Rozsądna polityka Kościoła (3)

 |  Written by Godziemba  |  2
Członkowie Episkopatu mieli różne poglądy na rolę Kościoła po wprowadzeniu stanu wojennego.
 

       W kolejnych miesiącach 1982 roku Kościół prowadził z władzami rozmowy mające na celu zwolnienie choćby części internowanych oraz złagodzenie rygorów stanu wojennego. Równocześnie zajmowano publicznie wstrzemięźliwe stanowisko wobec kwestii o charakterze politycznym. Najistotniejsze było krytyczne podejście do manifestacji opozycji związanych z rocznicą zawarcia „Porozumień Sierpniowych”. W czasie wrześniowego posiedzenia Rady Głównej  ksiądz prymas zastanawiając się nad wydarzeniami z 31 sierpnia i 1 września zaznaczył, iż „sprawa nie jest możliwa do jednoznacznej i syn­tetycznej oceny.  Możemy spojrzeć na te wydarzenia od strony mojego wezwania do niewychodzenia na ulicę. Nie zostało to przyjęte albo tylko w małej mierze. Radykalizujące siły miały większy posłuch, bo szły na fali nastrojów. My mówimy: nie wychodźcie na ulicę, nie dajcie się bić, bo opryszki czekają i was biją. (…) Dlaczego nie posłuchano Kościoła? Myślą, że nasz głos był głosem wołającego na puszczy, choć był głosem jakiegoś świadectwa. Był jednak głosem Kościoła, który zawsze nawołuje do miłości i pokoju. Kościół dobrze zrobił – każdy to przyzna – że nawołuje do pokoju, ale nastroje szły gdzie indziej”.
 
     
      Z kolei biskup gdański Lech Kaczmarek wskazywał, iż, inteligencja miejscowa na Wybrzeżu jest zdania, że Kościół jeszcze niejedną potyczkę przegra, ale wojnę wygra Natomiast wśród społeczeństwa nie ma spokoju. Jest ciche wrzenie, które może się przerodzić znowu w jakieś niebezpieczne wydarzenia”.
 
 
        Biskup Tokarczuk oceniał sytuację zupełnie inaczej i zwracając uwagę na uwarunkowania geopolityczne oraz sytuację wewnętrzną, uważał, iż  stwierdzając: „Musimy ciągle pamiętać, z kim mamy do czynienia. To jest system, który liczy blisko 40 lat – jeśli jakiekolwiek były koncesje, to były tylko pod naciskiem. Ten system nigdy niczego nie odda dobrowolnie. I na przyszłość ten nacisk jest koniecznością narodową, a nawet kościelną”. I dodawał:  „Moim zdaniem, największą przeszkodą w tej chwili nawet nie jest ZSRR. Związek Sowiecki jest dosyć realistyczny. (…) Natomiast największą przeszkodą jest krajowa nomenklatura. To są już dynastie, które planują na dzieci i wnuki. Teraz poszerzenie marginesu wolności, jakiś dobór ludzi na stanowiskach powoduje, że niejeden z nich spada i tu jest źródło główne oporu, o bezpośredniej ingerencji Rosji nie ma mowy”.
 

       Przytoczone słowa dowodzą dużego zmysłu analitycznego bp. Tokarczuka, który poczynił niezwykle trafne obserwacje na temat systemu sowieckiego i sytuacji w PRL ze szczególnym uwzględnieniem elit partyjnych.


      Ordynariusz przemyski w czasie nabożeństwa dla rolników na Jasnej Górze w dniu 5 września 1982 roku napiętnował w ostrych słowach władze PRL, porównując wprowadzenie stanu wojennego do działań niemieckiego okupanta. Domagał się również przywrócenia związków zawodowych, zwolnienia wszystkich aresztowanych i internowanych i dialogu z represjonowanym narodem. Tym razem jego słowa zyskały aprobatę prymasa, który w czasie posiedzenia Rady Głównej  z 14 września podkreślił wyraźnie: „myślę, że od Episkopatu trzeba by aprobaty do tego wystąpienia. Potrzebne jest ze względu na naszą jedność, a po drugie potrzebne jest także merytorycznie ze względu na postawienie jasno sprawy wobec tych zagmatwań, jakie niesie obecna sytuacja”.
 

      Wydaje się, że w tym przypadku prymas dostrzegł, iż Polacy zaczynają mieć wątpliwości co do miękkiego stosunku Episkopatu do stanu wojennego i uznał, że zaznaczenie tego w publicznie i zdecydowanie jest korzystne dla Kościoła. Z tego względu  w komunikacie z Konferencji Plenarnej obradującej w dniach 15–16 września potępiono zastosowanie przemocy, oraz równocześnie zaapelowano „do wszystkich stron zaistniałego konfliktu społecznego o ugodę, o porozumienie, o wznowienie zerwanego stanem wojennym dialogu”.
 
 
        Jednak po oficjalnej delegalizacji „Solidarności”  prymas ograniczył się w homilii do pocieszania zgromadzonych. Niedługo doszło do jego spotkania z Jaruzelskim,  w czasie którego głównym tematem rozmów była zgoda na kolejną pielgrzymkę Jana Pawła II do ojczyzny. Takie stanowisko ponownie wzbudziło wątpliwości bp. Tokarczuka, który na listopadowym posiedzeniu Rady Głównej zauważył, że „pewne grupy społeczne się obawiają, czy Kościół nie wycisza, czy nie gasi oporu społecznego. Czy obawy są słuszne, to inna rzecz – mówił – ale niebezpieczeństwo jest. Ten reżim nie jest partnerem dobrej woli”.
 
 
        Episkopat dopiero w komunikacie z Konferencji Plenarnej z 2 grudnia 1982 roku zajął oficjalne stanowisko w kwestii delegalizacji „Solidarności”, wyrażając ubolewanie, że „nie wybrano innych dróg, gdy naród dąży do pokoju i ładu społecznego. Kościół uważa, że budowa trwałego spokoju społecznego wymaga poszanowania słusznych dążeń społeczeństwa, zorganizowanego w grupy społeczne, na gruncie zawartych porozumień i umów osiągniętych w wyniku dialogu”.
 

      Należy zgodzić się z Janem Żarynem, który uznaje, iż „dla Kościoła główna batalia o utrzymanie w społeczeństwie „idei solidarności” toczyła się na innych frontach, w pierwszym rzędzie za bezpiecznymi murami świątyń oraz na terenie Komisji Wspólnej, a nie na ulicy”.
 

       Koncentrując się w pierwszej połowie 1983 roku na przygotowaniach do pielgrzymki Jana Pawła II Episkopat znacznie rzadziej zajmował się sprawami politycznymi. W dalszym ciągu zajmowano stanowisko zdystansowane wobec opozycji a prymas Glemp w czasie kwietniowego posiedzenia Rady Głównej  podkreślał, że podziemie nie ma programu, zaś Wałęsa sprawdził się tylko jako przywódca strajku, „ale nie jest przywódcą narodowym”.  I dodawał, iż „ruchem tym obecnie kierują albo obojętni religijnie, albo wrogowie Kościoła. Trudno ocenić siłę podziemia oraz czy dążą do zmiany ustroju”.
 

       Z kolei na posiedzeniu Konferencji Plenarnej zwracał uwagę, że Kościół nie odrywa się od społeczeństwa, „Jednakże popularność przez schlebianie ludowi nie może być zadaniem Kościoła, podobnie jak odwoływanie się do kryterium »głosu ludu« – wiemy, jak ten głos jest manipulowany. Pustka po autentycznym ożywieniu się świata pracy w »Solidarności« musi być zapełniona naszym działaniem. (…) Najważniejszym obecnie zadaniem jest wizyta Ojca Świętego”.
 
 
        Pomimo różnic w ocenie stanu wojennego biskupi w swoich diecezjach  powołali komitety wpierające represjonowanych przez władze: rozdzielające dary zagraniczne, służące jako punkt wymiany informacji, poradnia prawna czy wreszcie jako miejsce wsparcia duchowego. Kapłani byli także obecni w ośrodkach dla internowanych i więzieniach. Mimo stwarzanych przez władze trudności kapłani i biskupi, a nawet prymas, odwiedzali ośrodki odosobnienia, wspierając zamkniętych tam ludzi modlitwą i pocieszeniem.
 
 
Wybrana literatura:

R. Łatka – Rada Główna Episkopatu Polski a stan wojenny
R. Łatka – Rada Główna Episkopatu Polski wobec opozycji przedsierpniowej
J. Żaryn – Dzieje Kościoła katolickiego w Polsce (1944-1989)
Stosunki państwo-Kościół w latach 1944-2010. Studia i materiały
Z. Hammerling, M. Nadolski – Opozycja demokratyczna w Polsce 1976-1980. Wybór dokumentów
Kryptonim „Gracze”. Służba Bezpieczeństwa wobec Komitetu Obrony Robotników
i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR” 1976–1981
A. Paczkowski -  Droga do „mniejszego zła”. Strategia i taktyka obozu władzy. Lipiec 1980 – styczeń 1982
E. Czaczkowska - Kardynał Wyszyński. Biografia
P. Raina - Kardynał Wyszyński
M. Kindziuk - Kardynał Józef Glemp. Ostatni taki prymas
 
5
5 (2)

2 Comments

Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
na Jasnej Górze. Słuchałam kazania biskupa Tokarczuka (miałam je później, wydrukowane przez samizdaty) i zgadza się - większość polskich patriotów uważała, że głos bpa Tokarczuka wyraża powszechne przekonania Polaków oraz powszechne nasze oczekiwania wobec KK. Oraz - że ocena sytuacji politycznej przez bpa Tokarczuka jest najbardziej realistyczna, prawdziwa! Historia potwierdzila to w całości.
Czy KK pod przewodnictwem kard. Glempa mógł uczynić więcej - nie mnie sądzić. Lokalni hierarchowie wspomagali takie różne labudy i frasyniuki, i "owoce" tej "polityki" zbieramy do dziś. Nie mniej - nie lubię gdybania "co byłoby, gdyby..." Żyjemy tu i teraz i wciąż mamy zadania do rozwiązania czy odrobienia.
Dziękuję serdecznie za przypomnienie tamtych zdarzeń!
Najserdeczniej pozdrawiam wraz z życzeniami Bożego Błogosławieństwa w Dniu Narodzin Pana i na cały nadchodzący Nowy Rok 2020,
 
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Wówczas miałem podobne odczucia, teraz jednak trochę inaczej oceniam ówczesną politykę kard. Glempa. Mam jednocześnie wielki szacunek dla abp. Tokarczuka.

Również życzę Szczęśliwego Nowego Roku.

 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>