Jest 12 listopada, coroczne kontrowersje i emocje związane z Marszem Niepodległości ulegną niebawem wyciszeniu - to chyba dobry moment na publikację notki, której napisanie rozważałem już od jakiegoś czasu.
Mistyfikacja.
O Marszu Niepodległości zaczęło być głośno w 2010 roku. Wcześniej w imprezie tej, organizowanej do 2009 roku przez Obóz Narodowo-Radykalny oraz Młodzież Wszechpolską, uczestniczyło nie więcej niż kilkaset osób. Ale potem był 10 kwietnia 2010 roku i w listopadzie pojawiło się w Warszawie kilkadziesiąt tysięcy osób. Środowiska Narodowe uznały go za swój wielki sukces, jako że, formalnie, dalej oni byli organizatorami. Oczywiste nadużycie, w pochodzie brali udział ludzie, którzy w 99% nigdy nic z narodowcami wspólnego nie mieli i mieć nie chcą. Mniejsza o to, ważniejsze, że z roku na rok coraz więcej postanawiało 11 listopada świętować w stolicy, razem z innymi.
W samym świętowaniu, w takiej czy inne formie, nie ma nic nagannego, ba, to nawet chwalebne. Problem w tym, że wokół Marszu zaczęła powoli narastać określona atmosfera. Że magia tłumu działa, a samo uczestnictwo w wiecach, marszach, pochodach i zgromadzeniach, skandowanie haseł działa na gros uczestników jak narkotyk - o tym nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Zjawisko znane, dawno opisane i, poniekąd, naturalne. Chodzi mi o coś innego. Mianowicie, Marsz Niepodległości miał stać się receptą na bolączki naszej polskiej rzeczywistości. Bo jak wszyscy, kto tylko może, pojedziemy do stolicy - coś się zmieni. W jaki konkretnie sposób - nie wiadomo, ale zmieni się na pewno. Może rząd "zobaczy", może duch się w narodzie obudzi... Ale to przekonanie, bazujące na magicznym myśleniu życzeniowym - to oczywista nieprawda. Marsze nam Polski nie naprawią, niczego nie zmienią. Stąd tytułowa mistyfikacja.
Ciężko rozwiewać złudzenia, zwłaszcza, że przecież wszyscy chcielibyśmy żeby wreszcie coś "drgnęło". I po cichu modlimy się o cud, bo rzeczywistość szara, paskudna i platformiana, ludzie ogłupieni i zleminżeli. Ale - jeszcze raz - "prawda przeciw światu". A życie w iluzji to niebezpieczna sprawa.
Efekty uboczne.
Od kilku lat coraz bardziej popularnym Marszom towarzyszą niezmiennie dość paskudne incydenty z udziałem "zadymiarzy" i policji. Tu spłonie samochód, tam ktoś oberwie pałą czy zostanie skopany. Organizatorzy i uczestniczy zazwyczaj tłumaczą te sytuacje bardzo prosto - prowokacją. Możliwe, nie wykluczam. Ale trzeba też pamiętać, że gdy w jednym miejscu zbierze się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, część z nich przyjechała "ponawalać się" z policją, z założenia. Tak wynika z nieubłaganej statystyki - pewien odsetek kazdego społeczeństwa ma takie hobby, a wszelkie masowe imprezy wabią ich jak, nie przymierzając, miód niedźwiedzia. Więc jeżeli ktoś próbuje argumentować, że wszyscy demonstranci przyjechali pokojowo nastawieni, chce mi się śmiać. To - z kolei - zupełnie niemożliwe. Za którymś razem Marsz Niepodległości będzie miał w końcu niemiłe konsekwencje. Ktoś zginie. A takich "efektów ubocznych" chyba nikt zdrowy na umyśle sobie nie życzy. Spójrzcie jak wygląda bilans tegorocznego Marszu: 200 osób zatrzymanych (pal diabli, najmniej ważne), 15 rannych (już gorzej, ciekawe "ile brakowało"), zdemolowane chodniki i przystanki (trochę szkoda pieniędzy, nieprawdaż?). A co możemy zapisać po stronie plusów, tak realnie? Czy dziś 12 listopada jest w Polsce lepiej niż dwa dni wcześniej? PO już nie rządzi, dług publiczny się zmniejszył, winni Smoleńska siedzą? Nie.
Co obywatelowi w Polsce wolno.
Być może ktoś oburzony moim tokiem rozumowania zapyta za chwilę (i całkiem słusznie): "To jak to jest, czy ja, Polak, obywatel tego kraju, patriota, nie mam prawa pojechać w Dzień Niepodległości na demonstrację i czy aby policja nie powinna mnie chronić?"
Drogi wyimaginowany rozmówco. Odpowiedzi są bardzo proste. Policja powinna Cię chronić, ale tego skutecznie nie robi. Jest nieudolna, pytanie czy intencjonalnie "nieudolna" czy też tak im "nie wychodzi". Do Warszawy pojechać Ci wolno, oczywiście, Dzień Niepodległości może obchodzić i w taki sposób. Twoje święte prawo - tylko licz się z faktem, że może tam byc nieprzyjemnie. Pamiętaj też, że inni świętują 11.11 na różne sposób, czy to wywieszając flagę, czy idąc do wiejskiego kościółka na mszę za Ojczyznę, czy też opowiadając swojemu synowi jak to było z Piłsudskim i Legionami. I nie są to sposoby gorsze. Pamiętaj, mój ziomku, że fakt Twojego uczestnictwa w Marszu będzie potem (choćbyś się wypierał i zaprzeczał) wykorzystany przez polityków, z poglądami których niekoniecznie pragniesz się utożsamiać. Nie daj się omamić tym, którzy wciskają Ci do głowy, że właśnie uczestniczyłeś w czymś wielkim i ważnym. Wielka, to była tylko liczba ludzi, którzy przyjechali. A ty, najprawdpodobniej, uległeś atmosferze (mało jest ludzi odpornych). W sumie po to się tam udałeś, ale kiedyś przekartkuj "Psychologię tłumu" Le Bona, to naprawdę mądra książka. Chcesz - jedź, ale pamiętaj co ci powiedziałem. I nie daj sobą manipulować.
A jeśli teraz zakrzykniesz z oburzeniem "Ale jak to tak!?" odpowiem - tak wygląda Polska Anno Domini 2014. I jeszcze długo tak będzie wyglądać, dopóki patriotami będziemy tylko w jeden listopadowy dzień, a nie przez cały rok. 1/365 - marna proporcja i marne efekty.
Mistyfikacja.
O Marszu Niepodległości zaczęło być głośno w 2010 roku. Wcześniej w imprezie tej, organizowanej do 2009 roku przez Obóz Narodowo-Radykalny oraz Młodzież Wszechpolską, uczestniczyło nie więcej niż kilkaset osób. Ale potem był 10 kwietnia 2010 roku i w listopadzie pojawiło się w Warszawie kilkadziesiąt tysięcy osób. Środowiska Narodowe uznały go za swój wielki sukces, jako że, formalnie, dalej oni byli organizatorami. Oczywiste nadużycie, w pochodzie brali udział ludzie, którzy w 99% nigdy nic z narodowcami wspólnego nie mieli i mieć nie chcą. Mniejsza o to, ważniejsze, że z roku na rok coraz więcej postanawiało 11 listopada świętować w stolicy, razem z innymi.
W samym świętowaniu, w takiej czy inne formie, nie ma nic nagannego, ba, to nawet chwalebne. Problem w tym, że wokół Marszu zaczęła powoli narastać określona atmosfera. Że magia tłumu działa, a samo uczestnictwo w wiecach, marszach, pochodach i zgromadzeniach, skandowanie haseł działa na gros uczestników jak narkotyk - o tym nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Zjawisko znane, dawno opisane i, poniekąd, naturalne. Chodzi mi o coś innego. Mianowicie, Marsz Niepodległości miał stać się receptą na bolączki naszej polskiej rzeczywistości. Bo jak wszyscy, kto tylko może, pojedziemy do stolicy - coś się zmieni. W jaki konkretnie sposób - nie wiadomo, ale zmieni się na pewno. Może rząd "zobaczy", może duch się w narodzie obudzi... Ale to przekonanie, bazujące na magicznym myśleniu życzeniowym - to oczywista nieprawda. Marsze nam Polski nie naprawią, niczego nie zmienią. Stąd tytułowa mistyfikacja.
Ciężko rozwiewać złudzenia, zwłaszcza, że przecież wszyscy chcielibyśmy żeby wreszcie coś "drgnęło". I po cichu modlimy się o cud, bo rzeczywistość szara, paskudna i platformiana, ludzie ogłupieni i zleminżeli. Ale - jeszcze raz - "prawda przeciw światu". A życie w iluzji to niebezpieczna sprawa.
Efekty uboczne.
Od kilku lat coraz bardziej popularnym Marszom towarzyszą niezmiennie dość paskudne incydenty z udziałem "zadymiarzy" i policji. Tu spłonie samochód, tam ktoś oberwie pałą czy zostanie skopany. Organizatorzy i uczestniczy zazwyczaj tłumaczą te sytuacje bardzo prosto - prowokacją. Możliwe, nie wykluczam. Ale trzeba też pamiętać, że gdy w jednym miejscu zbierze się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, część z nich przyjechała "ponawalać się" z policją, z założenia. Tak wynika z nieubłaganej statystyki - pewien odsetek kazdego społeczeństwa ma takie hobby, a wszelkie masowe imprezy wabią ich jak, nie przymierzając, miód niedźwiedzia. Więc jeżeli ktoś próbuje argumentować, że wszyscy demonstranci przyjechali pokojowo nastawieni, chce mi się śmiać. To - z kolei - zupełnie niemożliwe. Za którymś razem Marsz Niepodległości będzie miał w końcu niemiłe konsekwencje. Ktoś zginie. A takich "efektów ubocznych" chyba nikt zdrowy na umyśle sobie nie życzy. Spójrzcie jak wygląda bilans tegorocznego Marszu: 200 osób zatrzymanych (pal diabli, najmniej ważne), 15 rannych (już gorzej, ciekawe "ile brakowało"), zdemolowane chodniki i przystanki (trochę szkoda pieniędzy, nieprawdaż?). A co możemy zapisać po stronie plusów, tak realnie? Czy dziś 12 listopada jest w Polsce lepiej niż dwa dni wcześniej? PO już nie rządzi, dług publiczny się zmniejszył, winni Smoleńska siedzą? Nie.
Co obywatelowi w Polsce wolno.
Być może ktoś oburzony moim tokiem rozumowania zapyta za chwilę (i całkiem słusznie): "To jak to jest, czy ja, Polak, obywatel tego kraju, patriota, nie mam prawa pojechać w Dzień Niepodległości na demonstrację i czy aby policja nie powinna mnie chronić?"
Drogi wyimaginowany rozmówco. Odpowiedzi są bardzo proste. Policja powinna Cię chronić, ale tego skutecznie nie robi. Jest nieudolna, pytanie czy intencjonalnie "nieudolna" czy też tak im "nie wychodzi". Do Warszawy pojechać Ci wolno, oczywiście, Dzień Niepodległości może obchodzić i w taki sposób. Twoje święte prawo - tylko licz się z faktem, że może tam byc nieprzyjemnie. Pamiętaj też, że inni świętują 11.11 na różne sposób, czy to wywieszając flagę, czy idąc do wiejskiego kościółka na mszę za Ojczyznę, czy też opowiadając swojemu synowi jak to było z Piłsudskim i Legionami. I nie są to sposoby gorsze. Pamiętaj, mój ziomku, że fakt Twojego uczestnictwa w Marszu będzie potem (choćbyś się wypierał i zaprzeczał) wykorzystany przez polityków, z poglądami których niekoniecznie pragniesz się utożsamiać. Nie daj się omamić tym, którzy wciskają Ci do głowy, że właśnie uczestniczyłeś w czymś wielkim i ważnym. Wielka, to była tylko liczba ludzi, którzy przyjechali. A ty, najprawdpodobniej, uległeś atmosferze (mało jest ludzi odpornych). W sumie po to się tam udałeś, ale kiedyś przekartkuj "Psychologię tłumu" Le Bona, to naprawdę mądra książka. Chcesz - jedź, ale pamiętaj co ci powiedziałem. I nie daj sobą manipulować.
A jeśli teraz zakrzykniesz z oburzeniem "Ale jak to tak!?" odpowiem - tak wygląda Polska Anno Domini 2014. I jeszcze długo tak będzie wyglądać, dopóki patriotami będziemy tylko w jeden listopadowy dzień, a nie przez cały rok. 1/365 - marna proporcja i marne efekty.
(9)
25 Comments
Postscriptum.
12 November, 2014 - 17:23
Wyjątkowo "spodobał mi się" jeden epizod, który miał wczoraj miejsce. Przemawiający AK-owiec został wygwizdany, gdy na koniec swojego wystąpienia zadeklarował, że będzie głosował na PiS. Tak jest, to właśnie nowoczesny polski "patriotyzm". Furda, że był w AK, poglądy ma nieprawomyślne.
Od paru lat mam uczucie, nasilające się, że oglądam mocno surrealistyczny spektakl. Na nieszczęście nie siedzę bezpiecznie na widowni, ale znajduję się w tłumie statystów i moje horyzonty poznawcze dość ograniczone. Ale czasem przemknie mi przez głowę, że sztuka pt. "Polska w obrazkach - dla szaraczków" wcale mi się nie podoba.
Sztuczne problemy, wydumane sensacje, opium dla mas w różnej formie. Teraz, już piąty raz, obserwuję "huczek" wokół Marszu. A może to też, jak i inne, temat zastępczy? Przed 2010 problemu nie było... Przecież, jak pisałem, Marsz naprawdę niczego nie zmienia...
I bardzo chciałbym wiedzieć - nie tylko kto nam zafundował scenografię - chętnie poznałbym również reżysera. I dał mu po mordzie.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
12 November, 2014 - 17:33
Ukraińcy chyba dzięki temu sie podnieśli, że takie struktury mieli przećwiczone wcześniej. My tego kompletnie nie mamy.
Bardzo sympatyczny i
12 November, 2014 - 17:44
Kiedy wreszcie zauważalnie dojdzie do zmiany narracji z "Polska to obciach, gońmy (sic!) Europę" na "jestem dumny, że urodziłem się w tym kraju" będzie znaczyło, że coś się udało zrobić.
Mentalnym "Europejczykom", odpowiadam zawsze, że Polska to kraj, który przez setki lat trwał i kwitł otoczony prze barbarzyńców - barbarzyńców ze Wschodu i barbarzyńców z Zachodu. Passus o Wschodzie jest zazwyczaj rozumiany, ale ten o Zachodzie spotyka się z niedowarzaniem czy wręcz oburzeniem. Coż, tak właśnie było, a przykłądów na podorędziu mam mnóstwo. :)
Nawet jeszcze w XVIII wieku, gdy strktury państwowe ulegały powolnemu rozkładowi Rzeczpospolita Obojga Narodów wyróżniała się w wielu dziwdzinach na plus, na tle innych krajów europejskich.
Ale żeby wrócić do chwalebnych tradycji myślenia i mówienia o Polsce dobrze, trzeba właśnie coś robić, działać, na co dzień. Choćby z sąsiadem lemingiem pogadać i parę rzeczy mu uświadomić, niekoniecznie próbując mu od razu głowę przemeblować. Ale niech wie, że ma z czego być dumny, urodził się w Polsce.
Istnieją różne oddolne inicjatywy, niektózy próbują, ale mają one najczęściej zasięg lokalny. Cóż, lepsze to niż nic
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max
12 November, 2014 - 17:52
*** To jest oczywista nie prawda poniewaz
Cytat: "odpowiem - tak wygląda Polska Anno Domini 2014. I jeszcze długo tak będzie wyglądać, dopóki patriotami będziemy tylko w jeden listopadowy dzień, a nie przez cały rok. 1/365 - marna proporcja i marne efekty."
*** Jak mowi chinskie przyslowie, kazda podroz zaczyna sie pierwszym krokiem.
Marsze niepodleglosciowe, rekonstrukcje historyczne, sa wlasnie takimi krokami.
Sa poczatkiem.
Nie ma konca (patriotyzm 365 dni) bez poczatku: patriotyzm 1 dnia.
Rekonstrukcje historyczne
12 November, 2014 - 18:08
Po raz piąty z rzędu jesteśmy w dniu naszego święta narodowego raczeni obrazkami jakiś zakapturzonych osiłków nawalających się z policją. Nie zamierzam winić za to 99% uczeestników, ale jeśli TAK mają wyglądać obchodzy Święta, coś tu chyba jest mocno nie tak, prawda?
Policja nie chce czy nie umie zapewnić porządku i bezpieczeństwa demonstrantom. I to jest fakt, z którym trzeba się liczyć. Kiedy oglądam później obrazki zdemolowanych ulic, samochodów, powyrywanego bruku - jest mi wstyd.
Należy też pamiętać o tym, że 11 listopada jest usilnie zawłaszczany przez narodowców, prawem kaduka. Idać z nimi, dajemy ich liderom więcej amunicji. A ich liderzy (szeregowym narodowcom odpuszczam) bardzo mi się nie podobają. Nie ze wszystkimi mi po drodze, niestety.
A jak Ci się podoba opisany przeze mnie obrazek z wygwizdanym AK-owcem? Wiele mówi o nastawieniu niektórych biorących udział w Marszu.
Ja nie krytykuję obchodzenia, choćby i hucznego, świąt narodowych. Obchodzić trzeba. Krytykuję ten marsz, w ten dzień, w mieście Warszawie.
Ostatecznie, jak ktoś jechać chce, niech jedzie. Ale niech będzie "praemonitus praemunitus" - ostrzeżony, uzbrojony. Bo z całą tą imprezą coś jest nie do końca tak, jak być powinno.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max
12 November, 2014 - 19:28
1. Osilki napadajcy na uczestnikow Marszu reprezentuja okupantow Polski. Marsz jest skierowany wlasnie przeciwko nim.
2. Policja reprezentuje okupantow. Np. teraz bylo podobno okolo 15 tys policji i nie byla w stanie zapanowac nad 300 czy 400 bandytami atakujacymi Marsz co mowi wszystko.
3. Z pojeciem, ze Marsz zostal...."zawłaszczany przez narodowców" nie potrafia nic poczac. Marsz robi kazdy, kto man na to ochote, nawet Komorowski robi marsz, tylko ze nikt nie ma ochoty z nim maszerowac bo jest tak niewiarygodny.
Nie ma czego takiego jak zawlaszczenia swieta narodowego. Kazdy moze swiatowac z kim mu sie podoba.
4. Gdzie przemawial a wlasciwie przed kim przemawial wygwizdany AK? Jezeli przypadkiem w ramach uroczystosci organizowanych przez Komorowskiego to nic dziwnego. Ich lacza z Polakami dwie rzeczy: jezyk i Polska, tylko ze oni w przeciwienstwie do nas jej nienawidza.
5. Oczywiscie ze z impreza jest cos nie tak. Mianowicie to, ze antypolskie srodowiska (polskie udajace) ktore sprawuja wladze, robia wszystko, zeby ja zniszczyc a uzywaja do tego wlasnie osilkow i policji.
Gdyby Polska byla niepodlegla, wszystko byloby w porzadku, szczegolnie z osilkami. W ciagu trzech byliby skuci a przy odrobinie szczescia wczesniej tak spalowani, zeby spuchli.
Ad.1
12 November, 2014 - 20:12
Rozumiem, że przeciwko okupantom, nie przeciwko osiłkon jest skierowany Marsz. Niech będzie. Zapytam ponownie: jakie są wymierne efekty tego Marszu. Nic. Czyli taki protest dla protestu. Można i tak, ale wolałbym mniej gadania i demonstrowania, a wiecej działania.
Ad. 2
O policji pisałem. Zgoda, ale jest jak jest, trzeba to brać pod uwagę.
Ad. 3
Moge znaleźć odpowiednie wypowiedfzi Zawiszów, Holecherów i Winnickich - ale chyba wszyscy je słyszeli? Cieszą się jak dzieci z pozornej popularności Ruchu Narodowego, tyleż myślenie zyczeniowe, co próba robienia ludziom wody z mózgu. Panom wcale nei chodzi o Polskę czy nawet świeto Niepodległości - chcą karierę robić polityczną.
AD. 4
Nie. Przemawiał w trakcie "normalnego" Marszu. Na zyczenie (ale to nie dziś, mam ograniczoną, niestety, ilość czasu) znajdę dokumentację. Albo - uwierz mi na słowo, bardzo rzadko mijam się z prawdą i tylko w sytuacjach ekstremalnych, kiedy np. choremu nie mówi się, że umiera... Nie, wygwizdali go "nasi".
Ad. 5
Nie tylko to, choć masz dużo racji. Nie w porządku jest także, że Marsz służy za (kolejny) wentyl bezpieczeństwa. Marsz się odbędzie, za rok następny, a Polacy w wyborach twardo głosują na PO&Co, których Ty nazywasz okupantami. Woalałbym, aby żadnych marszów niepodległosci nie było, ale gdyby Polacy już w 2011 odsunęli bandytów do władzy. A tutaj jest jak jest. Afera za aferą, Smoleńsk pozostaje "zagadką", a państwo polskie powoli przestaje istnieć. Większość Polaków ma to gdzieś, czemu daje wyraz na co dzień.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max
12 November, 2014 - 20:57
50% Polakow bierze udzial w wyborach.
1/6 wszyskich wyborcow glosuje na PiS, 2/6 na pozostale antypolskie partie.
Problem polega na tym, jak te pasywne 50%, a wiec 3/6 zaaktywizowac.
Za brak aktywizacji ponosza odpowiedzialnosc zarowno PiS jak tzw. media niepodleglosciowe.
Marsze z cala pewnoscia powiekszaja ilosc potencjalnie glosujacych przeciwko antypolskiej i Polske likwidujacej sitwie. Tylko ze ich glosy dadza sie tylko wtedy sensownie wykorzystac, jezeli zostana oddane na PiS. A tak nierzadko nie jest.
Ad.5 Jedna uwaga. Nikt, za polskimi mediami niepodleglosciowymi na czele, wlaczenie z waszym radiem, nie probuje Polakom w systematyczny sposob uswiadomic znaczenia silnego panstwa. NIe probujecie uswiadomic narodowi, jakim olbrzymim bogactwem jest Polska, i ze silne panstwa jest dla Polakow najlepszym biznesem doslownie, pod wzgledem materialnym.
Natomiast antypolskie media, 95% rynku, robia zeby wlasnie znaczenie panstwa, polski i narodu zredukowac w swiadomosci do zera.
No wiec moze zaczniecie w koncu Polske i silna promowac nazywajac Polske Polska i silne silnym panstwem?
To bylby piekny przyklad, bylibyscie pierwszymi. ;)
Natomiast antypolskie media,
12 November, 2014 - 21:02
(polskie udajace)
12 November, 2014 - 20:22
Póki co, zwracanie uwagi na niestosowność patriotycznych uniesień w wydaniu faceta, który UPORCZYWIE NIE CHCE zainstalować sobie polskiej klawiatury, mi się nie nudzi.
@Max
12 November, 2014 - 19:33
Z logiki: Marsz jest warunkiem koniecznym ale nie dostatecznym .
Ktoś kiedys narzekał, że te wyspy polskości się nie łączą, nie idą razem. I dobrze - one mają się same poszerzać aż się wszyskie połączą.
Pozdrawiam :)
Polficu - ale, prosze,
12 November, 2014 - 20:15
Bo to już piąty raz, na skalę masową.
I - co?
Łatwo świętować raz w roku, trudniej żyć uczciwie, wybierać mądrze...
Warunek sine qua non, to właśnie codzienny, taki zupełnie niespektakularny, patriotyzm.
A Marsz może sobie być albo nie być...
Uważam dokładnie odwrotnie niż Ty.
Również pozdrawiam i dziekuję za komentarz
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max'ie
12 November, 2014 - 21:36
Wybierać mądrze - to oczywiste.
Marsze są od święta - by się policzyć.
Pozdrawiam
PS
Na marszu nie byłem.
Szary Kot wie, dlaczego. Myślę, że napisze mi usprawiedliwienie, gdyby było trzeba.
Na wybory pójdę, choć u mnie nie da się "mądrze wybierać".
Będę głosował na Kaczyńskiego - jest na liście wyborczej "oczko wyżej" od tego z numerem jeden.
Ro,
12 November, 2014 - 22:00
Też oczywiście nie byłam i w najbliższej, możliwej do przewidzenia przyszłości się nie wybieram.
Ale jedenastolistopadowy Kraków był uroczy!
Serdecznie pozdrawiam!
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
I jeszcze
12 November, 2014 - 22:16
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
10-go bywam na Wawelu. Nie
13 November, 2014 - 00:34
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Szary Kocie
13 November, 2014 - 00:05
"Oczywiście nie byłam" -
13 November, 2014 - 00:25
;)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max-pozytywista
12 November, 2014 - 20:11
Za artykuł dziękuję :)
Be careful what you wish for, cause it may come true.
Max jest pozytywista, ale
12 November, 2014 - 20:23
Całokształt imprezy - a piszę już z perspektywy kilkuletnich doświadczeń z Marszem - nie podoba mi się. Piorunochron?
Igrzyska?
Za PRL pompowano i reklamowano sport, czy to piłkę nożną, czy boks. I tam, patriotycznie kibicowało się Polakom. A jak już ruskimi grali czy walczyli, to ho-ho.
No i fajnie. Patrioci mieli wrażenie dobrze spełnionego obowiązku i popełnionych czynó odważnych - a rzeczywistośc skrzeczała. Pamiętasz puste, wymarłe ulice w lecie 1982 roku?
1982 roku! Zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Ale całą Polska kibicowała Bońkowi i jego kolegom z boiska.
W kibicowaniu nic złego, ale są sprawy ważniejsze i poważniejsze. Wtedy i teraz.
A co do reszty, pelna zgoda.
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max'ie
12 November, 2014 - 21:43
To zależy, o której godzinie! Bo o 19:30 ulice się zapełniały - ludzie nabierali nagle ochoty na krótki półgodzinny spacer...
Tak, gdzieniegdzie, tak też
13 November, 2014 - 00:32
Ale ciężką fobię piłkarską (kibiców przepraszam, nie mam nic przeciwko kibicowaniu) również pamiętam. Stan wojenny, nędza i rozpacz, a Polacy przeżywają "mundial". W tle pre-discopolowe, promowane w telewizji hity z gatunku "Entliczek- pętliczek, co zrobi Piechniczek" (trener ówczesny) albo bardziej romantyczne "Uliczkę znam w Barcelonie, w uliczkę wyskoczy Boniek...".
NIkt mnie nie przekona, że to było "normalne", na miejscu - i tak dalej, i tym podobne.
Celowe zwekslowanie, lepiej lub gorzej pojętego - właśnie - patriotyzmu - na określone "tory".
Przypadek? Bardzo wątpię.
Tak mi się przypomniało...
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Nie ma wapliwości,
13 November, 2014 - 10:35
Jednak ten "zwycięski remis" z ruskimi w drugiej turze grupowej... może nie bezcenne, ale emocjonujące
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Pamiętam ten mecz.
13 November, 2014 - 18:05
Ale - widzisz?
Ślady pozostały... ;)
Napiszę okrutnie: przeżywanie meczu 11 kopaczy piłki skórzanej to jedno. Różne hobby ludzie miewają. Ale przeżywanie meczu 11 kopaczy z Rosjanami jako patriotycznej "walki" "naszych"...
A jeśli przeżywało to 90% Polaków, wtedy?
Ciekawie to świadczy o nich, wiele mówi o czasach komuny...
Panem et circenes, zawsze.
P.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Myślę jednak,
13 November, 2014 - 18:40
W pierwszym przypadku jest to infantylizm społeczeństwa, które łapie się na propagandę choćby takiego Euro, że biało-czerwono, że jedność narodowa, że takie uniesienia, że łojojoj i że nasi umiłowani przywódcy są z nami i jeszcze szalikami machają! A większość przyobleka lusterka swoich samochodów w biało-czerwone ubranka...
W drugim, to był chyba jeden z niewielu sposobów (myślę o tym konkretnym meczu!) w jaki mogliśmy wyrazić, co wobec nich czujemy.
Wiesz, moja mama, która chyba nigdy nie splamiła się oglądaniem meczu piłki kopanej, ten jeden oglądała, starała się kibicować, choć musieliśmy tłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi ;)))
Rozumiem te emocje.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."