Jutro zapewne zaroi się od okolicznościowych mądrości, więc ja dzisiaj, kilka słów.
Pięć lat temu właściwie wszyscy od razu wiedzieli, co się stało. To była jedna z tych chwil zbiorowego oświecenia, jakie przydarzają się, od czasu do czasu, narodom szczególnie przez historię doświadczanym.
Zarówno ci, którzy nie tylko poczuli w powietrzu stężały zapach i smak zbrodni, ale nie zawahali się publicznie o tym mówić. Poprzez tych wszystkich, którym lęk pozwolil jedynie na skrywanie prawdziwych odczuć w cieniu zwrotu o "potrzebie rzetelnego badania i nie wykluczania jakichkolwiek opcji". Aż po takich wreszcie, którzy po prostu zawyli z przerażenia i jak, zapędzone w kąt, dzikie zwierzęta, rzucili się do gardeł wszystkim pozostałym.
Od tamtej pory pozornie jakby nic się nie zmieniło. Wciąż jest 10 kwietnia. Wszystkie trzy grupy zastygły w swoich pozach, i choć oczywiście następuje między nimi przepływ wyznawców, wygląd każdej z nich świadczy o tym, jakby przez te lata nic się nie stało. Rządzący, na razie ze sporymi sukcesami, dbają o to, aby prawda była własnością klubową, a nie podstawą opinii, nawet sporów czy kłótni, ale i - w końcowym efekcie - porozumienia.
Czy można mieć nadzieję, że ten, tak doskwierający jednym, a tak przerażający innych, świadomych przecież, że nie będzie trwał wiecznie, brak dostępu do faktów i prawdy, rozpoczął już proces destrukcji znieruchomiałych póz, grymasów i postaw? Przecież nawet strach, pielęgnowany i podsycany w sobie przez lata, zaczyna być czymś tak nieznośnym, że prowokuje do desperacji. Tym bardziej, że na miłość do mentalnego oprawcy, do tego, który budzi takie przerażenie, raczej szans nie ma. Era Słońca Ludzkości już bezpowrotnie minęła.
Sądzę, że jest to proces nieuchronny, a co więcej, doskonale zdają sobie z tego sprawę rządzący. Czekają nas więc, prawdopodobnie, kolejne etapy budowania "prawdy", która będzie w stanie pogodzić najbardziej zmęczonych ze wszystkich obozów. To się już zresztą zaczęło, o czym swiadczą choćby nieśmiałe próby oskarżania rosyjskich kontrolerów ze Smoleńska przez NPW. Po których, co symptomatyczne, nastąpiła natychmiastowa, sowiecka kontra przy użyciu "stenogramów".
Jak jednak wiadomo, rewolucje, także w sferze świadomości, nie wybuchają w momencie szczytowego zamordyzmu, ale wtedy, kiedy zaczynają się zmiany, a ludzie uświadamiają sobie, że są one - po pierwsze - możliwe, a po drugie - za wolne.
I jak już to do wszystkich dotrze, wrócimy jeszcze raz, w zbiorowej, społecznej świadomości, jak w terapii, do 10 kwietnia. I znowu, wszyscy od razu będą wiedzieli o co chodzi. Że jest tylko jedna rzecz, która pozwoli nam podnieść głowy i wyjść z jaskini na słońce i świeże powietrze. Nawet po to, żeby się pokłócić lub pobić. Ale jak ludzie, a nie jak ciągnięte na łańcuchu i szczute na siebie zwierzęta.
Zbiorowa mądrość w pięć lat po
(3)
10 Comments
Systematycznie malejący
10 April, 2015 - 11:49
Następny
10 April, 2015 - 11:20
A to jest dokladnie to, o czym pisałem w notatce.
Coraz więcej z tych, którzy uświadomią sobie, że jednak można postawić pomnik, choć przez lata wrzeszczano, że nie wolno, zacznie się zastanawiać - skoro tak, to dlaczego w tak mało eksponowanym i tak uwłaczającym randze tej tragedii miejscu?
HGW dysponuje czyjąś własnością
10 April, 2015 - 18:11
Prawdopodobnie ktoś, z kim
10 April, 2015 - 18:27
PS Przepraszam, ale nie wiem, jak usunąć mój komentarz, ten ze zdjęciem, który wkleił mi się dwa razy.
.
10 April, 2015 - 20:17
jeżeli chodzi o poprawkę komentarza
10 April, 2015 - 20:20
a potem wymaż delete wszystko
i
ja zostawiam kropkę
i jest "pustostan" bo inaczej nie wiem jak zlikwidować całkiem.
Załóżmy przez chwilę, że nie
10 April, 2015 - 11:39
Jak często zdarzają się wypadki lotnicze i ile osób w nich ginie? Na początek taka tabelka:
To liczba ofiar wypadków lotniczych na świecie, w latach 1980 - 2009. Najwięcej, 2969, w 1985 roku, Diżo to, czy mało - porównajmy z ofiarami wypadków drogowych. Tylko w Polsce rocznie ginie śrdenio 5 tysięcy osób.
Inne statystyki? Tylko jeden na milion start samolotu kończy się tragicznie.
No więc możemy z całą odpowiedzialnością stwierdzić: wypadki lotnicze to rzecz wyjątkowo rzadka.
Dalej. Jak często zdarzają się wypadki z udziałęm "air force one" różnych państw? Było takich dosłownie kilka. Z bardzo prostej przyczyny - te samoloty są "specjalnej troski", z oczywistych przyczyn. Dobra - a jak często zdarza się, że samolot ulega uszkodzeniu na względnie niewielkiej wysokości, w trakcie podejścia do lądowania, i nie przeżywa nikt? Też nieczęsto.
Zaraz, a czy Rosjanie mieliby jakąs korzyść, gdyby ten właśnie samolot się rozbił (w myśl zasady cui bono)? Owszem. Ponadto mieli też wszelkie powody, aby prezydenta Kaczyńskiego traktować jako przeciwnika politycznego, pamiętali mu Gruzję i inne rzeczy - a rosyjskie "metody" znamy. Oni zabijają niewygodnych ludzi, i zabijają czasem tylko po to, żeby pokazać "z nami zadzierać nie wolno". Z zemsty, żeby zastraszyć. Politkowska, Litwinienko - te nazwiska znają wszyscy, a lista jest przecież o wiele dłuższa.
Czy tyle wystarczy, na początek, aby stwierdzić, że zamach jest bardzo prawdopodobny?
Podobne rozumowanie przeprowadziłem, na własny użytek, 11 kwietnia 2010 roku, kiede trochę ochłonąłem. I powiedziałem sobie (innym też): na 95% jestem przekonany, że był to zamach, i najprawdpodobniej bylo w to zamieszani Rosjanie.
Parodię śledztwa pamiętamy wszyscy. Mnie osobiście tylko utwierdziła w przekonaniu, że coś tu nie gra, już na 99,9%.
Natomiast nie wiem, jak zakutym fantastą trzeba być, aby twierdzić, wtedy i teraz - zamach wykluczamy. No coż, człowiek nie takie rzeczy potrafi sobie wmówić, gdy mu na tym zależy. Czasem właśnie dla świętego spokoju.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Jedni strzelają focha, a inni,,,
10 April, 2015 - 13:24
.
10 April, 2015 - 20:13
Dziadzia
10 April, 2015 - 15:07