Co nam daje Andrzej Duda?

 |  Written by karlin  |  1

To proste - wiarę i nadzieję.

A co my powinniśmy z tym zrobić? Przestać się bać i odrzucić bezradność.

Tak, wiem, większość się obruszy, bo przecież strach, to nie my.

Ale powiedzmy sobie jasno. Ilu z nas rezygnowało z zabrania głosu w towarzystwie, organizującym sobie właśnie kolejny sabat czarownic, wsparty świeżym, choć od lat identycznym towarem z Czerskiej i okolic? O kartoflach, pijanych generałach, szalonym wzroku Antoniego, knującym i brzydkim Jarosławie, obciachowym PISie i - przede wszystkim - o zakrzykiwanym w ten sposób przez sabatujących, przeraźliwym lęku o własną tożsamość, swoją pozycję, a czasem i stanowisko.

Pozycję, niech będzie, w gangu, ale w gangu, który im ciepłą wodę daje i odbiera. A jak przyjdzie PIS i gang zlikwiduje, to gdzie się oni podzieją?

Jak wielu z nas nie chciało się odzywać, albo z uwagi na lęk o pogorszenie swojej pozycji towarzyskiej, zawodowej, a czasem wręcz z obawy przed utratą pracy? Nie do końca urojoną, ale nigdy przez nas - na wszelki wypadek - nie sprawdzaną?

A nawet, jeśli to nie o ten rodzaj niepokoju chodziło, milczeliśmy czasem z poczucia bezradności. Bezradności i próbującego tę postawę tłumaczyć, swoistego poczucia wyższości. Bo przecież Oni i tak nie są w stanie swoich poglądów zmienić. Trudno im się zresztą dziwić, pod taką presją wszechobecnej propagandy, która nawet nam potrafi, od czasu do czasu, zamieszać w głowach i naruszyć naszą wiarę w pryncypia.

Nie każdego z nas stać na codzienną, żmudną i, nie ukrywajmy, nudną na codzień pracę społeczną czy zaangażowanie polityczne. Niewielu ma do tego predyspozycje. Ale praktycznie każdy, co jakiś czas, znalazł się i nadal znajduje w opisanej powyżej sytuacji. Teraz, zauważmy to, coraz rzadziej, bo oni są z lekka ogłuszeni i zdezorientowani. I jako że przestali być w dumnej, zawsze wygrywającej większości, boją się jeszcze bardziej.

Próbujmy ich nie tylko przekonywać, wyjaśniać, na jakie bagna może ich na przykład wysłać rock&roll w polityce, ale również uspokajać. Pomagać w zdejmowaniu kagańca strachu, w którym od lat ciąga się ich z baraku do baraku, przekonując, że kolorowa fasada jest w stanie zastąpić nawet luksusową willę w Palm Beach, na którą i tak przecież nie zasługują.

To jest naprawdę wielkie zadanie dla każdego z nas. Na miarę każdego z nas, i które każdy z nas nie tylko powinien, ale wręcz musi podjąć. System się sypie, równocześnie gorączkowo próbując się zrekonstruować, oczywiście, po jak najniższej cenie, czyli wyłącznie naszym kosztem. Na razie robiąc to w taki sposób, że serce rośnie, czyli zrywając kolejne stropy i patrząc w zdumieniu, jak lecą im prosto na głowy. Ale to nie może oznaczać popadania w euforię i rozleniwienia pod "hasłem" - oni się sami wykończą.

Nie, oni, jeśli im nie przeszkodzimy, ten barak w końcu odbudują. Wedle swojego, szykującego nam pozycję może już nie niewolnika, ale co najwyżej pańszczyźnianego chłopa, projektu. Być może nawet wedle zagranicznych, wygaszających Polskę, scenariuszy.

Musimy więc sobie zdawać sprawę z tego, że nie ocalimy swojego kraju, i nie odbudujemy państwa obywatelskiego, a nawet zdecydowanie bardziej nam przyjaznego, tworu pośredniego,  bez trwałej większości, czyli bez znaczącego współudziału tych wszystkich, o których w tej notce piszę.

Bardzo dobrze rozumie to Andrzej Duda, którego hasło o łączeniu, a nie dzieleniu Polaków, nie jest tylko sloganem wyborczym, ale diagnozą oraz programem dla wszystkich, z zainteresowaniem i troską stojących nad niemalże już upadłą, a z pewnością tak przez obecnie rządzących traktowaną (Ch,D i KK) Ojczyzną.

Oni mają wciąż władzę i pieniądze, ale my mamy swój czas. Nie wolno go zmarnować.

5
5 (2)

1 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Bradzo pierwszorządny pomysł.
Ja, musze przyznać, że nigdy się nie bałem odezwać, że jestem z tej strony.
Pamiętam, moje złosliwe uwagi do zaprzyjaźnionych inzynierów: "No jak tam, uważacie, że brzoza złamała skrzydło?" W pewnym momencie się nawet obrazili :) 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>