Czy karać media za publiczne kłamstwa?

 |  Written by Recenzent JM  |  8

Czy publicyści, dziennikarze, redaktorzy i właściciele mediów powinni być karani za dokonywane medialne „wykroczenia”? Za brak rzetelności, wynikające ze złej woli manipulacje faktami oraz wypowiedziami innych, za pomówienia i kłamstwa?

Ja uważam, że tak, bo każdy człowiek powinien ponosić odpowiedzialność za wypisywane, czy wypowiadane przez siebie słowa. Nie za swoje opinie, do wypowiadania których każdy ma niezbywalne prawo, ale za celowe i bezczelne wprowadzanie innych w błąd, czyli za słowne oszustwa.

A jeśli każdy człowiek, to tym bardziej dziennikarz, publicysta czy redaktor, bo wypowiadane przez nich słowa mają zdecydowanie większą siłę rażenia - niszczenia i ogłupiania.

Słowa to niebezpieczna broń i nie powinniśmy pozwalać na to, by ze studiów telewizyjnych i radiowych oraz szpalt gazet używali jej oszuści, nieodpowiedzialni fanatycy, cyniczni manipulatorzy, czy nawet w niektórych przypadkach medialni „terroryści”.

 

Po ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego i kilku jego współpracowników z CBA przez prezydenta Andrzeja Dudę, na portalu dziennik.pl ukazał się artykuł zatytułowany: -

„Były prezes TK o ułaskawieniu Kamińskiego: Mamy do czynienie z wykroczeniem prezydenta”.

Dla kogoś, kto śledzi całą tą sytuację i zapoznał się z wypowiedziami konstytucjonalistów i specjalistów od prawa jest jasne, że ich opinie w tej sprawie zależne są od strony sporu, po której się znaleźli. Ale żaden z nich nie odważył się użyć w stosunku do działania pana prezydenta tak ostrych słów. Przyznacie chyba, że użycie w tym kontekście słowa „wykroczenie”, to dość poważne oskarżenie głowy państwa.

Pierwsza myśl, jaka się w tej sytuacji nasuwa człowiekowi, jest taka, że prof. Zoll podąża śladem tych osób, które swoją wiedzą i życiem zbudowały sobie pewien autorytet, a teraz na starość - angażując się emocjonalnie po jednej ze stron sporu, zaczynają go trwonić.

Dlatego nie zdziwiło mnie, że pod artykułem pojawiła się lawina krytycznych komentarzy. Co ciekawe nie pod kątem samego artykułu, ale głównie prof. Zolla.

Pozwolę sobie przytoczyć w oryginale kilka z nich, wziętych prosto z brzegu:

„Byly prezes TK, jak zwykle wystepuje w roli dyzurnego gw, aby udezyc w PiS...”, „Głupi Zoll. Bredzi i jest niepozbierany.”, „Zoll, żałosny jesteś. 8 lat kpin z prawa, geszefciarze w roli autorytetów.”, „ Zoll i co teraz zrobisz? W dwóch procesach Kamiński był niewinny. Platformie to nie pasowało i znalazł się usłużny sędzia, który przegiął aż "miło". Prezydent przeciął te hucpę i chwała mu za to!”

Ktoś może powie, a co temu wszystkiemu są winni publicyści z dziennika.pl? Otóż, jeśli się wczyta w tekst, to okazuje się, że prof. Zoll wcale nie użył słowa „wykroczenie”. Cytując za dziennik.pl - tekst jego wypowiedzi brzmi dokładnie tak:

Tutaj mamy do czynienia z wkroczeniem prezydenta w toku postępowania karnego” 

Czy dziennik.pl chciał zaszkodzić prof. Zollowi? Nie wiem, ale jestem pewien, że przekręcając jego słowa i wrzucając zmanipulowaną wypowiedź do tytułu - w jakimś sensie na pewno mu zaszkodził.

Myślę jednak, że dziennik.pl raczej nie poczuwa się do jakiejkolwiek winy w tym zakresie, bo widać, iż chciał „dokopać” prezydentowi Dudzie i „dokopał”, a z obserwacji wynika, że właśnie takie są obecnie standardy niemieckich mediów.

Czy prof. Zoll zażąda od dziennika sprostowania i przeprosin? Nie sądzę, bo myślę że i prof. Zoll i przedmiotowy portal stoją po tej samej stronie politycznej barykady.

Oczywiście, inaczej wyglądałoby to, gdyby na taką manipulację pozwolił sobie ktoś z przeciwnego obozu politycznego. Wtedy pewnie prof. Zoll oburzył by się niesłychanie na taką podłość, a i dziennik.pl nie zwlekałby chyba z podaniem tego do publicznej wiadomości.

Czy karać właścicieli i pracowników mediów za cyniczne manipulacje i publiczne kłamstwa? – ja uważam, że dla uzdrowienia mediów w Polsce jest to konieczne.

 

 

PS. Udzielam się również na oboknurtu.pl

5
5 (4)

8 Comments

Obrazek użytkownika max

max
"Der dziennik"?
Oczywiście, ze chciał zaszkodzić.
We współczesnym świecie spora część czyta tylko tytuły i żółte paski.
Tajemnica poliszynela.
Już dawno temu powstał internetowy akronim "tl;dr" (too long didnt read - za długie nie czytałem) - dość często używany. Wymowne, doszliśmy do sytuacji, gdzie półanalfabeci nie wstydzą się głośno przyznawać do swojej bylejakośći.
Ba, żeby to...
Jakiś czas temu mój były znajomy zarzucił mi, że moje teksty (czy komentarze) bywają za długie. I, że to nie jest popularne, pisac długie publicystyczne teksty. Zarzuci lmi to, skądinąd, naukowiec z zawodu.
Odparłem, że primo: nie interesują mnie trendy, te massmedialne również, secundo: o pewnych rzeczach nie da się w czterech zdaniach, bo następuje nieuchronne spłycenie zagadnienia, tertio: są kopy aspirujących "bonmoterów", niekoniecznie do ich grona zamierzam dołączać.
:)
Tak mi się przypomniało. :)
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Trudno sie z Tobą nie zgodzić. Ostatnimi czasy wiele zachowań i zasad zeszło na psy. Ale może najwyższy już czas coś z tym zrobić?

Serdecznie Cię pozdrawiam
Obrazek użytkownika ro

ro
ale niekoniecznie karać.

Przy czym jeżeli sprostowanie zostanie nakazane wyrokiem sądu (wyłącznie z powództwa cywilnego!), to powinna zostać ustalona (rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości) forma przeprosin:
a) na drugiej lub trzeciej stronie czasopisma, w lewym górnym rogu strony, niezależnie od tego, gdzie został popełniony "błąd redakcyjny".
b) jako pierwsza i ostatnia fraza programu telewizyjnego lub radiowego.
c) jako główna ("otwierająca") informacja na portalu internetowym, utrzymywana przez 24 godziny w tym samym miejscu.

Przeprosiny powinny się zaczynać nie od słowa "przepraszam", ale od stwierdzenia:
→ Skłamałem mówiąc (pisząc) ...  [nie tam jakieś "poświadczyłem nieprawdę", czy "mijałem się z prawdą"]
→ Obraziłem pana (panią, instytucję, określoną grupę osób), twierdząc (insynuując), że ... 
→ Manipulowałem informacją mówiąc (pisząc), że ...

i dopiero po tym treść pomówienia czy kłamstwa, kontekst i zwięzłe opisanie jak wygląda prawda.
A  pod spodem podpis autora, z podaniem nazwy redakcji i wydawcy. 

Przykładowo
Skłamałem pisząc "Mamy do czynienia z wykroczeniem prezydenta”. Kłamstwo polegało na tym, że w tytule mojego artykułu (lub artykułu red. Iksińskiego, jeżeli tytuł pochodził od redakcji) zmieniłem treść wypowiedzi (...), zastępując słowo "wkroczenie" słowem "wykroczenie". W rzeczywistości (...) powiedział: "mamy do czynienia z wkroczeniem prezydenta". Artykuł dotyczył ułaskawienia Mariusza Kamińskiego Ministra-Koordynatora do Spraw Służb Specjalnych.  
(tu może paść słowo przepraszam, ale niekoniecznie)
 

Imię i nazwisko
Nazwa redakcji
Wydawca


Wielkość i krój czcionki oraz tło - w rozporządzeniu.
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Takie sprostowania byłby również ważnym aktem przywracania znaczeń poszczególnym słowom. Zawsze interesowało mnie jak miało by się to dokonywać. I sadzę że ta metoda (sądowa) byłaby najodpowiedniejsza. Wymuszanie przez sąd używania poszczególnych sformułowań byłoby równocześnie karą i nauką zarazem. Kto wie czy tego typu działy nie stałyby się jedną z najpoczytniejszych części gazet? W końcu fakty wstydliwie ukrywane budzą największe zainteresowanie.
Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Oczywiście, że tak też, bo myślę, iż przymuszenie redakcji do wyraźnego i jednoznacznego w formie sprostowania to również pewien rodzaj kary, czy może i zadośćuczynienia. Trudno bowiem liczyć, że przy obecnym zepsuciu mediów - one z własnej i nieprzymuszonej woli zdobyłyby się do przyznania, że się pomyliły, lub skłamały, czy zmanipulowały.

Serdecznie pozdrawiam
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
Przypomina mi się stara anegdota Kisiela, podobno oparta na prawdziwym wydarzeniu (informacja dla lemingów, gdyby takowe tutaj zajrzały - na "faktach autentycznych";)))

W pewnym mieście redaktor napisał w lokalnej gazecie: "Połowa radnych miejskich to są idioci".
Wzburzeni radni oddali sprawę do sądu, a ten nakazał zamieścić sprostowanie, redaktor oczywiście poddał się wyrokowi i oświadczył: "Połowa radnych miejskich to nie są idioci".
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
To jest ciekawy głos w sprawie. Dobrze Kotko Szara, że innym tę ciekawostkę przypomniałaś, a mnie, który o tym nie słyszałem uzupełniłaś zasób poznania.
Ale trzeba przyznać, że to sprostowanie ma formę zdecydowanie na wyższym poziomie kultury.

Serdecznie Cię pozdrawiam
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
To kolejny przykład na rzecz mojej tezy, że potrzebna jest instytucja typu http://stopfake.org Te niesłychane wręcz manipulacje medialne poprzez dodanie jednej literki są podobne do manipulacji typu "lub czasopisma". Sądzę, że dziennikarze, czyli ludzie utrzymujący sie z zawodu dziennikarskiego, powinni być funkcjonariuszami publicznymi i odpowiadać za każdą przekręconą literkę. Może wtedy biegaliby za korektą i okładali rózgami.

Pardon. Zapomniałem, że w nowoczesnej Polsce korektę robi kompiuter laugh

Więcej notek tego samego Autora:

=>>