Od dzisiaj myję ręce przed jedzeniem!

 |  Written by alchymista  |  38
To oczywiście żart - myję je codziennie kilka razy: po kocie, po psie, po suce, po grzebaniu w kompoście, po grzebaniu w ziemi, po pracy z maszynami, a wreszcie, nade wszystko PRZED. Przed jedzeniem.

Pojawiły się doniesienia, że w Wiedniu wybuchła epidemia dezynterii wśród uchodźców. Nie wiem ile w tym prawdy, ale od razu przypomniała mi się historia bitwy pod Wiedniem. W stolicy monarchii Hansburgów panowała dezynteria. Podczas oblężenia codziennie umierało 50-60 osób. Po świetnym zwycięstwie wojsk sprzymierzonych, dezynteria zapanowała także niestety w szeregach armii koronnej i zabrała ze świata tego zdolnego dowódcę hetmana polnego Mikołaja Sieniawskiego.

Wybuch dezynterii spowodowany był piciem nieprzegotowanej wody, pobieranej z ogólnie dostępnego Dunaju. Część wojska zmuszona była się kurować na miejscu i wielu nigdy nie wróciło do Ojczyzny. Pozostałych czekała upokarzająca klęska w bitwie pod Parkanami, gdzie Jan III źle ocenił sytuację i w efekcie dragonia poniosła ciężkie straty, a sam król ledwo uszedł z życiem. Jak widać za wielki sukces czasem płaci się srogo, zwłaszcza gdy zlekceważy się przeciwnika.

Ponieważ mamy wśród nas lekarza, ciekawie byłoby usłyszeć od Niego konkretne zalecenia profilaktyczne dotyczące walki z tą groźną epidemią.

Jakub Brodacki
5
5 (4)

38 Comments

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... gardzisz gorzałką (okowita - aqua vitae) a nawet piwem ("santa Piva di Polonia):):):)
Pozostaje Ci tylko to:
dottore
 
dottore3dottore2
dottore 4
W komedi dell'arte wystepuje (skonwencjonalizowana) postać Dottore, zaś odpowiadająca jej maska na karnawale weneckim ma wielki, jakby ptasi nos, a to dlatego, że podczas zarazy lekarze zakładali kiedyś na twarz trójkątne worki wypchane "uzdrawiającymi" ziołami, które chronić miały od "miazmatów" unoszących sie w powietrzu:):):)
PS
Islam to prawdziwa, śmiertelna zaraza, nie przeczę.
PPS
Allach zabrania picia alkoholu.
Napij się!:):):)
Pod golonkę:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
choć nie jedyna jestem lekarzem na blogu smiley!
Zapobieganie to - picie wyłącznie przegotowanej wody czy napojów przygotowanych sterylnie. Żołnierze na "misjach pokojowych" dostają specjlne tabletki do rozpuszczania w wodzie z niepewnych źródeł, jeśli mają się czegoś napić (a swoją drogą - smak takiej "uzdatnionej" wody jest ohydny!)
Owoce i warzywa do jedzenia na surowo - myte w przegotowanej wodzie a także w słabym roztworze perhydrolu.
Posiłki - gotowane, pieczone, grillowane (nie surowe!)
Wino czerwone zamiast wody - do posiłków laugh !
Z niepewnych owoców i surówek po prostu zrezygnować!
Oczywiście mycie rąk - po wszelkich "aktywnościach", zwłaszcza zaś - po korzystaniu z toalety.
Używać toalet własnych, domowych, nie - publicznych!
To, co nasunęło mi się natychmiast. I nie korzystać ze stołówek czy restauracji publicznych - jedzenie  wyłącznie domowe, własne!
Zdrowia życzę laugh!
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi

Jasne, jasne, jasne...
Ale dlaczego winko wolno, a piwka "nie lzia"???
Historyczna granica między winem i piwem leży na Renie.
My jesteśmy po tej piwnej stronie (choć zaczynamy jakieś, nawet fajne, wina sami produkować, a domowe "wina" z owoców... niewinogronowych robiła jeszcze moja śp. Babcia - świetne nota bene).
Wina francuskie są przeleklamowane i przepłacone, byle sikacz stołowy kosztuje jak... Bóg wie co (lepsze i tańsze są choćby chorwackie czy nawet... południowoafrykańskie).
W Polsce, to ciekawe zjawisko, rozwija się "kraft" czyli regionalna, niekorporacyjna (antykorporacyjna) produkcja piwa i kultura piwnego... smakoszowstwa.
Nie tak szpanerska jak ta lemingowa "kultura" opanowana już (powiedzmy) przez nowobogackich komuchów spod znaku Bułkę Przez Bibułkę a Bezę Łyżeczką Czerwonej Damy czy Reklamiarza Banków Byłego Aktora (i nieudolnego handlarza winami) Kondrata,
Bardziej naturalna (pod wieloma względami).
A oto przykład:
http://blog.kopyra.com/

--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
- piwo też polecane (ale - tyje się bardziej!)
Wina francuskiego prawie nie używam - zatrute pestycydami.
Chilijskie, hiszpańskie, południowoafrykańskie - jak najbardziej!
A czemu nie węgierskie?
Ale piwo - wyłącznie z malych browarów! Wykluczone to z bydlęcą żółcią - z wielkich browarów - zagranicznych kompanii!
Pzdr!
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Znasz "Jak zostałem chirurgiem" Nolena?
"Ciąć, ciąć..."!:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
...to podobno urban legend:):):)
Poza tym - pewnie jest... za droga:):):)
Piwa korporacyjne smakują... nijak albo wcale, bo z założenia nie tyle mają "smakować", co muszą nie nie smakować jak najwiekszej ilości konsumentów, więc producenci dążą do uzyskanie smaku...wody (w ładnym kolorze i z czapą piany).
A w ogóle samo piwo wcale tak bardzo nie tuczy - wzmaga tylko łaknienie, więc niektórzy zaczynają po nim... żreć:):):)
Słyszałem też, że piwo zawieraj estrogeny po których rośnie... biust, ale wina - też, więc różnicy wielkiej nie ma:):):)
Wina chilijskie - oczywiście, o węgierskich nie wspominałem, bo to niby oczywistość, a o chorwackich (nawet lepszych) mało kto słyszał.
Nie jestem jakimś wielkim miłośnikiem wina (przyznaję bez bicia i... bez wstydu), ale stosuję swój własny test - jeśli wino ma tylko jeden smak (dowolny, byle niezły) to jest "krótkie", w lepszych pojawia się po chwili drugi - inny, czasem -  trzeci... Na temat zapachu... pardon...bukietu nie będę się wypowiadał, bo nie jestem kiperem-poetą:):):)
Lubię sery dojrzewające (i bardzo dojrzałe:):):)), ale nie wszystkim sprosta nawet najlet naljepsze wino.
Takiemu na przykład, niezwykle esencjonalnemu, tłustemu, dostałemu, poprzerastanemu jak trzeba (i waniającemu:):):))  Roquefortowi (czy holenderskiemu - niebieskopleśniowemu) "da radę" tylko... dobrze zmrożona setka czystej.
 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie piję alkoholu od 14 roku życia, gdy pewien pijak w autobusie zaczą wygadywać antykomunistyczne hasła. Postanowiłem, że ja taki nie będę, to znaczy nie będę zdegenerowanym "antykomunistą po pijaku".
W rezultacie tej abstynencji apetyt na odwagę nie zdarza mi się tak często wink Pozostaje mi zatem woda przegotowana i unikanie żarcia poza domem.

Jako konseser Pań o amerykańskiej figurze, karmiłbym wszystkie panie na świecie piwem i winem, gdyby rzeczywiście zawierały naturalne substancje sprzyjające krągłościomwink. Ale obawiam sie, że to kolejna zagrywka reklamowa producentów. Mam wrażenie, że potężne dawki estrogenów zawiera przede wszystkim soja - obecna w wielu produktach żywnościowych i w paszy dla zwierząt rzeźnych... Z tego powodu soi nie jadam, kontentując się staropolską soczewicą sprowadzaną z Indii laugh

Porady Pani Doktor nasunęły mi myśl, że być może nasi przodkowie mieli trochę racji, obawiając się potraw surowych. Acz nie bronili jedzenia surowego mięsa tam, gdzie było to w zwyczaju - na przykład na dalekiej północy, gdzie Moskale jedli surowo ryby.
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... a zeki w GULAG-u zjedli nawet na surowo zamarzniętego mamuta...:(:(:(
PS
Surowe mięso nie jest zarezerwowane tylko dla... skośnookich (vide sushi - mam je gdzieś, czy tatar -mnnnnnniammmm!, a Indianie "opatentowali" pemmikan...)
W Polsce, no powiedzmy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów wyrabiało się od stuleci świetne wędliny z surowego mięsa, na przykład kindziuk i skilandis, ale przecież też, bardziej znane, szynki czy legawa/ligawa (na tatara też się nadaje) oraz wszelkie inne produkty wędzone dojrzewające soli czy wędzone w "zimnym dymie".
Na całym świecie znane jest szynka parmeńska (i jej mutacje)...
I uwielbiem carpaccio (jak najbardziej surowe)!!!
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
to mięso (no prawie) bezpieczne, można - gdy ma się pecha - "złapać" toksoplazmozę.
Biblijny zakaz spożywania wieprzowiny uchronił Żydow przed włośnicą. Btw jedna z teoretycznych przyczyn śmierci Mozarta to właśnie włosnica (trychinoza). Na krótko przed śmiercią odwiedził on jakiś "przybytek rozrywki": jedzenie, picie i "inne rozkosze", wkrótce potem - gorączka, osłabienie, obrzęk twarzy, szybki zgon... Nie wyglądało to na objawy cholery, która prawdopodobnie grasowała wówczas we Wiedniu.
Głębokie mrożenie, nie, nie tylko mamuta, ale i dziwnych, niespotykanych, kopalnych ryb - zjedzonych przez zeków - też zapobiega epizoonozom (chorobom odzwierżęcym). Nie wiem tylko jak z mrożeniem i przeżywalnością przetrwalników grzybów.
Solenie mięsa jest metodą konserwacji: sól działa bakteriobójczo (w odpowiednim stężeniu).
Co do serów: czy próbowałeś kiedyś, Dixi, duńskiego mocno dojrzałego sera "ojca starego Ole"?
Ja ten "waniajacy serek" lubię ze świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy (nie, nie z koniakiem cheeky). 
Przy okazji - pojawił się nowy Danablu (to ser robiony z mleka krowiego, podobny - z wyglądu - do francuskiego, owczego Roqueforta). Ten nowy, produkowany w Klemensker nazywa się "Gold Bornholmsk Danablu +60", dwukrotnie otrzymał złoty medal na międzynarodowych wystawach, jest produkowany głównie na eksport.
Co do alkoholi - mocnych z zasady nie piję, wino - w niewielkich ilościach, głównie czerwone wytrawne - do bardziej uroczystych obiadów. Jednak niewiele win lubię - niektóre węgierskie (Tokaji szamorodni szaraz - wytrawne), niektóre hiszpańskie, niektóre włoskie, z białych - niektóre Rieslingi. 
Bardzo dobrze określiłeś Dixi te wielostopniowe "smaki" - zapachy win (ja też nie jestem znawcą, a raczej smakoszem kierującym się własnym wyczuciem).
Pozdrawiam Wszystkich - znawców, smakoszy i  "zjadaczy" - osobiście należę raczej do tej ostatniej grupy: zasadniczo od czasu ukrytego i jawnego głodu z dzieciństwa - nie mam zwyczaju narzekać na jedzenie, jem wszystko, z wdzięcznością za dar!
 
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
...nie miałem, niestety, przyjemności:):):)
Teorii na temat śmierci Mozarta z powodu trychinozy nie znałem.
Dziekuję serdecznie!
A propos włośnia, to po pierwszej lekcji na temat pasożytów w podstawówce przeżyłem niejaki szok (szczególnie, że nasz pies wydalał właśnie z kałem jakieś "robale"). Oj, bałem się bąblowca.... A ręce myłem częściej niż Alchymista po islamistach...:):):)
Teraz, przyznaję, zdarza mi się nawet podnieść plaster wędliny z podłogi, żeby "nie marnować darów Bożych" (w teorię iluś tam sekund nie wierzę - zaznaczam na wszelki wypadek), więc najwyraźniej jestem wyleczony z fobii, choć pewnie się kiedyś (jak mawiali u nas) doigram i zjem jakiegoś mikroba czy przetrwalnika:):):)
Najgorzej jest z tym tatarem, bo może być bardziej niebezpieczny niż ryba fugu, jako że można za jednym zamachem złapać i "chorobę szalonych krów" i starą, mało poczciwą salmonellę...
No, ale choroba Creutzfeldta-Jakoba ujawnia się ponoć dopiero po kilkudziesięciu latach (na tyle się nie szykuję:):):)), a jajka parzę wrzątkiem (bardziej wymyślnych preparatów odkażających nie posiadam). Z tymi jajkami w ogóle jest problem, bo lubię je w stanie naprawdę płynnym, czy to na miękko, czy jako jajecznicę, czy nawet... ostrzegam... kilka surowych ze szklanki (po przyprawieniu)... W ogóle lubię jajka i wcale nie wierzę w tę propagandę na temat cholesterolu:):):)
Właściwie nie ma potrawy, której nie lubię (a zjem nawet świński ryj i uszy czy watróbkę rybną i ikrę, ba... kawioooooorrrr, nie pomijając gorszych "świństw":):):)), byle dobrze zrobione.
O jedzeniu i piciu (oraz, po amatorsku, o medycynie) mogę bez końca, ale dam Wam już odpocząć:):):)
PS
Mięso powinno być, rzecz jasna, przebadane przez specjalistę. Słyszałem o dziczyźnie z dzika:):):), ponoc nawet smacznej, która składała się niemal wyłącznie z włośni... Błeeee!
Poza tym... jest ryzyko, jest zabawa!:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Mój znajomy (to prawdziwa historia z pierwszej ręki) pojechał kiedyś z ekipą filmową na Syberię.
Mieszkali w jakichś jurtach na bezkresnej tundrze, water-closet był tam oczywiscie nieznany, budek z serduszkiem (z braku drewna) też nikt nie budował...
Problem.
Tenże znajomy, idąc za pilną potrzebą, zaczął oddalać się od wioski, coraz dalej i dalej, bo ciągle miał wrażenie, że jeszcze jest widoczny...
Na domiar złego lazł za nim... renifer.
Tu dylemat - czy wypróżniać się w obecności zwierzęcia, czy też zachować się bardziej wstydliwie?!
Natura zwyciężyła.
Dosłownie, bo renifer szybko zjadł dymiącą jeszcze kupę.
Po to przecież szedł za człowiekiem przez kilka kilometrów śniegu.
Kila dni później gospodarze zabili renifera (pytałem kolege, czy był to ten sam:):):)) i poczęstowali gości dymiącym jeszcze (pamiętacie?:):):))  mięsem.
Mój kumpel odważył się spróbować...
Po powrocie do Polski nie mógł jeść mięsa przez prawie rok.
Każde okazywało się bolesnym rozczarowaniem, w porównaniu z tym syberyjskim.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Ja dopiero po 18...:):):)
Nie złość się, Alchymisto, ja Cię tylko po koleżeńsku i życzliwie poszturchiwałem.
Powiedz słowo, a przestanę.
Lubisz pisać "sobie a muzom"???
PS
W ogóle trzeba jakoś rozruszać B'n'R, bo tu bywają (i to nagminnie) sześciogodzinne "przerwy w programie"...:(:(:(
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie złoszczę się... Lubię, jak ktoś pisze na temat i inteligentnie, nawet złośliwie. Najłatwiej mnie dotknąć "zasadniczymi poglądami", które sprowadzają się do powtarzania w kółko tego samego, bo to lekceważenie rozmówcy. Ale u Ciebie tej tendencji nie zauważyłem.
BnR jest nieco drętwy, ale i tak jest już lepiej, niż było. Myślę, że jak zwykle problemem jest brak zdolności pozyskiwania kasy na takie przedsięwzięcia, które by wzbogaciły BnR o nowe, atrakcyjne treści. Jak do tej pory wszystko sprowadza się do komentowania tego co nam mediodajnie podsyłają. To jest jałowe, ale chyba nikt tutaj (może poza polficiem) nie ma pomysłu co z tym zrobić...
Obrazek użytkownika polfic

polfic
"ale chyba nikt tutaj nie ma pomysłu co z tym zrobić..."

Raczej chęci :)​
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... poziom portalu zależy od nas, nie od kasy.
Kasa przychodzi tam, gdzie jest "ruch w interesie".
Pozdrawiam!
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Jak na razie portal jest w 90% (w najlepszym miesiącu), a w najgorszym wypadku 100% deficytowym.
Jest bo jest, tłumy na razie nie walą, jeśli to się zmieni... to fajnie, a jak nie... to zastanowimy się co z tym fantem zrobić.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... zgodzisz się, że same pieniądze nie rozwiążą sprawy?
Wiem, że portal jest deficytowy (i kto go utrzymuje), ale najpierw warto pogadać o innym deficycie.
Na przykład - aktywności tych, co sobie (za darmo) publikują co bądź (czasem, co gorsza, reklamując swoje małe, pod każdym względem:):):), interesiki), a nie raczą pogadać z innymi blogerami. O odpisywaniu na komentarze nie wspomnę.
Warto pogadać o poziomie zarówno postów jak "komencików" (a nie mam tu na myśli "kultury" w znaczeniu parodii prawdziwej kultury, jakiej hołdują, z braku czegoś lepszego, drobnomieszczańskie - w pierwszym pokoleniu - postkomuchy i lemingi).
Albo jesteśmy ciekawi ludzi i bezinteresowni, chcemy się dzielić, a nie "publikować", rozpowszechniać gdzie się da, co się da, czyli własne (lepsze lub gorsze) płody, albo cała ta zabawa funta kłaków warta.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Danz

Danz
A co jeśli ten portal jest na drugim, albo trzecim miejscu, jeśli chodzi o komentowanie i zaglądanie?
Jeśli ktoś tutaj wkleja swojego bloga, to ja się bardzo cieszę, a jeśli chce dyskutować to jeszcze lepiej.
Nikogo nie zmuszam do dyskusji, bo czasem sam nie mam czasu na dyskusje.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Max

Max
Odnośnie popularności - nie można jednocześnie być portalem ekskluzywnym i popularnym.
Nie da się. :)

Najlepiej sprzedają się brukowce.
Muzyka biesiadna zawsze znajdzie więcej fanów, niż V Symfonia Beethovena.
Sitcomy zawsze przebijają popularnością ambitne produkcje filmowe i serialowe.
Więcej ludzi uczęszcza do pubów niż do muzeów.
I tak dalej.

W realiach internetowych: wycieczki ad personam budzą większe zainteresowanie i emocje uczestników i czytelników niż dyskusje merytoryczne.

Summa summarum, dostrzegam tutaj pewien... dualizm poznawczy. :)
Wiem, że najlepiej byłoby mieć kupę czytelników (akurat z tym najgorzej nie jest), dużo fajnych komentarzy, żeby ludzie czuli się "rozrywani", a do tego jeszcze utrzymać "linię polityczną", jaka jest. A, i żeby jeszcze trzymać poziom.

No, ale tego to się nijak zrobić nie da, niestety. No, przynajmniej nie bez generalnej reformy natury ludzkiej. :)
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Odnoszę wrażenie, że dorabiasz ideologię do tego co jest nie tak. Takie tłumaczenie siebie jest zwykłym wygodnictwem.
Daleki jestem od nawiązywania do idiotycznych mód panujących nowocześnie. Teraz jest w modzie w firmach przedstawianie na prezentacjach firmowych czegoś takiego jak "Misja i Wizja". A skoro moda to zazwyczaj nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Natomiast tutaj brakuje mi własnie czegoś takiego. Nie chodzi o napisanie "Misji i Wizji B'n'R" tylko o jej "manie".​
Obrazek użytkownika Max

Max
Polficu, pasjami uwielbiam idealistów. :)
*
Otóż: albo się stawia na jakość, albo na ilość.
*
Albo na "polityczną poprawność" (dowolną, słuszną czy niesłuszną), albo na niecenzurowany pluralizm słowa.
*
Nie można mieć ciasteczka i zjeść ciasteczka.
Przeczytaj jeszcze raz mój komentarz wyżej, tam jest wszystko.

Oczywiście dyskutować można o wszystkim, nawet o rzeczach oczywistych. Ale dalej, natury ludzkiej nie zmienisz. Wyżej napisałem jakie upodobania ma gros ludzi. Chcąc być popularnym nalezy się do nich dostosować. Chcąc być ambitniejszym - super popularnym być nie można. Proste jak budowa cepa.

PS. Wiesz czemu "idealistów"? :) Bo ci myślą, że można jednocześnie i mądrze, i zajmująco, taki wysokiej klasy "pudelek", równie zajmujący dla każdego odbiorcy. Nie można - to oksymoron. :) Rzeczywistość skrzeczy.

PPS. Dlaczego miałbym z czegokolwiek się tłumaczyć?. Podobnie, nie ma tego zamiaru Danz, rozmawiałem z nim wczoraj wieczorem.

PPS. Nie ma większych problemów, tak zapytam? :) Za trzy tygodnie wybory, tacy jesteśmy pewni, że PiS wygra na tyle, żeby rządzić samodzielnie? A jeśli nie, z kim powinien się dogadywać, pomysły?
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
W pewnych środowiskach to, co uznajesz za niemożliwe: prezentować coś sensownie a/i efektownie, nazywane jest profesjonalizmem.
OK, jesteśmy amatorami (choć niektórzy uważają się za dziennikarzy pełną gebą:):):)), ale minimum wymagań nie zawadzi (najpierw od siebie, potem od innych).
Portal może, nawet powinien, być różnorodny pod względem tematyki, ciężaru gatunkowego materiałów, formy, tonu... Nie istnieje jednak coś takiego jak różnorodny poziom:):):)
Piszesz, że nie można mieć ciastka i zjeść ciastka, ja zaś uważam, że założenie "albo rybki, albo akwarium" pozbawione jest sensu.
Pytanie Polfika o "misję i wizję", czyli politykę redakcyjną, było bardzo dobrze postawione.
Przekładając to na Twoją stylistykę: właściciel i redakcja portalu chcą mieć ciastko czy... zadowolą się okruchami:):):)
PS
Oczywiście mogę powiedzieć (jak Gawrionowi, kiedy nagle objawił się jako właściciel Niepoprawnych): "Nie mój cyrk - nie moje małpy"...
Mógłbym, ale... nie chciałbym..
No i czywiście "nikt nikogo do niczego nie zmusza" i rzeczywiście nie jest w stanie zmusić.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
zobacz: jeśli, jak napisałeś, będziemy dbali o, minimalny przynajmniej, poziom, portal staje się elitarny. Nie dlatego, że kogoś wykluczamy, ale dlategol że taki poziom wydaje się nużący i za trudny dla amatorów różnych pudelków, kolorowych czasopism, czy bezmyślengo pochłaniania przekazu z telewizornii.
To jedna z przyczyn mniejszej liczby użytkowników. Inna, to ogólna tendencja - tego typu portale przeżyły swój boom w okolicach 2010 roku, teraz zainteresowanie nimi jest mniejsze. Ich rolę przejęły facebook i twitter. Szczególnie ten ostatni, dlatego mam konto i zaglądam na niego, także po to, aby czerpać inspirację i dyskutować z tymi, którzy do nas nie zajrzą. Ludziom łatwiej tam pisywać, krótkie komunikaty, szybkie przekazywanie informacji, funkcja "przekaż dalej"... i tak się kręci. Ma to oczywiście swoje negatywne strony, np. jeden ćwierk podobno "żyje" ok. 15-20 min. zatem tutaj mamy przewagę. Można napisać długi tekst, solidny komentarz, można do nich wrócić, zatrzymać się, zastanowić. Jesteśmy taką swoistą "izbą refleksji" laugh
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... wyraziłem się jasno:(:(:(
Blogi przegrały z portalami (sam to widzę), portale przegrywają (sama to piszesz) z twitterem?
No to po całym weselu.
Kropka.
Kto chce bawić się w bąknięcia i wykrzykniki, ten idzie na twitter i nie warto wypruwać sobie flaków, żeby tego kogoś zatrzymać na blogu czy na portalu.
Wóz albo przewóz.
Blogi  i portale polityczne nie muszą (i nigdy nie musiały) być "pudelkami" (kto próbuje mieszać niemieszalne, ten usiłuje sprzedawać bułką z miodem i... z kiełbasą pod spodem:):):))
Pamiętam, że kilkanaście lat temu najbardziej popularnym blogiem na onecie był blog o... tipsach.
Naprawde.
Nie przeszkadzało to blogom politycznym przeżywac rozkwitu.
Było - minęło.
Chociaż sam walczę z własną skłonnością do rozbudowanej frazy i wielokrotnie, bardzo... wielokrotnie:):):) złożonych zdań, czyli z... cyceronizmem:):):), nadzwyczaj cenię prozę Kurta Vonneguta, jego prostotę i trafność spostrzeżeń, lakoniczność i umiejetność dobitnego wyrażania niebanalnej myśli. Ciągle próbuję się od niego uczyć.
Mniejsza o mnie.
Zarówno długaśne zdanie, jak jego równoważnik, może nieść ważne informacje, oryginalne spostrzeżenia, przekazywać emocje, olśniewać celnymi argumentami, powalać ripostami, ba, chlubić się walorami artystycznymi, może jednak sprowadzać się tylko do.. żałosnego pie.dolenia lub równie żałosnego bzdnięcia.
Długość o niczym nie świadczy (także w ars amandi:):):))
Łatwiej, to prawda, pieprzyć bez końca trzy po trzy para piętnaście na blogach i portalach -  puszczać bąki można wszędzie.
I co z tego?
Istnieją różnice pomiędzy różnymi mediami, istnieje specyfika różnych odmian i emanacji tych mediów, różne bywają ich funkcje ale... poziom pozostaje poziomem, tandeta - tandetą, a żenada - żenadą.
Zaś tłumaczenie, że odbiorca jest przecież głupi...
Wybacz, ale tu ugryzę się w język.
 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika polfic

polfic
No i czywiście "nikt nikogo do niczego nie zmusza" i rzeczywiście nie jest w stanie zmusić.

Pozwolę sie nie zgodzić. Kiedys miałem taką propozycję, coby jakiś temat, jakaś notka wisiała cały czas (ew. dłuzszy czas) gdzie byśmy stworzyli sobie burzę mózgów - np. "Ludzie! co robić?" smiley
Jak my, szeregowi blogerzy, uznamy, ze pomysł jest OK, możemy wywrzeć presję na administracji w postaci strajku, strajku włoskiego lub pały i zimnej wody laugh. ​
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Masz prawo... przestać pisać.
Z tym, że straszenie zamilknięciem (szczegolnie gołosłowne, czyli "trzaskanie drzwiami od wewnątrz") nie robi już na nikim wrażenia:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Ale pała i zimna woda mogą podziałać :))
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Stawiasz dylemat nie tam gdzie trzeba. Mnie nie chodzi o portal kierujący się klikalnością, chodzi o portal, który ma wpływać na to co się dzieje. Może go mniej czytać nawet ale żeby byli to ci, którzy o czymś decydują. Albo mogą decydować.
Czy to idealizm? Przeciwnie - to realizm​. laugh
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Wpływać można tylko pisząc z sensem i dobrze.
No, chyba że komuś wystarcza rola ściany, na której każdy może sobie przykleić co chce - a to plakacik, a to rewolucyjną odezwę, a to... reklamę burdelu... A zostaje jeszcze miejsce na "graffiti" "WISŁA HUJE".
I jeszcze słowo o dialogu.
Przekaz na ścianie z natury jest jednokierunkowy.
Powiedzmy, że nie do końca.
Zawsze można nabazgrać: "WISŁA PANY"...
A ludzie przechodzą obok i nikt nawet nie spojrzy.
Nawet gdyby ktoś wykaligrafował gdzieś na skrawku wolnego miejsca świetny sonet, odę czy choćby satyrę...
 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Z Maxem się pewnie nie zgadzasz, za to ze mną w zupełności laugh
Obrazek użytkownika Max

Max
Pozwólcie, że zadedykuję:
"Gościu siądź pod mą wizją, a odpocznij sobie..."
:)

Naprawdę w to wierzycie? Że jakość intelektualna sprzedaje się lepiej od tandety - dlatego bo jest jakością?
O! :)
I to właśnie nazywam idealizmem: wiarę w gust, smak, intelekt, dobrą wolę i rozsądek - odbiorców dóbr wszelakich. O ile jeszcze dość łatwo jest odróżnić dobrego mopa od złego, z wyrobami klasy "myśl i kultura" ludziom idzie gorzej, szczególnie, że bywają one tanie lub są rozdawane darmo - odpada element troski o własną kieszeń.

W szeroko pojętej sferze dziennikarskiej (gdzie zaliczam również blogosferę) największą popularnoscią cieszą się plotki, opisy skandali - najlepiej obyczajowych, kryminałki, teorie spiskowe i przepisy kuchenne.

Warsztatowo, istotnie, najlepiej pisać krótkimi zdaniami, używać prostych słów, wiek podawać w nawiasach. Tu - zgoda. :)

Liczy się też opakowanie. Kolorowe ilustracje, tytuły. Tak na marginesie - zauważyliście "spsienie" okładek tzw. opiniotwórczych tygodników? To już parę lat, odkąd "Polityki", "Newsweeki" czy "wSieci" epatują nas krzykliwymi, quasi-dowcipnymi (lub, w zamyśle, szokującymi) ilustracjami. Przy okazji, to jeden z powodów, dla których nie kupuję regularnie wspomnianych periodyków. Wstyd sie na mieście z czymś takim pod pachą pokazać. No, ale ja nie jestem typowym czytelnikiem ani też założonym "targetem" czytelniczym. :)

A może porozmawiamy o literaturze? Najpierw uczcijmy minutą ciszy fakt, że najlepiej sprzedającym się gatunkiem od lat są tzw. "harlequiny". Panowie mieli przyjemność obcować z tym wukwitem sztuki nowowczesnej? Jeśli nie, polecam - tylko proponuję zająć pozycję stosunkowo nisko NPP (nad poziomem podłogi), jako że, prędzej czy później, skończy się to słynnm ROFL (rolling on the floor laughing - turlam się po podłodze ze śmiechu).
Przejdźmy do dzieł poważniejszych, głebszych, sprzedających się w milionowych nakładach. Paolo Coelho. Dan Brown. Stephenie Meyer. Danielle Steel.
A ile osób w Polsce czytało jedną, choćby jedną, książkę Llosy? 5% to chyba przeszacowanie.
*
Summa summarum - albo się stawia na popularność, albo na merytorykę i wartość.
Zazwyczaj kończy się pośrodku; im wyższe loty, tym mniej chętnych do polatania wysoko. :)
*
Konretnym pomysłom nie jestem przeciwny. Na przykład anti-fake ALchymisty podoba mi się.
Aha, jeśli chcecie kształtować gust i smak odbiorcy - to nie jest to pomysł konkretny. :) Bez pały i ministerstwa propagandy ani rusz. A i tak, nawet wtedy udawaliby zainteresowanie, pod przymusem.

pozdrawiam :)
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
1 (słownie: jedną!) powieść Daniel Steel. Wyjechałam na dłużej niż planowałam, nudziłam się jak mops, znajoma pożyczyła... posłużę się twitterowym znaczkiem: #bosze
Może streścić???  devil
Na marginesie dodam, że zrozumiałam sarkazm przy zaliczeniu pisaniny owej pani "do dzieł poważniejszych, głebszych..." wink

Paolo Coelho i Dana Browna też czytałam. Tym razem, żeby wiedzieć, o czym mówią na mieście... taki "Pielgrzym" pierwszego to koszmar, a drugi... kiedyś słyszałam określenie: literatura wagonowa klasy "B". Trafne!
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Nie czytałem żadnej książki Daniel Steel, przyznaje się bez bicia.
Obecnie czytam Ziemkiewicza (najnowszą książkę) i kilku autorów piszących w konwencji sci-fi.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... zgadzam.
Masz to na piśmie:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
1. pieniądze to nie wszystko. Zgodalaugh
2. bez pieniędzy trudno.
3. a teraz rzeczy naprawdę ważne....

Towarzysz Putin toczy z nami na wszystkich frontach wojnę informacyjną. Niedługo wyskoczy ze szkolnych drożdżówek wink Ale to nie jest wcale śmieszne. Wojnę realną zawsze poprzedza wojna informacyjna. Mamy większe szanse nie przegrać tylko wtedy, gdy wygramy wojnę informacyjną. Tymczasem tow. Putin wyprzedza nas o kilka długości.
Na tym portalu wielokrotnie pojawiają się fejki wyprodukowane przez propagandę FSB. Pojawiają się tez informacje prawdziwe, ale tak zredagowane, abyśmy nie zwracali uwagi na rzeczy ważne.
Zbadań politologicznych wynika, że politycy i massmedia nie potrafią ludzi przekonać do zmiany poglądów. Natomiast potrafią skłonić ich, by jakieś tematy uważali za ważne i o nich pytlowali w sklepie, na ulicy, w metrze, w łóżku i przed telewizorem.
Weźmy to pod uwagę! Jeżeli ograniczamy się wyłącznie do cytowania mediodajni, to stajemy się ich pasem transmisyjnym. Nieważne, że mamy inne zdanie. Ważne, że "musimy" dyskutować o rzeczach kompletnie nieważnych, albo dyskutujemy w taki sposób, w jaki oni chcą, byśmy dyskutowali.
Przykład bieżący: inwazja muzułmanów. Najpierw słyszeliśmy, że są z Syrii, ale przytomni muzułmanie w Polsce oglądali zdjęcia z telewizji i orzekli, że wśród rzekomych Syryjczyków są głównie Afgańczycy. Puściłem to gdziesik tutaj na blogu. Dwa dni później to samo "odkrycie" zrobiła niezalezna.pl laugh Czyli udało się nieco odwrócić fatalne efekty propagandy, zakłamującej rzeczywistość. Nie mam pewności, czy to akurat moja zasługa, ale...
Drugi przykład: znowu muzułmanie. W całej narracji o muzułmanach słyszymy tylko wątki dotyczące religii Islamu. Nie słyszymy jednak nic o tym, jak na tym korzysta Putin i dlaczego Putinowi tak bardzo na rękę jest ta inwazja. Bodajże jeden Targalski zwrócił na to uwagę. Potem i Kostrzewa-Zorbas zmądrzał i dostrzegł, że Putin chce sprzedać Syrię Zachodowi w zamian za Ukrainę i Donbas.


ERGO: potrzebujemy w istocie nie kolejnej platformy blogowej, ale portalu typu stopfake.org. Chodzi o śledzenie mediów i wyłapywanie elementów propagandy (czasem propaganda jest dopuszczalna), dezinformacji (która zawsze jest niedopuszczalna) oraz fejków i hejtów (to na ostatnim miejscu, bo inni są w tym lepsi).
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Dwie sprawy:
Pieniądze - Jest tu pewien paradoks: tylko dla kogoś, dla kogo pieniądze są nieważne, moze powiedzieć, ze są ważne. Ktoś kto wie, że pieniadze nie są celem, tylko środkiem do celu, nie boi się oficjalnie i głośno powiedziec "Pieniądze sa ważne".

Stopfake - bardzo dobry pomysł.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>