Prosowiecka inicjatywa Generała (1)

 |  Written by Godziemba  |  2
Na wieść o agresji sowieckiej na Polskę, gen. Rómmel nakazał traktować sowietów jako sprzymierzeńców.

    W dniu 17 września 1939 roku około godziny 5.00 radiostacja w dowództwie sztabu Armii „Warszawa” odebrała depeszę z Baranowicz informującą o przekroczeniu granicy polskiej przez wojska sowieckie. Po południu tego dnia dotarła do Warszawy radiodepesza gen. Kleeberga, dowódcy Okręgu Korpusu IX, stacjonującego w Brześciu,  domagająca się zasadniczych dyspozycji w obliczu pojawienia się sowietów na terytorium RP.

    Generał Rómmel nie mając żadnych informacji od marszałka Rydza-Śmigłego, na własną rękę podjął decyzję by traktować wojsko sowieckie jako sprzymierzone! Taką dyspozycję przekazał do Brześcia, a także do Pińska, gdzie mieściło się dowództwo flotylli pińskiej. „W moim umyśle – napisał w swoich wspomnieniach – dalsza walka kojarzyła się z terytorium rosyjskim. (…) Znając dalekowzroczność radzieckiej dyplomacji (…) skłonny byłem oceniać ten krok jako przyjazny”. W tym przekonaniu utwierdziły go informacje uzyskane z ambasady sowieckiej w Warszawie, zgodnie z którymi „Polska nie ma powodów obawiać się ZSRR (…) bo akcja rządu radzieckiego w żadnym wypadku nie jest przejawem wrogości (…) tylko stanowi krok uniemożliwiający Niemcom dalsze posuwanie się na wschód”.

     Szef jego sztabu płk Aleksander Pragłowski wspominał po latach, iż „Rómmel idealizował bolszewików. Kiedy weszli do Polski łudził się, że przybywają jako pół-przyjaciele i dopuszczał nadzieję, że gdy dojdą do Wisły wypuszczą nas z bronią w ręku na Węgry albo do Rumunii. Nie tylko nie podzielałem tej nieco dziecinnej opinii, ale oświadczyłem mu, że w żadnym wypadku nie oddam się dobrowolnie w ręce sowieckie”. Należy z dużą ostrożnością podchodzić do takich deklaracji, skoro we wrześniu 1939 roku Pragłowski nie sprzeciwił się wysłaniu powyższych depesz do Brześcia i Pińska, które niewątpliwie przyczyniły się zwiększenia zamieszania wśród żołnierzy polskich, znajdujących się we wschodnich województwach Rzeczypospolitej.

      Krytykowany przez niektórych wyższych oficerów podczas pobytu w oflagu za taki stosunek do sowietów, tłumaczył się, iż ppłk Mossor w „Studium planu strategicznego Polski przeciw Niemcom”, opracowanym pod kierownictwem gen. Kutrzeby, uważał za niezbędne przygotowanie baz dla lotnictwa sowieckiego w rejonie Brześcia oraz udzielenie prawa przemarszu przez terytorium Polski wojskom pancernym Armii Czerwonej celem zabezpieczenia polskiego północnego skrzydła od strony Prus Wschodnich. Rómmel zapomniał jednak,  iż studium to nie zostało ostatecznie zaakceptowane przez Sztab Główny, ponadto decyzja o wyrażeniu zgody na wkroczenie obcych wojsk na terytorium Rzeczypospolitej leżała w rękach władz politycznych, a nie prostego generała dywizji.

     Niezależnie od braku jednoznacznych decyzji władz politycznych i politycznych po agresji sowieckiej oraz możliwości różnych interpretacji wydarzeń z 17 września, dowódcy wojskowi winni kierować się zdrowym rozsądkiem i politycznym instynktem. Nie wszyscy wykazali się powyższymi zaletami w takim stopniu jak dowódca KOP gen. Olik-Ruckemann czy dowódca SGO „Polesie” gen. Kleeberg. Jednak żaden z nich nie postąpił równie idiotycznie jak Rómmel.

    Dopiero w dniu 19 września 1939 roku depesze te zostały sprostowane przez sztab armii „Warszawa”. Nastąpiło to po otrzymaniu dyrektywy marszałka Rydza-Śmigłego o zalecanym postępowaniu oddziałów WP wobec wkraczającej do Polski Armii Czerwonej.

    Równocześnie pod wieczór 17 września Rómmel nakazał wysłać depeszę radiową do Wacława Grzybowskiego - ambasadora RP w Moskwie, w której informował, iż nakazałem wojska sowieckie, wkraczające w granice Polski traktować jako wojska sprzymierzone. ( -) Rómmel, generał dywizji, dowódca armii „Warszawa”. Prosimy wszystkich, którzy tę wiadomość usłyszą, zakomunikować ją najbliższej władzy wojskowej polskiej”.

    Niezależnie od kontrowersyjnej treści tej depeszy, Rómmel nie miał najmniejszych uprawnień do podejmowania decyzji o charakterze politycznym. Profesor Jerzy Łojek nie miał najmniejszych wątpliwości, że "Juliusz Rómmel dopuścił się ogromnego występku przeciwko swoim obowiązkom żołnierza i obywatela RP, zasługując na stanięcie przed sądem wojskowym i najsurowszy wymiar kary - do czego niestety nigdy nie doszło".

    Na szczęście dzięki determinacji płk. Wacława Lipińskiego – szefa propagandy Dowództwa Obrony Warszawy, depesza nie została ostatecznie wysłana. Gdy bowiem trafiła ona do rąk Pułkownika, ten nakazał ją natychmiast wstrzymać, a następnie zażądał od sztabu armii Rómmla wyjaśnienia całej sytuacji. Wtedy dowiedział się o planach Rómmla samowolnego przekształcenia, powołanego dwa dni wcześniej, Komitetu Doradczego w nowy rząd.

    Utworzony w dniu 15 września 1939 roku Komitet Doradczy (posługiwano się także nazwą Rada Obrony Stolicy) przy dowództwie armii „Warszawa” miał być platformą współpracy środowisk politycznych stolicy z dowódcą obrony Warszawy. Rómmel uzasadniał jego powołanie tym, iż w obliczu zerwania łączności z rządem i Naczelnym Dowództwem „będę potrzebował nie tylko pełnomocnictw pod względem wojskowym, lecz także pełnomocnictw politycznych, zdecydowałem się na utworzenie Komitetu Doradczego przy dowództwie armii”.

    Przewodniczącym Komitetu został prezydent Stefan Starzyński, a w jego skład weszli ponadto: książę Zdzisław Lubomirski, ks. Prałat Zygmunt Choromański, ks. Zygmunt Kaczyński, politycy PPS (Mieczysław Niedziałkowski, Wilhelm Topinek i Zygmunt Zaremba), przedstawiciele ruchu narodowego (prof. Roman Rybarski i prof. Witold Staniszkis), Maciej Rataj z SL oraz senatorowie: Tadeusz Evert, Antoni Krahelski, Jan Gebethner, Andrzej Wierzbicki, Artur Śliwiński oraz inni przedstawiciele inteligencji, kupców, robotników, młodzieży akademickiej, harcerstwa i ludności żydowskiej. W sumie około 40-45 osób, spośród których najważniejszą rolę pełnił prezydent Starzyński.

   Wzburzony uzyskanymi informacjami powiadomił o całej sprawie prezydenta Stefana Starzyńskiego, szefa Komisariatu Cywilnego Obrony Warszawy. Starzyński, będący formalnie przewodniczącym ww. Komitetu,  nic o szokującej inicjatywie Rómmla nie wiedział.  Natychmiast z płk. Lipińskim udał się do sztabu armii, domagając się wyjaśnienia sytuacji. W sztabie zastał przygotowania do formalnego zamachu stanu……
 
Cdn

Img.: http://www.rp.pl/galeria/364604.html
5
5 (5)

2 Comments

Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Oni nie musieli go oficjalnie werbować. Jak wielu oficerów wywodzących się z rosyjskiej armii (np. Żeligowski, któremu tylko śmierć uniemożliwiła powrót do PRL) miał sentyment do Rosji. Jeśli dołożyły do tego wybujałe ambicje i słabość intelektualną (kogoś to przypomina ......) to sprawa staje się prosta.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>