Tryumf Trumpa, a sprawa Polska

 |  Written by Lech 'Losek' Mucha  |  17
W obliczu możliwej wygranej Donalda Trumpa w prawyborach, da się usłyszeć tu i ówdzie głosy twierdzące, że ewentualne zamieszkanie przez Trumpa w Białym Domu będzie dla Polski gorsze niż wygrana kandydata demokratów, kimkolwiek by nie był.
Nie zgadzam się z takimi opiniami.
Nie sądzę również, by był to wybór między dżumą, a cholerą, a mówiąc wprost uważam, że wybór Trumpa może być dla nas korzystny! Oczywiście, pod pewnymi warunkami, ale dobra wiadomość jest taka, że niektóre z tych warunków zależą od nas.
Na początku proszę, żebyście się Państwo chwilę zastanowili i przypomnieli sobie kiedy po raz ostatni jakiś amerykański prezydent zadziałał w interesie naszego  kraju?
Obama?
Wolne żarty.
Kto tam wcześniej był przed Obamą, Bush?
Nie pamiętam żadnych konkretów. A może zaczynając od dawniejszych czasów - Roosvelt?
Na Śląsku, w Zabrzu, jest bardzo pokaźna ulica jego imienia. Więc musiał się jakoś zasłużyć?
Ależ gdzie tam! Roosvelt nie był dla nas wcale lepszy od Churchilla i niewiele lepszy od Stalina i bez najmniejszych skrupułów sprzedał nas temu drugiemu w Jałcie.  
 
Brutalna prawda jest taka, że żaden prezydent, ani król, ani cesarz, ani premier żadnego kraju nie zrobi nic dla nas, o ile nie będzie to leżało w jego własnym interesie. Dotyczy to wszystkich prezydentów, cesarzy, królów i premierów, w tym Orbana i Trumpa, ale także Hillary Clinton i nie bądźmy głupi myśląc,  że jest inaczej.
Absolutną naiwnością, porównywalną z przekonaniem o istnieniu krasnoludków jest wiara w coś przeciwnego.
 
Proszę Państwa! Jeżeli wybory wygra Demokrat(k)a, też nic dla nas nie zrobi!
 
Ale dlaczego niby z Trumpem miałoby być inaczej? Na czym polega różnica pomiędzy Trumpem, a dowolnym innym kandydatem, tak Republikaninem, jak i Demokratą?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zadać inne.
Komu służy prezydent USA?
Narodowi amerykańskiemu?
 
Otóż nie! Obecnie, a jeżeli wybory wygrają Demokraci, to i przez następne cztery lata, administracja w USA nie będzie działała dla dobra Amerykanów, a w każdym razie nie wszystkich i nie zawsze! Administracja działa w interesie establishmentu! Podobnie jak i w Europie Zachodniej, władza w USA służy teraz interesom pewnej grupy ludzi, a nie ogółowi społeczeństwa. Stąd taki kwik, i wrzask, i wściekły atak establishmentu na Trumpa.  Osiem lat rządów Platformy Obywatelskiej było również przykładem tego, że wybrana w legalnych wyborach władza nie reprezentuje interesów większości elektoratu. Cenzura mediów niemieckich, z jaką mamy do czynienia jest sposobem kontroli społeczeństwa przez establishment i wpływania na wynik teoretycznie wolnych wyborów.
W tym zresztą leży największa różnica sytuacji w jakiej znajduje się wyborca amerykański i europejski. W USA media są wolne (albo przynajmniej bardziej wolne) i nie można w tak łatwy sposób nałożyć Trumpowi kagańca politycznej poprawności, jak to robią na przykład Francuzi z Frontem Narodowym, albo Niemcy z AfD. Mówi się, że w Polsce ostatnie wybory zostały wygrane dzięki Internetowi, pomimo ewidentnej nagonki na PiS w mediach głównego nurtu.
 
Wobec tego , jeżeli Trump istotnie jest kandydatem antysystemowym, to - o ile zostanie prezydentem - może wprowadzić politykę zagraniczną na inne tory. Oczywiście z jego zapowiedzi wynika, że przede wszystkim działał będzie na korzyść USA i - co gorsza - jego hasła wyraźnie wskazują, że będzie to polityka izolacjonistyczna, wiążąca się z ograniczeniem obecności USA w Europie i w świecie.
 
Szanowni Państwo!
Musimy sobie uświadomić, że obecnie mamy do czynienia z pozorem sojuszu militarnego z USA, że póki co prezydent USA nie kiwnie palcem w obronie Polski. Przypomnijmy, że USA były jednym  z gwarantów spójności terytorialnej Ukrainy w zamian, za wyzbycie się broni jądrowej. I co? I nic. Ruscy rozparli się na Krymie, mieszają w Doniecku i co na to Amerykanie? Oni na to odpowiadają sankcjami. Na nic więcej niż sankcje nie możemy liczyć.
Obecnie jest tak, że możemy coś ugrać tylko wtedy, gdy nasze interesy są zbieżne - nie z interesami Stanów Zjednoczonych, ale z interesami amerykańskiego, a może nawet międzynarodowego establishmentu, sprawującego władzę w USA z tylnego siedzenia! I nie ma znaczenia, czy na fotelu prezydenckim w Białym Domu siedzi Obama, czy Clinton.
Trump może to zmienić.
Znacznie łatwiej będzie znaleźć wspólny interes, albo dobić targu z administracją reprezentującą interesy większości narodu niż z reprezentantami jego części. Oczywiście trzeba być twardym i nieustępliwym w negocjacjach. Oczywiście po naszej stronie muszą u sterów władzy znajdować się zdeklarowani nacjonaliści, którzy za cel swego działania przyjmą dobro naszego narodu. Oczywiście musimy sami reprezentować w naszym regionie świata jakąś istotną siłę militarną oraz polityczną tym większą, im więcej chcemy ugrać. Ale i tak sukces jest - moim zdaniem - znacznie bardziej prawdopodobny w negocjacjach z realistą i patriotą Trumpem, niż z jakimiś pachołkami establishmentu.
Jest jeszcze druga sprawa. 
Prawda.
Przez duże P.
O ile Trump jest tym, za kogo się podaje, to pomimo tego, że na pewno ma swoje za uszami, może wprowadzić w polityce międzynarodowej nową jakość poprzez mówienie prawdy, kierowanie się w sposób jawny interesami społeczeństwa amerykańskiego, a nie jakiejś ukrytej przed opinią publiczną grupy ludzi.
 
Tylko prawda nas wyzwoli. Lepszy Trump mówiący prawdę, niż piękne, ale nieprawdziwe słówka Hillary.
 
Z tym, że jeżeli mam rację ufając w to, że Trump mówi  prawdę, to jego życie jest w dużym niebezpieczeństwie... Establishment łatwo się nie podda...

z poważaniem

Lech Mucha
4.166665
4.2 (6)

17 Comments

Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
jak twierdzą ci, którzy znają go bliżej, to kawał bezwzględnego suk..syna.. Podobno w sposób wyjątkowo brutalny wykorzystywał i niszczył ludzi z którymi się stykał.
Co do wszystkich pezydentów amerykańskich - absolutnie nie mam złudzeń - żaden nie był i nie jest przyjacielem Polski.
"Ugrać" cokolwiek możemy jedynie wówczas, gdy będzie to w interesie Ameryki (a może - amerykańskich Żydów?)
Pozdrawiam!
 
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
""Ugrać" cokolwiek możemy jedynie wówczas, gdy będzie to w interesie Ameryki (a może - amerykańskich Żydów?)"
No właśnie o to chodzi. 
W czyim interesie sprawuje władzę Obama? Moim zdaniem - establismentu, niejawnego, nie do końca poznanego establishmentu udającego suwerena, czyli całość, a przynajmniej wiekszość społeczeństwa.
To czy my bedziemy się mogli dogadać z USA, zależy głównie od nas, od naszej siły militarnej  i polityczne, od zdeterminowania władz w reprezentowaniu NASZYCH interesów i od ich sprytu. U nas, z naszej strony też do gry powinny zasiadać bezwględne s..syny. Parę razy o tym pisałem.
Pozdrowienia.
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika bu-dzin

bu-dzin
eeee tam: Trump to taki  sam establishment jak klintonowa.  Ma tylko taką retorykę. Jakby został wybrany to wszystko przekręci - to jest facet co jest a pan brat z bankierami i lobbystami...
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Oj, chyba nie. Establishment go tępi. Ja nie mówię, że on jest aniołem opatrzności. Ale chyba nie jest przedstawicielem estblishmentu obecnie dzierzącego władzę...
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika max

max
Co nie czyni go z definicji dobrym kandydatem.
"Anty-establishmentowość" zawsze modna, ostatnio na naszym podwórku na tej fali zdobył parę procent Kukiz. Mit człowieka z ludu, takiego Robin Hooda, co bogatym zabierze, biednym da i zrobi "sprawiedliwość" - we współczesnym opakowaniu. 
Tradycyjnie fałszywy.
Populistyczna bujda na resorach dla tych, którzy marzą o cydownych rozwiązaniach i nagłej poprawie.
Antysystemowcy, jeśli odniosą sukces, bardzo szybko są wchłaniani przez system - chyba, że mamy do czynienia z rewolucją, czego nikomu nie życzę. :)

pozdrawiam :)
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Pewnie, że nic nie jest pewne :-)
Wiadomo też, że w kampanii opowiada się bajki.
Jednak to, że Trump jest groźny dla establishmentu to uważam za pewnik. Dlatego jest tak atakowany. Chyba nie ulega też wątpliwości, że jest kandydatem niezależnym, tyle, że doszedł do wniosku, iż lepiej będzie wystartować w wyborach po wygraniu prawyborów. 
Nie jestem historykiem, ale to chyba pierwszy raz, w którym szanse kandydata niezależnego są tak duże. Stąd - jeśli wygra - będzie to sytuacja wyjątkowa.
Pozdrowienia.
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika max

max
O osobę Trumpa najlepiej zapytać Danza - miał okazję przyjrzeć się "z bliska" jego kampanii. 
Początkowo też dość przychylnie patrzyłem na Trumpa, teraz mam mieszane uczucia. Szczególnie jego wypowiedzi na temat Rosji, mniejszej aktywności USA w NATO nie podobają mi się, jako Polakowi.
Bo dla Stanów może i byłby dobrym prezydentem.

Kibicuję Cruzowi.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika ro

ro
Był prezydent USA przychylnie nastawiony do naszego kraju (a przynajmniej wiedział, gdzie jest).
A właściwie było ich nawet dwóch. Pierwszy z nich - to Ronad Reagan, ktory zasłużył sobie na pomnik (z Papieżem), tudzież kilka rond i ulic, i je ma.
A drugi zasłużył sobie przynajmniej na tę jedną ulicę w Polsce - wczoraj się nią przespacerowałem... Losku, jeżeli masz w Zabrzu coś do powiedzenia, to spróbuj przekonać radnych, żeby zmienili inicjały z F.D. na T - jak Theodore.  Były prezydent tym się zasłużył, że wspierał Paderewskiego podczas jego fortepianowopolitycznego (drugiego) tourne po Stanach. A nie zauważyłem żeby tabliczek z inicjałami imion było aż tak dużo, więc koszty byłyby niewielkie. 
 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Pyszna idea z tym Roosveltem!

A co do opinii Loska, że "Na nic więcej niż sankcje nie możemy liczyć.", to myśle, ze Losek się myli. Nie chodzi tu o amerykański korpus stacjonujący w Polsce, ale o to, że wojna gospodarcza zawsze była dla Rosji wiekszym zagrożeniem, niż wojna zwykła. Rosja powoli zaczyna się dusić, jak ryba bez wody. Miota sie na wszystkie strony, próbuje pozyskać pieniadze skąd się da (m. in. po to wysyłali wojsko do Syrii, zeby zrobić reklame swojemu przemysłowi zbrojeniowemu), ale tort się kurczy, a chętnych do podziału jest zbyt wielu. Prorokuję drugą smutę, groszą niż ta za Jelcyna.

A tak przy okazji - gaz w butlach staniał do 39 zł za butlę. Jak tak dalej pójdzie, to Moskale zaczną jeść trawę, a Putin skończy jako Godunow. Historia Godunowa w ujęciu historyka Danuty Czerskiej jest bardzo pouczająca... Również warto porównać postacie i czyny Batorego i Reagana i efekty ich polityki, a znajdziemy zdumiewające analogie.
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Tak. Sankcje są dla ruskich zagrożeniem, ale czy spowodują wycofanie się z Krymu, czy zajęcie krajów nadbałtyckich, to nie jestem taki pewny...
Sojusz militarny ma odstraszać potencjalnych przeciwników. Sankcje, przyciskając przeciwnika do ściany - czynią go tylko bardziej niebezpiecznym. A nie o to nam dokładnie chodziło, nie?
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika max

max
Czy ty, Ro, właśnie zestawiłeś Batorego i Reagana?
No Hospody pomyłuj! :)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika ro

ro
tylko Alchymista, ale coś w tym porównaniu jest...
Batory i Reagan pałali podobną miłością do Rosji, a to już wiele :)
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Tak. Max, przyznaję, że jest to moje ulubione zestawienie. Analogie nasuwają się same przez się, ale nic nie jest takie proste, więc kilka słów wyjasnienia:

1. Zarówno Związek Sowiecki jak i Moskowia Iwana Groźnego dążyły wytrwale do samozniszczenia. Szalejąca w Moskowii opricznina i przegrana wojna o Inflanty oraz debilne zarządzanie gospodarką (nastawione wyłącznie na zastraszanie klasy średniej - tej istniejącej, jak i tej potencjalnej) to cechy które łączą sowieckich przywódców z Iwanem Groźnym. Równiez istotnym łącznikiem jest samo istnienie policji politycznej.

2. Ciężka wojna z twardym przeciwnikiem musiała wykończyć gospodarczo zarówno Sowiety, jak i Moskowię Iwana Groźnego. Reagan nie mógł prowadzic otwartej wojny, więc postarał sie podkopać budżet sowiecki - kwestia cen ropy znana powszechnie. Za czasów Batorego oczywiście nie było broni jądrowej, więc wojna miała charakter gorący. Obie strony były nią wyczerpane, oba ustroje znalazły się w stanie kryzysu, ale Rzeczpospolita zachowała i pomnożyła w jej wyniku niezbędne zasoby dla dalszego istnienia. Przeciwnie Moskowia - istnienie potężnej policji politycznej stworzyło grunt pod transformację ustrojową od dynastii rurykowiczów do dynastii romanowów. Żądza władzy połączona z debilnym (jak wspomniałem) zarządzaniem gospodarką doprowadziła do wielkiej smuty na początku XVII wieku. Rządy Godunowa opóźniły ten proces, ale go nie zatrzymały, gdyż niepomny złych doświadczeń z czasów Iwana Godunow popełniał te same błędy w zarządzaniu. Popełniał je w mniejszej skali, ale tylko dlatego, że jego autorytet był mniejszy i na mniej mógł sobie pozwolić.

3. Nasuwa się więc pytanie, dlaczego summa summarum Moskowia przetrwała, a RP upadła? Myślę, że decydujące okazało sie przekonanie, iż ustrój RP jest doskonały. Tu kolejna analogia z hurraoptymizmem dzisiejszej światowej "demokracji". Na szczęście dla demokratów optymizm ten został skutecznie podważony sukcesem Chin i agresją Rosji. To daje nam niejaką nadzieję na przebudzenie.
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Co zrobili prezydenci, znaczy USA dla Polski.
"Kto tam wcześniej był przed Obamą, Bush?
Nie pamiętam żadnych konkretów."

*** To ci przypomne. W 1989 /1990 Niemcy na chama chcialy zmusic Polske do przeksztalcenia Slaska i okolic  w Region Europejski, ktory natychmiast moglby sie "zbilizyc" do Europy. Po prostu postawialy zgode na rozbior jako warunek na akceptacje Polski na zachodzie.

I wtedy prezydent Bush senior, powiedzial, ze Niemcy w klatce zostana pod nadzorem, jezeli nie bedzie uznania granic.

W dramatycznym przemowieniu w maju 1990 Kohl wezwal Bundestag do przeglosowania zgody na rezygnacje roszczen wobec Polski.
Wiekszosc miala CDU / CSU i byla przeciwna ale wstrzymala sie od glosu. Dlatego SPD przeglosowal ustawe.

Innymi slowy Niemcy wypowiedzialy Polsce wojne, bo takie zadanie zmian terytorialnych bylo wypowiedzeniem wojny ktora przegrali sromotnie z powodu interwencji USA.

Co ciekawsze, Niemcy do dzisiaj nie uznaly granic Polski dlatego nie ma ukladu pokojowego miedzy Polska i Niemcami. W tym sensie Polska i Niemcy sa w stanie wojny. Niemcy uznaly jedynie, ze nie maja  zadnych ze sa szczesliwe i nie maja zadnych roszczen terytorialnych.

Roosevelt byl kryptokomunista a jego doradcy byli zydowskimi komunistami.

Dlatego Powstancy Warszawscy nie otrzymali  zadnej pomocy, zadnych zrzutow, wtedy kiedy mogly rozstrzygnac o zwyciestwie Polakow.
Zrzut byl dopiero w ostatniej fazie Powstania.
 
Obrazek użytkownika ro

ro
Jak to mówią młodzi: szacun! Za przypomnienie wydarzeń z tamtych lat.
Faktycznie, Ojciec niezbyt udanego Syna położył w tym wielką zasługę dla Polski.
Umknęło mi to z pamięci.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>