II RP: głos w dyskusji o książce Ziemkiewicza

 |  Written by Smok Eustachy  |  3

Witam!
Przed lekturą zalecam zapoznanie się z recenzja na historia.org.pl:

http://historia.org.pl/2014/05/14/jakie-piekne-samobojstwo-rafal-ziemkiewicz-recenzja/

A teraz ad rem:

Rozpocznę od zarzutu, że Ziemkiewicz nie dał przypisów, więc nie wiadomo, skąd wie. Nie dał, bo to normalna książka jest. Z przypisami problem jest głębszy: ponieważ trudno ocenić, czy ktoś pisze mądrze czy głupio przeto kluczowe znaczenie nabiera krytyka formalna: jak powołuje się na tych, co trzeba to znaczy, że mądry. Ale to nie jest sedno sprawy - ważniejsza jest sama umiejętność stawiania przypisu, żeby wiedzieć, gdzie średnik, gdzie cudzysłów, gdzie pochylenie. Jak ktoś stawia prawidłowo przypis i dodatkowo ma etat historyczny to automatycznie staje się geniuszem. A gdyby zrobili eksperyment i zanonimizowali różne teksty historyczne, pozbawili przypisów, to nie byliby w stanie ocenić wartości merytorycznej. Ziemkiewicz pisze o rzeczach na tyle znanych, że powinni się historycy orientować w tematyce i dać kontrę faktograficzną, jeśli istnieją fakty przeczące jego wywodom. Widać bez przypisów nie wiedzą. Ale ad rem:

Jak już pisałem istnieją 3 stronnictwa: frankofony, germanofilce i komuchy. Każde przekazuje gorzką prawdę o pozostałych, ale o sobie nie. Żeby nie być gołosłownym - propaganda hitlerowska prawdę mówiła o Anglikach, ale nie zestawiała jej z własnym plugastwem. Podobnie zwolennicy państw zachodnich opisują knujność Stalina, ale pomijają własną. Komuchy jadą starą śpiewką też. Ale to nie jest cała prawda:

Kto oglądał serial "dr House" ten wie, że różne choroby dają takie same objawy. I jak mamy 3 stronnictwa za, tak są i trzy stronnictwa przeciw: sovietofoby, antyszkopstwo, brytofoby. Choć poglądy głoszone przez tych anty- są podobne, to źródło ich tkwi w niechęci, a nie w miłości. Mało kto rozumuje racjonalnie, rozważając za i przeciw a potem podejmując decyzję. Np. Zychowicz zdecydowanie nie. On funkcjonuje głownie emocjonalnie dokładnie wg tych schematów, które zarzuca innym. Jeszcze się Ziemkiewicz zdziwi, jak po nim Zychowicz pojedzie.
Tytułem wstępu to w sumie wszystko, dodam, że jest poważny problem metodologiczny z badaniem nastrojów społecznych w przeszłości: przecież nie pójdziesz i nie zapytasz, no bo jak? Dlatego historycy badają to, co się da czyli dokumenty. A z dokumentami bywa różnie. I tu dygresja: Szykuje się załamanie badań nad PRL. Jakie papiery po komunie zostały? No roczniki statystyczne, wynurzenia zjazdów PZPR itp. Jak powymierają pamiętający tamte czasy to do głosu dojdzie nowe pokolenie badaczy, którzy będą myśleć, że to na poważnie. Już się pojawiają. Ale teraz przechodzę do rzeczy:

I

Geopolityczny aspekt interesującej nas problematyki o wiele klarowniej niż Ziemkiewicz tłumaczy Stanisław Michalkiewicz: Anglia i Francja stały na straży porządku wersalskiego. Nie mogły dopuścić do samowolnej i samodzielnej rewizji tego porządku przez III Rzeszę i ZSRS. W takim wypadku z mocarstw pierwszoplanowych stałyby się państwami drugorzędnymi. I tu znalazły frajera czyli Polskę, która dobrowolne, ryzykując biologiczne istnienie narodu zgodziła się poświęcić w obronie mocarstwowego statusu Zachodu. Mam nadzieję, że dobrze przekazałem tą myśl. Dodam jeszcze od siebie, że Zachód nie miał żadnej możliwości wpływania na sytuację w Europie Środkowej poza dyplomację. I Anglia przyzwyczajona była do takiej, bezkosztowej formy utrzymania  swoich wpływów: wyśle paru gości, którzy coś tam nakłapią i już. Żadnych koncesji, nakładów, wydatków itp. Problem pojawił się w momencie, kiedy Hitler i Stalin słuchali tego, co im tam dyplomaci opowiadają, ale robili po swojemu. I Anglicy zgłupieli. Żeby zamknąć ten wątek dodam, że zamierzali oni tak zarządzać Europą Środkową jak swoim imperium kolonialnym. Jakimi środkami trzymali za mordę Indie? A tu np. popierali konsekwentnie Niemcy przeciw Polsce przez całe dwudziestolecie we wszystkich sporach. Temat ten zawodowi historycy mogą rozwinąć, ale nie brykną za bardzo.

Podobnie nie rozpatrują oni kryzysu 1938-9 roku jako wyniku polityki wewnętrznej Sanacji, co jest tezą ciekawą i prawdopodobną. Dobrze, że RAZ ją postawił. Razem z megalomanią mamy tu główne przesłanie książki, ktora jednak nie jest wolna od wad:

II

Ziemkiewicz nie zdołał zrozumieć roli marszałka Rydza-Śmigłego, który zdołał zając pozycje przewodnią, praktycznie wygryzł Mościckiego ze stołka itp. Marszałek w książce pojawia się zbyt późno, powinien przy okazji triumwiratu: Mościcki, Beck, Rydz-Śmigły. To oni mieli decydujące znaczenie. Kwiatkowski stał jednak niżej. Rolę Becka, który robił, co chciał oddaje Autor trafnie.
Wiedza Ziemkiewicza o wojsku jest powierzchowna, stąd sporo błędów: Niemcy przejęli w Czechosłowacji nie 800 czołgów, ale około 500 czołgów, tankietek i samochodów pancernych. Ale tu i tak ważniejszy był przemysł czechosłowacki. Gorsze baboły sadzi przy okazji lotnictwa: W 1939 Polska nie sprzedawała P 24 (co nie znaczy, że nie chciała) ale lekkie bombowce P 43A w ilości 42 - do Bułgarii. P 24 szły wcześniej i ich eksport można by uznać za uzasadniony, gdyby weszły też na wyposażenie naszego lotnictwa. Ale nie weszły (słabsze jedenastki weszły,  z o połowę słabszym motorem, bez możliwości wyposażenia w artylerię, z problemami z zabraniem radiostacji i dodatkowych 2 kaemów w skrzydłach, bez zakrytej kabiny). Wersje eksportowe trzeba było liczyć od podstaw, co powodowało niewydolność biur konstrukcyjnych. Nie opłacało się to kompletnie. Nie opłacało  dla lotnictwa - z uwagi na opóźnienia w pracach nad samolotami dla Polski a nie że w ogóle. Z punktu widzenia naszego lotnictwa nie. Lotnictwo to paranoja większa wymagająca oddzielnego wpisu, nie dziwię się, że Ziemkiewicz tego nie ogarnia. Szczególnie jeśli naczytał się prac zawodowych historyków, którzy epatują społeczeństwo andronami.

RAZ pominął też katastrofalne skutki działalności Piłsudskiego w armii: praktyczna likwidacja sztabu, wprowadzenie dwóch torów: pokojowego i wojennego. W praktyce rządził tor pokojowy, który tak sobie wszystko układał, żeby w czasie pokoju łatwo się działało. Dlatego nasza armia była budowana tak, żeby okazale się prezentować w rocznikach flot, w żurnalach lotniczych, na lotniczych zlotach i złazach itp. Na realną siłę armii przekładało się to słabo. Np. Program Łosia miał być taka siła odstraszającą i utrzymującą pokój - flotylle bombowe miały odstraszać ZSRS i Niemcy groźbą bombardowań - coś jak atomowe arsenały utrzymujące pokój po II wojnie.

Żeby nie było nieporozumień - są to wszystko tematy na oddzielne dysertacje, a na podstawie analizy działalności lotniczej i morskiej sanacji doszedłem do podobnych wniosków, co Autor już dawno (10 lat temu). W kolejnym wydaniu z P 24 można się wycofać, Rydza-Śmigłego uwypuklić etc. Pozycje tą możemy traktować jako wstęp do poważnej debaty narodowotwórczej, jeśli są jacyś chętni. Debata taka powinna zastąpić obecne emocjonalne utarczki i postawić w centrum zainteresowania zagadnienia narodowotwórcze.

„Jakie piękne samobójstwo” - R. Ziemkiewicz, Fabryka Słów, 2014 okładka twarda, zdjęć brak

  

1
1 (2)

3 Comments

Obrazek użytkownika ro

ro
Zatem pytanie nie-historyka: warto przeczytać?
I jeśli tak, to w zestawieniu z jakimi innymi książkami?

Pozdrawiam

PS
Patrząc na "gwiazdki" - czyżby RAZ tu wpadł na chwilę?
Obrazek użytkownika Smok Eustachy

Smok Eustachy
Przeczytać warto ale w zestawieniu z jakimi innymi ksiązkami? Tego nie wiem. 
Zychowicz nie, Pawłowski nie x1000, 

Może jakieś wspomnienia?
Polecałbym zbeletryzowane utwory Wańkowicza
Prędzej fora internetowe bym polecił: dws.org.pl do biernego odbioru. 
 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>