O tym, że Donald Tusk za chwilę zrobi to, o czym przed chwilą zapewniał, że nie zrobi - przekonałem się już dawno. Choćby wydłużenie wieku emerytalnego, które w dużym stopniu przyczyniło się do ledwo przeżytego zawału uczuliło mnie do nader ostrożnych interpretacji jego zapewnień. Jego wykład na UW tylko to potwierdził, więc Tusk mnie nie zaskoczył, mówiąc, że nie należy jednych przeciwko drugim podjudzać, choć jednocześnie judził jak najęty. Czy też, gdy zarzekał się, że jako przewodniczący RE nie zamierza mieszać się do wewnętrznych spraw polskich, by za chwilę cały wywód zamienić w brutalną ingerencję w nasz krajowy spór.
A jednak zdołał mnie zadziwić. Nie spodziewałem się, że dawno nie oglądane, zużyte miny i gesty nie tylko mnie nie zirytują, lecz wręcz pobudzą do śmiechu. Kandydat na męża stanu opierający swój przekaz na parabolach z anatomią w tle, jak choćby tej o sercu Europy i wynikających z tego pozycji Szwecji i Węgier nie pozostawia złudzeń – coś takiego mógł wymyśleć tylko ostatni …stop! Dość tej anatomii!
Przyznaję, dostrzegłem i potrafię docenić, że Tusk się miarkował. Zamiast verhofstadtowych bredni o faszyźmie, lub timmermansowskich kocopałów o nacjonaliźmie mówił nasz dzielny Donald o niebezpieczeństwach związanych z powoływaniem się na „ narodowe emocje”. Przecież, ten średnio trafnie dobrany epitet, powtarzany wielokrotnie, jak rozumiem skierowany do słabo rozgarniętych totalniaków, miał być puszczeniem do nich oka, by nie zapomnieli co tamci dwaj „przyjaciele Polski” wygadywali w przeszłości.
Tu jednak przesadził. Próba powiązania „narodowych emocji” ze skłonnością do zdrady, której symbolem stała się i zostanie na zawsze Tagowica i przypisanie owej skłonności aktualnie rządzącym to nie tylko karkołomna bzdura, ale - ni mniej nie więcej – historyczna wtopa. No, bo jak inaczej niż pobudzeniem „ narodowych emocji” tłumaczyć wszystkie nasze powstania i walkę o niepodległość. Skłonnością do zdrady? Jak – w takim razie - nazwać tego, kto to wymyślił?
Wróćmy jednak do zabawnych wątków. Skoro on „prezydent Europy”, zbawca in spe spijających mu z ust wypowiadane mądrości totalniaków, nie ingerując ani na jotę w polskie sprawy, deklaruje wsparcie wywiedzionym przez Broniarza w pole nauczycielom, to jak ja – nauczyciel uczący w szkole za czasów jego rządów - mam nie śmiać się do rozpuku. Choć, bo ja wiem, czy hipokryzja może być aż tak śmieszna?
Z pewnością śmieszny był epilog wykładu. „Europejskość to ludzie uśmiechający się do siebie” - jakoś tak … Zwłaszcza w ustach faceta zarabiającego 140 tys PLN miesięcznie, przed chwilą jeszcze podlizującego się grupie społecznej strajkującej z powodu zbyt niskich dochodów.
Jeszcze chwila i myślałem, że nasz bohater wyjmie zza pazuchy małego, ślicznego „możełka” z czekolady albo nadmucha różowy balonik.
Nie wyjął i nie nadmuchał.
Możeł już dawno się rozpuścił, a balonik pękł.
2 Comments
Takie różne "baloniki":
05 May, 2019 - 01:16
Płacze dziewczyna - chłopca trzeba jej...
Płacze kobieta - mąż porzucił ją...
Płacze staruszka, mamo szkoda łez, a balonik wrócił i niebieski jest." To Balonik Okudżawy.
Obawiam się, że "nasz balon" wcale nie pękł i może jeszcze wracać "odbijając się" wszystkim. Zwłaszcza, że wcale nie jest "niebieski". Ani nawet różowy.
Czy istnieje jakiś dobry sposób na trwałe pozbycie się "balona"?
Pozdrawiam,
Możeł w błocie
05 May, 2019 - 11:26
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby to drugie, bo skoro okazalo się Polacy nie chcą polexitu, to trzeba zacząć intensywniej działać na odcinku dechrystianizacji tenkraju. Bez Tuska nikt by o tym wiekopomnym wykladzie nie usłyszał.