Po wyborach, w których III RP dostała łupnia jej entuzjaści rozpierzchli się po kątach by dziś znów się zbierać w mniej lub bardziej bezładne gromady. Przetrzebiona PO ogłasza się totalną opozycją z hasłem „Nie, bo nie!” przy czym owa „totalność” objawia się przede wszystkim totalną niemocą.
Jej spadkobiercy – KOD i Nowoczesna – próbują się pozycjonować raz w kontrze do skompromitowanej Platformy, innym razem padając w objęcia obolałego patrona w ciągłej niepewności, kto w tej politycznej grupie Laokoona ma być wężem morskim, a kto ofiarą.
Póki co, ciągle powtarzane „niet!” nasuwa skojarzenia z Gromyką, choć złośliwszy ode mnie obserwator byłby bardziej skłonny kojarzyć ich występy z ekspresją Chruszczowa, który niegdyś butem wyrażał swój protest obijając tymże butem mównicę.
Jakże inaczej traktować performance, w którym chroniczną negację miesza się z rzekomą obroną demokracji, gdy gość z kokiem czerwonymi portkami przyciąga uwagę spragnionej rozróby gawiedzi, a jego kumple na wyprzódki dopisują zera by grupę dziamgających ciotek rewolucji przemienić w tłum, a może i masy. Jakże nie dostrzegać i nie śmiać się w kułak, gdy guru „nowoczesnych” co rusz dzielić się raczy pokładami wiedzy i intelektu, które w cudowny sposób pozwoliły mu kiedyś przebrnąć przez maturę …
Ocenę tych panów i niektórych pań niechętnych inwokacjom pozostawiam historii, z zastrzeżeniem, że prawdziwej historii, tej przez duże „H”, nie warto jednak niepokoić, bo - aby znaleźć miarę ich wielkości – wystarczy historia kabaretu.
Choć nie wątpię, że trudno dziś spotkać desperatów, którzy – nie rumieniąc się i nie spuszczając wzroku – Kijowskiego i Petru uznają za idoli, to jednak przyznać muszę, że inna z tych gromad ciągle rośnie w siłę i zaczyna mnie trochę niepokoić.
Mam na myśli grupę "obrażonych", trzaskających drzwiami artystów i celebrytów, których los doświadczył na tyle okrutnie, że pozbawia naród wiekuistnej dumy z obcowania z ich jaśniejącym splendorem, a ich samych zmusza do podjęcia bohaterskich kroków, włącznie z usunięciem się w cień ... TVN czy innego Onetu.
Nie róbcie nam, narodowi, tego!
Nie po to płaciliśmy krocie by geniusz Lisa, mądre oczy Kraśki, subtelny wdzięk Tadli lub talent Lewickiej zbladły nagle w pisowskiej pomroce! Nie po to przecież pani Hani fundowaliśmy kurs poruszania się przed kamerą by teraz przyszła taka jedna, która nawet porządnie siedzieć nie potrafi! Co począć bez codziennych wieści kto z kim, dlaczego i za ile? Jak radzić sobie bez trendsetterów wiodących nas ku Europie?
Nie wiem, doprawdy nie wiem, czy naród zdoła to wytrzymać …
Jedna z ostatnio obrażonych ujęła to takimi słowy, w ślad za piosenką swego taty:
„Bo chociaż jest niejeden szlak po którym trudniej iść, lecz idąc tak nie musisz brnąć w pochlebstwa dym i karku giąć przed byle kim ...”
I to mnie właśnie trochę martwi. Nie wiem czy oszołomiony naród jest w stanie pojąć aż tak subtelną aluzję.
Giąć czy odginać? Oto jest pytanie! Jak można zginać coś, co od lat zgięte w pokłonach przed dołującym dziś pryncypałem?
No i kto zacz – ten "byle kto"?
My, naród, który na "byle kogo" głosował w wyborach?
1 Comments
@Everyman
10 June, 2016 - 08:22