Sebastian Rybarczyk na pewno wie, o czym opowiada. Zna się na temacie, poświęca mu czas, jeździ po świecie, czyta archiwa i publikacje, zbiera pamiątki… Efektem tego zainteresowania są książki, tym razem „Najtajniejsza broń wywiadu”, opowiadająca o wykorzystywaniu przez służby najbardziej oczywistej z ludzkich słabości. Nie tylko do kobiet zresztą, pan Rybarczyk bardzo chętnie pisze również o dewiantach i pederastach, choć szczęśliwie poświęca im tylko część książki. O tyle sporą, o ile ważny dla obrazu jest wątek „Piątki z Cambridge”. Oprócz niej mamy jeszcze angielskie i francuskie prostytutki, rosyjskie „jaskółki”, młode niemieckie komunistki z RAF…
To są bardzo ciekawe historie, wiedzy też, jak wspomniałem autorowi odmówić nie można, czytać to wszystko powinno się wiec świetnie, ale… W tym momencie zaczynają się kłopoty. Sam Rybarczyk przyjął sposób opowiadania typowy raczej dla wypowiedzi mówionej, czasem wpada w zbyt potoczny język, od literackiej polszczyzny odległy (nadużywanie słowa „no”, „byli ze sobą dla fanu” itd.), do tego nie wiem, czy w ogóle przeczytał tekst przed wysłaniem go do druku. Mogę to zrozumieć, znam ten autorski entuzjazm po skończeniu pracy, każący natychmiast podzielić się nią ze światem. Tyle, że zostało w związku z tym mnóstwo śmieci w rodzaju powtórzonych zdań, np. na stronie 226 czytamy: W Moskwie porzucił żonę i chorego psychicznie syna. Według Davida Wise, autora biografii Aldricha Amesa, dobrze ubrany, obyty i opalonym mężczyzną. Przypominał bardziej mieszkańca słonecznej Kalifornii, niż rodowitego Rosjanina. Był dobrze ubranym, obytym i opalonym mężczyzną. Według Davida Wise, autora biografii Aldricha Amesa, przypominał bardziej mieszkańca słonecznej Kalifornii, niż rodowitego Rosjanina.
Takich błędów jest bardzo dużo, dochodzą do tego koszmarne literówki, błędy ortograficzne i w nazwiskach (Bader, Mainhof, kubański dyktator Basista), notoryczne zjadanie przecinków. Główną postacią negatywną tej książki staje się więc pani odpowiedzialna za korektę i redakcję. Swoim sposobem pisania Rybarczyk zostawił jej sporo pracy, z której ewidentnie się nie wywiązała, co bardzo mocno psuje odbiór książki i spycha ją raczej do pozycji literatury jednorazowego użytku, niechlujnego czytadła. Wpisuje się w to niestety również odrzucająca okładka. Trochę szkoda.
Sebastian Rybarczyk, Najtajniejsza broń wywiadu, Fronda 2015
To są bardzo ciekawe historie, wiedzy też, jak wspomniałem autorowi odmówić nie można, czytać to wszystko powinno się wiec świetnie, ale… W tym momencie zaczynają się kłopoty. Sam Rybarczyk przyjął sposób opowiadania typowy raczej dla wypowiedzi mówionej, czasem wpada w zbyt potoczny język, od literackiej polszczyzny odległy (nadużywanie słowa „no”, „byli ze sobą dla fanu” itd.), do tego nie wiem, czy w ogóle przeczytał tekst przed wysłaniem go do druku. Mogę to zrozumieć, znam ten autorski entuzjazm po skończeniu pracy, każący natychmiast podzielić się nią ze światem. Tyle, że zostało w związku z tym mnóstwo śmieci w rodzaju powtórzonych zdań, np. na stronie 226 czytamy: W Moskwie porzucił żonę i chorego psychicznie syna. Według Davida Wise, autora biografii Aldricha Amesa, dobrze ubrany, obyty i opalonym mężczyzną. Przypominał bardziej mieszkańca słonecznej Kalifornii, niż rodowitego Rosjanina. Był dobrze ubranym, obytym i opalonym mężczyzną. Według Davida Wise, autora biografii Aldricha Amesa, przypominał bardziej mieszkańca słonecznej Kalifornii, niż rodowitego Rosjanina.
Takich błędów jest bardzo dużo, dochodzą do tego koszmarne literówki, błędy ortograficzne i w nazwiskach (Bader, Mainhof, kubański dyktator Basista), notoryczne zjadanie przecinków. Główną postacią negatywną tej książki staje się więc pani odpowiedzialna za korektę i redakcję. Swoim sposobem pisania Rybarczyk zostawił jej sporo pracy, z której ewidentnie się nie wywiązała, co bardzo mocno psuje odbiór książki i spycha ją raczej do pozycji literatury jednorazowego użytku, niechlujnego czytadła. Wpisuje się w to niestety również odrzucająca okładka. Trochę szkoda.
Sebastian Rybarczyk, Najtajniejsza broń wywiadu, Fronda 2015
(1)
5 Comments
@autor
28 December, 2015 - 09:41
Drogi polfic,
29 December, 2015 - 08:47
Pozdrawiam
krisp
@krisp
29 December, 2015 - 09:09
Drogi polfic,
29 December, 2015 - 14:27
Pozdrawiam
krisp
PS. Nad lewactwem też warto popracować. Nigdy nie wiadomo, kiedy się Panu Bogu spodoba przywrócić durnia na właściwą drogę i jako skromnego narzędzia w tym dziele może użyć nawet i skromnego polfica, bądź pokornego krispa, albo też i jakieś zaprzyjaźnione futrzate zwierzaki.
@krisp
29 December, 2015 - 14:58