W dniu agresji sowieckiej na Polskę, gen. Rómmel planował powołanie uzurpatorskiego rządu z sobą na czele.
W godzinach wieczornych w dniu 17 września 1939 roku członkowie Komitetu Doradczego przy dowództwie armii „Warszawa” otrzymali, przekazaną drogą telefoniczną, informację, iż „ponieważ nie ma rządu, bo uciekł z kraju (nie było to prawdą, gdyż rząd z Prezydentem opuścili terytorium Rzeczypospolitej dopiero tuż przed północą tego dnia – Godziemba), a Moskale zajmują Wschód, trzeba tworzyć rząd, który by Polskę reprezentował i prowadził wojnę z jednym tylko przeciwnikiem. Właśnie rząd taki w Warszawie się tworzy (…) wchodzi do niego między innymi Zdzisław Lubomirski”.
Równocześnie Rómmel zaprosił wszystkich członków Komitetu na specjalne posiedzenia na godzinę 20.00.
W tej sytuacji przybycie o godzinie 19.00 do sztabu Rómmla zbulwersowanego doniesieniami o przewrocie prezydenta Stefana Starzyńskiego wraz z płk. Wacławem Lipińskim z Dowództwa Obrony Warszawy pokrzyżowało szyki zamachowcom. Starzyński w ostrych słowach uzmysłowił „generałowi niemożność decydowania przez niego spraw polityki zagranicznej państwa bez porozumienia z rządem”. Wsparł go płk. Lipiński „powołując się na przykład rządów serbskiego, belgijskiego i rumuńskiego w czasie wojny światowej. Kiedy to wyjazd rządu z granic państwa bynajmniej nie przesądzał prawomocności działania takich rządów”. Równocześnie za najważniejszą rzecz uznał „utrzymanie formalnego stanu rzeczy, ciągłości państwowej, czego wyrazem jest rząd”. W odpowiedzi Rómmel wyraził obawy przed powstaniem z inspiracji niemieckiej rządu marionetkowego, na co Lipiński odparł, iż takie obawy są bezprzedmiotowe, dodając przy tym, iż „obowiązkiem (…) jest bić się z każdym wrogiem, który na nas idzie, nie zaś decydować, kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem”. Gdy zaś płk Rola-Arciszewski - zastępca szefa sztabu armii „Warszawa” - próbował replikować, że „honor nakazuje nam bić się z Niemcami, a z dwoma naraz bić się nie możemy, więc jednego musimy uznać za sprzymierzeńca”, wzburzony płk. Lipiński niemal rzucił się na niego ze słowami: „panie pułkowniku (…) honor to nie kiełbasa, nie jest podzielny, honor jest tylko jeden”.
Dalszą wymianę zdań przerwało rozpoczęcie posiedzenia Komitetu Doradczego, w trakcie którego Rómmel będąc pewny poparcia większości jego członków, przedstawił skład planowanego nowego rządu. Na stanowisko premiera i ministra spraw wojskowych przewidywał swoją „skromną” osobę, ministrem spraw zagranicznych miał zostać ks. Zdzisław Lubomirski, natomiast inne teki mieli objąć między innymi: ks. Kaczyński, Mieczysław Niedziałkowski, Zygmunt Zaremba, Tadeusz Evert oraz Antoni Krahelski. Co najciekawsze, poza Lubomirskim, który był jednym z inspiratorów całej akcji, żaden z innych potencjalnych ministrów nie był wtajemniczony w ten plan.
Po przedstawieniu tego programu – wedle relacji płk. Lipińskiego „dyskusja rozwinęła się dość chaotycznie, ale ześrodkowała się ostatecznie na tym, aby generał zażądał od rządu całkowitych dla siebie pełnomocnictw na obszar zajęty przez wojska polskie. Lubomirski wprost wręcz żądał, aby generał ogłosił się dyktatorem, względnie, by zażądał dyktatorskich pełnomocnictw. Wniosek księcia poparli Niedziałkowski i Zaremba, ja zaś wiedząc, co to są generalskie dyktatury, starałem się przewekslować w ten sposób, by w tych pełnomocnictwach oddzielić od generała decyzje w sprawach politycznych i przerzucić je bądź na Starzyńskiego jako komisarza cywilnego, bądź też po prostu utworzyć delegaturę rządu, która by z ramienia rządu wykonywała jego atrybucje na terenie zajętym przez nas”. Ostatecznie jednak - wedle relacji płk Arciszewskiego – „ustalono nie tworzyć rządu, ale tylko obywatelski komitet doradczy, jednak w takim składzie, żeby można od razu przemienić go w rząd, gdyby tego zaszła potrzeba”. W rzeczywistości taki Komitet istniał już od 15 września istniał, tak więc postanowiono jedynie, że komitet mógłby w przyszłości stanowić, co najwyższej, ponadpartyjne zaplecze dla przyszłego, nowego rządu.
Posiedzenie skończyło się około godziny 10 wieczorem. „Wychodziłem zgnębiony – wspominał płk. Lipiński – zupełnie połamany. U Lubomirskiego widać było, że jedynym motywem, który nim kierował, był strach i przerażenie, które mu całkiem jasność myślenia sparaliżowały. Inni nie bardzo wiedzieli co robić, dyskutowali o szczegółach, jakichś nieważnych sprawach, z całego grona jedynie Niedziałkowski i Zaremba reprezentowali pewien poziom myślenia politycznego. Oficerowie byli straszni: Piasecki ( szef oddziału II armii – Godziemba) przy wyjściu z butną miną powiada: „Co się patyczkować, rząd uciekł, to zrobić drugi, sprawa załatwiona”. Sekundował mu w tym Wernic ( mjr Wernic, zastępca Piaseckiego). Nic nie odpowiedziałem, bo tu szkoda każdego słowa”.
Pomimo sprzeciwu prezydenta Starzyńskiego i płk. Lipińskiego sprawa powołania rządu przez Rómmla pozostawała otwarta, gdyż liczył on, iż uzyska od Naczelnego Wodza pełnomocnictwa w sprawach politycznych. Stosowną depeszę dowództwo armii „Warszawa” wysłało około godz. 23.00 oraz powtórnie rankiem następnego dnia. Wobec braku odpowiedzi, Rómmel nakazał ją wysyłać co godzinę, a w dniu 22 września wysłał samolotem z odręcznym pismem w tej sprawie swojego oficera łącznikowego.
Wobec opuszczenia kraju przez naczelne władze RP, Rómmel nie uzyskał nigdy tych pełnomocnictw, a – w obliczu zdecydowanego sprzeciwu części członków Komitetu z prezydentem Starzyńskim na czele nie ośmielił się dokonać zamachu stanu, tym bardziej, iż „sowieccy sprzymierzeńcy” nie zamierzali mu przyjść z pomocą, a upadek Warszawy stał się nieuchronny.
Cały ten absurdalny pomysł był wynikiem niezwykłych ambicji generała, który widział się w roli męża opatrznościowego Polski. W swoim zaślepieniu nie brał pod uwagę faktu, iż powstanie jego rządu niezwykle skomplikowałoby sytuację władz polskich internowanych w Rumunii i utrudniłoby powstanie nowego rządu RP we Francji. Ewentualne uznanie sowietów za sojuszników przez rząd Rómmla mogłoby przynieść trudne do przewidzenia reperkusje.
Po latach Rómmel dostrzegł zapewne bezsens swego pomysłu, gdyż w swoich wspomnieniach „Za honor i ojczyznę” nie wspomniał o tym ani słowem. Jednocześnie w rozmowie ze swym podkomendnym z 1939 roku ppłk Janem Ciałowiczem, przeprowadzonej w 1959 roku, autorstwo planu utworzenia rządu w Warszawie, przypisał…. płk. Lipińskiemu, zamordowanemu przez komunistów w 1949 roku. Ciałowicz, zdecydowany przeciwnik sanacji, w kilku późniejszych artykułach podtrzymywał tę absurdalną wersję, nie widząc, iż pomysł powierzenia przez wiernego piłsudczyka Wacława Lipińskiego misji tworzenia rządu osobom związanym z opozycją, można rozpatrywać jedynie w kategoriach political fiction.. Równocześnie z pełną świadomością pomijał milczeniem relację płk. Arciszewskiego, spisaną w 1941 roku w oflagu Woldenberg, w której b. zastępca szefa sztabu Rómmla nie wspominał ani słowem o rzekomym planie płk. Lipińskiego.
Niewiele brakowało aby ten wybitny dowódca kawalerii w wojnie 1920 roku, niedolny dowódca armii „Łódź” w 1939 roku, tchórz, który porzucił swych walczących z Niemcami żołnierzy i uciekł do Warszawy, dokonał zamachu stanu i został premierem uzurpatorskiego rządu, rządu traktującego bolszewików, którzy zdradziecko napadli na Polskę, jako jej sojuszników. Trudno o większy upadek.
Wybrana literatura:
T. Banaszkowicz – Generał dywizji Juliusz Rómmel
W. Lipiński – Dziennik. Wrześniowa obrona Warszawy 1939 roku
M. Porwit – Obrona Warszawy, wrzesień 1939 r. Wspomnienia i fakty
A. Pragłowski – Od Wiednia do Londynu. Wspomnienia
J. Rómmel – Za honor i ojczyznę. Wspomnienia dowódcy armii „ Łódź” i „Warszawa”
Obrona Warszawy 1939 we wspomnieniach
Img. http://www.chronologia.pl/biogram-roju18810603g0.html
W godzinach wieczornych w dniu 17 września 1939 roku członkowie Komitetu Doradczego przy dowództwie armii „Warszawa” otrzymali, przekazaną drogą telefoniczną, informację, iż „ponieważ nie ma rządu, bo uciekł z kraju (nie było to prawdą, gdyż rząd z Prezydentem opuścili terytorium Rzeczypospolitej dopiero tuż przed północą tego dnia – Godziemba), a Moskale zajmują Wschód, trzeba tworzyć rząd, który by Polskę reprezentował i prowadził wojnę z jednym tylko przeciwnikiem. Właśnie rząd taki w Warszawie się tworzy (…) wchodzi do niego między innymi Zdzisław Lubomirski”.
Równocześnie Rómmel zaprosił wszystkich członków Komitetu na specjalne posiedzenia na godzinę 20.00.
W tej sytuacji przybycie o godzinie 19.00 do sztabu Rómmla zbulwersowanego doniesieniami o przewrocie prezydenta Stefana Starzyńskiego wraz z płk. Wacławem Lipińskim z Dowództwa Obrony Warszawy pokrzyżowało szyki zamachowcom. Starzyński w ostrych słowach uzmysłowił „generałowi niemożność decydowania przez niego spraw polityki zagranicznej państwa bez porozumienia z rządem”. Wsparł go płk. Lipiński „powołując się na przykład rządów serbskiego, belgijskiego i rumuńskiego w czasie wojny światowej. Kiedy to wyjazd rządu z granic państwa bynajmniej nie przesądzał prawomocności działania takich rządów”. Równocześnie za najważniejszą rzecz uznał „utrzymanie formalnego stanu rzeczy, ciągłości państwowej, czego wyrazem jest rząd”. W odpowiedzi Rómmel wyraził obawy przed powstaniem z inspiracji niemieckiej rządu marionetkowego, na co Lipiński odparł, iż takie obawy są bezprzedmiotowe, dodając przy tym, iż „obowiązkiem (…) jest bić się z każdym wrogiem, który na nas idzie, nie zaś decydować, kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem”. Gdy zaś płk Rola-Arciszewski - zastępca szefa sztabu armii „Warszawa” - próbował replikować, że „honor nakazuje nam bić się z Niemcami, a z dwoma naraz bić się nie możemy, więc jednego musimy uznać za sprzymierzeńca”, wzburzony płk. Lipiński niemal rzucił się na niego ze słowami: „panie pułkowniku (…) honor to nie kiełbasa, nie jest podzielny, honor jest tylko jeden”.
Dalszą wymianę zdań przerwało rozpoczęcie posiedzenia Komitetu Doradczego, w trakcie którego Rómmel będąc pewny poparcia większości jego członków, przedstawił skład planowanego nowego rządu. Na stanowisko premiera i ministra spraw wojskowych przewidywał swoją „skromną” osobę, ministrem spraw zagranicznych miał zostać ks. Zdzisław Lubomirski, natomiast inne teki mieli objąć między innymi: ks. Kaczyński, Mieczysław Niedziałkowski, Zygmunt Zaremba, Tadeusz Evert oraz Antoni Krahelski. Co najciekawsze, poza Lubomirskim, który był jednym z inspiratorów całej akcji, żaden z innych potencjalnych ministrów nie był wtajemniczony w ten plan.
Po przedstawieniu tego programu – wedle relacji płk. Lipińskiego „dyskusja rozwinęła się dość chaotycznie, ale ześrodkowała się ostatecznie na tym, aby generał zażądał od rządu całkowitych dla siebie pełnomocnictw na obszar zajęty przez wojska polskie. Lubomirski wprost wręcz żądał, aby generał ogłosił się dyktatorem, względnie, by zażądał dyktatorskich pełnomocnictw. Wniosek księcia poparli Niedziałkowski i Zaremba, ja zaś wiedząc, co to są generalskie dyktatury, starałem się przewekslować w ten sposób, by w tych pełnomocnictwach oddzielić od generała decyzje w sprawach politycznych i przerzucić je bądź na Starzyńskiego jako komisarza cywilnego, bądź też po prostu utworzyć delegaturę rządu, która by z ramienia rządu wykonywała jego atrybucje na terenie zajętym przez nas”. Ostatecznie jednak - wedle relacji płk Arciszewskiego – „ustalono nie tworzyć rządu, ale tylko obywatelski komitet doradczy, jednak w takim składzie, żeby można od razu przemienić go w rząd, gdyby tego zaszła potrzeba”. W rzeczywistości taki Komitet istniał już od 15 września istniał, tak więc postanowiono jedynie, że komitet mógłby w przyszłości stanowić, co najwyższej, ponadpartyjne zaplecze dla przyszłego, nowego rządu.
Posiedzenie skończyło się około godziny 10 wieczorem. „Wychodziłem zgnębiony – wspominał płk. Lipiński – zupełnie połamany. U Lubomirskiego widać było, że jedynym motywem, który nim kierował, był strach i przerażenie, które mu całkiem jasność myślenia sparaliżowały. Inni nie bardzo wiedzieli co robić, dyskutowali o szczegółach, jakichś nieważnych sprawach, z całego grona jedynie Niedziałkowski i Zaremba reprezentowali pewien poziom myślenia politycznego. Oficerowie byli straszni: Piasecki ( szef oddziału II armii – Godziemba) przy wyjściu z butną miną powiada: „Co się patyczkować, rząd uciekł, to zrobić drugi, sprawa załatwiona”. Sekundował mu w tym Wernic ( mjr Wernic, zastępca Piaseckiego). Nic nie odpowiedziałem, bo tu szkoda każdego słowa”.
Pomimo sprzeciwu prezydenta Starzyńskiego i płk. Lipińskiego sprawa powołania rządu przez Rómmla pozostawała otwarta, gdyż liczył on, iż uzyska od Naczelnego Wodza pełnomocnictwa w sprawach politycznych. Stosowną depeszę dowództwo armii „Warszawa” wysłało około godz. 23.00 oraz powtórnie rankiem następnego dnia. Wobec braku odpowiedzi, Rómmel nakazał ją wysyłać co godzinę, a w dniu 22 września wysłał samolotem z odręcznym pismem w tej sprawie swojego oficera łącznikowego.
Wobec opuszczenia kraju przez naczelne władze RP, Rómmel nie uzyskał nigdy tych pełnomocnictw, a – w obliczu zdecydowanego sprzeciwu części członków Komitetu z prezydentem Starzyńskim na czele nie ośmielił się dokonać zamachu stanu, tym bardziej, iż „sowieccy sprzymierzeńcy” nie zamierzali mu przyjść z pomocą, a upadek Warszawy stał się nieuchronny.
Cały ten absurdalny pomysł był wynikiem niezwykłych ambicji generała, który widział się w roli męża opatrznościowego Polski. W swoim zaślepieniu nie brał pod uwagę faktu, iż powstanie jego rządu niezwykle skomplikowałoby sytuację władz polskich internowanych w Rumunii i utrudniłoby powstanie nowego rządu RP we Francji. Ewentualne uznanie sowietów za sojuszników przez rząd Rómmla mogłoby przynieść trudne do przewidzenia reperkusje.
Po latach Rómmel dostrzegł zapewne bezsens swego pomysłu, gdyż w swoich wspomnieniach „Za honor i ojczyznę” nie wspomniał o tym ani słowem. Jednocześnie w rozmowie ze swym podkomendnym z 1939 roku ppłk Janem Ciałowiczem, przeprowadzonej w 1959 roku, autorstwo planu utworzenia rządu w Warszawie, przypisał…. płk. Lipińskiemu, zamordowanemu przez komunistów w 1949 roku. Ciałowicz, zdecydowany przeciwnik sanacji, w kilku późniejszych artykułach podtrzymywał tę absurdalną wersję, nie widząc, iż pomysł powierzenia przez wiernego piłsudczyka Wacława Lipińskiego misji tworzenia rządu osobom związanym z opozycją, można rozpatrywać jedynie w kategoriach political fiction.. Równocześnie z pełną świadomością pomijał milczeniem relację płk. Arciszewskiego, spisaną w 1941 roku w oflagu Woldenberg, w której b. zastępca szefa sztabu Rómmla nie wspominał ani słowem o rzekomym planie płk. Lipińskiego.
Niewiele brakowało aby ten wybitny dowódca kawalerii w wojnie 1920 roku, niedolny dowódca armii „Łódź” w 1939 roku, tchórz, który porzucił swych walczących z Niemcami żołnierzy i uciekł do Warszawy, dokonał zamachu stanu i został premierem uzurpatorskiego rządu, rządu traktującego bolszewików, którzy zdradziecko napadli na Polskę, jako jej sojuszników. Trudno o większy upadek.
Wybrana literatura:
T. Banaszkowicz – Generał dywizji Juliusz Rómmel
W. Lipiński – Dziennik. Wrześniowa obrona Warszawy 1939 roku
M. Porwit – Obrona Warszawy, wrzesień 1939 r. Wspomnienia i fakty
A. Pragłowski – Od Wiednia do Londynu. Wspomnienia
J. Rómmel – Za honor i ojczyznę. Wspomnienia dowódcy armii „ Łódź” i „Warszawa”
Obrona Warszawy 1939 we wspomnieniach
Img. http://www.chronologia.pl/biogram-roju18810603g0.html
(3)
10 Comments
@autor
17 September, 2014 - 09:13
"Tam korzystając ze spreparowanych dokumentów wmówił dowódcy tej jednostki, że Napoleon zmarł pod Moskwą (sic!!!), a Senat, ogłosiwszy Republikę Tymczasową, przekazał mu dowództwo Gwardii Narodowej. Pułkownik Soulier nie tylko przekazał mu swoich ludzi, ale nie był nawet zdziwiony, gdy Malet udał się z nimi do więzienia La Force, z którego wypuścił dwóch innych republikanów, generałów Lahorie i Guidal, zamiast nich umieszczając tam gen. Savarego, ministra policji. Paryż przez kilka godzin znajdował się w stanie wielkiego podniecenia, tym bardziej, że brak energicznych działań ze strony rządu nie uspokajał strwożonych obywateli. Spiskowcom nie udało się nabrać gen. Hulina (dowódcy garnizonu), więc postrzelili go, gdy próbował stawić opór. Na drodze do pełnego sukcesu stanął jednak gen. Laborde, adiutant placu (wg innych źródeł płk Doucet), który rozpoznał Maleta i aresztował go, podobnie jak jego wspólników. Następnie rozkazał Gwardii powrócić do domów i wypuścić księcia Rovigo (gen. Savarego). Ten, chcąc zmyć z siebie hańbę zachowania podczas spisku, dokonał pokazowego procesu, w którym na śmierć skazano wszystkich 3 organizatorów powstania. Wyrok wykonano 29 października, zaś w 2 dni później stracono pułkownika Souliera, dowódce 10 kohorty."
@polfic
17 September, 2014 - 10:25
Pozdrawiam
@Godziemba
17 September, 2014 - 10:31
Przypomina to też przejęcie władzy przez Komorowskiego.
@polfic
17 September, 2014 - 12:44
Można powiedzieć,
17 September, 2014 - 10:28
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Szary kot
17 September, 2014 - 12:46
Pozdrawiam
@Godziemba
17 September, 2014 - 14:41
@alchymista
17 September, 2014 - 18:01
Pozdrawiam
@Godziemba
17 September, 2014 - 20:42
@Alchymista
18 September, 2014 - 09:25