Czy można być w piekle jako obserwator uczestniczący? Mam wrażenie, że byliśmy w nim przez długich pięć lat. Przyjrzeliśmy się wszystkim naszym wadom narodowym w formie skoncentrowanej i sprasowanej jak czarna dziura. Myśleliśmy, że nie ma już dla nas nadziei. Pewnie nieraz pytaliśmy: „Boże, dlaczego?”. Dlaczego po raz kolejny pozwoliłeś na tę zbrodnię?
Ukraina przechodzi przez Morze Czerwone. Także i Polska ma przed sobą co najmniej kilka lat czyśćca. Mówiąc Churchillem: „mogę wam obiecać tylko krew, znój, łzy i pot”.
Ale podjęliśmy decyzję, tak jak oni podjęli decyzję na majdanie, by przeciwstawić się złu z otwartą przyłbicą. Zapłacili surową cenę i jeszcze zapłacą. Nas także licho nieraz wychłoszcze. To samo licho, które chłoszcze Ukraińców. To samo licho, które po kryptonimem „Seryjny samobójca” grasowało przez ostatnie lata, szerząc śmiertelny strach i zwątpienie. To samo licho, które zabiło pielgrzymujących do Katynia polskich polityków – dokładnie 5 lat temu i półtora miesiąca. To samo licho, które nakazało polskim duchownym „pojednać się” z cerkwią prawosławną sterowaną przez KGB, a panu Kunertowi stawiać pomniki bolszewickim najeźdźcom. Myśleliśmy, że to się nigdy nie skończy. Że pedały z Zachodu i łysy pół-wujek ze Wschodu będą miotać nami całą wieczność.
Wieczność trwała 5 lat, jak tysiącletnia Rzesza. Przyszedł czas na wielki, narodowy egzorcyzm. Kimkolwiek jesteśmy, chrześcijanami, ateistami, muzułmanami, buddystami, wyznawcami religii mojżeszowej, taoistami, szamanami czy kimkolwiek innym – musimy wygnać Zło z naszego domu. Jeśli serio traktujemy uniwersalne przesłanie wszystkich religii, to ich sens sprowadza się między innymi do tego, by nie stawiać pomników fałszywym bogom. A w ciągu pięciu lat postawiono tych pomników w Polsce niemało.
Trzeba je wszystkie zburzyć. Pierwszym pomnikiem do zburzenia jest pomnik szeptu, utajniania wszystkiego, co nie powinno być tajne. Druga część raportu w sprawie rozwiązania WSI powinna być ujawniona w pierwszym dniu po zaprzysiężeniu nowego prezydenta.
W tydzień po zaprzysiężeniu prezydent Duda powinien zorganizować w Pałacu Prezydenckim telewizyjną debatę z udziałem Państwa Elbanowskich w sprawie edukacji przedszkolnej i w ogóle dalszych losów instytucji rodziny w Polsce. W ten sposób zburzymy pomnik Pawki Morozowa.
W drugi tydzień po zaprzysiężeniu prezydent Duda powinien zorganizować w Pałacu Prezydenckim telewizyjną debatę o reindustrializacji – czyli odbudowie polskiego przemysłu. W ten sposób zburzymy pomnik pijaka, który wynosi wszystko z domu, by zdobyć pieniądze na wódkę.
Trzeciego tygodnia po zaprzysiężeniu prezydent Duda powinien otworzyć podwoje ogrodu prezydenckiego dla wszystkich tych, którzy będą chcieli się z nim choć przez chwilę spotkać i porozmawiać. Każdy powinien mieć pięć minut na przedstawienie swojej sprawy, a obok prezydenta powinno być kilku sekretarzy i sekretarek, które sprawy te będą zapisywać i przyjmować. Będzie to początek wielkiej tradycji comiesięcznych spotkań prezydenta z obywatelami, audiencji generalnych. W ten sposób choć trochę nadgryziemy pomnik medialnej dezinformacji, która skutecznie oddziela obywateli od władzy.
Czwartego tygodnia po zaprzysiężeniu zapewne zechce zorganizować telewizyjną debatę o bezpieczeństwie naszego kraju, a zwłaszcza o stanie polskiej armii, której stan nie jest tajemnicą dla naszych sąsiadów, ale jest ukrywany przed polskim społeczeństwem. W ten sposób zburzymy pomnik wojaka szwejka, budowany u nas pieczołowicie od wielu lat.
Wybór tematów kolejnych debat pozostawmy już samemu Prezydentowi. Powinny się jednak one odbywać jak najczęściej i powinny dotyczyć tych zagadnień, które nas najbardziej nurtują. Z pewnością powinna się odbyć debata o jednomandatowych okręgach wyborczych, o tym jak funkcjonują w Wielkiej Brytanii, we Francji i Niemczech, na Ukrainie.
Może ktoś zapytać, dlaczego właśnie w taki sposób Prezydent Duda powinien komunikować się z obywatelami? Wiemy, że ustępujący prezydent zarzucił kontr-kandydatowi chęć powrotu do „średniowiecza”. Myślę, że w pewnym sensie miał rację. W późnym średniowieczu tak właśnie wyglądała komunikacja między obywatelami, a głową państwa. Średniowieczny parlamentaryzm polegał właśnie na tym, że władca zwoływał do siebie ludzi możnych, uczonych, reprezentatywne grupy społeczne, aby radzić z nimi o tych sprawach, których samodzielnie nie mógł rozstrzygnąć. Dzisiejszy Sejm nie daje możliwości takiego dialogu ze społeczeństwem, gdyż w sensie instytucjonalnym i faktycznym nie jest reprezentatywny. Istota reform, których wyraźnie chce polskie społeczeństwo, powinna polegać na wzmocnieniu urzędu prezydenta i odpartyjnieniu parlamentu. Wzmocnienie urzędu prezydenta może się odbyć niezależnie na dwóch płaszczyznach:
- instytucjonalnej – poprzez zmianę Konstytucji;
- pozainstytucjonalnej – poprzez zjawisko, które politolodzy nazywają „personalizacją”, czyli nadanie prezydentowi większej roli politycznej, niż wypływa ona z jego prawnych kompetencji.
Zmiana Konstytucji to pieśń przyszłości. Zacznijmy od personalizacji.
Jakub Brodacki
2 Comments
@alchymista
25 May, 2015 - 09:31
@polfic
25 May, 2015 - 10:04
Jest prawnikiem, więc rozumie zasadyn działania konstytucji. Miejmy nadzieję, że rozumie również, jak wzmacniać swoją pozycję poprzez zjawisko personalizacji. To zjawisko do perfekcji opanował swego czasu Donald T. podczas kohabitacji z Lechem Kaczyńskim. Polega ono na tym, że polityk metodami pozaustrojowymi, lecz legalnymi, uzyskuje silniejszą pozycję, niż to wynika z kompetencji konstytucyjnych. Kluczowe jest podtrzymanie dialogu ze społeczeństwem za pomocą debat i mediów społecznościowych oraz wizyt w terenie.