Pierwsze kroki Kota w Moskwie (1)

 |  Written by Godziemba  |  2

W sierpniu 1941 roku ambasadorem RP w Moskwie został Stanisław Kot, dotychczasowy minister spraw wewnętrznych w rządzie gen. Sikorskiego.

     Podpisanie, pomimo sprzeciwu Prezydenta oraz kilku ministrów, przez Sikorskiego układu z Sowietami w końcu lipca 1941 roku doprowadziło do rozstania się Kota z zespołem „Wiadomości Polskich”.

     Kot w telegramie do delegata rządu na Kraj Cyryla Ratajskiego niezgodnie z prawdą napisał, iż „sprawa Wilna objęta układem z Sowietami i gwarancją brytyjską. Na stanowisku Rządu, niezależnie od wielkich korzyści bezpośrednich zaważył wzgląd, że Rząd poprzedni wypowiedział z Kut Rosji wojnę, co przy dzisiejszym stosunku Polski i Rosji do Anglii było nie do utrzymania. Maksimum możliwości osiągnięto”. Układ Sikorski-Majski nie gwarantował powrotu Wilna do Polski, a rząd gen. Składowskiego nie wypowiedział we wrześniu 1939 roku wojny Sowietom.

     W kolejnej depeszy do kraju minister zaznaczał, iż „umowa z Rosją wywołała ogromny wzrost autorytetu Rządu w opinii i prasie brytyjskiej”, nic w tym dziwnego ustępstwo Sikorskiego było w interesie Brytyjczyków. Ponadto Kot fałszywie twierdził, że jej zawarcie wsparła niemal cała polska społeczność, z wyjątkiem „sanacyjnych spiskowców”, którzy „ryją pokątnie bez widoków na efekt, podmawiając do ustąpienia Prezydenta na rzecz gen. Sosnkowskiego i cofnięcia rezygnacji z art. 13 Konstytucji, a więc przywrócenia rządów dyktatorskich. (…) Te objawy zacietrzewienia i histerii, chcące doprowadzić do nienaturalnego bloku sanacji, ND i PPS pod auspicjami konstytucji ostatniej i sanacyjnego Prezydenta, nie mają żadnych widoków realnych – szkodzą sprawie polskiej”.

    Nic więc dziwnego, iż Sikorski zaproponował mu objęcie stanowiska ambasadora RP w Moskwie. Wedle Kota premier tłumaczył swoją propozycję tym, że „Z MSZ nikt nie chce iść (…). Stroński woli być ministrem w Londynie niż iść do Moskwy, Sosnkowski, któregoś tak namawiał, stał się największym przeciwnikiem układu (…). Nawet gdybym za uszy zmusił któregoś z naszych dyplomatów, to gdzież pewność, że mojej linii politycznej dotrzyma? (…). Nie ma rady, zgodzić się musisz. Wtedy będę spokojny, że nie będzie intryg”.

     Nie ulega wątpliwości, że podstawowym motywem decyzji Sikorskiego była chęć posiadania w Moskwie całkowicie lojalnej osoby, do której mógłby mieć pełne zaufanie.

     W dniu 3 sierpnia 1941 roku nowy ambasador odprawił wyjeżdżającego do Moskwy, wraz z szefem Misji Wojskowej gen. Bohuszem-Szyszko, Wiesława Arleta mianowanego na jego wniosek I sekretarzem ambasady. W kolejnych dniach wysłał do sowieckiej stolicy resztę urzędników polskiej placówki. Na sekretarza placówki wybrał Henryka Sokolnickiego, którego ściągnięto ze sztokholmskiej placówki. Natomiast attaché prasowym ambasady został Ksawery Pruszyński.

     Kryzys polityczny w łonie rządu sprawił, iż dopiero w dniu 29 sierpnia 1941 roku prezydent Raczkiewicz podpisał nominację Kota na ambasadora w ZSRS. Dzień wcześniej złożył on rezygnację z funkcji ministra spraw wewnętrznych, zachowując jednak tytuł ministra.

    Przed przybyciem Kota na placówkę, w Moskwie w połowie sierpnia 1941 roku znalazł się Józef Retinger, jeden z najbliższych współpracowników Sikorskiego. Inicjatorami jego wyjazdu byli Brytyjczycy. Miał o reprezentować polskie interesy do czasu przyjazdu Kota. Został przywitany z honorami jako oficjalny przedstawiciel polskiego rządu. W dniu jego przyjazdu sowiecki rząd ogłosił amnestię dla polskich więźniów.

    Wyjeżdżając do Moskwy ambasador zabierał ze sobą instrukcję rządu, zgodnie z którą miał bronić prawa Polski do granic ustalonych w Rydze, nie dopuścić do naruszania niezależności polskiej polityki  w stosunku do spraw zagranicznych i wewnętrznych oraz starać się o zwrot dóbr materialnych, wywiezionych przez Sowiety z Polski na jesieni 1939 roku. Polski ambasador miał także ściśle współpracować z Misją Wojskową przy organizacji polskiej armii oraz sprawować opiekę nad polskimi obywatelami, którzy posiadali polskie obywatelstwo w dniu 16 września 1939 roku.

     Pomoc polskiej ludności miała być jednym z najważniejszych zadań placówki, wykonywanym w ścisłym porozumieniu z Ministerstwem Pracy i Opieki Społecznej, którego przedstawiciel został włączony w skład personelu ambasady.

     Ostatecznie Kot wyleciał do Moskwy w dniu 2 września 1941 roku, lądując następnego dnia w Archangielsku. Wraz z nim udali się radcowie ambasady Henryk Sokolnicki i Jan Tabaczyński, sekretarz ambasady Aleksander Mniszek oraz attaché wojskowy gen. Romuald Wolikowski.

     Do Moskwy przybył w dniu 4 września 1941 roku. Od razu spotkał się z gen. Władysławem Andersem, dowódcą przyszłej armii polskiej w Rosji. W liście do Sikorskiego zaznaczał, iż „będzie on najlepszy i bądź  o to spokojny. Człowiek to prosty i szczery, sam mi zapowiedział, że każda sprawę ze mną omówi”.

     Opisując swoje pierwsze dni pobytu w sowieckiej stolicy wskazywał, że „nasz personel nie od razu umiał się wziąć do żywej pracy, za to tutejsi Polacy wdrożeni do robót, umiejętnie pomagają”.

    Wkrótce po przyjeździe odbył konsultacje z ambasadorami Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii Lawrencem Steinhardtem i Stanfordem Crippsem, kładąc nacisk na uzyskanie pomocy Ameryki dla ludności polskiej. Kwestię pomocy Amerykańskiego Czerwonego Krzyża poruszył również w rozmowie z Andriejem Wyszyńskim, zastępcą Ludowego komisarza Spraw Zagranicznych, który jednak opowiedział się, aby pomoc dla Polaków mieściła się w ogólnej amerykańskiej pomocy dla ZSRS.

    Podczas wręczania listów uwierzytelniających Przewodniczącemu Rady Najwyższej ZSRS Michaiłowi Kalininowi, zdecydowanie zastrzegł, iż „należę do ugrupowania, które ani na chwilę nie ustawało w potępianiu i zwalczaniu polityki porozumienia z Hitlerem. Ugrupowanie to pozostawało stale w zdecydowanej opozycji do polityki Becka”.

    Z kolei podczas kolejnego spotkania z Wyszyńskim powiadomił go o powołaniu Polskiego Komitetu Opieki z Janem Szczyrkiem na czele, którego zadaniem miało być udzielanie pomocy ludności polskiej w Związku Sowieckim. Sowiecki minister zaoponował, podnosząc fakt dwutorowości w działaniach Ambasady i Komitetu. Sprawa ta została przekazana do dyskusji na forum Komisji Mieszanej Polsko-Sowieckiej, która nigdy się nią nie zajęła.

    Jednocześnie upomniał się o przyspieszenie procesu zwalniania Polaków z sowieckich łagrów i więzień oraz sfinansowania przez rząd sowiecki wydatków związanych z pomocą dla uwalnianych, słusznie wskazując, że „ludność polska nie znalazła się w ZSRS z własnej woli. Wyrwaliście ją z zorganizowanego normalnego życia, gospodarstw, warsztatów pracy, rzuciliście masy ludzkie w niesłuchanie ciężkie warunki”. Spotkało się to ze sprzeciwem Wyszyńskiego,  ostatecznie ustalono, że rząd sowiecki udzieli rządowi polskiemu kredytu na pomoc dla zwalnianych polskich obywateli.

CDN.

 

5
5 (2)

2 Comments

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
sygnalizuje maly błąd w podaniu roku ( jest 1944 zamiast 1941).

Ostatni fragment Pana notki jest obezwladniający.
Wyszyński protestuje na slowa Kota...
A później dostajemy kredyt od Sowietów, żeby złagodzić skutki ICH działania...

Na Wschodzie - do dziś - bez zmian...
 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Delikatnie mówiąc, Kot nie był rasownym kotem, a jedynie pospolitym dachowcem.

Pozdrawiam

P.S. Już poprawiam -dzięki za spostrzewczość.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>