Porozmawiajmy o oszczędnościach. Na poważnie

 |  Written by max  |  17
Im w Polsce gorzej, tym częściej mówi się o oszczędnościach. I słusznie. Wylicza się ile kosztują nas partie polityczne, posłowie, przypomina się o Funduszu Kościelnym. Prawicowi i lewicowi "reformatorzy", zatroskani publicznymi finansami prześcigają się w pomysłach. No to sprawdźmy, drodzy Państwo, jak to naprawdę wygląda.

I. Posłowie. Jak słyszymy, jest ich za dużo, a epitet "darmozjady" słyszeliśmy już wielokrotnie.
Policzmy. Pensja posła to dokładnie 9892,30 zł (brutto). Przemnożone przez 460 i 12 miesięcy daje nam 54.605,496 złotych rocznie.
To nie wszystko. Każdy poseł otrzymuje rocznie 150 tysięcy na prowadzenie swojego biura poselskiego. Kolejne 69 milionów złotych.
W sumie, w zaokrągleniu, wychodzi 125 milionów. Zapamiętajmy tę liczbę.

II. Wielokrotnie wymieniany Fundusz Kościelny, to rocznie 89 milionów. Dodatkowo, na mocy postanowień konkordatu, podpisanego przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, państwo płaci za nauczanie religii w szkołach (1,2 miliarda złotych, dofinansowuje kościelne uczelnie, szkoły, przedszkola i ochronki (520 milionów złotych), utrzymuje kapelanów służb mundurowych oraz szpitalnych, Ordynariat Polowy Wojska Polskiego (ok. 27 milionów złotych), dotuje remont zabytków kościelnych (ok. 27 milionów złotych), wreszcie dopłaca do Caritasu (5,5 miliona złotych).
Całość rocznych wydatków związanych z Kościołem zamyka się w kwocie 1,82 miliarda złotych, jak widać Fundusz Kościelny to niewielka część tych wydatków. Ale i te liczby zapamiętajmy.


III. A teraz niespodzianka. Podliczmy wydatki na instytucję, której nikt szczególnie nie krytykuje, gdzie nikt nie zauważa potrzeby zmian. Samorządy. Trzymajcie się mocno.
Samorządy kosztują nas rocznie ponad 13 miliardów złotych. Na tę kwotę składa się 1,5 miliarda wynagrodzeń samych samorządowców, mamy ich ponad 50 tysięcy, oraz - pensje urzędników zatrudnianych przez samorządy. Mamy 168 tysięcy urzędników szczebla gminnego, 56 tysięcy urzędników gminnych, 25 tysięcy urzędników wojewódzkich. W sumie ćwierć miliona zatrudnionych. To dane za 2013, teraz pewnie jest ich jeszcze więcej i więcej zarabiają.
Samorządy, święta krowa. Jak działają, sami wiecie, na jednego kompetentnego radnego, wójta czy prezydenta znajdzie się pięciu dyletantów, na dodatek skorumpowanych. A czemu, na dobrą sprawę, służy istnienie sejmików wojewódzkich? Nie, nie pytam o kompetencje, te znam, ale po co te kompetencje są, de facto, dzielone między wojewodę a sejmik? Z jednej z instytucji wypadałoby zrezygnować, a zgadnijcie, która nas, podatników, kosztuje więcej. A rady dzielnic w miastach, po co to? A czemu miasto Kraków ma 43 radnych, a miasto Los Angeles 15?
Święta krowa, bo samorządy po prostu siedzą na pieniądzach. Nikt publicznie nic nie mówi, bo wszyscy potencjalni "retorzy" jakoś tam powiązani. Może mają szwagra wójta, brata radnego, a może kumpla prezydenta miasta. O, na przykład miasta Lubina, znam takiego pana. Albo miasta Sopot, też coś słyszałem.

A wiecie ile zarabiają terenowi nie-działacze? Już Wam powiem. Do kwietnia tego roku maksymalna pensja wójta, burmistrza,  prezydenta miasta, starosty, marszałka sejmiku wynosiła 12.400 złotych. Drobiażdżek. Ale wtedy pojawił się projekt, zgłoszony przez burmistrza Wadowic, że należy podnieść, do 20 tysięcy złotych miesięcznie. I Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji miało rozważać zmianę, bo to faktycznie skandal takie zarobki, prawda? Nie wiem czy zmiana nastąpiła, nie chcę sprawdzać, bo i tak już mnie szlag trafia na koryciarzy. Ale zauważcie - kochana władzunia PO/PSL jak najbardziej "trudną sytuację" kochanych samorządowców rozumie. Juzwidzicie gdzie, konkretnie, są korzenie sitwy, która nam demoluje kraj?

Darmozjady? Ależ tak, oczywiście, pełno ich w Polsce, darmozjady, które żyją za nasze pieniądze.
To zacznijmy porządki od tych, którzy kosztują nas najwięcej.

***
Jeśli macie gdzie i się Wam chce, rzućcie linki do tego tekstu na innych portalach, forach, itd. Warto, żeby się Polacy o paru sprawach dowiedzieli.

PS. Nie chce mi się podawać linków do źródeł danych przedstawionych w punktach I i II. Są powszechnie dostępne, nawet na wikipedii. A co do reszty:
1. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/488331,zarobki-samorzado...
2. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/475319,koszt-utrzymania-...
5
5 (6)

17 Comments

Obrazek użytkownika karlin

karlin
i to jakichkolwiek, będzie można  mówić dopiero wówczas, gdy skończy się z publicznym rozdawnictwem.

Czyli przymykaniem oczu, czasem opłacanym łapówkami, na transfer publicznych środków, także należnych podatków, za granicę oraz do prywatnych kieszeni w kraju.

A następnie skończy się z wszelkimi ulgami podatkowymi, które nie mają na celu trzech rzeczy - demografii, inwestycji w innowacyjność (bo inwestycje w nowe, hipermarketowe budy zasługują tylko na tępienie) oraz wspierania najprawdę najuboższych i tych w najtrudniejszej sytuacji.

Potem możemy pogadać o oszczędnościach. Ale gwarantuję, że wtedy nie będzie już o czym:)  
Obrazek użytkownika max

max
Odpowiadam dopiero teraz, przepraszam, nie było mnie.

Wszystko prawda, co piszesz: łapówki, ulgi podatkowem hipermarkety, przejadanie grosza publicznego. Natomiast mnie osobiście, zanim napisałem notkę, poraziły liczby. Koszty utrzymywania samorządó w Polsce są wrecz potworne. Czemu nikt tego tematu nie rusza? D;aczego? Pytanie retoryczne, sam na nie poniekąd odpowiedziałem.

Ale to jest koszmarny skandal. 300 tysięcy autentycznych sługusów systemu na naszym garnuszku. Kto, łapka do góry, potrzebował do czegokolwek samorządów? Tu jeszcze będzie trochę głosów potwierdzających, tu i tam. Ale kto, z tych potrzebujących, jest zadowolony z usług wybranych naszymi głosami pasożytów? Druga łapka w górę?

Tak, temat wybitnie niepopularny, zdaję sobie sprawę - pisałem w notce, dlaczego.

Zgroza.

A główny "antysystemowiec", który 20% głosów wyborach prezydenckich dostał słówiem się nie zająknie. Pieprzy trzy po trzy o JOW-ach, jako recepcie na zbawienie Polski.

A czemu się nie zająknie? Bo tam siedzą jego koledzy, którzy mu, między innymi, kampanię finansowali. To dopiero przeciwnik systemu, pożal się panie Boże.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Z tego co słychać, to właśnie "samorządowcy" będą "kośćcem" ruchu Kukiza. Resztę można sobie dopowiedzieć, jeśli się tylko wie jak działają "lokalni urkowie w gminach, powiatach i miasteczkach".
Duże miasta nie są lepsze od małych samorządów. Czyli jeśli PiS nie zdobędzie większości, to będzie miała do czynienia z SamooKukizą spod herbu "rączka i łapóweczka".
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika max

max
Dokładnie. A czemu, jak pamietasz, tak ostro zareagowałem, kiedy wyszło, kto finansował kampanię PK?
A w Polsce jest dziwnie. Hej, mamy tu słonia w salonie, nikt nie widzi? Nie chce widzieć?

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Jedni widzą i drą się w niebogłosy: "Ratunku słoń"
Drudzy widzą i zastanawiają się jak słonia okiełznać :)
Obrazek użytkownika max

max
90% roboty to uświadomić ludziom, że ten słoń tam jest.
I że jest to słoń, nie mrówka i nie pies.
W momencie, kiedy problem jest uznany za istniejący oraz zdefiniowany, rozwiązanie zawsze się znajdzie.

Niestety, mamy (podobno) demokrację, co oznacza, że ludzi przekonywać trzeba, teoretycznie to oni podejmują decyzje.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
O tym mówię. Jeżeli pojawiają się w ruchu Kukiza osoby podejrzane, należy to nagłaśniać. oczywiście. Cos napisze na ten temat.
Obrazek użytkownika max

max
Napisz koniecznie - władzuchnie w Polsce byłoby o wiele trudniej, gdyby nie powszechny brak transparentności... i gdyby nie dezinformacja.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika karlin

karlin
rządowych i samorządowych, to jest przede wszystkim spuścizna po PRL.

Przypominam, a tym, którzy nie mogą pamiętać, uświadamiam, że wtedy mieliśmy do czynienia z dublowaniem się struktur władzy od samej góry (rząd, sejm), aż po namniejszą gminę. Ze szczytową erupcją w postaci 49 województw Gierka w 1975 r. Oczywiście, wtedy stał za tym także zamysł komunistycznego zdemolowania wielowiekowych więzi regionalnych oraz osłabienia siły wojewódzkich, partyjnych bonzów, ale że to wywołało entuzjazm urzędników niższego szczebla, to oczywiste.

Bo w PRL mieliśmy Biuro Polityczne  i Rząd, Komitet Centralny, z wydziałami powielającymi struktury rządowe i sejmowe, i tak dalej, aż po sam dół. A dodatkowo, w każdym zakladzie pracy i instytucji, na każdym szczeblu, były jeszcze, chętnie wtrącające się w kierowanie, komórki partyjne.

No i kilkadziesiąt lat takiej, bardzo mocno zakorzenionej w powszechnym myśleniu i obyczaju, czasami na wpół magicznej tradycji, zostało przeniesione poza 1989 r. W dodatku twórcy III RP, to byli de facto rządzący PRL, więc przeniesienie nastąpiło wyjątkowo gladko. I tak powinniśmy się cieszyć, że tych urzędników (sumując "oficjalnych" i partyjnych z PRL) jest jednak mniej. Natomiast walka o ich zmniejszenie będzie niezwykle trudna, i to nie tylko z powodu np. Kukiza i jego "rewolucjonistów".

Przede wszystkim, poza wsią, gdzie tradycje samodzielności i sąsiedzkiej samopomocy, czyli wspólnego załatwiania spraw ważnych, przetrwały nawet komunę, mamy społeczeństwo urzędniczej klienteli, obywatelskiego niemowlęctwa, wiecznie na urzędników narzekające, ale bez tych urzędnikow nie potrafiące sobie wyobrazić świata.

A z drugiej strony bardzo silne poczucie, nawet wśród uczciwych i naprawdę chcących się poświęcić walce o dobro ogółu, że za ten trud jakaś, jeśli już nie finansowa, to przynajmniej tytularna - kierownik, naczelnik - rekompensata się należy.

No ale kiedyś trzeba będzie wreszcie zacząć.     
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Wydaje mi się, że niepotrzebnie ustawiasz sprawę w konflikcie między Funduszem Kościelnym a samorządami. Tworzysz od razu spór ideologiczny. Tak się nie powinno robić.

Natomiast to co piszesz o samorządach to wszystko prawda. Problem jest natomiast znacznie szerszy.
Ponoć w Polsce jest 16 mln pracujących. Natomiast ponoć tylko 5,5 mln jest zatrudnionych w przedsiębiorstwach. I te 5,5 mln utrzymuje całą resztę -- Nikt mi nie wmówi, że cała budżetówka, samorządowcy, emeryci płacą jakiekolwiek podatki, bo matematycznie tak nie jest.
Piszę 5,5 mln? To teoretycznie ludzie, którzy podnoszą bogactwo kraju, bo nikt inny - nie.
Ale ile z tych 5,5 mln pracuje w firmach, które NIE ŻYJĄ z kontraktów dla jednostek budżetowych czy dla projektów unijnych? Zostaje garstka i ta garstka finansuje całą resztę. To się NIE MOŻE "spinać".
Wystarczy spytać czytelników choćby tego bloga: Kto z Was pracuje RZECZYWIŚCIE na to, żeby bogactwo Państwa rosło? Może z 5 osób, maximum. Tak to wygląda. Dopóki to się nie zmieni, nic się nie zmieni.
Obrazek użytkownika max

max
Nawiązuję do różnych pomysłów. O Funduszu Kościelnym truje od niepamiętnych czasó lewica, na czele z Palikotem. O kosztach utrzymywania 460 posłów - niektórzy, od prawa do lewa. Poza tym zestawienie liczb pokazuje skalę problemu z samorządami. Zabieg celowy.

Co do reszty - musiałbym sprawdzić, jak to jest z pracującymi i budżetówką, w tym momencie się nie wypowiem. Natomiast - ci ludzie rzeczywiście pracują, w przedsiebiorstwach czy nie. Lepiej lub gorzej. A nie wiem, czy można nazwać pracą "działalność" przeważającej większości samorządowców, za którą - płaci państwo. A urzędnicy - sami wiemy, jak to wygląda.

13 miliardów rocznie? Z naszych pieniędzy? A za co, pytam się?

 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Oczywiście, że masz rację. Ale samorządy to jest mały pikuś w stosunku do prawdziwego problemu. Prawdziwym problem jest żałośnie mała baza podatkowa tych co RZECZYWIŚCIE płacą podatki.
Obrazek użytkownika max

max
Masz jakieś konkretne dane? Źródła?
Wtedy możemy konkretnie, o skali problemu.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
popełniałam tzw. pracę urzędniczą, w samorządzie właśnie, w Urzędzie Marszałkowskim.
Odpowiem:
za przekładanie papierów z jednej sterty na drugą,
za gromadzenie tychże w odpowiednich segregatorach, koniecznie skrupulatnie opisanych i zawierających kolorowe przekładki, 
za pilnowanie, żeby mieć na wszystko tzw. podkładkę, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś się czepiał, żeby móc udowodnić, że to nie nasza wina,
za tworzenie miliona nikomu niepotrzebnych tabelek, zestawień, pism, także tych w ramach jednego urzędu, przechodzących z działu do działu (patrz tworzenie podkładek),
za udowadnianie całemu światu, że nasze stanowisko, a szerzej nasz dział (tu interes bezpośredniego przełożonego, żeby miał kim zarządzać, biorąc za to odpowiednio podwyższone wynagrodzenie) są niezbędne do życia regionu i ojczyzny, ba, nawet całgo świata,
za urządzanie wojenek podjazdowych, a w mniejszym natężeniu, za wspieranie koterii wszelakich i gorliwe wykazywanie, że ich koteria jest be i bezproduktywna, a nasza, och! jaka pracowita, potrzebna i twórcza.

Wytrzymałam dwa lata takiej ciężkiej roboty.  Tu nie ma żadnej ironii, ona jet ciężka i wykończająca, nie da się zachować zdrowych emocji w takim środowisku.

Max, poza stratą finansową, o której piszesz, trzeba dodać jeszcze dewastację psychiki tych ludzi.
No, może 1/5 z nich robi coś pożytecznego, więc zostaje 200 tys. osób nadających się na terapię psychologiczną.
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika max

max
No właśnie, Kocie.
Aczkolwiek kwestia ich zdewastowanej psychiki snu z oczu spędzać mi nie będzie. ;)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Kot ma rację. Ja tez pracowałem w tym sektorze i to akurat w dość dobrze zarządzanych instytucjach, rzekłbym wręcz elitarnych. Ale i tutaj rzucały sie w oczy jaskrawe nonsensy i przerosty administracji. O kłopotach z administracją pisałem tutaj: https://ewastankiewicz.wordpress.com/2012/10/16/administracja-iii-rp/
W 2011 roku Polska wydawała na sektor budżetowy prawie 1/4 całego swojego budżetu, z czego 1/3 stanowili urzędnicy (http://www.mapawydatkow.pl/wp-content/plugins/downloads-manager/upload/M... patrz strona 9). Zważywszy na rosnący dług publiczny to i tak za wiele.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>