Wyjdźmy zatem w ramach obecnej dogrywki od wścieklizny: na wściekliznę nie ma innej rady jak szczepionka i w ogóle nie da się tego leczyć. Ale szczepionka jest nieobowiązkowa i szczepi się pokąsanych [2]. Nikt do tej szczepionki nie ma startu, nawet chyba szpece od natki pietruszki i lewoskrętnej witaminy C nie kwestionują wścieklizny chyba? Jest to jakiś punkt wyjścia, w ogóle dlaczego wścieklizna jest nieobowiązkowa? Aktywistów szczepionkowych powinno się szczepić obowiązkowo bo już docierają do etapu toczenia piany z pyska. Tymczasem epatują społeczeństwo swoim opóźnieniem umysłowym (uwaga bedom linki do TVNu!) [1]:
Funkcjonariusze sanepidu nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, czy rodzina która zapadła na odrę ostatnio była szczepiona? No była ale pańcia nie umie się wysłowić, że nie wiedzą, nie mają potwierdzenia. Nie mają książeczki szczepień to znaczy, że nie byli. Prawda tymczasem to zgodność wypowiedzi z rzeczywistością i skoro byli to znaczy że byli, a nie że nie byli. Jeśli nie wiecie, to znaczy, że nie wiecie a nie znaczy, że nie byli.
Tu u mnie na blogu w komciach pod wpisami też co niektórzy epatują swoją inteligencją emocjonalną. Po pierwsze primo nie twierdziłem nigdzie że nie należy się szczepić. Pisze o społecznej recepcji działań szczepionkowców. No i żaden nie wyjaśnił, czemu nie szczepią imigrantów? Czemu nikt nie przejmuje się ludźmi, którzy nie przyjęli owej drugiej dawki?
Wrzucają jakieś bibliografie szczepionkowe, ale nie ma tam zaznaczonych wyraźnie publikacji autorów dossanych do cyca. Jeśli skonstruujemy portret psychologiczny fanatyka szczepionkowego troszczącego się głownie o wakacyjny wyjazd na Bahamy to szczepionkowcy się wpisują w ten schemat. Czy to moja wina? No nie. Wyglądają na takich, co zamiotą w zacietrzewieniu swym pod dywan stos ofiar szczepionki, nie są zatem zbyt wiarygodni. Sposób, w jaki są traktowane ofiary powikłań jaki jest?
Przypisy:
1 Comments
Na wściekliźnie chyba jednak robi się kasę
15 November, 2018 - 13:42