są rozgorączkowane. Aresztowania Polaków przez żandarmerię czeską są na porządku dziennym”. Lista aresztowanych Polaków była z każdym dniem coraz dłuższa.
W odpowiedzi Polacy zmuszali Czechów do opuszczania miejscowości, w których stanowili mniejszość. „Takie rozgrywki nie zawsze były obmyślane – wspominał mieszkaniec Suchej Górnej – lecz wybuchały samorzutnie”.
CDN.
(2)