Widok po bitwie, czyli nic śmiesznego. Cz. 1

 |  Written by kemir  |  3

Kiedy nadchodziły wybory 2015, obstawiałem tezę, że rządząca klika tak po prostu władzy nie odda i ucieknie się do wszelkich środków, żeby "było tak, jak było". Historia pokazała, że się myliłem, a zastosowane przez klikę środki w postaci baby na plecach " Bigosa" i straszenie dzieci Macierewiczem i Kaczyńskim, graniczyły ze śmiesznością, często ją zresztą przekraczając. Polacy okazali się też odporni na medialną histerię, wylewającą się z każdego informacyjnego kanału TV, portali internetowych i polskojęzycznych, ale wcale nie polskich gazet, kierowanych przez chorych z nienawiści do PiS "nadredaktorów". Ponadto klika nie mogła już użyć zgranej karty, w postaci ingerencji w wynik wyborczy, ponieważ po cudzie PSL-u w wyborach samorządowych, w następny cud nie uwierzyłby nawet kot prezesa Kaczyńskiego.

 PIS wygrało wybory gładko i bezdyskusyjnie, ale moje "obstawienie" - z dzisiejszej perspektywy - nie tak do końca okazało się mylne. Osobiste przywidywania okazały się niebezpiecznym dla Polski ładunkiem z opóźnionym nieco zapłonem. Detonator trzymał w swoich łapkach "nadredaktor" III RP  i przyciśnięciem czerwonego (nomen-omen) guzika, uruchomił opozycyjną procedurę destabilizacji Polski, zmienianej za przyczyną rządu premier Szydło, większości parlamentarnej i prezydenta Dudy.

Jak królik z kapelusza - ale zamiast niego - wyskoczył na polityczną scenę facet o fizjonomii łajzy, obciążony zaległymi alimentami, za to z umiejętnościami wycierania sobie gęby sloganami o demokracji. KOD Kijowskiego dostał proste zadanie - stworzyć iluzję szeroko protestującego społeczeństwa, niezadowolonego z rzekomo autorytarnych rządow zwycięskiej w wyborach partii. Łatwo zauważyć, że wszytkie działani KOD-u zostały starannie zsynchronizowane z pretekstami kreowanymi przez "totalną" opozycję, która z kolei miała sprawiać wrażenie gnębionej, a nawet represjonowanej przez "dyktaturę" PiS. Głównym pretekstem stał się rzecz jasna Trybunał Konstytucyjny z jego prezesem Andrzejem Rzeplińskim na czele, ale poprzez "czarne parasolki", "miesiewiczów" aż do "skrzywdzonych" Mazgułów, każdy pretekst był dobry i wart wrzucenia do iluzyjnej układanki.

Warto zwrócić uwagę,  że wspomniany wyżej Rzepliński był swojego rodzaju " inteligentniejszą" wersją Kijowskiego i miał skupiać na sobie uwagę antypisowskich elit, być ich guru i ostanim bojownikiem mającym realny wpływ na to, żeby "było tak jak było". Ukladankę uzupełniały postacie drugoplanowe - Schetyna z Neumannem i krwiożerczym Budką, oraz Petru ze swoim "babińcem". Projektant ukladanki trafnie - to trzeba przyznać - osadził to towarzystwo w rolach drugiego planu, zakładając z góry, że Schetyna utonie w kisielu gotowanym przez wilczyce i wilków upadającej Platformy, a Petru okaze się zwykłym bałwanem, który - jak to bałwan - roztopi się w podwyższonej temperaturze.

 Taką układankę udało się jednak "sprzedać" liberalnej, lewackiej Europie, która nie będąc dociekliwym klientem, całość łyknęła jak pelikan rybę, wypróżniając się po konsumpcji "debatami" i "wyrokami" Komisji Weneckiej. Sukces "nadredaktora" niewątpliwy, chociaz zaledwie połowiczny, bo dwóch milionów dręczonych dyktaturą Polaków jakoś nie można bylo się doliczyć nawet za pomocą PhotoShopa, dyktatura nikogo nie spałowała, nie aresztowała w gaciach o szóstej rano żadnego "opozycjonisty", ani nawet nie zaostrzyła prawa aborcyjnego - szok k**** mać, ale jakoś żyć (spiskować) trzeba. 

Ponieważ biednemu zawsze wiatr w oczy - Rzepliński skulił ogon, przytulił kaskę za urlop i słuch o nim zaginął, Kijowski najbardziej związał się z KOD-em fakturami - przypuszczono więc szturm na Sejm, co prawda nie tak, jak lud w swoim czasie szturmował Bastylię, ani nie tak, jak bolszewicy zajęli Pałac Zimowy, ale przy rewolucyjnym bohaterstwie pałającego miłością do marszałka Sejmu posłowi Szczerbie, udało się zdobyć sejmową mównicę, a nawet fotel Marszałka. 

 Jednak niech nikogo nie zmyli powierzchowność tej komedii, w której nie chodziło o fotel Marszałka, ani nawet nie o zablokowanie prac Sejmu, co przy okazji się udało - nawiasem pisząc. Cel był jeden: niedopuszczenie do uchwalenia najważniejszej ustawy sejmowej, jaką jest Ustawa Budżetowa. Plan "B", gdyby PiS-owi jednak się udało budżet uchwalić, przewiduje - i to się wciąż dzieje - podważanie legalności ustawy, po to, żeby chaos i anarchię w Sejmie, przenieść w teren i do sądów, czyli tam, gdzie wpływy i korzenie poprzedniej kliki są wciąż potężne. Nie jest przypadkiem. że już jakiś czas temu, założono narrację o "fasadowości" i niekompetencji Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem pani Julii Przyłębskiej. Teraz w Polskę ma pójść przekaz o nielegalnie przyjętym budżecie.

Dwa przekazy, ze sobą związane - jeden dla sądów, drugi dla samorządów, dokładnie w takiej kolejności, tworzą spójną całość destabilizacji Państwa tam, gdzie wpływy PiS -u są znikome, żeby nie napisać - żadne. Możemy kpić, że Petru od gorącej sytuacji w Polsce , wolał gorący seks w gorącym klimacie Portugalii, a Schetyna jednak musiał zeżreć ugotowany kisiel, ale nie zmienia to faktu, że walka o to, jakim krajem będzie Polska, toczy się i toczyć się będzie wcale nie w Sejmie, ośmieszonym Szczerbą i Muchą, ale tam, gdzie codziennie chodzimy do sklepów i do pracy.  Ba,  nie potępiajmy nawet tego armatniego mięsa z twarzami Szczerby, Muchy, Pomaski i innych peowsko- nowoczesnych imbecyli, ponieważ idę o zakład, ze nie wiedzą co czynili/czynią i jak bardzo są skompromitowani swoją podatnością na manipulację. 

 Nie zmienia się jedno - pulpit z przyciskami detonatorów wciąż ktoś trzyma. Czy to jest "nadredaktor", tego nie wiem - proszę potraktować jego rolę, opisaną w niniejszej notce umownie, jako pretekst do szerszej dyskusji i analizy tego, co w Polsce się dzieje. Mój glos w tej dyskusji rezerwuje sobie w części drugiej niniejszej notki.

 
5
5 (3)

3 Comments

Obrazek użytkownika krzysztofjaw

krzysztofjaw
Wojna trwa, ale nawet Niemcy już spuscili z tonu. W jednej z niemieckich gazet pochwalono Kazyńskiego, by zaraz po tym Merkel zapowiedziała wizytę w polsce i spotkanie m.in. z Kaczyńskim. Tusk jest biedny i w odstawce, ale faktycznie "guzik" jeszcze istnieje i musimy uważać.
Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Animela

Animela
Grupa Trzymająca Władzę walczy rozpaczliwie, ale czasy się zmieniły i jest skazana na porażkę.
Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
rozwałki od środka.
I duża kontrakcja sitw miejscowych samorządowych.

Prawdopodobnie Michalkiewicz ma rację - Kaczyński nie ufa nikomu, na którego nie ma haka.
Lepper próbował finansowego imadełka w razie secesji z jego partii, Jarkacz musi mieć co innego - inaczej po prostu wyrwą mu niektórych posłów.
Niektórym nie chce się już ciężko pracować, ale ciociorek brać - to i owszem.

No, ciekawie będzie w samorządach.

Pozdrawiam Autora, mocna notka.
 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>