
Pierwsze po katastrofie smoleńskiej wybory prezydenckie miały dramatyczny początek: wszyscy pamiętamy tłumy witające tłumy z ciałami ofiar - w tym, oczywiście, z parą prezydencką - oraz publiczne modlitwy "Ojczyznę wolną racz nam ZWRÓCIĆ Panie". Obóz rządzący patrzył na to zarówno z furią, jak i z przerażeniem: tak o wynik niezwykle ważnych wyborów, jak - nie ukrywajmy - rewolucji. I niewiele do tego brakowało. Na szczęście dla PO-PSL, a na nieszczęście dla Polski, jakiś PR-owiec wymyślił slogan "nie tańczcie na tych trumnach. Nie upolityczniajcie katastrofy smoleńskiej". I choć wiele rozsądnych osób, w tym ja, wprost nie mogło uwierzyć w naiwność PiS - partia weszła w tę narrację jak w masło: pani Joanna z panem Pawłem poszli w tany, prezes wygłosił wzruszające orędzie do Rosjan (sic!), politycy PiS zamilkli i pozwolili trumnami grać rxądzącym ... a lud patrzył na to wszystko z niedowierzaniem i obrzydzeniem. Od tej pory wiadomo było, że Jarosław Kaczyński prezydentem nie zostanie.
Oczywiście, wielu z nas próbowało sobie tę nieszczęsną sytuację racjonalizować: Kaczyński pogrążony w żałobie, najlepsze szable poległy nad Smoleńskiem, we własnym obozie zdrajcy ...
tyle, że ta racjonalizacja psu na budę. Bo precedens przeszedł w schemat!
Skoro sztuczka udała się tak nadzwyczajnie, to może przecież zadziałać ponownie - pomyślał obóz rządzący - i regularnie przed każdymi wyborami manipuluje się PiS-em, aby "przestał upolityczniać katastrofę". Myślę, że kilka osób ten wzór rozpoznała aż do bólu: "zaprzyjaźnione" media wrzucają coś jątrzącego i na tyle niewiarygodnego, by nawet przedszkolak rozpoznał fałszywkę, a jednocześnie specyficzne typy przestrzegają, że tego to już prezes nie wytrzyma. Wybuchnie i będzie po sprawie ... w związku z czym sztab skrzętnie ukrywa wybuchowego Kaczora i nienawistnego Macierewicza. I jest pozamiatane.
Które to już wybory z rzędu? ...
Po prostu nie mam pojęcia, jak można jednocześnie twierdzić, że taktyka wyborcza w 2010 r. była nieskuteczna, a jednocześnie powtarzać ją w każdych kolejnych "świętach demokracji" ...
Niniejszym chciałabym publicznie zapytać: skąd ta wiara, że milczenie na temat smoleńska może przynieść coś dobrego? ... Przecież gdyby nie Macierewicz i część blogosfery, która nie odpuszcza, wszystkie śledztwa byłyby do dziś już umorzone - naprawdę tego nie rozumiecie? ...
Nie grzebać się w smoleńskim bagnie - czytałam dziś na SG. To nie ja, Pani Leonardo, grzebię się w bagnie. Robi to prokuratura.
Oczywiście, że Pan Duda może się do spraw smoleńskich nie mieszać. Jego rzecz. Natomiast rzeczą nie tylko PiS, ale wszystkich uczciwych ludzi, jest wyjaśnianie, tłumaczenie, egzegeza. To naprawdę ma sens!
Przez dziesiątki lat tłumaczono Polakom, by nie grzebali się w katyńskim błocie. Dziś jest powrót do tamtej narracji I to ze strony osób, których akurat o coś takiego wcześniej bym nie podejrzewała.
P.s. Miasto Smoleńsk piszę wielką literą, natomiast smoleńsk jako zjawisko - małą.
Img.: Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta @kot
9 Comments
Zasadniczoi zgadzam się z
09 April, 2015 - 11:16
Natomiast nie mogęsięzgodzić z tłem wywpoeidzi, czyli ogólną wizją sytuacji w Polsce, którą streścić można hasłowo: "mądry naród, zła opozycja".
Kaczyński przegrał w 2010 wybory, bo jego sztab i on sam... - momencik, zatrzymajmy się tutaj.
Czy Kaczyński był, obiektywnie rzecz biorąc, lepszym kandydatem niż Komorowski?
Tak.
Czy, w normalnym kraju, tragedia w Smoleńsku nie powoduje, że kandydat opozycji, brat nieżyjącego prezydenta, otrzymuje, w pierwszej turze, ca. 70% głosów?
Tak.
Czy w trakcie kampanii prezydenckiej wyszły na jaw fakty całkowicie deprecjonujące kandydata Jarosława Kaczyńskiego? Czy okazało się, że kradł, donosił, brał łapówki, współpracował z obcym wywiadem? (bo takie fakty mogłyby logicznie wyjaśnić jego porażkę)
Nie.
Wovec tego, niezależnie jak ocenimy pracę sztabu wyborczego PiS, okazuje się, że Kaczyński powinien wygrać. Niezależnie od tego, jak, lepiej lub gorzej, kampania była prowadzona. Czy padło hasło "Smoleńsk", czy nie.
Z tej prostej przyczyny, że ludzie myślący, którym na Polsce zależy, i tak poszliby na wybory i na Kaczyńskiego zagłosowali.
Ponieważ Kaczyński wybory przegrał, logiczny wniosek, że większość Polaków nie należy do ludzi myślących, na Polsce im nie zależy, a toporna (nie ukrywajmy tego) propaganda PO jest skrojona na ich miarę i działa idealnie.
Ergo: Polacy są, w większości, narodem głupim, a patriotyzm to dla nich przeżytek, zaścianek i puste słowa.
quod erat demonstrandum... niestety
***
Widzisz, popełniamy wciąż ten sam błąd, przyjmując za podstawy naszych rozważań pewne aksjomaty, które nie są prawdziwe. Próbujemy oceniać sytuację, symaptie polityczne społeczeństwa i szanse kandydatów kierując się fałszywymi założeniami. Powołujemy się na mechanizmy, które zazwyczaj działają - ale nie u nas.
Musimy sobie w końcy zdać sprawę, że:
a) demokracja ustrojem idealnym nie jest, a dodatkowo łatwo ją wypaczyć. W Polsce demokracji nie ma, podstawowe instytucje państwa nie działają lub działają wadliwie;
b) na dzień dzisiejszy Polacy do demokracji się nie nadają. Świadczy o tym znikomy stopień zainteresowania sprawami publicznymi, płytkie podejście tych, którzy się interesują i ogólna degrengolada intelektualna narodu, widoczna na co dzień.
Jest Duda lepszym kandydatem niż Komorowski. Jest PiS lepszą opcją niż PO. Ale dopóki te fakty nie dotrą do świadomości tzw. obywateli, nic się nie zmieni. Żadne kampanie, żadne PR-owskie sztuczki nie pomogą. W normalnym państwie, owszem, to działa. Są osoby o zdecydowanych poglądach, tzw. twardy elektorat i mniej zdecydowani, centrum, o nich zazwyczaj toczy się walka.
Zauważyłaś, na jak żenująco niskim poziomie utrzymane są wypowiedzi członkó rządzącej kliki i wspierających ją mediów? A czemu? Bo taka narracja, ten poziom właśnie, Polakom, en masse, odpowiada. Paradoksalnie - im lepsza i bardziej merytoryczna kampania PiS - tym mniejsze szanse...
A - oczywiście optymistycznie zakładamy, że wybory nie będą sfałszowane, to jeszcze inna sprawa.
***
A o Smoleńsku mówić trzeba.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max
09 April, 2015 - 11:33
*** Blad. Kaczynski po przeliczeniu wiekszosci glosow do polnocy prowadzil z 53% a nad ranem to Komorowski prowadzil 53%. Prawdopodobienstwo takiego "przestasowania" wynosi zgodnie z statystyka wynosi 0.000000000000000000000000001%, jest niemozliwe.
Z tego wyplywa logiczny wniosek: wybory zostaly sfalszowane!
Kaczynski wygral.
Akurat niekoniecznie z 53% o
09 April, 2015 - 12:14
Dobrze, jeśli przyjmiemy, że od 2010 roku wyniki wyborów są "podkręcane" zdejmuje to odium głupoty z części Polaków. Tylko wtedy okazuje się, że jest gorzej niż się nam wydawało.
Od 2010 metody fałśzowania musiały ulec udoskonaleniu. I PiS już żadnych wyborów nie wygra.
Zostaje ulica? Zamach stanu?
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max
09 April, 2015 - 14:06
To byl olbrzymi blad oznaczajacy przyzwolenie na oszustwa wyborcze. Kaczynscy wykazali sie jednak olbrzymia doza naiwnosci (to byla jedyn z ich slabych punktow), wierzyli, ze jednak istnieje elementarna lojalnosc wobec Polski, ze falszerstwa beda sie "trzymac w granicach".
Ta dziecinna naiwnosc Kaczynskich (a pozniej JK) byla widoczna rowniez w czasie rzadow PiS. W miedzyczasie JK pozbyl sie tych zludzen.
Teraz zostaje... kontrola wyborow, RKW!
Silna RKW niedopusci do sfalszowania.
Popierana aktywnie przez JK jak Orzel w Roninie powiedzial.
Z RKW jest bezposrednio zwiazany nieprawdpodobny skandal w mediach niezaleznych a niepodleglosciowych. Znaczenie RKW jest oczywiste, nie mniej nie promuja jej w zaden sposob. A to oznacza aktywne przyzwolnie na falszowanie wyborow, oznacza aktywne poparcie III RP przez media niepodleglosciowe. Takie cos wskazuje na to, ze te media "niepodleglosciowe" sa spacyfikowane przez Niemcy, Rosje czy tez wewnetrzny uklad III RP.
Nie widze innego wyjasnienia dla bojkotu RKW przez media "niepodleglosciowe".
Przy tym ta antypolska kasta probuje rzeczywiscie nowych trickow: probuje np. odciac Polonie i emigracje zarobkowa od udzialu w wyborach:
http://niezalezna.pl/65888-msz-likwiduje-komisje-wyborcze-za-granica-pol...
Jak widac sondaze pokazaly, ze emigracja zarobkowa, ktora jeszcze PO i Tuska poparla, zmadrzala, dlatego nie ma prawa glosowac.
PS.Kolejnosc naplywania glosow... nie, glosy naplywaly rowniez przez caly dzien z miast i statystycznie wygenerowaly wlasnie taki rozklad.
Chyba jest jeszcze jedno dno
09 April, 2015 - 16:01
Trudno powiedzieć, kiedy zaczęto fałszować na większą skalę; prawdopodobnie sfałszowane były wybory w 2007 roku. Kaczyński może i jest trochę naiwny, ale nie sądzę, że tak "bez namysłu" podałby swój rząd do dymisji, gdyby nie przekonanie podparte wiarygodnymi sondażami, że wygra wybory przedterminowe.
Potem było już tylko gorzej. Ale nie o tym!
Myślę, że mamy do czynienia z dobrze uszytą prowokacją, która ma doprowadzić do tego, że wyborami w Polsce zainteresuje się w końcu Bruksela i kolejne odbędą się pod ścisłą kontrolą Unii.
A jak już zostanie udowodnione światu, że Polska - taki duży kraj Unii, nie potrafi być samodzielna nawet w tak podstawowej sprawie, jaką są "wolne i demokratyczne wybory", to oczywistym będzie, że trzeba nad Polakami ustanowić kuratelę także w innych sprawach, w których "sobie nie radzą".
ro
10 April, 2015 - 00:54
Kontrola wyborow bylaby czyms dobrym, tym razem nie byloby zagrozenia do niepodleglosci.
Fritz
10 April, 2015 - 10:38
Owszem, Giertych przeszedł, ale najpierw błagał Kaczyńskiego, żeby pozwolił mu jeszcze trochę powicepremierzyć. Jednak JK najwyraźniej wychodziło z całkowania, że przedterminowe wybory wygra sam (może ewentualnie liczył, że Pawlak już trochę zgłodniał).
Całkę wyliczył poprawnie, ale zapomniał (jak to zwykle bywa) o stałej C.
ro
09 April, 2015 - 18:44
Przed konsulatem czekałem w długiej kolejce. Na około słyszałem tylko wyrzekania na Kaczory. Większość przyjechała głosować na PO i się z tym wcale nie kryła.
Moja bliska przyjaciółka była w dniu ogłoszenia wyników na wizycie w prywatnej klinice stomatologicznej w Trójmieście. Panowała tam atmosfera euforii z powodu wygranej Platformy. Tylko jedna dentystka przyznawała się do głosowania na PiS, ale było to traktowane jako mało szkodliwe dziwactwo.
Chyba z 90% moich starych znajomych z Gdańska głosowało na PO. W Kaczyńskich przeszkadza im "ta nienawiść". Mnie traktują tak, jak koledzy z pracy ową dentystkę, jako nieszkodliwego raroga.
Zaznaczam, że moi znajomi to prawie bez wyjątku ludzie wykształceni, ale nie jakieś resortowe dzieci, wielu było jakoś tam aktywnych w opozycji, nikt nie należał do PZPR. Sympatycy PiS stanowią wśród nich wyjątki. Teraz nie obnoszą się może z sympatią do PO tak otwarcie, jak wówczas, ale przypuszczam, że w głosowaniu będę wierni PO - czego nie pojmuję, bo to nie są jakieś głupki. Dyskutować nie mam z nimi po co, bo zawsze dochodzimy do tego, że ja rzadko przebywam w Polsce, więc nie wiem, jak to jest naprawdę.
Nie sądzę zatem, żeby - przynajmniej tamte wybory - trzeba było fałszować.
Traube
09 April, 2015 - 22:06
Nie twierdzę, że mam rację. Swoje przypuszczenie na temat 2007 roku opieram wyłącznie na założeniu, które przytoczyłem: Kaczyński musiał według mnie opierać się na jakiejś tego typu kalkulacji. Nie sądzę, że działał na zasadzie "jakoś to będzie".
Ale jeśli prawda wyglądała inaczej - przyjmę to z pokorą.