Okażmy europejską solidarność z Węgrami

 |  Written by alchymista  |  28

Przed kilkudziesięciu minutami Chlodwig Dorn wygłosił płomienne przemówienie w obronie Solidarności europejskiej. Chciałbym przyłączyć się do przedmówcy. Węgry potrzebują naszej solidarności.

Ewa Kopacz wołała z mównicy sejmowej, że PiS chce doprowadzić do wyjścia Polski z UE, bo prezes PiS bardziej kocha swoją partię, niż Polskę. Chlodwig Dorn oskarżył Kaczyńskiego, że jakoby namówił ś. p. Lecha Kaczyńskiego do podpisania traktatu lizbońskiego, by nie utracić zbyt wielu głosów dla Prawa i Sprawiedliwości. W tym samym czasie na Węgrzech policja użyła gazu łzawiącego wobec agresywnej grupy uchodźców, broniąc tym samym jednego z przejść granicznych.

Ponieważ węgierska policja najwyraźniej potrzebuje wsparcia, proponuję, by wysłać na Węgry przede wszystkim nasze oddziały prewencji, które tak odważnie i znakomicie rozpędzają co roku marsze niepodległości. Również służby specjalne będą Orbanowi bardzo potrzebne. Nikt tak jak ABW nie potrafi nawiedzać obywateli o szóstej rano z powodu rzekomego znieważenia prezydenta. Należy też wysłać na węgierską granicę polski wymiar sprawiedliwości, bo tylko on potrafi przetrzymywać ludzi bez wyroku w więzieniu po kilkanaście i więcej miesięcy, bez perspektyw, co dalej.

Wodzem tej krucjaty miłosierdzia dla Węgier winien być sam Chlodwig Dorn. Natomiast Ewa Kopacz, która jako lekarz, bez dochowania tajemnicy lekarskiej, zdiagnozowała stan zdrowia posła Marka Suskiego, powinna być jego, Chlodwiga Dorna, markietanką.

Wiem, że wszystko to, co piszę, jest bez sensu, ale od bardzo dawna żyję w państwie bezsensu. Widok sprzedajnego sukinsyna, który w słowach bardziej może przyjemnych, ale w gruncie rzeczy wzywa swego dawnego przyjaciela, żeby „zadzwonił do brata”, wywołuje we mnie mdłości. „Pisz na Berdyczów”, Chlodwigu Dornie. Do spółki ze swoją markietanką przypomniałeś mi o państwie absurdu, w którym żyję. A już powoli zaczynałem o tym zapominać... Dzięki prezydentowi, dzięki Andrzejowi Dudzie. Dzięki niemu Polska na chwilę odzyskała normalną twarz.

 

Jakub Brodacki

5
5 (9)

28 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Oby nasz Sejm prowadził politykę w takiej harmonii!
A masz:
 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Jak węgierska muzyka, to niech będzie Liszt. Może to i dobry pomysł. Zamiast argumentów w debacie z pajacami w rodzaju Chlodwiga warto zadziałać muzyką...
 
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Pańską ocenę Chlodwiga D. jako człowieka, podzielam w całej rozciągłości. Ale faktem jest, iż ostateczna rozgrywka o Lizbonę wyglądała tak, że LK podpisał traktat po telefonicznej rozmowie z bratem, którego w nocy również przez telefon długo przekonywał do tego Blair, Tony, nie Eric. A po prostu mógł nie podpisać. Wtedy jeszcze obowiązywało w UE liberum veto.

Chlodwig D. wyskoczył z rządu, resortu oraz roli trzeciego bliźniaka, bo nie chciał zaakceptować (i tu miał zresztą rację!) kandydatury Janusza Kaczmarka na ministerialne stanowisko w resorcie spraw wewnętrznych. Kaczmarek, forsowany przez Lecha Kaczyńskiego, przyczynił się skutecznie do wysadzenia w powietrze ganinetu Jarosława Kaczyńskiego. 

Casus Dorna, inteligentnego cynika i tupeciarza, świetnie ilustruje porzekadło Leszka Millera o tym, że politycy w Polsce nie potrafią kończyć z klasą.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Max

Max
Dobry wieczór. :)

Widzę że powraca temat Traktatu Lizbońskiego.
Wtrącę się w rozmowę, jednozdaniowo oraz multimedialnie (mam dzień na wklejanie filmów, oby nie były to pierwsze objawy grypy :D).
W Unii, owszem, obowiązywało "liberum veto", ale w Polsce trochę inaczej sytuacja wyglądała.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Po pierwsze, życzę zdrowia! Po drugie, co tak bezosobowo zacząłeś, przecież wiadomo że ten Olsz o traktacie lizbońskim to do mnie : )

Zgoda, że może zbyt skrótowo (zwłaszcza dla młodszych Kolegów) rzecz ująłem, ale szło mi przecież o proces (w jego polskiej części) dochodzenia do ukształtowania treści i zgodę na ostateczny kształt TL, a nie o sam podpis pod jego ratyfikacją przez Polskę.

Raz. Podstawowym błędem LK w tej sprawie było uzależnienie swego podpisu od (wymuszonego) wyniku w drugim referendum irlandzkim. Przy całej sympatii do Ajryszów, takie postawienie sprawy było w zasadzie obraźliwe dla narodu polskiego, który został pozbawiony prawa do suwerennej decyzji. Przyjęcie traktatu należało uzależnić od wyników referendum w Polsce, a o to w ogóle nikt się nie starał. IMO, Kaczyńscy liczyli się z polskim ‘nie’ i dlatego też do referendum nie dążyli.
 
Dwa. Polska ekipa pojechała na finalne negocjacje kształtu ze stanowiskiem „zasada pierwiastka” za zgodę na traktat. Nasi negocjatorzy twardo w rozmowach stawali, gdy nagle LK pogonił ich jak chłopaków z podwórka i zgodził się na „kanarka na dachu”, czyli obiecaną na gębę (bez jakiegokolwiek zapisu) tzw. Janinę (Joanninę).

Trzy. Nawet jeszcze po tym wszystkim, była poważna szansa: prezydent mógł uwarunkować podpis od wykonania przez polski parlament analogicznej procedury, jaką (jeszcze później) przeprowadził u siebie Bundestag. Mecenas Hambura sygnalizował, namawiał, przestrzegał, nie mogą powiedzieć, że nie wiedzieli. Owszem, stare konie wiedziały. I nic nie zrobiły. Choć IMO mogły i powinny.

Ale dobrze się stało, żeś tego Olsza wkleił, bo on dowodnie przypomniał, że UE to mafia, gdzie nie liczą się prawo i procedury, lecz ustalenia i decyzje bossów. Tak zresztą dzieje się teraz w sprawie migrantów i Orbana, co sam podkreślasz : )  Tak, obaj dobrze wiemy, że w polityce decyduje upór, siła (także charakteru) i przemożne parcie do celu. Niestety, takich polityków nie mamy. Dokładniej – nie mieliśmy, bo bardzo hołubię nadzieję, że na taki format wyrasta nam właśnie obecny prezydent!

PS Do Olsza mam pretensję, że pamiętnej nocy w sejmie przemawiał jak adwokat własnego rządu, zamiast praktycznie powstrzymać akcję przerażonych puczystów ukazanych w filmie ‘Nocna Zmiana’.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... jeszcze na to:

Jakaś... hmmm... zadaje pytanie, nie wstydząc się ani trochę: "Czy prezydent Kaczyski był zdrajcą", a (kandydat na prezydenta Polski) Grzegorz Braun odpowiada, że... właściiiiwie to taaaak, ale... jemu wolno to mówić, bo tak... twierdził jeszcze za życia Lecha Kaczyńskiego.

Tak się jakoś dziwnie składa, że pod Smo,eńskiem zamordowano akurat nie Brauna i nie "narodowców".
Zresztą po co Ruscy mieliby mordować swoich agentów???

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

Dzięki, Alchymisto za link!
Po trochu, mimo nawału manipulacji, coś się wyjaśnia.

Korci mnie, żeby dodac coś... hmmm... nadzwyczaj (jak się obawiam) kontrowersyjnego.
Jestem niemal pewien, że gdybysmy nie weszli do "eurokołchozu", tkwilibyśmy dziś nawet nie w prawdziwym kołchozie, a - w eurazjatyckim GUŁAG-u.
Niemcom trzeba się mocno stawiać (jasno artykułujac swoje interesy i sprzeciwiając sie łamaniu prawa oraz hegemonii jednego/kilku państw), to oczywiste, ale stawiać się szukając sojuszników w Europie, nie w Rosji (która, nota bene, z Niemcami współpracuje).
Unia straszliwie się wynaturzyła, ale nadal istnieją jakieś granice Unii, nieprawdaż?
Zle chronione, ale istnieją.
"Zielone ludziki" zastanowią się trzy razy, zanim wejdą do nas, o regularnych wojskach spoza Unii i NATO nie wspominając.
Rosja prowadzi przeciw nam wojnę nowego typu, przy użyciu propagandy, dezinformacji, dezintegracji, demoralizacji... czyli - mediów i agentury (w tym agentury wpływu).
Przeciw islamowi, przeciw azjatyckim hordom Europa musi się trzymać, za przeproszeniem, w kupie (szkoda, że wielu całkiem inaczej rozumie "solidarność").
I nie piszę tego jako euroentuzjasta, raczej jako... eurorealista.
 

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
A propos zielonych ludzików, to weszły do nas, ale w białych turbanach. Węgry I Ukraina zmagają sie z tym samym problemem, ale w innym przebraniu. A wujaszek Putin najpierw wywołał problem w Syrii, a teraz oferuje pomoc w rozwiązaniu problemu...

Obrazek użytkownika Sawicki Marek

Sawicki Marek
Tak żydek Dorn dziękuje Jarosławowi, za to że wprowadził go  do elity politycznej.

Gryząc i opluwając Jarosława i PIS.

Kanalia zawsze POzostanie kanalią.


Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Max

Max
Nie mogę się z Tobą zgodzić, Alchymisto.
Bowiem co najmniej jedno zdanie, które napisałeś ma głęboki sens. :)
A mianowicie tytuł: "Okażmy europejską solidarność z Węgrami".

Orban działa tak, jak przystało na polityka dbającego i interes własnego narodu. Podejmuje decyzje jak przystało na przywódcę europejskiego państwa AD 2015. A Węgrzy próbują powstrzymać islamską dzicz* przed wtargnięciem jeszcze głębiej do Europy. Ironia polega na tym, że eurosceptyk Orban twardo przestrzega unijnych rozstrzygnięć co do imigrantów, między innymi tych zawartych w Traktacie Lizbońskim...

Tak więc, okażmy solidarność z Węgrami. Ale na serio.

pozdrawiam :)

*Potencjalnie zgorszonym moim określeniem polecam film z granicy serbsko - węgierskiej:

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
okażmy solidarność z Węgrami. Ale na serio...

Zaraz, a kto to nie chciał się niedawno
spotykać z Orbanem w Warszawie?

Pozdrawiam :)

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

... obrzydliwej manipulacji.
Po pierwsze - całą aferę ze spotkaniem/niespotkaniem rozdmuchano po tym, jak Orban gościł Putina, a ten składał kwiaty na grobach żołnierzy sowieckich - interwentów na Węgrzech w '56 roku.
Po drugie, jak się okazało, nikt nie planował takiego spotkania.
Ktos puścił plotkę, żeby dowalić z mańki Kaczyńskiemu.
A swoją drogą - ja bym się, w takim momencie, nie spotkał z Orbanem tak czy siak.
Powtarzam - w tym momencie.
Mniejsza o to, że Orban sprytnie straszył Unię Rosją...
Wyciąganie całej sprawy dzisiaj, to wyjątkowa perfidia (a motywacje takiego postepowania są oczywiste, choć niby, po cwaniacku, ukryte)

Pora skonczyć ze sloganem (coś mi sie wydaje, że... wymyślonym przez mainstream i przez niego wykorzystywanym jako straszak), że (niby) "Kaczyński jest polskim Orbanem".
Kaczyński jest polskim Kaczyńskim!

PS
Nzawałbym Cię bardziej dosadnie:):):), ale nie muszę.
Widać kim i czym jesteś.

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...jak zdejmiesz maskę i podejmiesz normalną rozmowę,
to będzie inna sprawa.

Fakty, które nie pasują do obrazu całości, dla ideologa
po prostu nie istnieją.

http://wpolityce.pl/polityka/234361-mariusz-blaszczak-viktor-orban-chcia...

Poza tym, nie jesteśmy na 'ty', Złamasie, a kto ja jestem,
to każdy normalny wie, bo nie kryję tożsamości. EOT.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

... zaczyna się histeria i chamstwo.
Jakież to przewidywalne...

Nie bierz mnie na agenturalne chwyty w stylu "ujawnij się", bo pogłębiasz tylko własną kompromitację (o ile to jeszcze możliwe).
W naprawdę dobrych czasach Internetu zasadą było pisanie "pod nickiem".
Zasadą było też zwracanie sie do siebie per "ty".
Wszystko spaprali pchający się na gwałt (bo zwęszyli interes) do Sieci "prawdziwi dziennikarze", poltycy i... żałośni aspiranci do dziennikarstwa oraz polityki -  kanapowcy, kawiarniane mędrki, żałosni autoreklamiarze z przerośniętym ego i nieopanowanym "parciem na szkło".
Mało mnie obchodzi, że nie "kryjesz tożsamości".
Nie jesteś w stanie ukryć też wszystkiego, co za tą "tożsamością" stoi (pełza?).
Ja pracowałem na swojego nicka przez kilkanaście lat i niegdy nie próbowałem niczego zdyskontować w realu.
Tym bardziej - odwrotnie.
A propos "Złamasa" - złamałeś tyle zasad netykiety, że zasługujesz na szybkie pożegnanie z portalem... solidnymi kopniakami.
Dla dobra B-n-r.
Niezależnie od wszystkiego - to ty się ujawniłeś.
I bardzo dobrze.
PS
Teraz dopiero będzie EOT, bo po pierwsze nie mam z kim gadać, a po drugie nikt (a już szczególnie ktoś taki, jak ty) nie będzie mi odbierł głosu, wedle swego, nabzdyczonego, widzimisię:):):).


 

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Hun

Hun
...że nie umiem czytać, czy też, że właśnie padł mi monitor... Proszę, abyśmy dalej trzymali się zasady nie używania argumentacji ad personam w naszych rozmowach... Nie wydaje mi się, żeby WŻ zrobił cokolwiek takiego, żebyś miał powód do "nazywania Go bardziej dosadnie" itp itd. Proszę Cię więc: "szanujmy się" :)

A co do "admerituma"... Ja nie mam pewności, czy spotkanie z Orbanem miało być, czy miało go nie być... Podejrzewam, że to sami Węgrzy mogli puścić info, że spotkanie nie było planowane. Po to, aby "ratować twarz", na przykład...

A tłumaczenie Błaszczaka:
"Z otoczenia premiera Węgier nadeszło zaproszenie dla premiera Jarosława Kaczyńskiego na spotkanie. Premier Kaczyński odmówił tego spotkania ze względu na to, że postawa premiera Węgier burzy solidarność europejską. Niestety, nie tylko premiera Węgier, bo postawa kanclerz Niemiec, a także prezydenta Francji na przestrzeni kilku ostatnich lat także solidarność unijną burzy – powiedział w czwartek Błaszczak dziennikarzom w Sejmie."
http://www.tvp.info/18934511/pis-nie-chce-juz-budapesztu-w-warszawie-kaczynski-odmowil-spotkania-z-orbanem

to "cudowna" mieszanka hipokryzji i gówniarzerii i szlag mnie wtedy mało nie trafił, po tej politycznej akrobatyce naszej Jedynej Partii... Zresztą nie byl to w tamtym okresie jedyny przypadek niewłasciwego imho zachowania władz partii.

I gdzie tu manipulacja?

Pozdrawiam,
Hun

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

"Słuchaj, no ty, Zulus Czaka"i "Złamasie" to szczyt szacunku i dobrych manier:):):)
Ad meritum.
OK, zgodzę się, że sprawa spotkania (miało być, nie miało, zostało odwołane...) pozostała niejasna.
Faktem jest jednak, że było ono wałkowane do znudzenia (i zmęczenia materiału - Orbanem i Kaczyńskim) przez "antykaczystów". Mainstream z lubością ogłosił pojawienie się (wymyślonego?) konfliktu "polskiego Orbana" z Orbanem właściwym, co miało wbijać klin między tych dwóch, a Kaczyńskiemu dorabiać gębę wariata, który, w swojej "rusofobii", kłóci się nawet z potencjalnymi sojusznikami, ba "wzorami" - taki z niego "nienawistnik" i "destruktor".
Przykład: "PiS już nie lubi Viktora Orbana. Kaczyński nie chciał się z nim spotkać"
http://polska.newsweek.pl/pis-juz-nie-lubi-viktora-orbana,artykuly,35745...
Tu zaś przykład, jak rozgrywano aferkę dalej:
http://wyborcza.pl/1,75478,17458173,Chlod_na_spotkaniu_premierow_Polski_...
Przekaz był taki, że Kaczyński to histeryk, a premier Kopacz "postawiła Orbana do pionu", a nawet go "skarciła".
To ona jest jedyną patriotką, prawdziwym mężem stanu, wyrastającym ponad "oszołomów" i "nacjonalistów".

Czemu miało służyć przywoływanie tych... smrodów dzisiaj?
No, powiedz, Wielce Szanowny (staram się, wbrew sobie, nagiąć do nowomodnego w Sieci bon tonu) Hunie!
PS
Dokładnie to samo napisałem wyżej, teraz tylko rozbudowałem argumentację.
Z obrzydzeniem patrzę na wszystkie próby ("trzeciodrogowców", "antykaczystów", promoskiewskich "narodowców"...) atakowania Kaczyńskiego i PiS tuż przed wyborami.
Takie akcje uważam za zdradę (nieważne, czy są to jawne ataki, czy strzały zza węgła).
Jesli PiS nie wygra, jeśli nie odbierze władzy sitwie sprzedawczyków i złodziei (oraz nie rozliczy ich sprawiedliwie a surowo), to Polska jest stracona, a Polacy mają prze.rane do śmierci i na pokolenia.
Z tego powodu nie zamierzam bawić się w kurtuazję,
Szczególnie z cynicznymi manipulatorami.

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Hun

Hun
Kurde mol, obrabiasz mnie skrawaniem...;) Oczywiście, że nie żaden szczyt, ale odniosłem niejako pewne mniemanie, żeś Ty pocisnął pierwszy...;)

A co do "admerituma", nie wkurzyło Cię "tłumaczenie" Błaszczaka?

Pzdr,
Zawsze Tak Samo Upierdliwy H.

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

Tu się, Hunie, zgodzę.
Błaszczak powiększył zamęt (a dodam, że... nigdy specjalnie nie przepadałem za Błaszczakiem:):):)).i wyskoczył przed szereg, a pojawiło się też węgierskie dementi.
To wszystko zostało podle wykorzystane, rozdmuchane i stanowiło podstawę do nadinterpretacji.
Powtarzam - po co wracać do tej dętej afery?
Napisałem wyżej, że ja bym się nie spotkał - w podobnym kontekściei, jeśli to prawda (a nie mamy takiej pewności), że Kaczyński rzeczywiście odwołał spotkanie, to, moim zdaniem, postąpił słusznie.
Dał Orbanowi sygnał, że wpawdzie "Polak - Węgier dwa bratanki", ale nie wszystko musi nam się podobać. My się nie bawimy  Putinem.
Dziś Orban boryka się (także w naszym interesie) z naporem islamistów i falą emigracji zarobkowej, która chce zalać Europę, w czym wiekszość z nas mu sekunduje, wtedy, dawno temu, próbował pogrywać z Putinem (w interesie Węgier, ale nie naszym).
Co ma piernik do wiatraka?
Wypominanie Kaczyńskiemu, że kiedyś tam coś tam jest nie tylko bez sensu - to próba odgrzania starych, śmierdzących kotletów serwowanych społeczeństwu przez mainstream,  atak w najgorszym, antykaczystowskim stylu.

Pzdr,
Zawsze tak samo agresywny Dixi:):):)

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... Dixi et salvavi", ale nie łamałem netykiety i nie zniżyłem się do chamskich wyzwisk.
Nie jestem nadęty, więc mnie nie puszczaja zwieracze:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Max

Max
Słuchajcie, szanowni Panowie, i czytające nas piękne Panie...

Kwestia, czy Kaczyński spotkał się czy nie spotkał z Orbanem, i jak to było - jest zupełnie, ale to zupełnie nieistotne. Zaraz napiszę, czemu tak uważam, ale najpierw jedno zastrzeżenie.

Pisząc o potrzebie solidaryzowania się z Węgrami miałem na myśli Polaków, wszystkich. Nas, obywateli tego państwa.
A polityka (i teraz będzie ad ostatniego rem)...

Anglosasi mówią "it's politics". To proste na pozór stwierdzenie ma po ichniemu całkiem interesujące podteksty. "Politics" to gierki, mataczenia, kombinacje, zmiany strategii, taktyk i stron, itd.

Zilustruję przykładem z życia wziętym. :)
Jestem informatykiem. Co prawda, nie z wykształcenia, ale 20 z górą lat zrobiło swoje, mniej więcej wiem co robię, i po co.

Gdybym miał krok po kroku wyjaśniać co i jak robię, próbując dany problem rozwiązać, traciłbym niesamowitą ilość czasu, narażajać się i tak na niebezpieczeństwo bycia niezrozumianym przez laika. Wyjaśniam tyle, ile trzeba - i w takim stopniu, w jakim jest to możliwe.

A rozliczany jestem za efekty. Działa, nie działa? A jeśli działa, to czy sprawnie i szybko? Jeśli tak - czemu ktoś ma mnie wypytywać o daną linijkę kodu, o pomarańczowy kabelek z lewej (nie z prawej)? Mogę wdać się w piętrowe wyjaśnienia, które i tak dla człowieka nie z branży będą brzmiały jak opowieść o żelaznym wilku, na dodatek w języku suomi...
Nie działa? To mój aktualny pracodawca może zatrudnić innego informatyka, co by zrobił lepiej. Jego decyzja, on płaci.

I podobnie jest z polityką, mechaniką samochodową i innymi specjalnościami. Kto się z kim widział, czy użył klucza nasadowego czy majchra - rozliczę z wykonanej pracy, nie z użytych środków. ;)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

Ja pytałem, po co  w  o g ó l e  przywoływać sprawę spotkania Kaczyńskiemu z Orbanem w kontekście dzisiejszego problemu z "uchodźcami".

Komu i czemu ma to służyć?

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Zgadzam się, że kwestia spotkania z Orbanem nie miała żadnego znaczenia. W polityce gesty mają znaczenie, ale znaczenie wymierne, czasowe i kontekstowe. Przykładowo: Duda zapowiedział tworzenie międzymorza, a jednocześnie nie chciał robić sweet-foty z Poroszenką. Zaraz ktoś z tego wyciągnie wnioski daleko idące, a nie ma ich tu wcale. Nie spotkał sie dziś, to spotka sie jutro, a moze już nie z Poroszenką, tylko z kimś lepszym od Poroszenki (co nie znaczy, że w ogóle "dobrym" ;-)  ).
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

Nie z każdym i nie zawsze waro sobie robić sweet-focię:):):)
To zresztą specjalność Kopacz, a Kopacz musi być... wykopana (zaś ziemia po niej posypana solą - na metr w głąb):):):)
Zgadzam sie z Maxem, że liczą się efekty polityki, nie gesty.
Sam zresztą pisałem, że "krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje".

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"

Więcej notek tego samego Autora:

=>>