Dorżnąć Generała

 |  Written by Godziemba  |  2
Latem 1941 roku politycy związani z rządem Sikorskiego rozpoczęli bezpardonową walkę z gen. Sosnkowskim, która przybrała formę przemysłu pogardy.

    W końcu lipca 1941 roku gen Sosnkowski złożył – na znak protestu wobec podpisania przez gen. Sikorskiego niekorzystnej dla Polski umowy ze Związkiem Sowieckim – dymisję z funkcji ministra w rządzie RP na uchodźstwie, zachowując funkcję następcy Prezydenta RP.

    Zwolennicy gen. Sikorskiego, z Stanisławem Kotem i Stanisławem Strońskim na czele, przeciwników układu z Moskwą nazywali „reakcjonistami” oraz oskarżali o wyznawanie faszystowskiej ideologii. Przy tej okazji rozprawiano się z widmem znienawidzonej „sanacji”. Już nazajutrz po podaniu się gen. Sosnkowskiego do dymisji minister Stanisław Kot w telegramie do delegata rządu na Kraj oskarżał go o sprzyjanie totalizmowi i zażądał nadesłania uchwał popierających rząd. Stanisław Mikołajczyk w depeszy do kraju oburzał się „na knowania piłsudczyzny z Sosnkowskim na czele”, którego celem jest zorganizowanie „spisku wojskowego”.

    Wśród żołnierzy polskich w Wielkiej Brytanii agitację „wychowania politycznego” prowadził aparat osławionego gen. Izydora Modelskiego, oskarżając gen. Sosnkowskiego i „jego sanacyjne otoczenie” o „proniemieckie sympatie”. Jednocześnie szerzono plotki o istnieniu spisów antyrządowych w wojsku. O patronowanie tym spiskom oskarżano oczywiście gen. Sosnkowskiego, doskonale wiedząc, iż podobne metody są całkowicie obce jego charakterowi i przekonaniom. Generał zawsze ostrzegał swoje otoczenie przed wdawaniem się w nierozważne akcje, mogące być po prostu prowokacjami. Jednocześnie zwracał uwagę, iż nie istnieje możliwość utworzenia rządu na emigracji bez udziału stronnictw politycznych. Pozytywne rozwiązanie sytuacji politycznej widział we współpracy socjalistów ze Stronnictwem Narodowym. Mimo tego w styczniu 1942 roku rząd powołał specjalną komisję z Adamem Romerem na czele, której celem było wyjaśnienie kulis antyrządowych nastrojów w wojsku.

    Wiedząc o znacznej popularności gen. Sosnkowskiego w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, urabiano mu u Anglików opinię germanofila, by potem wykorzystać to w celu zdyskredytowania jego pozycji w wojsku. Jeden z oficerów udających się do kraju był tak instruowany przez Naczelnego Wodza: „Musi Pan zameldować generałowi Rakoniowi (Roweckiemu – Godziemba), że moja współpraca z gen. Sosnkowskim jest zagadnieniem niezwykle trudnym wobec postawy Anglików, z którą muszę się liczyć – przecież niedawno musiałem bronić gen. Sosnkowskiego wobec Churchilla, który mu zarzuca germanofilstwo”.

    Z polskich inspiracji ukazywały się w prawie angielskiej artykuły oskarżające gen. Sosnkowskiego o rusofobię i germanofilstwo. W sierpniu 1942 roku gen. Sosnkowski wystosował sprostowanie do Daily Telegraph, w którym zaprzeczył insynuacjom, iż jest przeciwnikiem ugody z Rosją jedynie z pobudek egoistycznych. Jednym z inspiratorów tej nagonki był redaktor Stefan Litauer – sowiecki agent i późniejszy peerelowski propagandzista.

   W walce z gen. Sosnkowskim domagano się pozbawienia go stanowiska następcy prezydenta. W tym celu „zamawiano” w kraju przesyłanie odpowiednich uchwał, żądających zmiany następstwa.  W maju 1942 roku minister Stroński zażądał zmiany dekretu o następstwie i zaproponował, aby następcą został premier i Naczelny Wódz. Wniosek ten Rada Ministrów przesłała prezydentowi, który zdecydowanie odmówił jego realizacji.

   Przedstawiciele Stronnictwa Ludowego oraz Stronnictwa Pracy obawiając się powrotu gen. Sosnkowskiego do czynnej działalności, nie ufali pod tym względem premierowi, wymyślając kolejne „afery” związane z Generałem. Wystarczyło, iż na kongresie emigracji owacyjnie powitano gen. Sosnkowskiego, aby członkowie rządu oskarżyli go o montowanie spisku, mającego na celu obalenie rządu Sikorskiego.

   Generał Sikorski wielokrotnie podejmował próby „załatwienia sprawy” gen. Sosnkowskiego, jednak każdorazowo wszelkie propozycje obwarowywał takimi warunkami, których spełnienie nie było możliwe dla Generała. Sikorski domagał się – zwłaszcza w okresie, gdy widoczne stawały się negatywne skutki układu z Sowietami – od Generała, aby wycofał się ze swego krytycznego stosunku do układu z 30 lipca 1941 roku.

   I tak, już w sierpniu 1941 roku Sikorski zaproponował mu objęcie stanowiska ambasadora RP w Waszyngtonie pod warunkiem podpisania deklaracji o zmianie swej oceny układu z Kremlem. W październiku tego samego roku wysunął propozycję przejęcia ambasady w Ankarze, a w lutym 1942 roku poselstwa w Brazylii lub przy Czang Kaj-Szeku. W odpowiedzi gen. Sosnkowski ponawiał prośby o powierzenie mu dowolnego dowództwa w wojsku. W tej sytuacji szef sztabu NW gen. Klimecki zaoferował mu – w imieniu gen. Sikorskiego - w maju 1942 roku stanowisko inspektora wojsk i zastępcę naczelnego wodza, pod warunkiem podpisania deklaracji, stwierdzającej, iż „obserwując rozwój wypadków i rezultaty polityki polsko-sowieckiej”, „solidaryzuje się całkowicie z linią polityczną, przyjęta przez Rząd RP.” Gen. Sosnowski podkreślił, iż rozwój stosunków polsko-sowieckich raczej pogłębił, a nie osłabił,  jego obawy, które formułował przed podpisaniem tego układu. Równocześnie wskazał, iż o ile ocena politycznej strony umowy była obowiązkiem członka rządu, to zabieranie głosu w tej sprawie przez wojskowego było bardzo niewłaściwe. W tych warunkach gen. Sikorski ostatecznie odmówił powierzenia gen. Sosnkowskiemu jakiegokolwiek stanowiska w wojsku.

   Na początku 1943 roku fatalna polityka Sikorskiego wobec Kremla przyniosła gorzkie owoce – nota sowiecka z 16 stycznia, uznająca wszystkich obywateli RP z ziem wschodnich za obywateli sowieckich, ukazała prawdziwy stan rzeczy. Opublikowanie tej noty w piśmie „Walka” przez Adama Doboszyńskiego, który jednocześnie zwrócił się do prezydenta Raczkiewicza i gen. Sosnkowskiego z patetycznym apelem, aby wspólnie „ratowali Polskę”, spowodowała nową falę napaści na Generała w prasie rządowej.

   W odpowiedzi gen. Sosnkowski opublikował list otwarty do Tadeusza Bieleckiego, prezesa Stronnictwa Narodowego, w którym zaproponował stworzenie rządu prawdziwej jedności narodowej, opartego o „zaufanie powszechne, o szacunek ze strony Rządu dla sumień obywatelskich oraz ich gotowości służenia Ojczyźnie”  oraz rozdzielenie władzy politycznej od wojskowej. „Istniejące u nas skupienie – wskazywał – władzy wojskowej i politycznej w jednym ręku powoduje wiele nieporozumień (…). Godność Naczelnego Wodza nie jest chyba nieprzemakalnym płaszczem, zarzuconym na ramiona Premiera chroniącym szczelnie jego działalność polityczną przed osądem obywateli”. Te dwa postulaty były zdaniem Generała niezbędne dla wzmocnienia pozycji Polski, gdyż rząd RP posiadający powszechne zaufanie będzie mógł z powodzeniem prowadzić politykę wobec „niepokojącego rozwoju stosunków polsko-sowieckich na tle układu z 30 lipca 1941 r.”. I podkreślał: „Stoję poza stronnictwami i jestem tylko jednym z najstarszych piłsudczyków”.

    List Generała jeszcze bardziej nasilił ataki na niego. Mikołajczyk uznał za winnego pogorszenia stosunków z Moskwą, gdyż Sowiety znając jego krytyczny stosunek do lipcowej umowy i wiedząc o jego znacznej popularności w wojsku, traciły zaufanie do szczerości polityki polskiego rządu, rządu, którego członkiem gen. Sosnkowski przestał być ponad półtora roku temu. To, że opinia ta była bez sensu, było nieważne – najważniejsze było aby jak najmocniej „dokopać” Generałowi.

    Za opublikowanie listu gen. Sikorski udzielił Generałowi w dniu 4 kwietnia 1943 roku „nagany” za „wystąpienie sprzeczne z obowiązującymi żołnierza w służbie czynnej przepisami” i „zły przykład ze strony Generała Broni dla młodszych żołnierzy”. W odpowiedzi Generał uznał pismo Naczelnego Wodza za „niezrozumiałe”, bowiem kara dyscyplinarne dla „żołnierza w służbie czynnej” winna mieć inną postać. I z przekąsem dodawał, iż przecież gen. Sikorski ma „formalne możliwości stosowania represji wobec objawów obywatelskiej troski wywołanych przez sytuację międzynarodową”. Równocześnie Sikorski przeniósł w stan nieczynny kilku oficerów (w tym płk. Franciszka Demela i płk. Józefa Smoleńskiego) związanych z Generałem.

    W trzy tygodnie później Związek Sowiecki zerwał stosunku z rządem RP, uznając go za winnego współpracy z hitlerowskimi Niemcami w sprawie zamordowanych przez Sowietów oficerów polskich. Polityka Sikorskiego wobec Moskwy legła w gruzach, co jednak nie wpłynęło na zmianę stosunku rządu do gen. Sosnkowskiego.

    Swoją polemikę z Generałem Sikorski prowadził do końca. W maju 1943 roku, tuż przed odlotem na Bliski Wschód snując optymistyczną wizję rozwoju sytuacji na wschodzie podkreślał, iż „w każdym razie mocne nasze obecne stanowisko wobec aliantów w tej sprawie daleko odbiega od sytuacji, w której generał Sosnkowski uważał linię Curzona za maksimum tego, co zdołamy ocalić na wschodzie”. Niestety wbrew nadziejom Sikorskiego, wkrótce spełniły się wszystkie pesymistyczne analizy gen. Sosnkowskiego.

   Po śmierci Sikorskiego i objęciu przez gen. Sosnkowskiego funkcji Naczelnego Wodza ataki prasy rządowej na niego nie ustały. To jednak temat na inny esej.
 
Wybrana literatura:
Armia Krajowa w dokumentach
W. Babiński – Przyczynki historyczne do okresu 1939-1945
I. Wojewódzki – Kazimierz Sosnkowski podczas II wojny światowej . Książę niezłomny czy Hamlet w mundurze?
K. Sosnkowski – Materiały historyczne

Img.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Sosnkowski  @kot
5
5 (5)

2 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Prawdziwy problem nie polegał na konflikcie z gen. Sosnkowskim - powszechnie lubianym - ale na tym, że gen. Sosnkowski był... powszechnie lubiany. Chodzi mi o to, że ludzie lubiani często nie mają pomysłu na wyjście z sytuacji bez wyjścia.

Polityka Sikorskiego była moralnie zła, ale przyniosła dobrodziejstwo  zesłańcom, którzy mogli opuścić ZSRS. Naturalnie Sikorski nie chciał, by oni opuścili ZSRS, ale w końcu Stalin to wymusił i na odczepnego dał Andersowi samochód. Co Sikorski sobie uzbdurał, myśląc, że armia polska ramię w ramię ze Stalinem wkroczy do Polski - tego dokładnie nie wiem. Nie wiadomo też, jaką politykę prowadziłby Sosnkowski na miejscu Sikorskiego w tym samym czasie.

Właśnie w tamtym czasie zabrakło kogoś takiego, jak Piłsudski, kto umiałby jak de Gaulle stworzyć coś z niczego, wkurzać Churchilla, wywoływać awantury, ale na koniec wejść do Warszawy na czele dywizji pancernej generała Maczka... Czasami sobie myślę, że za bardzo jesteśmy konserwatywnym, czytaj: odtwórczym narodem, by umieć się odnaleźć w takich opresjach...
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Rząd Sikorskiego nie miał najmniejszego pomysłu jak pomóc zesłańcom, uwolnionym przez Sowiety. Ponadto wcześnie nie przygotowano - a materiały były - list takich osób, stąd wiele z nich nie zostało zwolnionych i zginęło w otchłani Gułagu.

Z Piłsudski oczywiście zgoda - mam podobny stosunek do de Gaulle'a. On o głowę przerastał Sikorskiego.

Jaką politykę prowadziłby Sosnkowski - na pewno nie gorszą niż Sikorski, nie pozwoliłby też być pionkiem w rozgrywce Stalina z Churchillem i Rooseveltem.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>